Trwają prace nad nowym programem rewitalizacji dla Warszawy na lata 2014-2020. Czy dzięki niemu uda się wyprowadzić z kryzysu podupadłe obszary miasta?
Koniec 2013 roku to również koniec trwającego od ośmiu lat warszawskiego Lokalnego Program Rewitalizacji. W czternastu dzielnicach, które do niego włączono, zrealizowano 21 projektów miejskich na łączną kwotę ponad 113 mln zł. Wkrótce ma go zastąpić Zintegrowany Program Rewitalizacji na lata 2014-2020. W założeniu ma być jego kontynuacją, ale wnioski wyciągnięte z dotychczasowych działań zaowocowały również pewnymi zmianami.
Wnioski i ulepszenia
Autorom programu zależy, by uniknąć rozproszenia wielu projektów na obszarze całej Warszawy, dlatego skoncentrowali się na wybranym obszarze, którego przekształcenie ma mieć wpływ na całą stolicę. Został on wyłoniony z terenów, które w poprzednim programie zostały już zdefiniowane jako kryzysowe. Tym priorytetowym miejscem ma być prawobrzeżna Warszawa: cześć Pragi Północ, Pragi Południe i Targówka. Miasto będzie tam realizowało projekty główne, których uzupełnieniem mają być projekty dzielnicowe. Dla trzech kluczowych dzielnic udział w programie ma być obowiązkowy, pozostałe dzielnice, które wcześniej uczestniczyły w Lokalnym Programie Rewitalizacji mogą do niego wejść, ale nie muszą.
Program ma być zaplanowany wspólnie z mieszkańcami i organizacjami społecznymi. W grudniu zakończył się etap spotkań konsultacyjnych, które w lutym tego roku zostały podsumowane przez urzędników z miejskiego ratusza. Na Pradze Północ, Pradze Południe i Targówku odbyło się w sumie trzynaście spotkań organizowanych przez Urząd Miasta oraz Dzielnicowe Komisje Dialogu Społecznego, w których wzięło udział około 400 osób. Uczestnicy zgłosili ponad 350 problemów dotyczących miejsc, w których mieszkają. – Tam, gdzie było to możliwe, łączyliśmy problemy w pakiety. Teraz wspólnie z Dzielnicowymi Komisjami Dialogu Społecznego chcemy znaleźć dla nich odpowiedź w postaci określonych projektów – tłumaczy Anna Wernikowska, naczelnik wydziału rewitalizacji w Biurze Polityki Lokalowej.
W marcu pracownicy odpowiednich biur miasta mają pomóc ocenić czy zaproponowane projekty i zadania są realne do wykonania. W kwietniu odbędą się kolejne spotkania z mieszkańcami obszarów priorytetowych, na których będą mogli się odnieść do wypracowanych propozycji. W czerwcu mamy poznać pełny kształt Zintegrowanego Programu Rewitalizacji, w wakacje odbędą się konsultacje z mieszkańcami, a we wrześniu ma on zostać przedłożony Radzie Miasta.
Inwestycja w budynki czy w ludzi?
Rewitalizacja to kompleksowa interwencja, której celem jest wydźwignięcie z kryzysu określonej części miasta i zapewnienie jej rozwoju. Czy program będzie w stanie realizować tak nakreślony cel? Zdaniem Wojciecha Kłosowskiego, eksperta samorządowego specjalizującego się m. in. w obszarze rewitalizacji miast, problemem większości dotychczasowych polskich programów rewitalizacyjnych jest to, że skupiano się w nich głównie na inwestowaniu w infrastrukturę. – Zazwyczaj kończyło się na odnowieniu elewacji budynków. A przecież kryzys dotyczy wielu dziedzin na raz. Niszczejące budynki i przestrzenie publiczne są najbardziej widocznym, ale nie jedynym jego objawem – podkreśla ekspert. – „Twarde” inwestycje powinny być mocno powiązane z programami społecznymi i społeczno-gospodarczymi. To właśnie działania animacyjne, pobudzające aktywność i przedsiębiorczość mieszkańców powinny być rdzeniem takich programów, nie na odwrót – przestrzega Kłosowski.
Czy założenia do nowego warszawskiego programu rewitalizacyjnego wskazują, że tak właśnie będzie? – Co prawda wśród celów operacyjnych programu znalazł się punkt dotyczący integracji mieszkańców, zapobiegania i przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, ale działania nakierowane na aktywizowanie i integrowanie mieszkańców nie uzyskały właściwej rangi – ocenia Kłosowski.
Bez pracy nie ma rozwoju
Inaczej na to zagadnienie patrzy dr Wojciech Jarczewski, kierownik Zakładu Polityki Miejskiej i Rewitalizacji w Instytucie Rozwoju Miast. – Rozwój miast zasadniczo zależy od rozwoju gospodarczego. Rewitalizacja jest elementem wspierania przekształceń w dzielnicach zdegradowanych. Stąd też trudno oczekiwać, że rewitalizacja rozwiąże problemy społeczne. Jeżeli ludzie nie będą mieli pracy, to nawet najpiękniejsze skwery, świetlice i aleje nie spowolnią emigracji ani nie zapewnią "zrównoważonego" rozwoju – ocenia ekspert. Rewitalizacji nie można po prostu stawiać zbyt wygórowanych oczekiwań. Nie jest to mechanizm, który sam w sobie zatrzyma procesy degradacji miast, choć niewątpliwie jest to wartościowy mechanizm wspierania rozwoju społecznego, gospodarczego i urbanistycznego. – Założenia do Zintegrowanego Programu Rewitalizacji Warszawy są dobre. To, czy program zakończy się sukcesem zależy od tego, jak będzie wyglądał w szczegółach i w jaki sposób będzie realizowany – uważa Jarczewski.
Jednocześnie zwraca uwagę na to, że dotychczas na programy rewitalizacyjne w Polsce było bardzo mało pieniędzy. – Marzą nam się projekty rewitalizacyjne na miarę tych, które możemy oglądać w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Francji, ale środki, które tam się na to przeznacza są absolutnie nieporównywalne do tych, którymi my dysponujemy. W samym Hamburgu rewitalizacja dzielnicy HafenCity pochłonęła 10 mld euro. W Polsce miasto średniej wielkości mogło dotychczas liczyć na około 15-20 mln zł. Nie da się za to zrobić rewitalizacji we właściwym sensie, czyli kompleksowej zmiany oblicza jakiegoś fragmentu miasta. Udało się natomiast w Polsce zrealizować dużo małych projektów, na których skorzystali mieszkańcy – ocenia ekspert. – Jeśli będziemy mieli realistyczne podejście, to większość dotychczasowych polskich programów rewitalizacyjnych ocenimy pozytywnie – mówi Wojciech Jarczewski.
Ile pieniędzy będzie do wykorzystania w ramach nowego programu rewitalizacyjnego w Warszawie? Na razie nie wiadomo. Miasto chce najpierw zdefiniować problemy i zastanowić się jak je rozwiązać, a potem dopiero mówić o konkretnych kwotach. Na fajerwerki nie ma jednak co liczyć: Warszawa to nie Hamburg, a Targówek to nie HafenCity.