Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
O trudzie pracy w warunkach ekstremalnych i doświadczeniach nabytych podczas podjętych w 2014 roku zagranicznych misji opowiada szef sekcji medycznej Zespołu Ratunkowego PCPM, Michał Wieczorek.
Zespół Ratunkowy PCPM obchodzi rocznicę przeprowadzenia pierwszej akcji zagranicznej.
Reklama
Rok temu, 23 lutego 2014 roku, stworzony miesiąc wcześniej Zespół Ratunkowy Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM) rozpoczął swoją pierwszą medyczną operację zagraniczną. Michał Wieczorek, Tomasz Lemm i Jacek Wawrzynek – członkowie grupy szybkiego reagowania medycznego zaopatrzeni w sprzęt medyczny i opatrunkowy wyjechali na Ukrainę, by tam prowadzić punkt pierwszej pomocy w bezpośrednim sąsiedztwie kijowskiego Majdanu.
Zespół Ratunkowy PCPM po roku od powstania nie zaprzestaje w poszerzaniu struktur zespołu i budowaniu szerokich kompetencji swoich członków. Poza stworzeniem punktu pomocy medycznej na Majdanie, od początku swojej działalności Zespół przeszkolił ukraińskie służby medyczne, niósł pomoc powodzianom w Bośni i Hercegowinie oraz wsparł pomocą psychologiczną klinikę w Libanie.
PCPM: - Dokładnie rok temu Zespół Ratunkowy wyjechał na Ukrainę z pomocą medyczną skierowaną do protestujących na Majdanie. Co wywarło na Was wtedy największe wrażenie, a co okazało się najtrudniejszym wyzwaniem?
Michał Wieczorek: - Przemieszczając się ulicami czarnymi od sadzy palonych opon, widzieliśmy jeszcze świeżą krew medyków, którzy ginęli kilka dni wcześniej niosąc pomoc rannym. Nad tym nie da się przejść obojętnie. Z drugiej strony ludzie często na nasz widok, z polską flagą na uniformach, skandowali „niech żyje Polska” i dziękowali - niejednokrotnie ze łzami w oczach - za naszą pomoc. Majdan paradoksalnie ujawnił przed nami to, co w ludziach najlepsze. Każdy pomagał, jak potrafił, kobiety gotowały i rozdawały jedzenie, mężczyźni budowali i reperowali wszystko, co było akurat potrzebne. Z kolei największym wyzwaniem było samo środowisko, w którym przyszło nam pracować. Choć sytuacja wydawała się być już stabilna i bezpieczna, to – poza sztuką improwizacji medycznej - trzeba było wykazać się umiejętnościami oceny potencjalnego zagrożenia i jego uniknięcia.
Jak oceniacie ówczesne przygotowanie ukraińskich służb medycznych do podobnych akcji.
M.W.: - Z obserwacji i wywiadu, które przeprowadziliśmy na miejscu wynikało, że personel medyczny niestety nie posiada wiedzy i umiejętności z zakresu ratownictwa medycznego na wystarczającym poziomie. Ponadto w ratownictwie taktycznym mówi się, że dobre ratownictwo to zła strategia w środowisku pola walki. Ponieważ zagadnienie to odbiega znacząco od ratownictwa cywilnego, zmieniają się priorytety i strategia. Brak tej wiedzy i umiejętności jest często przyczyną śmierci, które nazywamy „zgonami do uniknięcia” zarówno wśród rannych, jak i samych medyków.
Jak wyglądała praca na kijowskim Majdanie? Czy byliście tam zdani wyłącznie na siebie, czy działaliście z lokalnym personelem medycznym?
