MELNYCZEK: Ustawowy zapis o określeniu minimalnego funduszu założycielskiego fundacji narusza konstytucyjną swobodę tworzenia tych podmiotów.
Założyłem fundację, dlatego że zmarła w tragicznych okolicznościach moja dziewczyna.
Kiedy miałem 19 lat, powołałem Fundację "Małego Księcia" (byłem jednym z dwóch fundatorów). Nie ukończyłem wtedy jeszcze szkoły, nie posiadałem żadnych dużych środków finansowych. Miałem w sobie jedynie zapał do walki i chęć zrobienia czegoś dobrego dla innych, szukałem też swego rodzaju sposobu na zdobycie doświadczenia i wyjście z domu (wiadomo, jak w małych miejscowościach wygląda sytuacja na rynku pracy). Gdyby ustawowy zapis określał wyższą wartość majątku przekazywanego przez fundatora organizacji, nie miałbym możliwości powołania fundacji – co za tym idzie, nie pomógłbym sobie, ani ludziom, którym dotychczas wsparła moja organizacja. Wiele dobra, które otrzymali ludzie z mojej miejscowości, nigdy by do nich nie dotarło. Zgodnie z powyższym uważam, że wprowadzenie ustawowego zapisu o zwiększeniu minimalnego funduszu założycielskiego narusza konstytucyjne prawo tworzenia fundacji i wolności zrzeszania ludzi, bowiem „wolność zrzeszania się, a więc możliwość swobodnego zakładania organizacji o charakterze dobrowolnym i działania w nich" gwarantuje Konstytucja RP z 2 kwietnia 1997 roku w rozdziale II Wolności, Prawa i Obowiązki Człowieka i Obywatela, w art. 58.
Konstytucja RP w art. 12 zapewnia "wolność tworzenia i działania związków zawodowych, organizacji społeczno-zawodowych rolników, stowarzyszeń, ruchów obywatelskich, innych dobrowolnych zrzeszeń oraz fundacji". Biorąc pod uwagę przykład opisany przeze mnie powyżej, w mojej ocenie, zwiększenie funduszu założycielskiego odebrałoby to konstytucyjne prawo sporej części obywateli.
Nie uważam jednak, że fundacje mają łatwiej od stowarzyszeń. Co prawda jest łatwiej ze względu na to, że do założenia tego podmiotu potrzebne nie jest 15 osób, jak w przypadku stowarzyszeń. Jednak nawet przy małym funduszu założycielskim też są potrzebne pewne zasoby, przede wszystkim ludzie, do tego, aby rozwinąć działalność organizacji. Nie zgodzę się z tym, ze proces rejestracji trwa siedem dni. Dzieje się tak bardzo rzadko, kiedy organizacja "w swoich zasobach" ma prawników albo fundatora stać na wynajęcie prawnika, który poprowadzi proces rejestracyjny. Większość ludzi, korzystając nawet z poradników, ale nie posiadających wiedzy prawnej, nie jest w stanie zarejestrować fundacji w siedem dni od chwili spisania aktu jej powołania. Poradniki często są niedokładne (bardzo mało z nich zawiera informacje o konieczności przesłania do KRS-u co najmniej trzech uchwał). Skutkuje to ciągłymi wezwaniami do uzupełnienia braków formalnych wniosku, co przedłuża rejestrację.
Fundacje, w których władzę sprawuje jedna czy dwie osoby, bez organów kontroli wewnętrznej (nie są one obowiązkowe w fundacjach) moim zdaniem nie funkcjonują gorzej. Częste tego typu zapisy w statutach spowodowane są tym, że fundator lub zarząd wkłada w jej działalność i założenie wiele pracy, zaangażowania i środków. Nie chce wtedy, aby ktoś mu odebrał wszystko, na co pracował i w co włożył wiele wysiłku. Jest to dla mnie proces całkowicie zrozumiały – ja na przykład nie chciałbym, aby z powodu nieporozumień z radą mojej fundacji odwołano mnie, ot, tak sobie, chociażby dla własnej wygody czy kaprysu.
PRZYKŁAD:
Uważam, że osoby, które są w stanie zarejestrować fundację, nawet z minimalnym majątkiem, przejść ten cały proces (a trzeba przy tym wykazać się zaradnością), będą w stanie rozwinąć ją na tyle, aby działała ona w sposób zgodny z założeniami aktu jej powołania.
Ponadto jest wiele ośrodków, a także innych organizacji pozarządowych, wspierających właśnie takie małe fundacje z małym majątkiem. Na tego typu wsparcie przeznaczane są też wielkie środki unijne. Jaki sens miałoby ich tworzenie i działalność, jeśli fundacje nie borykałyby się z własnymi problemami? Moim zdaniem byłaby to nieodwracalna strata pieniędzy.
W pełni zgadzam się jednak z tym, że względem organizacji, które nie wywiązują się ze swoich obowiązków (np. przesyłanie sprawozdań do Ministerstw), powinny być wyciągane konsekwencje. Uważam także, że każda organizacja, która jest fair, nie ma niczego do ukrycia, udostępnia swoje sprawozdania, jest organizacją jawną – nawet jeśli jest to organizacja z obrotem 5 zł rocznie, prowadzona jednoosobowo, realizująca swoje cele poprzez sam zarząd czy fundatora (mam tu na myśli tylko i wyłącznie społeczne zaangażowanie członków tych organów) – powinna mieć do tego prawo. Dlatego że MAŁE DZIAŁANIA ZMIENIAJĄ ŚWIAT.
Źródło: mat. nadesłany