Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Trzeci sektor nie powinien być definiowany w relacji do biznesu lub administracji, ale właśnie jako coś odrębnego – nie opartego ani na idei zysku, ani na idei obowiązku – Piotr Frączak kontynuuje swoje przemyślenia na temat specyfiki organizacji pozarządowych i pokazuje, czemu nie powinny one "liczyć na żadne, nawet państwowe subwencje".
Wbrew przewidywaniom porównanie organizacji i przedsiębiorstw do psów i kotów nie wywołało protestów. Może to taka już zaleta felietonu, że w zręcznie podanej formie daje się znieść wiele. Ale przecież nie cichej akceptacji czy niewidocznego wzruszenia ramion oczekiwałem, ale dyskusji. Dlatego też chciałbym pójść dalej i temat podrążyć. Spróbować bardziej już na poważnie zmierzyć się z tematem: czym są organizacje pozarządowe, społeczne, obywatelskie...
Reklama
Dzięki stypendium (individual fellowship grant) Trust for Civil Society, próbuję poukładać swoja wiedze i poglądy. Prowadzę też obszerne notatki do przygotowywanej książki, która –być może – pokaże III sektor trochę z inne strony. Spróbuje w niej też podejść do omawianego tematu. Oto, co zapisuję w swoich notatkach:
Wydaje się, że w dzisiejszej Polsce mamy problem ze zrozumieniem, czym w istocie są organizacje pozarządowe. Na dobrą sprawę w zasadzie mamy dwie powtarzane definicje
albo jest to prawie przedsiębiorstwo, które ma trochę inny cel – niezarobkowy,
albo jest to prawie instytucja publiczna, która nie jest jednak zarządzana przez administrację.
Definiowanie organizacji pozarządowej przez biznes lub administrację jest zrozumiałe: dość łatwo rozróżniamy te dwa światy. Co więcej zdajemy sobie jasno sprawę, że mieszanie tych dwóch porządków najczęściej nie jest dobre. Nawet gdy biznes stosuje biurokratyczne metody zarządzania, zaś administracja przejmuje rozwiązania od biznesu, sytuacja się nie zmienia: nadal są to albo podmioty prywatne realizujące cele prywatne, albo podmioty publiczne realizujące cele publiczne.
Idąc dalej, jak pokazuje Rubem C.F., wykorzystanie instytucji publicznych do celów prywatnych to korupcja, zaś sytuacja, gdy cele publiczne realizują podmioty prywatne, to domena społeczeństwa obywatelskiego.
Tu jednak jedno zastrzeżenie. Prywatność może być różnie rozumiana. Tak jak powyżej: „prywatne to tyle co niepubliczne”, ale również „prywatne to to, co jest własnością prywatną” czy choćby „prywatne to to, co dotyczy spraw osobistych”.
Czym, w kontekście tego różnego rozumienia prywatności, jest więc organizacja pozarządowa? Czy jest to hybryda (taka pozytywna patologia), która łączy cechy prywatnego przedsiębiorstwa z cechami instytucji publicznej? Czy też mamy do czynienia z zupełnie innym porządkiem, właśnie trzecim sektorem, który nie jest pomiędzy administracją a biznesem, tylko zupełnie gdzie indziej. Ale jeśli tak – co to za trzeci porządek? Jeżeli nie jest ani publiczny, ani ekonomiczny, to może właśnie prywatny (w znaczeniu nie tyle własności prywatnej łączonej zazwyczaj z biznesem co właśnie prywatności, spraw osobistych).
Tu pewnie niejeden zaprotestuje: „O co to, to nie. Wara wam (tzn. mi) od mojej (tzn. Jego, jej) prywatności, spraw osobistych, indywidualnych”. Można zrozumieć ten opór. Ale przecież nasza indywidualność wyraża się również w sferze publicznej (jesteś indywidualnym obywatelem, który ma swoje prawa i obowiązki) jak i sferze gospodarczej (jesteś indywidualnym pracownikiem, właścicielem, konsumentem). Może wiec – z drugiej strony – w sferze prywatności są obszary, które wymykają się indywidualizmowi. Jesteś członkiem rodziny, przyjacielem, sąsiadem. To są też jakieś prawa i zobowiązania. To też ważny obszar Twojego życia jak bycie obywatelem czy konsumentem.
Oczywiście współczesna rzeczywistość w coraz większym stopniu wpycha się w nasze życie prywatne – coraz mniej w nas Ja, coraz więcej obywatela a przede wszystkim konsumenta. Ale chyba nikt nie chciałby swojej indywidualnej wolności ograniczyć do wyboru odpowiedniej partii czy pasty do zębów.
