Fundacja Klinika Rządzenia opublikowała właśnie raport pn. „Publiczne czy prywatne? Monitoring wydatkowania środków publicznych” pod redakcją dr. Marcina Anaszewicza. Książka opisuje zjawisko wydatkowania środków publicznych na cele prywatne w administracji rządowej.
Prawie co czwarty pracownik administracji publicznej w Polsce (24%) był świadkiem używania przez innych pracowników sprzętu znajdującego się w urzędzie do celów prywatnych. Co piąta osoba była świadkiem używania telefonu służbowego do celów prywatnych (19%) oraz załatwiania w miejscu pracy w godzinach pracy prywatnych spraw (21%)[1].
Fundacja Klinika Rządzenia opublikowała właśnie raport pn. „Publiczne czy prywatne? Monitoring wydatkowania środków publicznych” pod redakcją dr. Marcina Anaszewicza. Książka opisuje zjawisko wydatkowania środków publicznych na cele prywatne w administracji rządowej. Jaka może być skala zjawiska i jakich dokładnie kategorii wydatków może ono dotyczyć, a przede wszystkim – jak rząd chroni interes publiczny w tym zakresie – to podstawowe pytania, jakie postawili autorzy raportu. W okresie od marca do grudnia 2015 r. badaniem objęte zostały wszystkie ministerstwa i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów.
Jak podkreśla Anaszewicz bezpośrednim impulsem do powstania raportu były m.in. afera „taśmowa” i afera „madrycka” z 2014 r., które ujawniły szereg niepokojących informacji dotyczących standardów wydatkowania środków publicznych przez politycznych decydentów. Politycy mieli problem z zakwalifikowaniem faktów i zdarzeń jako publiczne lub jako prywatne. Nie potrafili zdecydować się, czy byli na obiedzie prywatnie, czy służbowo i czy w związku z tym mogą płacić za ten obiad publicznymi środkami – podkreśla Anaszewicz. Zwraca uwagę, że w innych państwach za takie nadużycia wyciągane są poważne konsekwencje. Klasycznym przykładem jest Szwecja, gdzie w 1995 r. wicepremier Mona Sahlin zmuszona została do rezygnacji, gdy media napisały, że służbową kartą kredytową zapłaciła za batonik, pieluchy i papierosy. Klinika Rządzenia postanowiła sprawdzić, czy w urzędach administracji publicznej, w tym ministerstwach, istnieją precyzyjne zasady wydatkowania środków publicznych. To pierwszy taki projekt w Polsce dotyczący jednostek sektora finansów publicznych. Naszym celem – co należy podkreślić – było nie tyle łapanie kogoś za rękę, co wskazywanie luk i wynikających z nich zagrożeń – wyjaśnia Anaszewicz.
Sam proces zbierania danych od urzędów pokazał, że urzędy niechętnie udostępniają informacje publiczne dotyczące tych kwestii. Im bardziej pytanie było precyzyjne i dotyczyło konkretnego postępowania urzędów w zakresie wydatkowania środków publicznych, tym trudniej było pozyskać konieczne dane.
Co się udało? Na podstawie zebranych danych (ilościowych i wartościowych) oraz informacji na temat praktyki i wewnętrznych przepisów prawnych urzędów stworzono autorski katalog rodzajów kosztów obarczonych ryzykiem. To w szczególności wynagrodzenia i pochodne, czyli jedna z największych kategorii wydatków w budżecie państwa. Co to oznacza dla podatników? Przypomnijmy, że każdego roku w tzw. budżetówce wydajemy na wynagrodzenia oraz zakup usług i produktów ponad 60 mld zł. Zaledwie 1% tej kwoty – hipotetycznie wydatkowany niewłaściwie, czyli na prywatne a nie publiczne cele – to ponad 600 mln zł, czyli więcej niż rząd przeznacza na program dożywiania dzieci. Przykładem możliwych nadużyć mogą być m.in. budzące wątpliwości wydatki administracji na wynagrodzenia i pochodne w kontekście czasu pracy spędzanego na paleniu wyrobów tytoniowych, czy też w kontekście zwalniania urzędników z pracy bez obowiązku odpracowania tego czasu na przykład w okresie świątecznym. Autorzy raportu zwracają uwagę, że wyroby tytoniowe pali 28% Polaków, a więc biorąc pod uwagę wartość wydatków na wynagrodzenia i pochodne, można szacować, że koszt czasu pracy pracowników przeznaczonego na palenie (czyli wykonywanie czynności prywatnych, a nie publicznych) w skali roku wynosić może blisko 1 mld zł. Podobny problem – chociaż na mniejszą skalę – dotyczyć może również kończenia pracy wcześniej w okresie świątecznym. W tym przypadku wartość 4 godzin w ramach całej administracji publicznej (2 godziny w Wielki Piątek i 2 godziny w Wigilię) wynosi może ponad 77 mln zł, co stanowi np. dwukrotność rocznego budżetu Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, którego wysokość wywołała ostatnio wiele dyskusji. Takich zachowań nie można lekceważyć, nawet jeśli okazałyby się marginalne. W mojej ocenie poprzez kontrolowanie wydawania środków publicznych na cele prywatne można spowodować wypracowanie mechanizmów bardziej gospodarnego i celowego wydawania środków publicznych w ogóle i zapobiegać innym patologiom w sferze publicznej – dodaje Anaszewicz.
