Premiera raportu Funduszu Feministycznego „Mieszkanki wsi w działaniu: lokalne rewolucje”
Na polskiej wsi trwa rewolucja – cicha, codzienna. Kobiety zakładają koła gospodyń wiejskich, stowarzyszenia, grupy nieformalne. Od Sułkowic po Baranówkę, od Kolska po Kruzy – kobiety wychodzą do przestrzeni publicznej. Politycy, wójtowie, firmy, a nawet influencerzy – wielu próbuje korzystać z ich nieodpłatnej pracy. Ale one coraz częściej mówią „nie” i uczą się dyktować zasady współpracy.
Lepiły pierogi, zgotowały na wsi feministyczną rewolucję
Raport Funduszu Feministycznego „Mieszkanki wsi w działaniu: lokalne rewolucje” pokazuje, że feministyczna zmiana dzieje się też w remizach, świetlicach wiejskich i… kuchniach – przy wspólnym stole, w codzienności, w trosce o siebie nawzajem, ale i w sprzeciwie wobec prób nadużyć.Kobiety działające na wsi nie tylko organizują życie społeczne, ale też redefiniują role, które dotąd wydawały się oczywiste. To właśnie one stały się jednymi z najciekawszych – mimo że wciąż niezauważanych - aktorek zmiany społecznej we współczesnej Polsce.
Raport powstał na podstawie rozmów z 63 społeczniczkami z 23 miejscowości z całej Polski. Autorkami raportu są dr Sylwia Urbańska i dr Katarzyna Dębska.
Pełna wersja raportu dostępna👉 na stronie Funduszu Feministycznego.
Co wynika z raportu?
- Gotowanie często bywa postrzegane jako „tradycyjnie kobiece zajęcie”. Ale dla wielu kobiet mieszkających na wsi to coś znacznie więcej. To przestrzeń odzyskiwania sprawczości, decydowania o swoim czasie i uczenia się mówić „nie”. Gotowanie nie musi być konserwatywnym rytuałem – może być narzędziem zmiany społecznej.
- Strumień pieniędzy, który PiS skierował na wieś, miał wzmocnić tradycyjne wartości – a tymczasem wsparł emancypację tysięcy kobiet. Dzięki dotacjom koła gospodyń wiejskich rosły jak grzyby po deszczu, a kobiety zyskały narzędzia, przestrzeń i środki do działania. Czy PiS – zupełnie niechcący – doprowadził do feministycznej rewolucji na wsi?
- Najmocniejszy efekt działania Kół Gospodyń Wiejskich? Zmiana w codziennym życiu kobiet. Bo rewolucja zaczyna się od jednej decyzji – wyjść z domu, spotkać się z innymi kobietami i zacząć działać. Zgoda na siebie i własne potrzeby staje się pierwszym krokiem do zmiany całej społeczności: „Nie pytam, czy mogę. Informuję, że wychodzę”.
- Czy kobiety mieszkające na wsi uważają się za feministki? Czasem tak, a czasem… po prostu „robią feminizm”, nie nazywając go w ten sposób. Ich codzienne działania – wspólnota, troska, stawianie granic, solidarność – to często najbardziej autentyczna forma feminizmu. Nawet jeśli nie zawsze pasuje do miejskich definicji.
- Kobiety na wsi działają w warunkach ogromnej polaryzacji społecznej, ale potrafią w tym znaleźć wspólny język. Skupiają się na tym, co łączy: trosce o ludzi, współpracy, lokalnych problemach. Uczą się różnić z szacunkiem, rozmawiać mimo napięć i tworzyć wspólnoty, które potrafią przetrwać polityczne burze.
- Na wsi to kobiety planują, łączą, przewidują i realizują – nie tylko w kuchni, ale i w życiu publicznym. Organizują pomoc, dbają o relacje, wymyślają projekty, które realnie zmieniają codzienność. Odnajdują się przy tym w lokalnych układach, uczą się rozmawiać, negocjować, osiągać swoje cele. To prawdziwe lokalne strateżki!
- Politycy, wójtowie, firmy, a nawet influencerzy – wielu próbuje korzystać z nieodpłatnej pracy kobiet na wsi. KGW coraz częściej mówią „nie” i uczą się negocjować zasady współpracy. Wiedzą, że ich czas i zaangażowanie to wartość, a nie darmowy dodatek do gminnej imprezy.
- Na wsi to kobiety zajmują się przeciwdziałaniem wykluczeniu społecznemu. Organizują badania profilaktyczne, zajęcia dla dzieci, wsparcie dla osób starszych. Biorą sprawy w swoje ręce i interweniują tam, gdzie nie działa państwo czy samorząd.
Raport „Mieszkanki wsi w działaniu: lokalne rewolucje” powstał dzięki wsparciu Fundacji Heinricha Bölla w Warszawie.
Źródło: Fundusz Feministyczny