– Petycja to lina rzucona obywatelom, dzięki której mogą wspiąć się na pokład życia publicznego. To system wczesnego ostrzegania, który może zapobiec konfliktom społecznym – powiedział Tomasz Schimanek podczas seminarium w Senacie poświęconego projektowi ustawy o petycjach. Wyższa izba parlamentu chce uchwalenia Prawa o petycjach, do czego zobowiązuje Konstytucja.
Projekt Ustawy o petycjach pojawił się na horyzoncie jeszcze podczas prac nad Konstytucją III RP, jednak przez kilkanaście lat parlamentarzyści nie byli w stanie doprowadzić do jego uchwalenia. Po raz pierwszy w polskim prawodawstwie zaistniała w konstytucji marcowej z 1921 roku, w PRL instrument petycji nie działał jako odrębna forma albo miał charakter fasadowy.
Obecne prawo nie zawiera definicji petycji. W literaturze prawniczej używa się tego pojęcia w różnych znaczeniach. Senacki projekt ma to zmienić. W tej chwili Senat chciałby jak najszybciej wnieść projekt ustawy do Sejmu, bo w 2011 roku trafił już do sejmowej komisji, prace jednak przerwał koniec kadencji parlamentu. – To szansa na poszerzenie przestrzeni demokracji bezpośredniej, a petycja byłaby instrumentem łatwym, również dla organizacji pozarządowych, które chciałyby wyrazić swoje zdanie, a teraz czują się bezradne wobec administracji. W petycji nie chodzi o spektakularne sytuacje, ale o codzienność. Obecnie petycje są składane, ale skłonność do dialogu na szczeblu lokalnym jest lekceważona – powiedział na wstępie senator RP Mieczysław Augustyn, współtwórca senackiego projektu Ustawy o petycjach.
Lek na brak zaufania
Entuzjastycznie do nowego narzędzia prawnego entuzjastycznie odnoszą się przedstawiciele samorządów i organizacji pozarządowych.
– Jesteśmy na tak, bo obywatele mają szansę dzięki petycji współuczestniczyć w życiu władzy. Konieczne jest wykształcenie nowych form i sposobów działania, które uwzględnią przekształcenia społeczeństwa. Nowoczesna administracja samorządowa opiera się na uczestnictwie – powiedział Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich.
– Petycja to lina rzucona obywatelom, dzięki której mogą wspiąć się na pokład życia publicznego. To system wczesnego ostrzegania, który może zapobiec konfliktom społecznym. Negatywny scenariusz może być taki, że obywatele nie będą korzystać z tego rozwiązania. Dlatego trzeba informować i uczyć korzystania z tego instrumentu. To zadanie dla III sektora. Liczymy, że uda się zaktywizować obywateli – mówił Tomasz Schimanek z Rady Ekspertów Programu Obywatel i Prawo Instytutu Spraw Publicznych.
Wagę prac na ustawą o petycjach podkreślała także prof. Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich. Jej zdaniem ustawa może odwrócić negatywną tendencję życia publicznego, w którym dominuje brak zaufania do władzy.
– Z troską patrzę na spadającą akceptację dla parlamentu wśród obywateli. Przekroczyliśmy punkt krytyczny, wypada szydzić z posłów. Ustawa o petycjach mogłaby odwrócić ten trend. Przy dużym tempie życia publicznego to instrument, który pozwala reagować w sposób spontaniczny, ale jednocześnie zorganizowany. To alternatywa dla lobbingu, który w naszych realiach jest nietransparentny. Petycja to troska o dobro wspólne – przekonywała prof. Lipowicz.
Odrębna ustawa czy rozdział w KPA?
Uczestnicy seminarium zgodni byli, że próba uregulowania prawa do petycji jest cenna, jednakże różnili co do szczegółów tej regulacji. Jednym z podejmowanych w dyskusji wątków była wątpliwość, czy narzędzie petycji należy uregulować odrębną ustawą, czy wpisać w istniejący Kodeks Postępowania Administracyjnego.
– W porozumieniu z MSWiA uznaliśmy, że lepiej będzie uregulować sprawę petycji oddzielnie, a nie w KPA. Chcieliśmy tym podkreślić, jak ważna jest petycja w polskim systemie prawnym – wyjaśniał Mieczysław Augustyn.
Za dołączeniem petycji do obowiązującego KPA opowiedział się prof. Michał Seweryński, przewodniczący Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, działającej w Senacie.
– Jako prawnik przywiązany jestem do zasady, by nie mnożyć aktów prawnych.
Senator Augustyn przekonywał jednak, że oddzielna ustawa spopularyzuje prawo petycji. – Ukrycie w KPA pozbawi ją siły. Poza tym nie wszystko co dotyczy petycji da się uregulować w KPA. A zależało nam na tym, aby obywatel wszystkie potrzebne przepisy mógł znaleźć w jednym miejscu – argumentował.
Czym petycja różni się od wniosku i skargi?
Pojawiły się też głosy, że prawo petycji jest zbędne, bo obowiązujące prawo przewiduje składanie skarg i wniosków. Radczyni prezesa NIK wskazała też, że brakuje wyraźnych reguł co do postępowania ze skargami.
