Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– To dość zaskakujące, że współpraca organizacji z ministerstwem jest często bardziej przyjazna niż współpraca z samorządem, który mają dwie ulice dalej. To są realne wyzwania, na które możemy odpowiedzieć – Paweł Dębek z Rady Działalności Pożytku Publicznego opowiada o wyzwaniach dla RDPP w 2013 roku.
Marek Władyka, ngo.pl: Nie wszyscy w Radzie Działalności Pożytku Publicznego byli przekonani do powołania zespołu ds. młodzieży. Dlaczego akurat tą sprawą powinna zająć się Rada?
Paweł Dębek, członek Rady Działalności Pożytku Publicznego: – Jesteśmy w takim momencie, kiedy młodzież powinna być ważna dla nas wszystkich. Unia Europejska ma strategię na rzecz młodzieży. My nie. Za chwilę prawdopodobnie przystąpimy do prac nad strategią dla seniorów. Będziemy mieli strategię dla osób starszych, ale nie będziemy mieli strategii dla młodzieży.
Reklama
Ale w Unii Europejskiej problem starzenia się społeczeństw jest bardzo poważny.
P.D.: – Demografia jest kluczem do przyszłości. Ale demografia to również młodzi ludzie i ich szanse. Polki w Wielkiej Brytanii pozwalają sobie chętniej na dzieci, bo czują się bezpieczniej. Młodzież to też kwestia rosnącego bezrobocia. Ostrzeżeniem dla nas powinna być Hiszpania. 50-procentowe bezrobocie wśród młodych ludzi to dramat. Premier Włoch mówi: „straciliśmy już to pokolenie”. To są tendencje globalne, które jeszcze mamy szansę zatrzymać u nas. Bardzo ważnym narzędziem są w tym zamierzeniu organizacje pozarządowe. Coraz więcej jest w Polsce federacji branżowych na rzecz młodzieży. Mam przekonanie, że to powinno mieć swoje odzwierciedlenie w Radzie Działalności Pożytku Publicznego. Brakuje centrum koordynacyjnego, takiego miejsca, gdzie różne ośrodki, organizacje, federacje zainteresowane działaniami na rzecz młodzieży spotkałyby się, porozmawiały ze sobą i przygotowały spójną strategię. Nie jest takim centrum Ministerstwo Edukacji. Nie jest takim centrum stała podkomisja sejmowa ds. młodzieży. Nie stworzyło się takie miejsce po opublikowaniu raportu Młodzi 2011, który był świetnym agregatem danych i pokazał obraz tego pokolenia. Czemu RDPP? Bo w żadnym innym miejscu ta inicjatywa się nie pojawia. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej pracuje dziś nad systemowym rozwiązaniem polityki senioralnej, więc może Rada powinna tę politykę uzupełnić o część młodzieżową.
Tu możemy zatrzymać się w ogóle przy funkcji RDPP. Napływają do niej sprawy z innych resortów, nie tylko Ministerstwa Pracy. Pojawia się pytanie, co leży w kompetencji Rady, a co nie. To również dotyczy spraw młodzieży.
P.D.: – To jest też kwestia wizji, jaką ta Rada będzie realizować. Albo będzie odpowiadać na bieżące sprawy, jakie będą do niej spływać i wtedy te posiedzenia plenarne będą polegać na rozdzieleniu dokumentów po zespołach, potem zebraniu wyników i uchwaleniu czegoś, w odpowiedzi na to, co się aktualnie zdarza. Ale drugi model jest taki, że Rada zacznie sama kreować rzeczywistość i proponować rozwiązania. Dziś strategie społeczne nie mogą być tworzone na bardzo ogólnym poziomie makro. Strategicznie trzeba odpowiadać na potrzeby lokalnych społeczności w konkretnych kawałkach – seniorów, młodzieży. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie dotyczące roli organizacji pozarządowych w obszarze usług społecznych. Te rozwiązania powinny wychodzić od Rady.
Mam kontakt z organizacjami pozarządowymi w Polsce. Chciałbym, żeby organizacje pozarządowe w mniejszych miejscowościach, w małych gminach wiedziały, czym jest Rada i miały poczucie, że ta Rada coś dla nich robi, że coś dzięki niej zadziało się dla nich, co polepszyło jakość ich funkcjonowania. To pomysł, który jest dziś dyskutowany przez Radę i Kancelarię Prezydenta o uproszczeniu wzoru ofert, ale który myśmy też proponowali w sierpniu 2011 roku Ministerstwu Pracy. Te pomysły gdzieś równolegle narodziły się w Warszawie i we Wrocławiu. To może radykalnie zmienić działanie wielu organizacji, upraszczając ich działalność, rzeczywiście zdejmując z nich obciążenie potężnym przerostem wymogów administracyjnych.
