Radny: lanserzy z Macami, iPadami. Jaki to bar mleczny?
Zero banków i sieciowych kawiarni z kawą po 12 zł przy głównych ulicach? To koszmar ze snów radnego PO Michała Bitnera, który interweniuje przeciw konkursowi na prowadzenie baru mlecznego przy Marszałkowskiej
"Moim zdaniem niemoralne jest zabieranie pieniędzy ludziom, którzy ciężko pracują na chleb, i oddawanie ich tym, którzy wydali swoje pieniądze na iPhony, iPady, notebooki" - napisał w interpelacji do władz Warszawy przewodniczący komisji infrastruktury i inwestycji w radzie miasta. O co chodzi? O bar mleczny Prasowy, a w zasadzie o specjalny konkurs na lokal, w którym do zeszłej jesieni przez dziesięciolecia działał. Radnemu Bitnerowi taki konkurs nie odpowiada, bo - jak pisze - "w samym centrum Warszawy, w strefie najwyższych stawek czynszów za wynajem lokali użytkowych" powstanie bar mleczny, a w dodatku samorząd zagwarantuje mu preferencyjną wysokość opłat. Takie są ustalenia po głośnym proteście przeciw likwidacji Prasowego, gdy grupa młodych ludzi zajęła go na kilka godzin i serwowała tanie posiłki. Z trudem udało się przekonać władze Śródmieścia, które początkowo chciały wynająć lokal na wolnym rynku.
A teraz radny Bitner pyta wprost: "Dlaczego zarząd dzielnicy dobrowolnie rezygnuje z przychodów?". Wylicza, że pieniędzy brakuje na remonty kamienic komunalnych, szkół, domów kultury itp. To nie wszystko. Radny dopatrzył się jeszcze "wzajemnie sprzecznych założeń konkursu". W barze mlecznym ma być bowiem bezprzewodowy internet. Kto to widział! Michał Bitner dopytuje więc: "Czy zarząd dzielnicy nie uważa, że osoby, które stać na zakup drogich urządzeń elektronicznych, mogą we własnym zakresie zaspokoić swoje potrzeby żywnościowe?". Chce też wiedzieć, czy konkursy profilowane urządzane pod wpływem nacisku różnych "lobbies" będą się powtarzać. A jeżeli tak, to "jaką presję należy wywrzeć (…), ilu oburzonych należy pozyskać, żeby otrzymać korzystne warunki konkursu na najem sklepu z tanimi butami czy tanimi wakacjami". I tu radny ironicznie przypomina o konstytucyjnym prawie do wypoczynku.
Jak zakłada dzielnica, w miejscu po Prasowym ma też kwitnąć kultura: będą dyskusje, odczyty, opiniotwórcza prasa, kącik zabaw. Po co to? Radny w interpelacji alarmuje, że to wręcz marnotrawstwo pieniędzy publicznych, dublowanie działalności bibliotek i domów kultury. Aż ciśnie się na usta: czy oni w tym Śródmieściu do reszty powariowali?
Michał Bitner obawia się też, że taki konkurs profilowany to niebezpieczny precedens, bo zaraz różni dziwni ludzie pójdą do urzędu i powstaną same tanie sklepy i bary. A wtedy zero banków i sieciówek z kawą za 12 zł. Wizja to doprawdy straszna. I jakie ogromne przychody z czynszów straci dzielnica!
A już na poważnie. Radny konkluduje w sprawie Prasowego, że "pomoc udzielana ze środków publicznych pochodzi przecież z pieniędzy mieszkańców, a zatem z pieniędzy ludzi, których w większości nie stać na elektroniczne gadżety". Szkoda, że nie martwił się tak o "ludzi ciężko pracujących na chleb", kiedy jego partyjni koledzy postanowili za 330 tys. zł oświetlić ratusz na Białołęce, by kibice jadący Modlińską na Euro 2012 lepiej widzieli tę niezwykle ciekawą budowlę.
Pobierz
-
201203061757420140
757830_201203061757420140 ・38.72 kB
-
201203091320220324
758630_201203091320220324 ・38.72 kB
Źródło: www.warszawa.gazeta.pl