Chcemy zainspirować organizacje do tego, żeby dokumentowały swoją działalność. Historia życia społecznego opowiedziana przez historię organizacji pozarządowych może okazać się niezwykle ciekawa, ale zostanie zachowana tylko pod warunkiem, że same organizacje o nią zadbają – mówi Katarzyna Ziętal z Ośrodka KARTA, prowadząca projekt „Stabilizacja archiwistyki społecznej w Polsce”.
Ignacy Dudkiewicz: – Ile archiwów społecznych działa w Polsce?
Katarzyna Ziętal, Ośrodek KARTA: – Wiemy o ponad czterystu różnych organizacjach i instytucjach je prowadzących. Ale zależy to również od tego, co rozumiemy pod pojęciem archiwum społecznego. To zjawisko tak żywiołowe i spontaniczne, że trudno znaleźć jedną definicję, która objęłaby wszystkie tak różnorodne działania.
Czym zatem jest archiwum społeczne?
K.Z.: – Archiwum społeczne zajmuje się ocalaniem określonego fragmentu historii poprzez jej dokumentowanie. Najczęściej powstaje przy fundacjach, stowarzyszeniach, instytucjach kultury czy różnego rodzaju towarzystwach (czasem o charakterze nieformalnych grup). Może gromadzić zbiory dotyczące historii lokalnej – wsi, miasteczka czy nawet ulicy, ale też na przykład historii określonej grupy społecznej. Istnieje choćby archiwum zajmujące się historią górników-repatriantów z Francji, którzy po II wojnie światowej wrócili na Dolny Śląsk. Innym przykładem może być archiwum dokumentujące historię polskiego jazzu, prowadzone przez Fundację Zbigniewa Seiferta. Przy czym celem prowadzenia archiwum społecznego nie jest tylko kolekcjonerstwo, ale porządkowanie i ewidencja zasobu, a przede wszystkim zabezpieczanie i udostępnianie zgromadzonych zbiorów.
Opisujesz bardzo różnorodne przedsięwzięcia…
K.Z.: – Swoje archiwum prowadzi też choćby Polskie Towarzystwo Pielęgniarskie, dokumentujące historię zawodu i szkół pielęgniarskich. Pokazuje historię pielęgniarek, które i w czasach pokoju, i podczas wojny zawsze niosły pomoc pacjentom. To historia, na którą składają się zarówno czyny bohaterskie, jak i codzienna praca. Twórczynie tego archiwum wskazują, że zgromadzone zbiory inspirują pielęgniarki także dzisiaj.
No właśnie. Jednym z celów waszych działań jest – jak to określiliście – zmiana pozycji społecznej archiwów społecznych na adekwatną do ich wagi kulturowej. A zatem: jak duża jest ta waga?
K.Z.: – Moim zdaniem bardzo duża. Pozwalają dotrzeć do źródeł, do których archiwa państwowe nie docierają. Podstawowym zadaniem archiwów państwowych jest zabezpieczanie zbiorów polskich urzędów i instytucji. Archiwa społeczne pozwalają uzupełnić te zbiory o historię mniej „oficjalną”: historię oddolnych inicjatyw, ruchów protestu, życia artystycznego czy życia prywatnego. Archiwum społeczne działające w określonym środowisku ma znacznie większe możliwości dotarcia do tego typu zbiorów. Według mnie ich wartość jest więc bezcenna.
Czego potrzeba, żeby owa pozycja społeczna się zmieniła?
K.Z.: – Na pewno upowszechnienia wiedzy o tych inicjatywach, bo nawet pojęcie archiwum społecznego nie jest znane wśród społeczeństwa. Ale kiedy uda się już o tym opowiedzieć ludziom, na ogół są bardzo zainteresowani. Archiwa społeczne, dokumentujące historię lokalną, pokazują – na przykład – jak wyglądały miejsca, które dzisiaj już nie istnieją, jak wyglądało wcześniej życie danej społeczności czy grupy. Zdarza się nawet, że dzięki upowszechnieniu zbiorów, odnajdują się rodziny. W Raszynie, na podstawie zdjęcia klasowego zamieszczonego na stronie Cyfrowego Archiwum Tradycji Lokalnej działającego przy Gminnej Bibliotece Publicznej, ktoś odnalazł nieznaną sobie wcześniej krewną. Szczegółowy opis zdjęcia pozwolił na wyszukanie go za pomocą wyszukiwarki internetowej. Dobry kontakt twórców tamtejszego archiwum społecznego z ofiarodawcą zdjęcia sprawił, że szybko udało się skontaktować nieznanych sobie krewnych.
