Jest laureatem nagrody Ludwiki i Henryka Wujców przyznawanej w ramach Konkursu na Najlepsze Przedsiębiorstwo Społeczne Roku. Rolniczy ZAZ ze Stanisławowa. Tegoroczna edycja Konkursu trwa.
We wsi Stanisławowo, kilka kilometrów od trzytysięcznego Drobina w powiecie płockim, znajduje się Rolniczy Zakład Aktywności Zawodowej prowadzony przez Fundację „Praca dla Niewidomych”. W zakładzie zatrudnionych jest 80 pracowników: 58 niepełnosprawnych (w stopniu znacznym lub umiarkowanym), 22 instruktorów i jedna wolontariuszka. Gospodarstwo zaczęło funkcjonować 27 kwietnia 2001 roku.
Miało wtedy prawie trzynaście hektarów. Zostało kupione od rodziny Klusków przez Nowojorski Komitet Pomocy Niewidomym w Polsce, którego przewodniczącym jest pan Stanisław Świderski. Od tamtego czasu powierzchnia gospodarstwa zwiększyła się niemal dwukrotnie. Dziś wynosi 25,72 hektara – w tym piętnaście hektarów gruntów ornych i sześć hektarów lasu.
Tak ładnie marchewkę obiera…
Gospodarstwo ze Stanisławowa prowadzi kuchnię w Domu Pomocy Społecznej w Szczutowie (od trzech lat wygrywają przetargi). Prowadzą ją niepełnosprawni razem z instruktorami. Ponadto, RZAZ współpracuje z Zakładem Opiekuńczo-Pielęgnacyjnym w Tchórzu i prowadzi dożywianie w szkołach. Do gospodarstwa przyjeżdżają wycieczki szkolne, organizowane są tam wizyty studyjne. Uczestnicy tych wyjazdów mają okazję poznawać pracę niepełnosprawnych, a także weryfikować swoją wiedzę o ich życiu.
Do zespołu RZAZ-u należą cztery osoby całkowicie niewidome – troje z nich zajmuje się obieraniem owoców i warzyw a jedna rękodziełem. Wprawa, z jaką pracują, staje się niejednokrotnie powodem nieporozumień, ponieważ odwiedzający zakład często biorą je za osoby widzące. Zdarza się, że podana ręka zawisa w powietrzu. – Jak to, ta pani jest niewidoma? – padają pytania – Przecież tak ładnie marchewkę obiera.
Nie są to może uwagi taktowne, delikatne czy poprawne politycznie, ale pozwalają zwrócić uwagę na istotny problem w sposobie postrzegania osób z niepełnosprawnościami. Jakby dysfunkcja wzroku pociągała za sobą brak powonienia, kłopoty ze słuchem itd. Poza niewidomymi, w Stanisławowie pracują osoby słabo widzące, cierpiące na choroby wzroku, choroby psychiczne, upośledzenie umysłowe, problemy z narządem ruchu i autyzm.
Wszyscy razem, czyli posiłek regeneracyjny
Niepełnosprawni zaczynają pracę o 7 rano. Mają zapewniony dojazd. Pochodzą z Płocka, Sierpca i okolicznych gmin. Praca trwa do 13:25 (w tym dwie 15 minutowe przerwy), potem zatrudnionym przysługuje godzina rehabilitacyjna: spotkania z psychologiem, z pielęgniarką, rehabilitantem, projekcje filmów edukacyjnych, słuchanie muzyki.
Zespół został podzielony w taki sposób, żeby pracownicy zatrudnieni na 0,55 etatu pracowali 3 dni w tygodniu. Pan Leszek nazywa RZAZ drugim domem. Pan Rysio na początku uciekał do domu, a po latach nie chce brać urlopu. Jest chory psychicznie, pozostaje pod opieką siostry. Pracuje prawie od początku istnienia zakładu. Kilkanaście lat temu trudno mu było mówić, kontakt z nim był niemal niemożliwy. Z czasem jego zdolności komunikacyjne bardzo się poprawiły.
Co roku dla każdego z pracowników RZAZ-u przygotowywany jest Indywidualny Program Rehabilitacji. Spośród pracowników zakładu wyłoniono zespół programowy, który ma za zadanie przygotować taki program we współpracy z osobami niepełnosprawnymi. Na koniec roku przychodzi czas na ocenę efektów tych działań.
Dochodzi jedenasta, sala zebrań powoli zapełnia się pracownikami. Czas na posiłek regeneracyjny. Zupa, kiełbasa, ziemniaki, banany, ogórki. Kierownik rozdaje lody na deser. Panuje gwar, niektórzy żartują. W tej sali odbywają się też organizowane przez zakład: Wigilia, śniadanie wielkanocne, Andrzejki i inne uroczystości. Niedaleko stąd na podwórzu, co roku we współpracy ze szkołą z Cieszewa organizowane są jasełka. Przychodzą na nie mieszkańcy okolicznych wsi.
Niepełnosprawni na wsi
Niestety wciąż jeszcze wielu niepełnosprawnych z małych miejscowości nie ma kontaktu nawet z lokalną społecznością. Do tego dochodzą problemy z dostępem do specjalistycznej opieki medycznej czy psychologa, bariery komunikacyjne i niska świadomość otoczenia.