– Na nie zazwyczaj się odpowiada, ale ich się nie bada. NIK bada problematykę skarg. Wyniki kontroli z ostatnich lat pokazują, że ¾ skarg uznaje się za bezzasadne. NIK otrzymuje 4-5 tys. skarg rocznie. W ostatnich latach jest ich więcej od stowarzyszeń niż od osób indywidualnych. Może należałoby skargi i petycje uregulować razem? – zastanawiała się przedstawicielka NIK.
Nie zgodził się z tym senator Augustyn.
– Petycję należy zdefiniować. Czym różni się od wniosku i skargi? Wniosek to propozycja rozwiązania problemu, skarga to wezwanie do naprawy szkody, petycja nawołuje z kolei do podjęcia działania albo jego zaniechania w imię dobra wspólnego – wyliczał senator.
Że petycja uzdrowi system i nie jest zbędna, przekonany był również Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Przyznał jednak, że jest to najsłabsze narzędzie demokracji bezpośredniej.
– Petycja nie jest instrumentem wymuszania. Decyzja i tak zależy od organu władzy publicznej. Transparentność natomiast pozwala śledzić petycje i je kontrolować. W ostatnich latach np. we Włoszech nastąpił renesans petycji ze względu na niedostatki demokracji – powiedział. – Petycja to najbardziej odformalizowany sposób wyrażania opinii, nie trzeba nawet posiadać praw wyborczych. Warto też wprowadzić ochronę osób składających petycje, by zapobiec retorsjom, pociągania do odpowiedzialności za poglądy wyrażone przez osobę składającą petycję w tejże petycji – dodał.
W jaki sposób ustawodawca chce osiągnąć transparentność prawa petycji?
– Ustawa podaje terminy rozstrzygania petycji. Teraz nikt ich nie przestrzega. Można w zasadzie nie odpowiadać na petycje. Ważna jest jawność postępowania z petycjami. Będą się pojawiać na stronach internetowych organów władzy. Będzie można się przyłączyć, śledzić postępowanie w ich sprawie – podkreślał senator Mieczysław Augustyn.
Czy grozi nam wybuch życia obywatelskiego?
Powszechność nowego narzędzia oraz łatwość dostępu budzą jednak obawy parlamentarzystów i prawników – czy prawo nie będzie nadużywane i urzędy nie zostaną zasypane petycjami.
– Warto zastanowić się nad wprowadzeniem ograniczników, które zapobiegłyby nadmiernej aktywności. A ilość petycji zwiększy się, bo rosnąć będzie świadomość obywatelska. Będzie sporo takich pism, których petycjami nie będzie można nazwać. Wprowadzenie przed-sądu umożliwiłoby określenie, czy petycja odpowiada warunkom prawnym – wyjaśniała senator Michał Seweryński podczas dyskusji.
– My nie cierpimy na nadmiar zaangażowania w sprawy publiczne. Petycja ma pobudzić życie wspólnotowe – bronił projektu ustawy Mieczysław Augustyn.
Konkretne rozwiązania zapisane w projekcie, które mają zapobiec zalewowi petycji, przypomniała Anna Rytel-Warzecha, ekspertka ISP.
– Petycję można pozostawić bez rozpoznania, jeśli wcześniej pojawiały się podobne. Petycjami może zajmować się komisja, a nie zebranie plenarne rady miasta czy gminy – wyliczała. Przywołała również statystyki. – W Olsztynie od 2010 roku nie wpłynął żaden wniosek. W Warszawie w 2011 roku wpłynęło 11 wniosków.
– 72% Polaków uważa, że nie ma wpływu na życie publiczne kraju. Trzeba przełamać te statystyki – przekonywał również Tomasz Schimanek. – Nie ma co się obawiać nadmiaru petycji. Projekt ustawy przewiduje, że jeśli petycja nie spełnia warunków formalnych, nie będzie rozpatrywana. To modelowy mechanizm. Jest wynikiem wspólnych debat ekspertów, polityków, przedstawicieli organizacji pozarządowych.
Nie piszemy literatury
Osobnym wątkiem w dyskusji była wypowiedź senatora Kazimierza Kutza. Poruszył on temat braku systemu poradnictwa prawnego, prawnego wykluczenia całych grup społecznych. – Odnoszę wrażenie, że jestem świadkiem mistyfikacji, spotkania literackiego. Na Śląsku np. ludzie mają wymazaną potrzebę demokracji. Przychodzą do mojego biura ludzie bezradni wobec prawa, biedni. Nie wiedzą, jak się wziąć za swoją krzywdę. Ludzi łączy niewiara w możliwość załatwienia jakichkolwiek spraw – zauważył.
O głębokim sensie Ustawy o petycjach przekonywał jednak senator Augustyn. – Senat jest gotowy do rozpoczęcia kampanii społecznej, by informować o prawie petycji. Rozmawiamy o prawie rzeczywistym, nie piszemy literatury. Projekt ustawy przełamuje właśnie poczucie lekceważenia wśród petentów, bo przynajmniej z opinią publiczną trzeba będzie się skonfrontować.
Źródło: inf. własna ngo.pl