Prawa człowieka i terroryzm nie są pojęciami powstałymi w XXI wieku. Jednak to dziś oba pojęcia nacierają na siebie, jedno kosztem drugiego, szczególnie w społeczeństwach Zachodu. Im silniejsze jest poczucie wystąpienia zjawisk terrorystycznych, tym bardziej ograniczane są prawa jednostek i odwrotnie.
Prawa człowieka i terroryzm nie są pojęciami powstałymi w XXI wieku. Jednak to dziś oba pojęcia nacierają na siebie, jedno kosztem drugiego, szczególnie w społeczeństwach Zachodu. Im silniejsze jest poczucie wystąpienia zjawisk terrorystycznych, tym bardziej ograniczane są prawa jednostek, i odwrotnie.
Prawa człowieka to koncepcja, według której każdemu człowiekowi przysługują pewne prawa, których źródłem obowiązywania jest przyrodzona godność ludzka. Prawa te mają charakter: powszechny – obowiązują na całym świecie i przysługują każdemu człowiekowi; przyrodzony – przysługują każdemu od chwili urodzenia; niezbywalny – nie można się ich zrzec; nienaruszalny – istnieją niezależnie od władzy i nie mogą być przez nią dowolnie regulowane; naturalny – obowiązują niezależnie od ich potwierdzenia przez władzę państwową; niepodzielny – wszystkie stanowią integralną i współzależną całość.
Uznaje się, że “Magna Charta Libertatum” – “Wielka Karta Swobód” wydana w 1215 roku przez króla Anglii Jana bez Ziemi jest jednym z pierwszych dokumentów regulujących prawa człowieka we współczesnym rozumieniu.
Terroryzm to użycie siły lub przemocy fizycznej przeciwko osobom lub własności z pogwałceniem prawa, mające na celu zastraszenie i wymuszenie na danej grupie ludności lub państwie ustępstw w drodze do realizacji określonych celów. Termin „terroryzm” wywodzi się od języka greckiego τρέω/treo – „drżeć, bać się”; „stchórzyć, uciec” oraz łacińskiego terror, -oris – „strach, trwoga, przerażenie”, lub „straszne słowo, straszna wieść” i pochodnego czasownika łacińskiego terreo – „wywoływać przerażenie, straszyć”.
Na tej podstawie można bardzo ogólnie zdefiniować terroryzm jako sianie strachu i grozy poprzez terror. Akty terroru indywidualnego (skrytobójstwa) były używane od początków historii ludzkości. O stosowaniu terroryzmu można mówić np. w przypadku antycznej Grecji, gdzie zabójstwo tyrana uważano za usprawiedliwione.
Terroryzm, czyli co?
W jaki sposób dziś te dwa, zupełnie różne pojęcia są tak ściśle ze sobą połączone? Zacznijmy od tego, że wyżej wymienione fakty o terroryzmie nie są jego definicją, która uwzględnia wszelkie aspekty tego zjawiska. Tak naprawdę niemożliwe jest ustalenie i nazwanie, czym jest dziś terroryzm i jakie są jego główne przejawy.
Przywołajmy serię zamachów w Paryżu z 13 listopada 2015 roku. Ich przebieg – wykorzystanie materiałów wybuchowych, broni i przemocy – sprawia, że łatwo jest określić je terroryzmem. Z kolei ostatni (3 lutego 2017) atak na polskie banki, to już zupełnie inny rodzaj terroryzmu, cyberterroryzm. Przywołujemy ten przykład, bo zwykle hakerzy atakują dużą grupę użytkowników banków, a tym razem zaatakowali same instytucje i infrastrukturę bankową, czyli pojawił się element niestandardowy, poza schematem i definicją.
Należy również pamiętać, że np. islamscy samobójcy będą dla społeczeństw Zachodu terrorystami, a dla części muzułmanów bohaterami, co również wpływa na definicję terroryzmu i aktu terrorystycznego.
Zmierzamy do tego, że nie da się jasno powiedzieć, czym jest terroryzm i czy ktoś jest terrorystą czy nie. Nie można też przewidzieć, jaki rodzaj terroryzmu zostanie gdzie i kiedy użyty oraz jakie motywacje będą kierować ludźmi, którzy np. wykradną dane podatkowe Polaków. Jednak rządy starają się minimalizować bliżej nieokreślone zagrożenie terrorystyczne i monitorują podejrzane zachowania.
