„W Polsce ludzie nie są wolni, gdyż sami postanowili nie korzystać ze swoich praw…. Sami się zniewolili”. Tak podsumował wywiad z Siecią Obywatelską Watchdog pewien zagraniczny dziennikarz. Wywołało to w nas chęć polemiki, ale czy słusznie?
O jakich prawach mowa?
Ponad 70 lat po II Wojnie Światowej w naszej części świata żyjemy sobie dosyć wygodnie. Nie czujemy zagrożeń, pewne prawa naturalne wydają nam się oczywiste i przynależne nam jako ludziom, o pewne prawa niedostatecznie dbamy. Nie pamiętamy, że wojna stała się przyczyną kolejnej dyskusji o prawach naturalnych. Jej okrucieństwa pokazały bowiem, jak łatwo drugiego człowieka pozbawić godności. Jeden z naszych członków – Zenon Michajłowski – opowiadając o prawach człowieka na szkoleniach – prosi uczestniczki i uczestników o obejrzenie filmu z obozu w Buchenwaldzie. Jest to rejestracja wizyty mieszkańców i urzędników z Weimaru. Przychodzą w wycieczkowym nastroju, by skonfrontować się z bezmiarem upodlenia, jakie zafundował innym ludziom ich własny rząd.
W czasie odtwarzania filmu, Zenon głośno czyta Preambułę do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. A ta preambuła głosi, że przyrodzona godność ludzka oraz równe i niezbywalne prawa wszystkich członków wspólnoty ludzkiej są podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju świata. A także, że nieposzanowanie i nieprzestrzeganie praw człowieka doprowadziło do aktów barbarzyństwa, które wstrząsnęły sumieniem ludzkości, i że ogłoszono uroczyście jako najwznioślejszy cel ludzkości dążenie do zbudowania takiego świata, w którym ludzie korzystać będą z wolności słowa i przekonań oraz z wolności od strachu i nędzy.
10 grudnia 2018 roku mija 70 lat od uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. I choć to państwo jest zobowiązane do tworzenia warunków przestrzegania praw, to nasza wolność i to, czy państwo będzie ją szanowało, zależy też od nas – obywatelek i obywateli.
Zbiorowa świadomość „nie wychylaj się”
Słowa zewnętrznego obserwatora zasmuciły nas. Czy w Polsce dbamy o prawa człowieka? O swoje prawa?
O ile oczywiste jest dziś dla nas, że mamy prawo do życia, bezpieczeństwa, wolności, sądu, prywatności, własności czy wolność sumienia lub wybierania przedstawicieli, o tyle znacznie mniej atrakcyjne są dla nas prawa takie jak swoboda głoszenia opinii i prawo do otrzymywania informacji. Zwłaszcza, jeśli trzeba o nie walczyć lub dać wolność cieszenia się nimi ludziom o innych poglądach.
Czemu nie korzystamy z praw? Nie chcemy się wyróżniać? Boimy się czegoś? Uważamy, że to bez znaczenia? Samodzielnie się zrzekamy, ponieważ nie widzimy ich sensu?
Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Organizacje społeczne chcą zmieniać naszą postawę, ale czy my sami jesteśmy na to gotowi?
Nasi przewodnicy
A jednak są tacy, którzy pokazują nam wszystkim, jak taka codzienna droga i ochrona praw może wyglądać. Takich osób i organizacji jest wiele, wybraliśmy kilka, których historie pokazują, jak różnorodna może być taka aktywność. Ale znamy i podziwiamy znacznie więcej osób. To Wam – którzy na co dzień korzystacie z wolności, dając przykład innym – składamy życzenia. 10 grudnia jest Waszym świętem!
Zenon Michajłowski z Nowej Soli
Wybrał sobie do ochrony prawo do informacji już w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Wtedy to, interesując się sprawą protokołu z posiedzenia zarządu miasta Łodzi, w wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego – ośrodka zamiejscowego w Łodzi, usłyszał o tym, że prawo do informacji, to prawo człowieka, wykazane w artykule 10 Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Od tej pory jest gorącym zwolennikiem sprawdzania, jak prawo do informacji jest chronione w Rzeczpospolitej. Sam chodzi do sądu, jest aktywnym członkiem Watchdoga i na co dzień wymaga, aby organizacja chroniła prawo do informacji, wciąż pyta instytucje publiczne i nie odpuszcza żadnej okazji do edukowania innych – w czasie przypadkowej rozmowy w podróży, na konferencji, w szpitalu czy w domu. A zatem aktywnie korzysta z prawa do informacji, prawa do sądu, prawa do stowarzyszania się. Rozumie, po co te prawa są mu potrzebne.