Przekonujecie, że istnieje także potrzeba uporządkowania statusu prawnego archiwów społecznych i ich relacji z archiwami państwowymi.
K.Z.: – Tak to bardzo ważny problem. W ustawie o narodowym zasobie archiwalnym zbiory te traktowane są, co prawda, jako ewidencjonowany, niepaństwowy zasób archiwalny, ale w praktyce nie ma pełnej informacji o materiałach archiwalnych znajdujących się w rękach społecznych. Najlepszym i docelowym rozwiązaniem jest utworzenie rejestru niepaństwowego zasobu archiwalnego. Wtedy wszyscy zainteresowani wiedzieliby, jakie zbiory są w rękach społecznych, kto je udostępnia i gdzie można z nich skorzystać.
Często archiwa społeczne przechowują i opracowują bardzo cenne materiały, ale niekiedy, nie mogąc działać dalej, likwidują archiwum, a zbiory ulegają rozproszeniu. Chcielibyśmy wypracować model systemowego wsparcia archiwów społecznych, który umożliwi dofinansowanie ich działalności i przez to je wzmocni. Archiwa byłyby jednak zobowiązane, że w przypadku zakończenia działalności i braku sukcesora, przekażą zasoby do archiwum państwowego.
Na obecnym etapie KARTA zabiega o to, aby we właśnie nowelizowanej ustawie archiwalnej pojawił się zapis o możliwości organizowania konkursów dla organizacji pozarządowych przez Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych. Wówczas organizacje pozarządowe będą mogły ubiegać się o dofinansowanie na udostępnianie, opracowywanie, przechowywanie i konserwację archiwaliów.
Jaka jest wasza rola w tych działaniach?
K.Z.: – Samych siebie nazywamy rzecznikami archiwistyki społecznej. Chcemy działać wielotorowo na rzecz archiwów społecznych, poznawać ich potrzeby oraz realizować strategie wsparcia. Dążymy też do tego, żeby stworzyć ramy prawne, które pozwolą archiwom społecznym zachować niezależność przy jednoczesnym zapewnieniu im stabilnego bytu i rozwoju. Rozpoczęliśmy także dyskusję nad standardami prowadzenia archiwum społecznego tak, by organizacje umiały robić to prawidłowo.
To znaczy?
K.Z.: – Staramy się, by osoby zajmujące się archiwistyką społeczną miały możliwość działania według pewnej spójnej metodologii. W tym celu wydaliśmy na przykład podręcznik archiwistyki społecznej. Oferujemy także szkolenia z zakresu opracowywania, digitalizacji i udostępniania zbiorów. Jesteśmy też cały czas do dyspozycji, jeśli chodzi o konsultacje. Zawsze można do nas zadzwonić albo skontaktować się przez czat na stronie archiwa.org i uzyskać pomoc w kwestii tego, jak rozwiązać dany problem.
Żeby stworzyć archiwum społeczne, nie wystarczy bowiem otworzyć bloga, na którego będziemy wrzucać stare zdjęcia. To wymaga pracy według pewnych standardów dotyczących digitalizacji zbiorów, opisywania ich czy udostępniania zgodnie z prawem. Nieopisanego zbioru nikt nie znajdzie, a źle zdigitalizowany nie będzie mógł być wykorzystany. Dlatego to takie ważne.
Marzycie o tym, że powstaną regionalne sieci archiwów społecznych?
K.Z.: – Byłoby wspaniale, przy czym mogłyby to być sieci nie tylko regionalne, ale także tematyczne. Przykładowo archiwa teatralne czy muzyczne mogłyby budować sieć, realizując wspólne projekty. To samo dotyczy archiwów historii mówionej. Tego typu sieciowanie niezwykle wzmacnia trwałość działań. Pozwala na przykład stworzyć jeden katalog wszystkich zbiorów z danej dziedziny – jak to dzieje się na przykład w Niemczech w zakresie historii feminizmu. Co więcej, jeżeli dane archiwum z jakichś powodów musi zakończyć działalność, to jego zbiory będą bezpieczniejsze, jeśli było członkiem sieci, bo można łatwiej znaleźć dla nich odpowiedzialnego sukcesora. Póki co archiwa społeczne często działają w osamotnieniu. Chcemy to zmienić.
Temu służy między innymi tworzona przez was baza archiwów?
K.Z.: – Rozbudowa takiej bazy ma na celu ewidencję archiwów społecznych i ich historycznych zasobów, promowania ich działalności, ułatwienia do nich dostępu zainteresowanym. Samym archiwom umożliwia inspirowanie się działaniami innych, czerpanie z różnych doświadczeń oraz pozwala poczuć siłę ruchu.