Mówisz o mocno inicjującej roli Rady. A pamiętam słowa ministra Jarosława Dudy z jednego z posiedzeń, że Rada ma spełniać rolę doradczą, opiniodawczą. Odebrałem to jako wskazanie Radzie jej miejsca.
P.D.: – Doskonale czuję swoje miejsce. I o ile znam opinię ministra Dudy w tej sprawie, do którego mam bardzo dużo zaufania, to myślę, że mówimy o podobnych rzeczach. Radzić można w odpowiedzi na pytania, ale czasami można też proponować własne rozwiązania. Przyjmując pokornie do wiadomości, że są to propozycje. I można je proponować, a nie żądać ich spełnienia. Trzeba uznać, że Rada nie jest ciałem reprezentatywnym dla III sektora. Jest powoływana przez ministra i ma służyć ministrowi. Nie jest to komisja trójstronna, gdzie się spotykają trzy siły po to, żeby uzgadniać różne rzeczy. Natomiast rola doradcy to ciężka sprawa tak naprawdę. Bo czasami zna się dobre rozwiązanie i widzi się inaczej, ale z różnych przyczyn te dobre rozwiązania nie są wdrażane. To nie zwalnia nas z obowiązku jako członków Rady, żeby te koncepcje, nowe idee podsuwać. Jeżeli cokolwiek z dobrych rozwiązań zostanie wdrożone, to świetnie. Im więcej, tym lepiej.
Może warto pójść o krok dalej i uniezależnić Radę od Ministerstwa Pracy? Umocować ją przy Kancelarii Premiera?
P.D.: – Wolontariat zmieścił się przy Ministerstwie Pracy, organizacje pozarządowe zmieściły się przy Ministerstwie Pracy, teraz seniorzy, może za chwilę polityka młodzieżowa. To rozwiązanie systemowe, które jest dość konsekwentnie w Polsce wdrażane, żeby obszar społeczeństwa obywatelskiego znajdował swoje miejsce przy tym ministerstwie. Może raczej potrzebne jest osobne ministerstwo na wzór niemiecki, które będzie dedykowane tylko tym kwestiom.
Czyli podzielić Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej na dwa odrębne?
P.D.: – Póki co to jest political fiction, szczególnie w czasie kryzysu. Mam doświadczenie z pracy w zespołem eksperckim w Kancelarii Premiera i stąd mam przekonanie, że Rada łatwo zgubiłaby się tam, a nie odnalazła kogokolwiek do rozmów, tak jak dziś, kiedy możemy liczyć na stałą obecność na poziomie ministerialnym. To naprawdę wysoki poziom zaangażowania ze strony rządowej. Wcale nie uważam, że umieszczenie Rady przy Kancelarii Premiera oznaczałoby, że premier będzie w nich uczestniczył. To byłoby dość naiwne myślenie. Nie chodzi o jej przemieszczenie. Chodzi o członków Rady i to co ona wnosi.
Jeżeli się mówi o nowych rozwiązaniach, to właśnie zaproponowałem nowe rozwiązanie – zespół problemowy ds. ważnej strategii dziś w Polsce. Nikt neguje tego, że młodzież jest ważna i że coś w tym obszarze warto zrobić. Jeżeli rozmawiamy o miejscu Rady, to jest właśnie nowy pomysł.
Może chodzi o kwestię językową. Może zespół ds. młodzieży brzmi zbyt ogólnie?
P.D.: – To nie jest przypadkowa nazwa. Polityka młodzieżowa jest sformułowaniem używanym w środowisku organizacji pracujących z młodzieżą. Tu nie chodzi o dyskusje o młodzieży. Trzymajmy się od młodzieży z daleka. Chodzi o rozwiązania systemowe na rzecz młodzieży i rozwiązania w kwestii wsparcia państwa i sektora pozarządowego wspierającego rozwój młodzieży. Dlatego to się nazywa polityka na rzecz młodzieży. Te pojęcia są rozpoznawalne w Unii Europejskiej. Brakuje nam wiele. Nie mamy uregulowanej kwestii edukacji pozaformalnej, kwestii osób pracujących w tym obszarze. To też warto zrobić. Akurat w tej sprawie Dolnośląska Rada ds. Młodzieży zaproponowała Ministerstwu Pracy konkretne rozwiązanie.
Gdybyśmy wrócili jeszcze do tych różnych obszarów, której pojawiają się na posiedzeniach Rady. Jak sobie z tym poradzić, kiedy minister np. nauki i szkolnictwa wyższego przysyła jakiś dokument do zaopiniowania?
P.D.: – Bliska jest mi opinia księdza Słowika, którym mówił o tym problemie. Ważniejsze jest nawet to, co nie trafia do Rady, niż to, co trafia. Ile ważnych rozporządzeń w ogóle nie jest konsultowanych z Radą.
