Ostatnią nowelizacją Ordynacji wyborczej do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw, sejm skutecznie pozbawił praw wyborczych 330 tys. Polaków.
W Polsce uprawnionych do głosowania jest ok. 30
mln obywateli. Niestety, jak wskazują ostatnie wybory parlamentarne
i prezydenckie, z tego podstawowego prawa politycznego korzysta
niespełna połowa z nas. Socjologowie i politolodzy szukają przyczyn
tego stanu rzeczy i proponują nowe, być może skuteczne,
rozwiązania, które miałyby zachęcić obywateli do liczniejszego
udziału w głosowaniu. Po każdych kolejnych wyborach i oficjalnie
ogłaszanych przez Państwową Komisję Wyborczą danych o frekwencji,
pojawiają się postulaty zmian w obowiązujących ordynacjach –
poczynając od wydłużenia do godz. 22:00 czasu pracy komisji
obwodowych, poprzez dwudniowe głosowania, skończywszy na możliwości
oddawania głosu przez internet, za pośrednictwem poczty czy
ustanowionego pełnomocnika. Patrząc na malejącą z roku na rok
frekwencję, trudno nie zgodzić się choćby z częścią z nich. Tym
bardziej jednak niepokoić musi skuteczne pozbawienie ostatnią
nowelizacją Ordynacji wyborczej do rad gmin, rad powiatów i
sejmików województw, praw wyborczych 330 tys. Polaków.
Przystąpienie naszego kraju do Unii
Europejskiej spowodowało konieczność ujednolicenia polskiego
prawodawstwa z normami obowiązującymi w państwach wspólnoty. Tak
też miała się rzecz z nowelizacją ustawy Ordynacja wyborcza do
rad gmin, rad powiatów i sejmików województw. Rząd, składając w
sejmie projekt jej nowelizacji, wskazywał na konieczność
dostosowania polskiego prawodawstwa do wymogów wynikających z art.
19 ust. 1 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską oraz
dyrektywy Rady UE 94/80/EC z dnia 19 grudnia 1994 r. określającej
szczegółowe zasady korzystania z prawa do głosowania i kandydowania
w wyborach lokalnych dla obywateli Unii zamieszkałych w państwie
członkowskim, którego nie są obywatelami.
I wszystko byłoby zapewne pięknie, obywatele
Unii Europejskiej mieliby prawo czynnego i biernego udziału w
wyborach do rad gmin, na obszarach których stale zamieszkują,
podobnie jak od dnia 1 maja 2004 Polacy stale zamieszkujący w
innych państwach wspólnoty posiedli prawo uczestniczenia w wyborach
lokalnych tych krajów, gdyby nie, co tu dużo mówić, dość
ksenofobiczne obawy niektórych posłów. Podczas pierwszego czytania
ustawy w sejmie poseł Andrzej Mańka (LPR) zadawał pytanie: „Czy
rząd nie obawia się, że po wprowadzeniu omawianych zmian powtórzy
się sytuacja sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy to po I wojnie
światowej w czasie plebiscytu na Śląsku nastąpił masowy napływ
Niemców w celu dokonania korzystnych dla siebie zmian w trakcie
przeprowadzanego tam plebiscytu? (…) Wobec działań, jakie
podejmuje w Niemczech pani Erika Steinbach, popierana zresztą przez
największe niemieckie partie polityczne z kanclerzem Schröderem na
czele, nie jest to obawa ani pytanie moim zdaniem bezzasadne”.
Wtórował mu poseł Stanisław Papież (LPR) pytając: „Czy w przypadku
osób niebędących obywatelami RP nie mamy do czynienia z zagrożeniem
wykorzystywania możliwości wpisania do rejestru wyborców w celu
wspierania listy kandydatów mniejszości narodowych?”