Alina Czyżewska z Gorzowa Wielkopolskiego
Wskutek korzystania ze swoich praw, musiała się przenieść do Gliwic. Jako aktorce, trudno jej było znaleźć pracę w teatrze, w mieście, w którym była znana jako obrończyni praw, która otwarcie mówi, że władza demoralizuje. Alina nieustająco walczy o lepszy świat. A zmieniała świat, zdobywając wiedzę na temat tego, jak miasto wydaje pieniądze i głosząc, że decyzje w tej sprawie należy podejmować zgodnie z prawem i licząc się z potrzebami mieszkańców. Kilka razy udowodniła, że ma rację – składając skargi do odpowiednich instytucji. Udowodniła też, że nie można zatrudniać wedle uznania dyrektorów teatrów, a wszystkie decyzje w tej sprawie powinny być podejmowane w przejrzysty sposób. Widząc, że Polska nie chce solidarnie dbać o osoby, których życie jest zagrożone, włączyła się w pomoc uchodźcom. Nie zapomniała przy tym o komunikowaniu polskiemu państwu, że źle postępuje. Alina korzysta z wolności słowa, prawa do informacji, prawa do uczestniczenia w podejmowaniu decyzji. Chroni prawo do życia.
Anna Gryta i Elżbieta Wąs, czyli Miasto Obywatelskie Lubartów
Postawiły sobie za cel, że mieszkańcy Lubartowa będą wiedzieli, jakie decyzje o ich życiu podejmują lokalne władze, a któregoś dnia zaczną od władz wymagać realizacji praw przysługujących obywatelom. Informują mieszkańców za pomocą portalu Mam prawo wiedzieć o tym, co dzieje się w mieście. Wymyślają akcje edukacyjne i happeningi – Bębnimy o radzie miasta, Zielony namiocik. Zapraszają do rozmawiania o sprawach miejskich i brania udziału w wyborach. Korzystają z prawa do informacji, wolności słowa, prawa do wybierania władz i wpływania na ich decyzje. Czasem pokazują, jak praktycznie można przeciwdziałać dyskryminacji i dawać szansę osobom, którym jest trudniej. Kiedyś chciały, by urząd zatrudnił osoby bezrobotne do roznoszenia decyzji… Nie udało się, Burmistrz uznał, że lepiej, by do pensji dorobili urzędnicy.
Adam Dobrawy, obywatel Internetu
Tam go poznaliśmy i tam najbardziej widać jego siłę. Poprawia działania administracji. Ostatnio przeczytaliśmy w tygodniku Polityka:
Nowy e-PUAP kosztował 140 mln. zł. Krótko po jego odpaleniu sukces projektu zmąciła Karol Breguła [Adam Dobrawy], informatyk z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Breguła przypadkowo odkrył, że e-PUAP jest właściwie e-PUŁAPKĄ. Co z tego, że ludzie wysyłają za jego pośrednictwem wnioski do urzędów, skoro w wielu z nich nikt nawet nie zagląda do elektronicznych skrzynek? Konkretnie w 2826 instytucjach na ponad 15 tys. podłączonych do e-PUAP nie doszło do ani jednego zalogowania się do systemu. (Polityka nr 48 (3188) 28.11-4.12.2018 str. 33 )
Oto cała prawda o Adamie – jest w nieustannym dialogu z władzą i śledzi jej poczynania. Korzysta z prawa do informacji, swobody wypowiedzi, wpływania na władzę.
Przedstawiliśmy jedynie pięć osób, ale codziennie o nasze prawa dbają setki osób w wielu zakątkach Polski. Należą do nich także dziennikarki i dziennikarze śledczy, czy ci pracujący w lokalnych mediach, organizacje angażujące się w działania na rzecz zapobiegania dyskryminacji i nierównościom czy organizacje – tak jak Obywatele RP – które bronią naszego prawa do gromadzenia się.
To dzięki takim ludziom mamy nigdy nie zapomnieć, że prawa to coś więcej niż nasz święty spokój na co dzień. To one kontrolują władzę, to one wymagają realizacji praw. To takie osoby jak Zenon, Alina, Adam, Anna czy Elżbieta pokazują, jak korzystać z praw i wolności i jak są one ważne dla zachowania godności każdego i każdej z nas.
W dniu 70. rocznicy uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – dziękujemy!
Źródło: Sieć Obywatelska Watchdog Polska