M.W.: -Zostaliśmy poproszeni o otwarcie i prowadzenie punktu ratownictwa medycznego, który działał 24 godziny na dobę. W tym czasie zaopatrywaliśmy dziesiątki rannych w wyniku starć i chorych z powodu wyczerpania organizmu. Wielu protestujących cierpiało na zespół stresu pourazowego. Emocje były tak duże, że doprowadzały do wyczerpania psychicznego, a w skrajnych sytuacjach wręcz traumy. Ludzie często przychodzili, by po prostu się wyżalić, opowiadali o najbardziej krwawych starciach z Berkutem (wyspecjalizowana jednostka milicji ukraińskiej podległa Ministerstwu Spraw Wewnętrznych – przyp. autor). Nie zapomnę pewnej dziewczyny o imieniu Emma, pochodzącej z Krymu, gdzie pozostała jej matka i kilkuletnie dziecko. Emma od początku jako medyk udzielała pomocy na Majdanie. Opowiadała jak zniosła z ulic i barykad około 70 zmarłych, dobrze znała prawie 50 z nich. Podczas naszego pobytu mieliśmy okazję współpracować bezpośrednio z członkami organizacji pozarządowej o nazwie Medyczna Dopomoha Majdanu, która stworzyła na miejscu sztab koordynujący działania medyczne. Po sąsiedzku, w budynku, który wskazano nam do stworzenia punktu, pomocy udzielał zespół z Czech. Dzięki temu mogliśmy liczyć na pomoc i wsparcie lokalnych służb, oczywiście w miarę ich możliwości.
W 2014 roku Zespół Ratunkowy PCPM działał głównie na Ukrainie, ale byliście również w Libanie czy Bośni i Hercegowinie. Jakie są wymierne efekty tych doświadczeń?
M.W.: - Poza faktyczną pomocą udzieloną potrzebującym na miejscu, niewątpliwie należą do nich podniesienie wśród zespołu umiejętności właściwego reagowania i działania w sytuacjach kryzysowych, jeszcze lepszej współpracy w zespole, oceny ryzyka i podejmowania decyzji pod presją czasu, a także radzenie sobie ze wzmożonym wysiłkiem fizycznym i niespodziewanymi sytuacjami. Każda taka akcja to bezcenne doświadczenie, które pozwala naszemu zespołowi funkcjonować coraz efektywniej.
Jak oceniasz w tym momencie gotowość zespołu do akcji ratunkowych? Do jakiego typu zdarzeń jesteście w stanie wyjechać natychmiast, które z kolei wymagają jeszcze szerszego przygotowania czy zdobycia konkretnych kwalifikacji?
M.W.: - Dzięki współpracy z licznym gronem ekspertów, na chwilę obecną jesteśmy gotowi do udzielania pomocy medycznej niemal w każdych warunkach, w małym i lekko wyposażonym zespole. Uzyskanie pełnej gotowości Zespołu Ratunkowego PCPM, który będzie w stanie podjąć kompleksowe działania ratunkowe w każdej sytuacji, prowadzić szpital polowy, pozostając niezależnym i samowystarczalnym to wielkie wyzwanie, do którego dążymy. Zasadniczo jesteśmy na początku tej drogi. Jednak dzięki sponsorom i darczyńcom nabywamy kolejne kompetencje i sprzęt, które wraz z solidną i wytężoną pracą zbliżają nas do tego celu.
Dziś Zespół Ratunkowy PCPM bazuje na grupie ponad 50 specjalistów – ratowników medycznych, lekarzy, ratowników GOPR, strażaków oraz wspierających ich pracowników humanitarnych, gotowych do podjęcia działań na obszarze dotkniętym katastrofą w ciągu 24-48 godzin. Misją Zespołu jest niesienie natychmiastowej pomocy medycznej i humanitarnej ofiarom klęsk żywiołowych oraz innych kryzysów poza granicami Polski, a także rozwijanie zdolności prewencji i reagowania lokalnych struktur ratunkowych. Obecnie Zespół rozwija zdolności wsparcia akcji poszukiwawczo-ratowniczej w sytuacji wystąpienia katastrofy. Zespół Ratunkowy PCPM jest pierwszym tego rodzaju prowadzonym przez organizację pozarządową.
Ten tekst został nadesłany do portalu. Redakcja ngo.pl nie jest jego autorem.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.