Były zapowiedzi, teraz czas na konkretne działania. Przedstawiciele organizacji pozarządowych czekają na pierwszy krok nowego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nową głowę państwa czekają ważne i trudne wyzwania związane z trzecim sektorem i społeczeństwem obywatelskim. O tym, co prezydentura Komorowskiego może wnieść w życie organizacji pozarządowych rozmawiamy z dr. Grzegorzem Makowskim z Instytutu Spraw Publicznych.
– Prezydent Komorowski w swoim orędziu zaakcentował to, czym powinno być według niego społeczeństwo obywatelskie, mówił też o roli organizacji pozarządowych. Pana zdaniem zrobił to w wystarczającym stopniu?
Grzegorz Makowski: – Uważam, że te kwestie nie zostały wystarczająco wyraźnie zaakcentowane. Bronisław Komorowski w paru miejscach wspomniał o potrzebie „aktywnego obywatela”, wspomniał o organizacjach pozarządowych, natomiast wyraźnej wizji jego prezydentury, jako ośrodka, który motywowałby obywateli do działania i pracował na rzecz organizacji pozarządowych, w tym orędziu nie znalazłem. Z tego co pamiętam w kampanii też za wiele się na ten temat nie pojawiało.
– Trzeci sektor został przez prezydenta niedowartościowany?
G.M.: – Zważywszy na to, z jakiego środowiska politycznego pochodzi, można było oczekiwać czegoś więcej. W expose Donalda Tuska na przykład zostały złożone konkretne obietnice i dało się zauważyć wyraźnie wyodrębniony fragment poświęcony trzeciemu sektorowi. Prezydent mógłby skorzystać z tych deklaracji, odwołać się do raportu Polska 2030, który był tworzony, gdy Komorowski był jeszcze członkiem PO i marszałkiem sejmu. W tym czasie rozpoczęły się też prace nad strategią rozwoju kapitału społecznego. Zakładam więc, że ta problematyka nie jest prezydentowi obca. Oczekiwałbym wobec tego od niego trochę więcej. Oczywiście, jeżeli to miałoby być jednym z priorytetów jego prezydentury, bo w orędziu trzeci sektor raczej pełnił rolę kwiatka do kożucha.
– O innych zagadnieniach Komorowski też mówił oględnie. Może to jest tak, że prezydent nie ma co obiecywać, bo i tak jest tylko podwykonawcą.
G.M.: – Nie wydaje mi się, żeby tak było. Lech Kaczyński, czy się z nim zgadzamy, czy nie, w swoim orędziu, gdy obejmował urząd, wyraźnie rysował swoje cele. Jeśli chodzi o Komorowskiego to w kontekście jego działalności w Platformie, można było oczekiwać, że społeczeństwo obywatelskie będzie jednym z jego priorytetów. A wygląda na to, że nie jest. Sam prezydent wspomina też, że chce tworzyć forum dialogu w różnych sprawach. W przypadku społeczeństwa obywatelskiego mógłby zamienić to w bardzo realną funkcję.
– Może potrzebuje czasu na podjęcie działań.
G.M.: – Pewnie tak. W końcu nie żyjemy w Ameryce, gdzie już w czasie kampanii kandydaci mają przemyślane większość kwestii, którymi będą zajmować się jako prezydenci.
– Prezydent powiedział: „Edukacja, Internet i aktywność obywatelska określą nasze miejsce w świecie przyszłości”. Co takiego Bronisław Komorowski mógłby zrobić w tych trzech kwestiach, żeby te słowa nabrały realnego sensu?
G.M.: – Prezydent ma inicjatywę ustawodawczą, może też tworzyć zespoły doradców i w obrębie tych uprawnień zdziałać bardzo dużo. Bronisław Komorowski ma także kapitał w postaci poparcia wśród ludzi młodych, zajmujących się Internetem, pracujących na rzecz trzeciego sektora. Mógłby z tego zasobu skorzystać i zbudować na przykład zespół ekspertów do spraw społeczeństwa obywatelskiego. Prezydent może też naciskać na rząd i „lobbować” za pewnymi rozwiązaniami, ale prawdziwym konkretem jest działalność ustawodawcza. I tutaj należałoby oczekiwać od prezydenta jakiejś inicjatywy.
– Jakie konkretne sprawy prezydent mógłby załatwić? Może to, o czym wspomniał, czyli uregulować w końcu kwestię bezpłatnej pomocy prawnej dla osób ubogich?
G.M.: – Jeśli chodzi o tę sprawę, to jak wspominam ostatnie pięć lat, projekty ustawy o bezpłatnej pomocy prawnej były już chyba ze trzy. Tak więc to nie jest nic nowego. Prezydent niczego przełomowego na tym polu nie dokona. Co w tej kwestii nowego może zrobić Komorowski? Zaproponować kolejną wersję ustawy, czy urządzać konferencje prasowe, żeby przepchnąć tę, która jest obecnie procedowana w sejmie? Kwestia ustawy o pomocy prawnej jest już trwającym procesem i tutaj ten dodatkowy głos prezydenta moim zdaniem niewiele zmieni.
– Widzi pan w pałacu miejsce dla doradcy prezydenta w sprawach związanych z trzecim sektorem? Może mógłby nim być szef kancelarii Jacek Michałowski?
