Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Diagnoza kojarzy się z ankietą albo lekarzem. Oba skojarzenia nie są zbyt przyjemne - mówi Agata Urbanik, współautorka podręcznika o tym, że diagnoza środowiska lokalnego - koszmar niejednej organizacji - może być pasjonującą przygodą.
Rafał Gębura: – Niektórzy uważają, że lokalna diagnoza to strata czasu. Trzeba ją przeprowadzić, ale nikomu nie chce się jej ani robić, ani pisać.
Agata Urbanik: – Faktycznie, wiele osób postrzega ją jako zło konieczne, które po prostu trzeba odbębnić. Pokutuje też przekonanie, że takie badanie społeczne to coś bardzo skomplikowanego i że mogą je zrobić jedynie zewnętrzni eksperci.
Reklama
Pani też tak uważa?
A.U.: – Wręcz przeciwnie! Uważam, że samodzielnie zrobiona diagnoza jest niezbędna, by przeprowadzić działania, które będą odpowiedzią na realne potrzeby mieszkańców. Często jest tak, że liderzy organizacji pozarządowych opierają się na swojej intuicji. Zdarza się, że realizują w ten sposób swoje osobiste ambicje. Ktoś marzył w młodości, żeby zostać śpiewakiem operowym i dziś wydaje mu się, że wszyscy młodzi tego chcą. Nie miał gdzie ćwiczyć, więc chce stworzyć takie miejsce innym. I być może jest grupa osób, które chciałyby nauczyć się śpiewać, ale nie w operze, tylko w hip-hopowym zespole. Część grantodawców wymaga od pozarządowców diagnozy lokalnej. Tak jest w m.in. w przypadku Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży, która od ponad dziesięciu lat realizuje program „Równać Szanse”. Współpracując z Fundacją, wielokrotnie oceniałam takie diagnozy. Ich jakość była różna…
Jakie błędy popełniano?
A.U.: – Jednym z częstszych było powielanie utartych osądów. „Młodzież w naszej miejscowości jest mało ambitna”, „Siedzą całymi dniami przed komputerem”, „Nie spotykają się ze znajomymi”. Zawsze zachęcam, by pójść nieco dalej i zastanowić się, co kryje się pod takimi stwierdzeniami. Czyj obraz świata przedstawiamy? Czy młodzi sami tak o sobie myślą?
Inny problem to nieszczęsne ankiety. To popularne narzędzie, po które sięgają autorzy diagnoz. Układają pytania, kilka możliwych odpowiedzi, rozdają arkusze, spisują wyniki i wydaje im się, że mają obraz pewnej rzeczywistości. Problem polega na tym, że to się nie sprawdza. Spotkałam się kiedyś z ankietą, w której było pytanie: „Jak spędzasz czas wolny?” i kilka możliwych odpowiedzi: „przed komputerem”, „ze znajomymi”, „nudzę się”, „inne”. Przecież każda z tych odpowiedzi zawiera w sobie tysiące różnych rzeczy! Ankietą można łatwo wpuścić się w kanał – zamiast dowiedzieć się, jak jest naprawdę, potwierdzić jedynie swoje przekonania.
Ankieta z otwartymi pytaniami też nie rozwiązują problemu. Trzeba później analizować, co ludzie napisali i wyciągnąć z tego wnioski. Nie mamy możliwości dopytać ich, co mieli na myśli, a często byłoby to wskazane.
Więc jak zrobić diagnozę?
A.U.: – W pierwszej kolejności dobrze jest znaleźć kilka osób, które się do nas przyłączą. Obserwacje i doświadczenie kilkuosobowego zespołu będą bogatsze. Niezwykle ważne jest, by zaprosić do współpracy osoby, dla których i z którymi chcemy zrealizować określone działanie. Jeśli chcemy robić coś dla młodych, zaprośmy ich do naszego zespołu.
Mamy zespół. Co dalej?
A.U.: – Trzeba ustalić grupę docelową, dla której chcemy coś zrobić. Pojęcie „młodzi” jest szerokie. Warto zastanowić się, czy interesują nas uczennice podstawówki czy bardziej uczniowie ogólniaka. Ale nie tylko wiek czy płeć są ważne, również miejsce zamieszkania, status ekonomiczny czy codzienne nawyki.
Załóżmy, że będą to gimnazjaliści, którzy spędzają popołudnia na autobusowym przystanku.
A.U.: – Wciągamy więc do zespołu kilku gimnazjalistów i rozpoczynamy burzę mózgów. Zastanawiamy się: co wiemy o naszej grupie badawczej, czego nie wiemy i czego chcielibyśmy się dowiedzieć. Na czym im zależy? Czy są miejsca bądź sytuacje, w których zachowują się inaczej niż zwykle? Trzeba być otwartym, rozbudzić w sobie ciekawość i nie bać się zadawać z pozoru głupich pytań. Następnie zastanawiamy się, z kim warto porozmawiać, żeby lepiej poznać i zrozumieć naszą docelową grupę. W tym przypadku zachęcałabym, by porozmawiać nie tylko z gimnazjalistami z przystanku, ale też z ich kolegami i koleżankami, którzy spędzają wolny czas w zupełnie inny sposób. Chodzi o to, by zobaczyć, co ich łączy, a co różni.