W październiku 2015 roku zorganizujemy pierwszy kongres archiwów społecznych. Twórcy archiwów po raz pierwszy będą mieli możliwość bezpośredniego poznania się, wspólnej dyskusji nad problemami całej dziedziny oraz wypracowania postulatów dotyczących współpracy z państwem. Kongres ma wzmocnić i zintegrować ruch, a także opracować Kartę Zasad Archiwów Społecznych – rodzaj kodeksu etycznego. Podpisanie jej przez archiwum będzie oznaczało zobowiązanie do działania według standardów, a tym samym będzie mogło posłużyć dla rekomendacji archiwum wobec „świata zewnętrznego”.
Ta integracja jest chyba istotna, bo wyobrażam sobie, że nawet w obrębie jednej miejscowości mogą działać jednocześnie, nie koordynując swoich działań, trzy archiwa.
K.Z.: – Staramy się namawiać je do łączenia wysiłków. Kiedy początkowo pracowaliśmy przede wszystkim z bibliotekami, szybko okazało się, że zasięg i możliwość zgromadzenia ciekawych zbiorów znacznie wzrasta, gdy podejmie się współpracę z lokalnym stowarzyszeniem pasjonatów historii danej miejscowości. Często jest tak, że taka organizacja gromadziła zbiory już wcześniej, natomiast biblioteka dysponuje odpowiednią infrastrukturą do ich zachowania. Zresztą każda z tych instytucji ma możliwość dotarcia do innego rodzaju zbiorów. Warto się uzupełniać.
Teraz swoje działania kierujecie także do organizacji pozarządowych…
K.Z.: – Zależy nam na tym, by do nich dotrzeć, zwłaszcza do tych o długiej historii. Chcielibyśmy zainspirować je do tego, żeby także one dokumentowały swoją działalność. Historia życia społecznego opowiedziana przez historię organizacji pozarządowych może okazać się niezwykle ciekawa. Może to też sprzyjać budowaniu wizerunku, pokazywać fundamenty, organizacji, ciągłość, a także służyć samym członkom organizacji, którzy mogą inspirować się dawnymi działaniami, lepiej utożsamić z misją i celami organizacji. Ale ta historia zostanie zachowana tylko pod warunkiem, że same organizacje o nią zadbają.
Wydaje ci się, że wśród organizacji istnieje podobny trend?
K.Z.: – Niestety nie. Organizacje mają często tak dużo bieżącej pracy, że o podobnych działaniach zapominają. Ale kiedy ogłosiliśmy nabór na szkolenia stacjonarne dla osób albo już prowadzących archiwa społeczne, albo chcących je założyć, to zgłosiło się na nie ponad sto organizacji społecznych. Myślę więc, że to zainteresowanie, także dzięki upowszechnianiu idei archiwistyki społecznej, będzie się zwiększać.
A może to już się dzieje, tylko w sposób nieuświadomiony?
K.Z.: – Organizacje często zbierają materiały, gromadzą pozyskane od ludzi pamiątkowe zdjęcia czy dokumenty, tworzą z nich wystawy i publikacje, prowadzą projekty historyczne, ale nie nazywają siebie archiwum społecznym. Warto jednak podejść do dokumentowania swojej historii i dorobku w sposób metodyczny.
Chcąc zachęcić do tego NGO-sy, prowadzimy również projekty wspierające – na przykład grupa organizacji, które nie miały doświadczenia czy zasobów potrzebnych do złożenia wniosku o grant ministerialny, napisała z naszą pomocą wspólny wniosek do Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów na opracowanie i digitalizację swojego zasobu. Dzięki temu kilkanaście organizacji mogło zdobyć środki, a cały ciężar administracyjny, związany między innymi z rozliczaniem projektu, wzięliśmy na siebie, oferując jednocześnie organizacjom poważne wsparcie metodologiczne.
W całej tej idei najbardziej ujmuje mnie to, że dzięki niej pojawia się globalny dostęp do często bardzo lokalnej historii.
K.Z.: – Zasięg archiwum, które zdecyduje się udostępnić swoje zbiory w internecie, rzeczywiście niezwykle się zwiększa. Skutkuje to często niezwykłymi historiami, jak na przykład wspomniane odnajdywanie rodzin czy dawnych przyjaciół. Upowszechnione archiwalia zyskują drugie życie, pobudzają społeczność do wspomnień oraz dyskusji nad swoją historią. W takich chwilach namacalnie czujemy, że nasza praca naprawdę jest ważna.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)