Czyli Rada nie powinna cierpieć z powodu nadmiaru.
P.D.: – Oczywiście trafią do Rady rzeczy, wobec których członkowie są trochę bezradni, jeśli nie dysponują wokół siebie jakimś zapleczem eksperckim. Albo termin konsultacji jest bardzo krótki. Sensowne jest to, co zaproponował Kuba Wygnański. Stworzyć listę, rozesłać do członków i zapytać, czym chcemy się zająć. Jeśli pojawi się choćby jeden głos za jakąś sprawą, to powinna się pojawić. W tej chwili zalew spraw nie jest kłopotem. Ale może jest to jakiś symptom, że same ministerstwa nie wiedzą, do czego służy RDPP. Warto by się spotkać z ministrami i uzgodnić, do czego komu Rada może być potrzebna.
Wspominałeś również o promocji działań rady na dole, wśród organizacji.
P.D.: – Dla organizacji Rada rzeczywiście mogłaby być bardziej zauważalna. Miałyby większe poczucie, że Rada coś dla nich robi. Nie, że ich reprezentuje, bo to jest niemożliwe – przy tej ilość i zróżnicowaniu organizacji oraz obecnym sposobie wyboru członków Rady. Zresztą nie o to tu chodzi. Rzeczywiście mogłaby mieć większe przełożenie na realne działania organizacji. To kilka konkretnych pomysłów – uproszczenie wzoru oferty, mamy FIO, które jest najlepiej zorganizowanym funduszem w Polsce i najbardziej przyjaznym organizacjom. Trzeba zrobić dużo, żeby to utrzymać i poprawić, na ile się da. Mamy cały PO KL, który, gdyby udało się go uprościć, to organizacje nosiłyby członków Rady na rękach. Są inne fundusze, które nie są tak przyjazne, a przecież mogłyby korzystać z dobrych praktyk FIO. Mamy w końcu obszar współpracy organizacji z samorządem, gdzie te dobre praktyki warto przenosić na szczebel niżej. To dość zaskakujące, że współpraca organizacji z ministerstwem jest często bardziej przyjazna niż współpraca z samorządem, który mają dwie ulice dalej. I to są realne wyzwania, na które możemy odpowiedzieć. Stworzenie otoczenia prawnego dla pracowników młodzieżowych pracujących z młodzieżą, zbudowanie systemu finansowania polityki młodzieżowej w Polsce. Gdyby udało się ten obszar nakreślić i wdrożyć, przekonać do tego decydentów, to byłoby coś, dzięki czemu organizacje rzeczywiście miałyby poczucie, że ta Rada czemuś służy i zrobiła ważne rzeczy.
Polityka młodzieżowa ma być wytrychem do innych obszarów?
P.D.: – To edukacja pozaformalna, kluczowe kompetencje społeczne, również w obszarze rynku pracy, zaangażowanie obywatelskie, młodzież niepełnosprawna, czas wolny, ale też zdrowie, sport – bardzo dużo różnych obszarów i naprawdę wiele ważnych rzeczy, które dziś całkiem nieźle działają, ale wsparte systemowo mogłyby zadziałać znacznie korzystniej.
Jak można by uskutecznić działanie Rady? Co utrudnia jej prace?
P.D.: – To dopiero początek pracy Rady. Myślę, że dużo mogłoby być załatwione w wersji elektronicznej. Nie widzę przeszkody, żeby organizować telekonferencje i usprawnić prace zespołów. W takiej formule mogłyby spotykać się prawie co tydzień. Technika ułatwia wiele rzeczy.
Wiele rzeczy zmienia się dziś bardzo dynamicznie. 6–7 spotkań w roku może nie wystarczyć. Już na starcie odbywały się ekspresowe konsultacje.
P.D.: – Tempo jest niezwykłe. Pamiętam dzień kiedy dostałem oficjalną informację, że zostałem powołany do Rady, a następnego dnia prośbę o zaopiniowanie co najmniej trzech dokumentów. Agenda Rady jest potężna. Zjazdy mogą okazać się niewystarczające. Dużo pracy rozdziela się między zespoły. Zespoły mogłyby pracować w systemie telekonferencyjnym. Częściej może należałoby operować pocztą elektroniczną. To by przyspieszyło procedowanie. Dobrze, żeby Rada znalazła kilka takich obszarów, na których chce się skupić, które chce przedyskutować. Przydałoby się bardziej zarządzanie przez cele, a nie koordynację procesu. To się powoli zresztą dzieje. Mam dużo zaufania do nowego współprzewodniczącego. Musimy dać sobie trochę czasu na rozpędzenie tej Rady.
Czy są jakieś obszary, które nie pojawiły się jeszcze w agendzie Rady, a które należałoby wprowadzić do niej.