Jak zaaranżować rozmowy?
A.U.: – Po prostu wyruszamy w teren. W naszym przypadku chcemy dowiedzieć się, dlaczego młodzi w taki, a nie inny sposób spędzają czas po szkole. Nie możemy pójść i zapytać: „Ej, wy, dlaczego przesiadujecie na przystanku?”. Nikt nie ma gotowych odpowiedzi na takie pytania. To detektywistyczna robota – po nitce do kłębka. Tutaj sztuką jest znalezienie takich pytań, dzięki którym znajdziemy dostęp do ich świata. Do rozmów z młodymi najlepiej wydelegować osoby, które potrafią nawiązać z nimi naturalny kontakt i wzbudzą ich zaufanie.
Może uda nam się podpatrzeć, że ten przystanek to dla młodych miejsce, na którym mogą coś namalować, wyrazić siebie. Wtedy można na przykład zorganizować dla nich zajęcia z graffiti. Proponowałabym uzgodnić z nimi jakieś miejsce, na przykład stary mur, i zaprosić profesjonalistę, który pokaże, jak robić wrzuty. A może okaże się, że gimnazjaliści siedzą na tym przystanku, bo brakuje im miejsca, w którym mogliby się niezobowiązująco spotykać. Wtedy będziemy się głowić, jak im takie miejsce stworzyć.
Jak nasze przemyślenia i wnioski zamienić w profesjonalną diagnozę lokalną?
A.U.: – Najlepiej jest spotykać się w ramach zespołu co jakiś czas i przegadywać, co zaobserwowaliśmy do tej pory. Warto zastanowić się, co nas zaskoczyło, co utkwiło w pamięci, gdzie deklaracje osób, z którymi rozmawialiśmy, stoją w sprzeczności z tym, co one robią. Zastanówmy się, z czego to wynika, spróbujmy wejść w buty naszych rozmówców. Może warto zadać im jeszcze jakieś pytania? Rozpiszmy poszczególne tropy, cytaty na kartkach, tak by można je było rozłożyć na stole, szukać wzorów, zależności, podobieństw i różnic. Wnioski warto spisywać od razu, później mogą nam gdzieś umknąć.
To, że diagnoza ma być profesjonalna, nie znaczy, że musi być nudna. Może mieć formę tekstu (byle nie była za długa!), ale może być też multimedialną prezentacją. Ważne, by opowiadała innym, z kim rozmawialiśmy, co zaobserwowaliśmy i do jakich wniosków doszliśmy. Mile widziane są zdjęcia oraz cytaty. Warto zwrócić uwagę również na sam język. Gdy jadę w teren i rozmawiam z autorami projektu, żywo opowiadają o swoich pomysłach, mówią z zapałem, używają krwistych porównań. Gdy siadają później przed kartką papieru lub klawiaturą, usztywniają się, sięgają po mądre słowa i projektową nowomowę. Diagnozy stają się formalne, suche, pozbawione kolorytu.
Czy są jeszcze rzeczy, o których powinniśmy pamiętać?
A.U.: – Czasem jest tak, że wynik diagnozy może być bolesny dla osób, które działają w naszym otoczeniu. Nasze badanie może na przykład wykazać, że szkolne zajęcia pozalekcyjne nie są dostosowane do potrzeb uczniów. Należy bardzo ostrożnie zastanowić się, jak spożytkować tę wiedzę. Czy dobrze będzie zorganizować konferencję prasową dla lokalnych mediów, podczas której wytkniemy szkole błędy, czy może jednak lepiej spotkać się z jej dyrektorem, opowiedzieć o wynikach diagnozy i zaproponować wspólne rozwiązanie problemu?
Diagnoza lokalna może być nie tylko ciekawym działaniem, ale też pretekstem do nawiązania współpracy między ludźmi, wstępem do rozmowy i refleksji nad tym, jak wprowadzić sensowną zmianę społeczną.
Więcej na temat tego, jak przygotować dobrą diagnozę lokalną, w podręczniku „Przepis na diagnozę” (autorki: Aleksandra Daszkowska-Kamińska, Aleksandra Gołdys, Maria Makowska, Agata Urbanik). Można w niej znaleźć m.in. przykłady narzędzi, scenariusze rozmów i podpowiedzi, jak analizować zebrany materiał.
Dobra diagnoza lokalna przyda się organizacjom pozarządowym, które starają się o dofinansowanie w ramach Ogólnopolskiego Konkursu Grantowego Programu „Równać Szanse”. Program skierowany jest do organizacji pozarządowych z miejscowości do 20 tysięcy mieszkańców. Dotacja (do 40 tys. zł) przeznaczona jest na działanie trwające 15 miesięcy, realizowane pomiędzy 1 lipca 2015 a 30 listopada 2016 roku. Diagnozy można nadsyłać do 10 marca 2015.
Inny problem to nieszczęsne ankiety. To popularne narzędzie, po które sięgają autorzy diagnoz…
Portal organizacji pozarządowych ngo.pl jest patronem medialnym tego wydarzenia.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.