– Na pewno sytuacja osób niepełnosprawnych na wsi jest trudniejsza niż w miastach. Zwykle są to osoby słabo wykształcone lub w ogóle niewykształcone. Najczęściej znajdują się pod opieką rodziny, mają bardzo ograniczony kontakt z otoczeniem. Nasi pracownicy przyznają, że zanim rozpoczęli pracę w zakładzie, nigdzie nie byli, nigdzie nie pracowali. Na początku towarzyszyły im obawy. Nie mieli pewności czy sobie poradzą, ale kiedy już zaczęli tu przychodzić, poznawać się wzajemnie, stawali się coraz bardziej otwarci – mówi kierownik RZAZ-u w Stanisławowie Tomasz Kozłowski.
Niestety poziom świadczonych usług nie zawsze jest jedynym kryterium wyboru oferenta. Zdarza się, że potencjalni zleceniodawcy obawiają się kontaktu z niepełnosprawnymi. – Ja bym was może wziął wasz catering, ale nie wiem, osoby niepełnosprawne… – wspomina rozmowę z potencjalnym kontrahentem Kozłowski i nie kryje oburzenia. – Kiedy się przebywa z osobami niepełnosprawnymi, to nie myśli się o nich w ten sposób. To są fantastyczni ludzie, którzy potrafią dobrze wykonywać swoją pracę. Ktoś nie będzie miał ręki – a jakie to ma znaczenie?! Jeżeli klient chce zamówić ode mnie dobry produkt, to będzie miał dobry produkt – mówi.
Po chwili wylicza duże zlecenia, które udało im się zrealizować: catering w Warszawie dla 900 osób, w Katowicach dla 1000. Partnerami stanisławowskiego gospodarstwa są m. in. MCPS – Warszawa, Getin Noble Bank S.A., Ministerstwo Zdrowia, Mazowiecki Ośrodek Doradztwa Rolniczego, Mazowieckie Samorządowe Centrum Doskonalenia Nauczycieli.
Gospodarstwo i gospodarze
Tomasz Kozłowski kierownikiem RZAZ-u w Stanisławowie został trzy lata temu. Wygrał konkurs. Niewątpliwie mamy do czynienia z człowiekiem otwartym, dynamicznym i skupionym na swojej pracy. Od razu zaczyna opowiadać o gospodarstwie. Pokazuje budynek, w którym mieści się gabinet rehabilitacyjny i pracownia rękodzielnicza. Powstał w 2009 roku, na miejscu dawnego domu gospodarzy. Prostopadle ustawione są kuchnia (jej nowa część została wybudowana w tym roku, powstanie tam pierogarnia), stare kamienne budynki gospodarcze i budynek z 2007 roku, w którym mieszczą się biura i sala zebrań. Po drugiej stronie podwórza, naprzeciwko budynku z gabinetem, powstała przechowalnia warzyw. Wcześniej była tam stodoła.
Idziemy do uli, oglądamy kozy i owce, zaglądamy do ptaszarni, gdzie rezydują bażanty. Przechodzimy przez sad, w którym dojrzewają jabłka. Obserwujemy zbiory malin i borówek. Na polach zrywana jest marchew. Kiedy wracamy, kierownik pokazuje mi maszyny rolnicze. Mijamy traktory i wchodzimy do kuchni. Oglądamy kolejne pomieszczenia. Na blatach leżą świeżo rozbite kotlety, znad garnków bucha para, a w obieralni praca wre.
Tomasz Kozłowski podkreśla, że zakład, który tu widzimy, nie jest nastawiony na zysk. Obligatoryjnie RZAZ musi wypracować 10 procent swojego budżetu. Reszta pochodzi z dotacji z PFRON-u. Głównym realizowanym tu celem jest przywrócenie zatrudnionych tu niepełnosprawnych na otwarty rynek pracy, ich rehabilitacja oraz reintegracja społeczna.
Z pracą na ratunek
W Stanisławowie pracują też ludzie z nowotworami. Przychodzą, chociaż mogliby wziąć zwolnienie. Jedna pani miała przerzuty na kości, ale każdego ranka była na miejscu. Przyjeżdżała, żeby się pośmiać, żeby nie myśleć, żeby obrać trochę marchwi. Nie chciała być sama w domu z chorobą. Mówiła, że kiedy się zmęczy, to sobie usiądzie, chwilę odpocznie.
Inni pracownicy w każdej chwili mogą stracić wzrok – to schorzenia dziedziczne. Pracują. Są też ludzie po próbach samobójczych. Nawzajem sobie udowadniają, że z ciężkimi chorobami da się żyć, pracować i śmiać się. Parę lat temu ślub wzięło dwoje niewidomych. Poznali się w zakładzie.
Stanisławowski Rolniczy Zakład Aktywności Zawodowej pokazuje, w jaki sposób można zmieniać postrzeganie osób z niepełnosprawnościami. Nie muszą one siedzieć w zamknięciu czy krążyć wokół własnych domów. Kiedy stworzy się dla nich odpowiednie warunki, mogą pracować, czują się potrzebne, ich stan się poprawia. Jak mówi kierownik, kiedy przebywa się z osobami niepełnosprawnymi, nie myśli się o nich jako o niepełnosprawnych. Na usta ciśnie się hasło Fundacji Integracja: „Niepełnosprawni, sprawni w pracy”. Miarą sukcesu Stanisławowa jest fakt, że goście nie mogą uwierzyć, że „niewidoma tak ładnie marchewkę obiera”.
Ignacy Strączek dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl