W sierpniu spędziłem kilka dni w obozie rolników z Żurawlowa, którzy bronią swojej ziemi i wody na Lubelszczyźnie - pisze Rafał Górski. Koncern Chewron przy wsparciu grup interesu i aparatu urzędniczego naszego państwa chce wydobywać tam gaz łupkowy.
Pojechałem do Żurawlowa w ramach swojego urlopu w celu wsparcia Dawida w walce z Goliatem. Przyjechałem do obozu w 81. dniu protestu, wyjechałem cztery dni później. Kiedy piszę te słowa obywatele zaczęli czwarty miesiąc akcji. Akcji, która była dla mnie inspiracją nad szukaniem odpowiedzi na pytanie „Jak mobilizować społeczność lokalną do obrony tego, co dla niej najcenniejsze?”. Gdybym miał „chirurgicznie” podejść do tematu i wymienić trzy kluczowe czynniki, postawiłbym na taki zestaw.
Po pierwsze, cierpienie
Członkowie społeczność najczęściej zaczynają działać w sytuacji rzeczywistego zagrożenia. Kiedy na własnej skórze odczują oddech Goliata. Cierpienie, którego doświadczają musi być namacalne. Widziałem to już wiele razy podczas prowadzonych przez INSPRO kampanii. Na przykład, kiedy wspólnota była zagrożona tirami, kiedy ludzie tracili swoją ziemię pod autostradę, kiedy rodzice byli zagrożeni obowiązkiem szkolnym 6-latków.
Jeżeli zagrożenie jest odległe, zadaniem aktywistów jest przybliżenie go do codziennego życia społeczności. Im mniej abstrakcyjny temat, tym lepiej. Im większe oczy ma strach, tym lepiej. Wiem, że to może u niektórych kampanierów rodzić opory, ale przykro mi bardzo, niestety, dobre serce i posiadanie racji nie wystarczy, żeby wygrywać w bataliach o dobro wspólne. Nie wystarczy, gdy w grę wchodzą duże zyski i gra o władzę.
Po drugie, zaufanie
Po trzecie, sposób
Mobilizowanie ludzi do działania to zmiana sposobu, w jaki odczuwają, myślą, działają, widzą i słyszą. Ludzie mają swoje sposoby. Sposoby związane z problemem, który ich dotyka, z mediami, które interesują się nimi, z decydentami, którzy sprawują władzę na ich terenie, z organizacjami pozarządowymi, które próbują im pomóc lub im szkodzą. Mobilizowanie ludzi to wyrywanie ich z okopów, w których siedzą.
Moim zdaniem, ważne jest tutaj, aby nie wynajdywać koła na nowo. Setki razy widziałem już aktywistów i społeczności, które od zera uczyły się sztuki prowadzenia kampanii. Na własnej skórze doświadczali błędów i porażek, które byłyby do uniknięcia, gdyby zainteresowali się wcześniej tym, co inni aktywiści i społeczności zrobili w innych tematach i innych miejscach w Polsce czy na świecie. Oczywiście można walczyć nie ucząc się na błędach innych. Można wynaleźć koło i zaczynać od białej kartki. Będzie to długa i bolesna szkoła. Często niestety prowadząca do porażki.
Kiedyś myślałem, że zmiana sposobu jest możliwa poprzez osobę, społeczność, którą dany sposób dotyczy. Dziś myślę inaczej. Bez wsparcia z zewnątrz zmiana sposobu jest bardzo, bardzo trudna i czasochłonna. A czas to nie pieniądze, czas to życie: nasze i społeczności w których żyjemy…
SKRZYNKA NARZĘDZIOWA
- „Jak wygrywać kampanie”, Chris Rose, Instytut Spraw Obywatelskich, Łódź 2012
- „Tiry na tory. Poradnik walczących społeczności”, red. Wojciech Makowski, Federacja Zielonych Grupa Krakowska i Instytut Spraw Obywatelskich, Kraków-Łódź 2012