Co dalej? Poprzez pokazanie skali i przykładów wydatków narażonych na niewłaściwe wykorzystywanie środków publicznych oraz poprzez zdefiniowanie luk prawnych tworzących ryzyko powstania takich zjawisk Fundacja chce zainicjować w urzędach zmianę nieprawidłowych praktyk w administracji. Opracowała wnioski odnoszące się do aktów prawa wewnętrznego – w obszarze dotyczącym czasu pracy, korzystania z telefonów, samochodów służbowych i sprzętu pracodawcy, wykorzystywania kart płatniczych, wyjazdów służbowych. W ocenie fundacji uwagę należy skoncentrować na regulacjach wewnętrznych, gdyż przepisy prawa powszechnie obowiązującego – jak wykazała analiza – obejmują określone standardy i zasady, a to właśnie na poziomie aktów prawa wewnętrznego należy zapewnić efektywne wdrożenie i realizację tych zasad. Przedstawione przez Klinikę Rządzenia rekomendacje zmian lub uzupełnień regulacji wewnętrznych zakładają wprowadzenie czytelnych zasad wydatkowania środków publicznych w ramach określonych w ramach projektu – jako ryzykowne – rodzajów kosztów. Rekomendacje zakładają również stosowanie zasady oszczędności i racjonalności, a także zalecają planowanie i możliwie szeroką standaryzację wydatków bieżących w ramach administracji rządowej. W naszej ocenie dzięki tak zorganizowanemu gospodarowaniu wydatkami bieżącymi, bez przypadkowości, możliwa jest eliminacja lub ograniczenie sytuacji pokus, a tym samym okazji dla urzędników do zachowań o charakterze anomii pracowniczej – dodaje Anaszewicz.
W ocenie autorów raportu niepokojące jest również to, jak wiedza administracji publicznej na temat takich zachowań odbiega od wiedzy, którą dysponuje sfera prywatna. Sytuacja wygląda następująco. Statystyczna organizacja traci rocznie średnio 5% swoich dochodów w wyniku oszustw i nadużyć swoich pracowników. Problem anomii pracowniczej dotyczy 78% pracodawców w Polsce, a straty finansowe przedsiębiorców w sektorze handlu detalicznego z tytułu okradania ich przez pracowników wyniosły w 2011 r. ponad 1,7 mld zł. Z kolei w sferze publicznej niemal co czwarty pracownik administracji publicznej (24%) zaobserwował używanie przez innych pracowników sprzętu znajdującego się w urzędzie do celów prywatnych. Blisko co piąta osoba była świadkiem załatwiania w miejscu pracy w godzinach pracy prywatnych spraw (21%) i używania telefonu służbowego do celów prywatnych (19%) przez pracowników urzędu. Co w tej sprawie badane ministerstwa i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów? Prezentują one zgoła inny pogląd niż wynika z badań. Praktycznie wszystkie badane urzędy (89% takich odpowiedzi) poinformowały, że analizowane w ramach projektu zachowania nie miały u nich miejsca lub że nie posiadają wiedzy na temat takich zachowań.
Źródło: Fundacja Klinika Rządzenia