P.D.: – Zaproponowałem dwie sprawy dla zespołu ds. dialogu i współpracy. Zewidencjonowanie w formie listy rekomendacji wszystkich zadań na różnych szczeblach samorządu, które mogłyby być przekazywane organizacjom pozarządowym. To pokazywałoby silną rolę organizacji pozarządowych w państwie. Administracja powinna służyć kontroli i koordynacji. Wykonawstwem zajmowałyby się organizacje, które są efektywniejsze, są bliżej ludzi, działają z większym zaangażowaniem. Wprowadzałoby zdrową konkurencję.
Drugi pomysł to zdiagnozowanie i zebranie w drodze szerokich konsultacji wszystkich wąskich gardeł, barier i trudnych obszarów we współpracy administracji z organizacjami. Jestem głębokim zwolennikiem działania w oparciu o diagnozę. Mając diagnozę, można planować rozwiązanie systemowo konkretnych rzeczy, a nie rzucać się na przypadkowe sprawy.
To chyba czas, żeby więcej zadań powierzać organizacjom, żeby państwo odpuściło sobie kontrolowanie pewnych rzeczy i decydowało się na przekazanie pewnych zadań. Potrzebujemy więcej zaufania, mniej biurokracji.
Z jednej strony ważne byłoby stworzenie rozwiązań systemowych, uproszczenie i odbiurokratyzowanie drogi administracyjnej i rozwiązania na rzecz poprawy jakości funduszy. Natomiast organizacje też mają swoje obowiązki. Powinny mocniej się opierać na efektach. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby te efekty rzeczywiście podlegały kontroli – jeżeli za tym pójdą realne środki i uproszczenia, to jest to ok. Żeby nie było jak w tej anegdocie – że my udajemy, że płacimy, a oni udają, że pracują. Środowisko organizacji pozarządowych dojrzało do tego, żeby współpraca z administracją była szeroka i realna. Dziś w organizacjach pracują bardzo sprawni menadżerowie. Wiele osób z biznesu chętnie przechodzi do pracy bardziej misyjnej w organizacjach. Sektor pozarządowy to nie jest sektor specjalnej troski. Organizacje chętnie podejmują się poważnych zadań i mają potencjał na odgrywanie jeszcze większej roli. Marzę o takim systemie, żeby partnersko razem z administracją kreować dobre rozwiązania społeczne.
Ciągle jednak pokutuje obraz III sektora, który powinien działań charytatywnie, że nie pracują tam specjalnie profesjonaliści. To lansują też media.
P.D.: – To się trochę zmienia. Uważam, że dzięki 1% ludzie trochę się zainteresowali organizacjami pozarządowymi.
Ale czy kampanie 1% nie wypaczają obrazu sektora?
P.D.: – Problem jest w tym, że 1% idzie do największych fundacji, z którymi nikt nie jest w stanie konkurować. Jeżeli ludzie będą widzieć organizacje obok siebie, dlatego że ich dziecko uczestniczy w zajęciach prowadzonych przez organizacje, dlatego że NGO-sy organizują opiekę dla osób starszych na ich osiedlu, to będą widzieli realnie organizacje. Organizacje muszą być wielką przestrzenią dokoła nas na co dzień.
Mam poczucie realności Rady. Nie da się rozwiązań nagle wszystkich problemów jedną Radą. Kilka rzeczy trzeba wybrać – tam gdzie można coś zmienić. Teraz jest bardzo ważny czas. Decydujemy o nowym FIO, pojawią się nowe pieniądze unijne. W tych sprawach głos Rady musi być słyszalny.
Podpisałbyś się pod takim hasłem, że Rada mogłaby być konsultantem kreatywnym rządu?
P.D.: – Chętnie. Można czekać, aż ktoś przyjdzie i cię zapyta, ale można zaproponować rozwiązania. Biorąc pod uwagę, że nie jesteśmy decyzyjni, ale możemy zapraszać organizacje, szeroko konsultować różne kwestie, być gospodarzem procesów konsultacji. To kwestia autorytetu Rady. Rada, która ma autorytet, może w debacie publicznej proponować różne rozwiązania, wrzucać do dyskursu publicznego ciekawe idee. Tak dzieje się dziś w Kancelarii Prezydenta, gdzie różne ważne kwestie są przez zespoły ministra Henryka Wujca dyskutowane.
Wrocław, twoje rodzinne miasto, uchodzi za miejsce bardzo aktywne.
P.D.: – Siłą Wrocławia jest obywatelskość jego mieszkańców, w ogóle Dolnego Śląska. Jesteśmy jednym z bardziej aktywnych województw. Ludzie tam przyjechali i musieli nauczyć się współpracować. Poczucie wielokulturowości jest tu silne. Dlatego organizacje pozarządowe mają na Dolnym Śląsku szczególny potencjał.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.