I już tu mamy wiele powodów do niepokoju, bo słowo „podejrzany” może mieć bardzo wiele znaczeń. Podobnie jak wyraz „monitorować”. Uznaje się bowiem, że w walce z terroryzmem kluczem do sukcesu jest informacja. To prawda, bo np. znając rozmowy zamachowców-samobójców bardzo łatwo można ich namierzyć i zneutralizować.
Terroryzm zagraża prawom jednostki
Problem pojawia się jeśli chodzi o uzyskiwanie informacji. Oczywistym jest, że żaden terrorysta dobrowolnie nie odda informacji. Dlatego służby muszą ją zdobyć. Wtedy pojawia się artykuł 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka:
Z jednej strony jednostki mają prawo do poszanowania swoich wolności i prywatności, ale z drugiej, państwo może w określonych przypadkach, które samo ustala, te sfery naruszyć dla większego dobra.
Jak to wygląda w praktyce? W “Raporcie alternatywnym dla Komitetu Praw Człowieka ONZ” przygotowanym przez Amnesty International, o stanie przestrzegania praw człowieka w Polsce, czytamy, że 10 czerwca 2016 roku przyjęto z wykorzystaniem szybkiej ścieżki legislacyjnej Ustawę o działaniach antyterrorystycznych. Przyznaje ona Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) szerokie uprawnienia w zakresie działań operacyjnych, łącznie ze wzmocnionymi kompetencjami w zakresie inwigilacji, nie wprowadzając zarazem żadnych niezależnych mechanizmów kontrolnych, które pozwalałyby na zapobieganie ewentualnym nadużyciom władzy i pociąganie do odpowiedzialności ich sprawców.
W połączeniu z nowelizacjami innych aktów prawnych, w tym zmianami w Ustawie o Policji i Kodeksie postępowania karnego, ustawa ta stwarza warunki sprzyjające łamaniu prawa do życia, wolności i bezpieczeństwa osobistego, poszanowania życia prywatnego, rzetelnego procesu sądowego, wolności wypowiedzi, pokojowych zgromadzeń i zakazu niedyskryminacji.
Kompetencje przyznane Policji i ABW przez Ustawę o Policji oraz Ustawę o działaniach antyterrorystycznych budzą poważne obawy, że podczas działań tych organów naruszone zostanie prawo do prywatności, a osoby inwigilowane nie będą miały możliwości skorzystania ze środka odwoławczego. Ponadto, tak skonstruowany zakres inwigilacji podważa prawo do wolności wypowiedzi, potencjalnie prowadząc do stosowania autocenzury oraz ograniczając prawo do zdobywania i dzielenia się informacjami.
Warto poruszyć jeszcze jeden problem: dziś o inwigilację o wiele łatwiej niż jeszcze 10-20 lat temu. Wszystko dzięki nowoczesnym technologiom. Korzystając z Internetu zostawiamy za sobą cyfrowy ślad, którego nie sposób skasować. A jeśli jest to możliwe, to tylko dla zaawansowanych użytkowników sieci. Ponadto sami publikujemy choćby na portalach społecznościowych bardzo dużo prywatnych informacji o sobie. Nie tylko zdjęcia czy filmy, ale miejsce pracy, dane osobowe, a nawet bank, w którym mamy konto. Połączenie informacji z kilku stron, na których mamy profile, może sprawić, że np. stracimy pieniądze ulokowane na koncie bankowym lub to, że służby nie muszą specjalnie się wysilać, gdyby chciały nas inwigilować.
Cyfrowy świat to nie tylko monitory, ale również kamery przemysłowe, których coraz więcej w naszych miastach. Na dwunastu Brytyjczyków przypada jedna taka kamera, a przeciętny londyńczyk idący do pracy, jest obserwowany przez około 300 kamer.
Rządy powinny jak najlepiej chronić swoich obywateli przed terroryzmem oraz uwzględniać zmieniające się otoczenie, w którym żyjemy. Jednak stopień wykorzystywanych środków powinien być adekwatny do zagrożenia. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo nie powinny otrzymywać niczym nieograniczonej możliwości inwigilacji obywateli, ale też ich możliwości działania nie powinny być zbyt ograniczone i rozproszone. W tej materii niezbędny jest kompromis i opieranie się na szacunku do własnych obywateli i ich prywatności.
Sami obywatele również mogą i powinni dbać o swoją prywatność, a na pewno interweniować, kiedy jest ona naruszana. Thomas Hammarberg, Komisarz Rady Europy do spraw Praw Człowieka, powiedział: „Freedom is being given up without gaining security”.
Źródło: lublin.ngo.pl