Spróbujmy więc przypisać działalność społeczną raczej do sfery prywatności niż do sfery publicznej czy ekonomicznej (dodajmy dla jasności, że historycznie to była sfera wyłącznie prywatna, na pewno do początków XX wieku, a w wielu obszarach pozostaje taką do dziś). Niesformalizowane koło literackie spotykające się w prywatnym mieszkaniach jest ciągle sferą prywatności, choć urząd skarbowy chętnie sprawdziłby czy wypita herbata nie jest indywidualnym przychodem, a inne organa pewnie sprawdziłyby, czy koło nie posiada znamion tajnego stowarzyszenia.
Mamy trzy różne sfery życia (sektory) i trzy różne instytucje (przedsiębiorstwo, instytucję publiczną, organizację pozarzadową), oczywiście działające w różny sposób . Nie dziwi nas niechęć do stosowania (co przecież się niestety czasami zdarza) w relacjach domowych lub przyjacielskich mechanizmów władzy czy komercji. Tu obowiazują inne zasady. Sytuacja, gdy pomoc drugiej osobie opiera się jedynie na przekonaniu, że ona nam te pomoc „odda”, zaś zrobienie czegoś dla dobra wspólnego (ojczyzny, wspólnoty, organizacji) ma być powodowane jedynie odpowiednią normą a nie prostą bezinteresownością, budzi mój głęboki sprzeciw. Może jednak dać ludziom szansę robić rzeczy dobre nie ze względu na spodziewany zysk czy istniejące administracyjne regulacje, a z wielu różnych powodów.
Tak więc dla mnie działalność organizacji pozarządowych to sfera działań prywatnych, choć podejmowanych w celach publicznych, gdzie zasadami nie jest formalny przymus czy korzyść, ale przyjaźń (nie przypadkowo organizacje nazwano kiedyś „związkami przyjaźni”), braterstwo , współczucie, zrozumienie, itp.
A jeśli tak to chyba jednak musimy próbować o nich mówić w zupełnie w inny sposób niż o biznesie i administracji. W kategoriach poświęcania prywatnego czasu na rzecz spraw publicznych (profesjonalizacja organizacji polegająca na przejmowaniu prymatu przez płatny personel jest z tej perspektywy szansą ale i niebezpieczeństwem dla organizacji), w kategoriach indywidualnego posłannictwa, a nie tylko zaangażowania (dla dobrej zabawy też potrafimy się mocno zaangażować, co nie czyni jej sferą pożytku publicznego), w kategorii służby (wartościom, drugiemu człowiekowi) ale też współdziałania, kooperacji.
U początków II Rzeczypospolitej ksiądz Stanisław Adamski napisał krótki tekst, który jak wiele materiałów z tamtych czasów ma wydźwięk dziwnie współczesny. Pod tytułem Praca społeczna pojawia się watek związany z powyższym wywodem.
Po pierwsze praca społeczna powinna mieć na celu „pożytek społeczny”, być w ścisłym znaczeniu „dobrowolna” i opierać się na „samopomocy”. Niby nic dla nas nowego, ale kto by dzisiaj coś mądrego tu mógł po stu latach jeszcze dodać? Szczególnie po takim cytacie: „Ponieważ praca społeczna, chcąc dojść do zamierzonego celu, posługuje się prawie wyłącznie tworzeniem potrzebnych organizacyj, więc w mowie potocznej praca organizacyjna jest niejako synonimem pracy społecznej. To jest niesłuszne, gdyż jest przecież różnica między temi pojęciami. Praca organizacyjna nie posiada w sobie momentu etycznego, który zawiera zawsze praca społeczna”.
Ta etyczność jest właśnie kwestią osobistą, można powiedzieć kwestia sumienia. Dlatego organizacje powinny być instytucjami prywatnymi, gdzie ludzie realizują swoje ideały, dobrowolnie robią coś dla pożytku społecznego, a ks. Adamski dodałby (i to być może najbardziej uzasadnia ukazanie się tego tekstu w portalu Ekonomiaspolecza.pl), że nie oglądają się na pomoc z zewnątrz, „szczególnie na pomoc materialną. Wszelka praca społeczna winna stać na własnych nogach, nie licząc na żadne subwencje, nawet państwowe”.
Oczywiście pozostaje pytanie, czy organizacje dzisiejsze są jeszcze, albo na ile są jeszcze, instytucjami prywatnymi, a na ile są tylko próbą wykorzystania obywateli dla potrzeb rynkowych czy działań publicznych administracji. Ale to pytanie o stan sektora, a nie drogi jego odbudowy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.