Prezydencki projekt ustawy o wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego był szeroko konsultowany, poddawany wielu dyskusjom i ekspertyzom. Ostatnio projekt miał znaleźć się w parlamencie w grudniu ubiegłego roku, jednak tam nie trafił. Z przyczyn, które są nie do końca jasne proces ustawodawczy został zastopowany zanim jeszcze tak naprawdę ruszył.
O prezydenckim projekcie ustawy o wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego, o współdziałaniu gmin, powiatów i województw oraz o zmianie niektórych ustaw pisaliśmy już wielokrotnie.
W tym miejscu przypomnijmy jedynie, że oprócz wielu przepisów dotyczących współpracy między samymi samorządami, projekt ten zawiera też (jak sama nazwa wskazuje) wiele rozwiązań sprzyjających podniesieniu poziomu partycypacji obywateli w życiu publicznym. Są tam, między innymi, przepisy ustanawiające ramy konsultacji społecznych (określające m.in. katalog projektów aktów prawa miejscowego, które mają być dyskutowane przez obywateli). Inny rozdział prezydenckiego projektu przenosi na grunt lokalny formułę wysłuchania publicznego, która może okazać się całkiem efektywną metodą gromadzenia opinii na temat różnych projektów decyzji i rozstrzygnięć prawnych. Jeszcze jednym, ważnym elementem projektu są regulacje w zakresie obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej. Dziś poszczególne samorządy samodzielnie regulują tę kwestię. Projekt prezydencki ma ambicję nadać tej instytucji ramy ustawowe i przyczynić się do jej upowszechnienia. Inne pro-partycypacyjne rozwiązania proponowane przez Kancelarię Prezydenta to zapytanie obywatelskie, stowarzyszenia i komitety aktywności lokalnej, czy lokalna inicjatywa obywatelska.
Wspomniany projekt był już szeroko konsultowany, poddawany wielu dyskusjom i ekspertyzom. W tym procesie brały udział też samorządy i ich stowarzyszenia. Jesienią Kancelaria Prezydenta deklarowała, że projekt już niebawem zostanie skierowany do Sejmu. Później przesuwano termin kilkukrotnie. Ostatnio projekt miał znaleźć się w parlamencie w grudniu ubiegłego roku, jednak tam nie trafił. Z przyczyn, które są nie do końca jasne proces ustawodawczy został zastopowany zanim jeszcze tak naprawdę ruszył.
Ostatnie doniesienia Dziennika Gazeta Prawna rzucają nieco światła na powody spowolnienia prac nad projektem prezydenckim. Otóż wiele wskazuje na to, że hamulcowym są samorządy, które jak donosi DGP obawiają się, że wprowadzenie nowych, pro-partycypacyjnych rozwiązań znacznie podniesie koszty funkcjonowania lokalnej administracji. Pojawiają się nawet wyliczenia, według których dostosowanie administracji samorządowej do wymogów stawianych przez projektowaną ustawę może kosztować ponad 500 mln zł. Samorządowcy twierdzą też, że większe prawa mieszkańców do uczestniczenia w tworzeniu lokalnej polityki, to deprecjacja znaczenia władzy samorządowej i większe ryzyko – związane np. z „wymuszaniem” na organach samorządu błędnych decyzji inwestycyjnych, czemu miałyby służyć zwłaszcza nazbyt rozbudowane procesy konsultacyjne, czy lokalna inicjatywa uchwałodawcza.
Niestety, argumenty te skłaniają do wniosku, że samorządy bardziej obawiają się otwarcia na obywatela niż rzeczywistych kosztów wprowadzenia rozwiązań proponowanych przez Kancelarię Prezydenta. Twierdzenie, że bardziej aktywni mieszkańcy będą deprecjonować znaczenie samorządu i zmuszać lokalne władze do ryzykownych decyzji wydaje się co najmniej kontrowersyjne. W projekcie prezydenckim nie znajduje się nic, co podważałoby autonomię organów władzy samorządowej i odbierałoby im prawo do podejmowania decyzji w imieniu mieszkańców. Jest natomiast wiele rozwiązań, które dają obywatelom silniejszą pozycję w stosunku do lokalnych włodarzy.
Niestety wydaje się, że przedstawiciele lokalnych władz zapominają, że samorząd to nie tylko organ stanowiący i organ wykonawczy, ale przede wszystkim wspólnota mieszkańców. Ignorują też smutny fakt, że większość Polaków nie wierzy, że ma jakikolwiek wpływ na tok spraw w ich najbliższym otoczeniu. A stąd, między innymi, bierze się słaba frekwencja w wyborach powszechnych, która nomen omen zazwyczaj jest najniższa w wyborach samorządowych i że to jest właściwe źródło deprecjacji mandatu władz samorządowych.
Projekt prezydencki można krytykować na wiele sposobów. Z pewnością wymaga dopracowania, a może nawet rozbicia na dwie odrębne części – jedną dedykowaną obywatelom i drugą poświęconą samorządom. Zawiera jednak wiele cennych propozycji i jest próbą odpowiedzi na ewidentny problem marazmu obywatelskiego. Szkoda by było, gdyby ta inicjatywa całkowicie upadła.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, materiały własne
Źródło: Instytut Spraw Publicznych