G.M.: – Organizacje na pewno potrzebują dodatkowej legitymizacji dla swoich działań. Z kolei miejsc, w których organizacje mogłyby jej szukać, nie jest dużo. Tak naprawdę te miejsca pojawiły się dopiero jako skutek uboczny wejścia w życie ustawy o działalności pożytku publicznego. Sejmowa stała podkomisja jest przykładem komórki, która ma konkretne uprawnienia, reszta ciał nie daje szybkiego przełożenia na to, o co organizacje zabiegają. Jeżeli prezydent zdecydowałby się na stworzenie forum dialogu między trzecim sektorem a władzą i zechciałby się wsłuchiwać w to, co organizacje mają do powiedzenia, i później próbował przekazywać to dalej, uważam, że byłaby bardzo pożyteczna inicjatywa. Co do Jacka Michałowskiego, to pracował on wiele lat w Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, trzeci sektor zna jak własną kieszeń i w ogóle jest osobą pro-obywatelską. Nie wiem tylko, czy jako szef kancelarii będzie miał czas, żeby tą działką osobiście się zająć. Może natomiast sprawić, że zajmie się tym inna kompetentna osoba.
– Z tego, co mówił prezydent wynika, że jego urząd miałby być miejscem spotkania na debacie różnych poglądów i różnych wizji. Czy z trzeciego sektora powinien pójść teraz sygnał: „Panie prezydencie, porozmawiajmy!”?
G.M.: – Jak najbardziej, powinien. Nie łudźmy się, są w tym kraju ważniejsze dla prezydenta sprawy niż sytuacja trzeciego sektora. Jeżeli organizacje same nie wyjdą z inicjatywą, jest duże prawdopodobieństwo, że ich sprawy w ogóle nie będą tematami tej prezydentury. Jest tylko jeden kłopot: słaba federalizacja i rzadkie występowanie trzeciego sektora pod wspólnym szyldem. Boję się, że przez brak wewnętrznej współpracy takiej inicjatywy nie będzie. Z pewną nadzieją patrzę w stronę Rady Działalności Pożytku Publicznego i mimo, że ona działa u boku tylko jednego z ministrów, to są tam jednak łebscy ludzie. Uważam, że jeśli z sektora inicjatywa dialogu nie wyjdzie, to może chociaż Rada coś zainicjuje.
– Inicjatywa powinna mieć miejsce przy okazji jakieś konkretnej sprawy, czy permanentnie?
G.M.: – Uważam, że na początek potrzebna jest ogólna dyskusja. W pierwszej kolejności organizacje powinny się zaprezentować i pokazać, że mogą pełnić ważną funkcję w kontekście priorytetów zarysowanych przez prezydenta. Boję się, że w innym wypadku może być tak, jak z VAT-em od sms-ów – ważna sprawa. Zainteresowała nawet poprzedniego prezydenta. Zarazem jednak szczegół, który nie doprowadził do szerszej współpracy.
– Sugeruje pan, że chodzenie do prezydenta z pojedynczymi sprawami nie jest dobrym rozwiązaniem?
G.M.: – Fatalny. Spróbowałbym zacząć od początku, czyli albo wpasować się w priorytety prezydentury, albo pomóc prezydentowi dookreślić pewne wizje, tak żeby uwzględniały znaczenie sektora.
– Bronisław Komorowski wywodzi się z obozu aktualnie rządzącego. Spodziewa się pan, że jak organizacje nie będą mogły czegoś załatwić w rządzie, to będą z tym uciekały do prezydenta?
G.M.: – Teoretycznie tak, bo ta prezydentura może być ośrodkiem nacisku. Nie przeceniałbym jednak tego. Polska to „kraj resortowy”, a dodatkowo rząd jest koalicyjny. Ci z trzeciego sektora, którzy próbują coś wywalczyć na szczeblu rządowym, wiedzą, że często tam jest ciężko o porozumienie, w sytuacji, gdy każdy minister ma swoje odrębne zdanie. Jeżeli dajmy na to zabieganie u ministra Boniego czy u minister polityki społecznej nie może się przełożyć na konkretne decyzje czy to premiera czy innych ministrów, to nie sądzę, żeby prezydent mógł coś wskórać.
– Czy i kiedy Bronisław Komorowski powinien doprecyzować to, o czym tylko wspomniał w orędziu? Kiedy powinien przedstawić konkretny plan działania?
G.M.: – Już powinien mieć to spisane. Dobrze byłoby, gdyby w ciągu kilku najbliższych miesięcy Bronisław Komorowski już przedstawił plan swojej prezydentury i dobrze by było, gdyby trzeci sektor i kwestie związane z aktywnością obywatelską znalazły jakieś poczesne miejsce. To byłoby też zupełnie nową jakością w historii polskich prezydentur. Ciągle wierzę w tworzenie strategii i planów, chociaż w większości przypadków kuleje ich realizacja. Prezydent ma jednak bardziej komfortową sytuację, bo ma dość dobrze określony mandat i łatwiej może swoje działania doprecyzować. Mógłby więc opracować listę chociaż paru kwestii, które chce zrobić dla dobra społeczeństwa obywatelskiego i ją przedstawić. Nie tylko po to, żeby było go z czego później rozliczać, ale żeby była to podstawa do rozmowy. Wtedy druga strona, czyli trzeci sektor, wiedziałaby na co może liczyć. To wszystko powinno się stać nie w połowie, czy pod koniec kadencji, ale właśnie teraz, już na samym początku.
Pobierz
-
201008061322330002
577731_201008061322330002 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna ngo.pl