Aby uniemożliwić mniejszościom narodowym
manipulację wynikami wyborów, podkomisja powołana do rozpatrzenia
powyższego projektu ustawy, zaproponowała wprowadzenie
6-miesięcznego domicylu. W wyborach do rad gmin udział mógłby
wziąć tylko ten obywatel Unii Europejskiej stale zamieszkujący na
obszarze danej gminy, który do rejestru wyborców wpisał się na
minimum 6 miesięcy przed dniem głosowania. Departament Prawny
MSWiA, powołując się na opinię Biura Studiów i Ekspertyz, a także
Rządowego Centrum Legislacji, wskazał jednak, że „uzależnienie
czynnego prawa wyborczego obywatela Unii Europejskiej niebędącego
obywatelem polskim od spełnienia wymogu wpisania do stałego
rejestru wyborców na co najmniej 6 miesięcy przed dniem głosowania
- w sytuacji, gdy takiego obowiązku nie nakłada się na obywateli
polskich - jest rozwiązaniem dyskryminującym”. Zamiast więc zrezygnować z wprowadzania domicylu w ogóle, rozciągnięto go także na polskich obywateli. Co więcej, po drugim czytaniu ustawy w
sejmie, poseł Jerzy Czerwiński (RKN) zgłosił, wraz z grupą posłów,
poprawkę, zwiększającą domicyl z 6 do 12 miesięcy. Właściwe
przepisy brzmią teraz następująco:
- art. 6 ust. 1 Prawo wybierania do rady gminy
ma obywatel polski (…) wpisany do prowadzonego w tej gminie
stałego rejestru wyborców (…) najpóźniej na 12 miesięcy przed
dniem wyborów.
- art. 6a ust. 1 Prawo wybierania do rady gminy
ma również obywatel Unii Europejskiej niebędący obywatelem polskim,
który najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat, stale zamieszkuje
na obszarze działania tej gminy oraz który (…) został wpisany do
prowadzonego w tej gminie stałego rejestru wyborców najpóźniej na
12 miesięcy przed dniem wyborów.
Sejm propozycję posła Czerwińskiego
przegłosował niemalże jednogłośnie. Przeciw był jedynie klub
poselski LPR i małe koła prawicowe, zgodnie głosujące przeciwko
wszelkim poprawkom, jak i całej ustawie w ogóle.
Do rejestrów wyborców, według stanu na dzień 30
czerwca 2005, dopisanych zostało zaledwie 164 obcokrajowców,
najwięcej oczywiście przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Prawo przewiduje bowiem również możliwość wzięcia udziału w
eurowyborach obywateli Unii Europejskiej. Nie ziściły się więc
czarne scenariusze posłów, wieszczących manipulowanie wynikami
wyborów przez wrogie siły obcych narodów.
Należałoby sobie teraz zadać pytanie, jakie
skutki przyjęta ustawa ma dla polskiego wyborcy?
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, co roku, w wyniku
migracji wewnętrznych, na stałe miejsce zamieszkania zmienia ok.
330 tys. osób powyżej 18. roku życia i liczba ta rokrocznie
rośnie. Ludzie wyjeżdżają do innych miast po wykształcenie, za
chlebem, lepszymi warunkami życia, z powodów rodzinnych. Zgodnie
z nowymi regulacjami, żadna z tych osób nie będzie mogła wziąć
udziału (czynnego i biernego) w najbliższych wyborach do rad gmin
oraz wyborach wójta/burmistrza/prezydenta. 330 tys. wyborców,
to ponad 1% uprawnionych do głosowania i prawie 3% ogółu wyborców,
którzy wzięli udział w wyborach parlamentarnych.
Jeśli więc obywatelu zdecydujesz się na
zmianę meldunku, wiedz, że przez najbliższy rok nie weźmiesz
udziału w wyborach do rady ani w swojej nowej, ani starej
gminie. Kuriozalnie jednak, będziesz mógł głosować w wyborach
do rady powiatu i sejmiku wojewódzkiego, gdyż tych jednostek
samorządu powyższe zmiany nie dotyczą.
Czy polska demokracja może sobie pozwolić na
pozbawienie tak licznej grupy udziału w podejmowaniu decyzji o
najważniejszych dla nich sprawach – kształcie i polityce miasteczek
i wsi, w których żyją? Myślę, że warto będzie wkrótce to pytanie
zadać nowo wybranym posłom i senatorom, zwłaszcza, że większość z
nich zapowiadała walkę z wykluczeniem społecznym obywateli. Należy
mieć tylko nadzieję, że z wykluczeniem z życia politycznego
również.
Źródło: OFOP