9 maja 2009 działacze związani z najstarszym polskim skłotem „Rozbrat” zapraszają do Poznania na demonstrację pod hasłem: „Rozbrat zostaje – odzyskujemy miasto”. Będzie to pierwsza z cyklu akcji, skierowana przeciwko planom likwidacji skłotu. Rozbrat od blisko piętnastu lat jest cenionym w całej Europie ośrodkiem niezależnych inicjatyw, kultury alternatywnej, a także działań społecznych i związanych z prawami pracowniczymi.
Skłot „Rozbrat” sprawnie funkcjonuje na terenie, położonym przy
ul. Pułaskiego 21 w Poznaniu od 1994 roku. Wtedy to grupa osób
zajęła puste budynki po upadłej hurtowni. Początkowo był domem dla
kilkunastu osób, lecz bardzo szybko stał się prężnie działającą i
niezależną przestrzenią kulturalno-społeczno-polityczną.
Zorganizowano tam setki wykładów, spotkań, wystaw, koncertów,
spektakli teatralnych uznanych na całym świecie artystów.
O co spór
Tereny, na których znajduje się skłot Rozbrat, leżą blisko
ścisłego centrum miasta, są więc atrakcyjne inwestycyjnie. Od ponad
roku trwa wokół nich spór, którego konsekwencją – coraz bardziej
prawdopodobną – stać się może zniknięcie Rozbratu z mapy Poznania.
Jednak sprawa tego, kto tak naprawdę ma prawo do posiadania tych
gruntów jest mocno skomplikowana.
Obszar Rozbratu leży na trzech działkach. Właścicielem
najmniejszej z nich jest miasto. Druga jest w posiadaniu osoby,
która już kilkakrotnie wysyłała skłotersom sygnały o tym, że
zamierza zająć i wedle własnych pomysłów zagospodarować swoją część
terenu. Na razie milczy.
Wywołującą największe spory prawne i coraz gorętsze dyskusje
społeczno-polityczne jest najrozleglejsza część Rozbratu, gdzie
ponad piętnaście lat znajdowały się hurtownie Darex. Firma ta
wzięła kredyt w banku pod zastaw tego terenu. Wszyscy jej
przedstawiciele „zniknęli” i obecnie nikt nie wie, co się z nimi
dzieje. Firma realnie nie istnieje, jednak odsetki od niespłacanego
zadłużenia cały czas rosną.
Sąd, licytacja i co dalej?…
Bank domaga się spłaty długów Darexu, za pośrednictwem sądu.
Ten wyznaczył już kuratora, mającego reprezentować interesy
nieistniejącej firmy, oraz rzeczoznawcę, który wycenia grunty.
Następnie, wedle przyjętej procedury, tereny skłotu zostaną
zlicytowane, dzięki czemu bank odzyska swoje
pieniądze. Podczas pierwszej wyceny w styczniu 2008 roku
wartość gruntów na Pułaskiego oszacowano na 6 mln złotych.
Licytacja w poprzednim roku jednak nie odbyła się, a tereny
wycenione zostały powtórnie na początku 2009 roku. Ich aktualna
wartość jest nieznana.
Władze Poznania na razie nie zabierają jednoznacznego głosu w
tej sprawie, przyzwalając tym samym na taki bieg wydarzeń. Po tym,
jak wiceprezydent Maciej Frankiewicz publicznie w mediach
zapowiedział gotowość i chęć rozmów ze skłotersami, 13 marca 2009
spotkał się z nimi na Rozbracie. Jednak oprócz zapewnień z jego
strony o dużym znaczeniu Rozbratu dla Poznania, możliwości
dofinansowywania działań z nim związanych, a także deklaracji
pomocy w znalezieniu dla jego aktywistów innego lokum w mieście,
nic więcej się nie wydarzyło. Nie doszło tez już więcej do żadnych
rozmów.
Stanowisko aktywistów, związanych z Rozbratem jest
niezmienne.
– Od piętnastu lat nic nie wzięliśmy od miasta, z kasy
miejskiej nie ubyło ani złotówki, więc nie wsparcie finansowe jest
nam potrzebne. Chcemy zostać tu, gdzie działamy od początku. Nikt
jednak nie traktuje nas poważnie. Władza cynicznie „ogrywa” nasz
„problem”. Nie jesteśmy dopuszczeni jako podmiot w sprawie. Nasze
wnioski, zapytania są z klucza odrzucane. Oficjalnie nic się nie da
zrobić. Jednocześnie o Rozbracie, jego osiągnięciach i korzyściach
dla miasta, starającego się właśnie o miano „Europejskiej Stolicy
Kultury 2016” ci sami ludzi mówią głośno. Nie ma co się oszukiwać,
jesteśmy dziś elementem „medialnego show”, w którym politycy mamią
swoich wyborców. My jednak nie chcemy okrągłych słówek – chcemy
obronić Rozbrat i na pewno będziemy walczyć o niego do końca – mówi
Marek Piekarski, związany z Rozbratem od początku jego
istnienia.
Jak władzy bliski jest Rozbrat, skłotersi mogli się przekonać
26 lutego 2009, kiedy Miejska Pracownia Urbanistyczna w Poznaniu
wyłożyła do publicznego wglądu projekt Miejscowego Planu
Zagospodarowania Przestrzennego dzielnicy Sołacz, gdzie znajduje
się skłot. W projekcie o Rozbracie nie ma ani słowa, a w jego
miejscu przewidziana jest zabudowa willowa.
– W kolejnych Studiach Uwarunkowań z 1999 i 2008 roku,
określających przeznaczenie gospodarczo-budowlane poszczególnych
obszarów miasta konsekwentnie funkcjonujemy jako „nieużytek” lub
„teren przemysłowy” – mówi Piekarski. Po czym dodaje: – Mamy
pretensje o to, że władze, mogące mieć przecież wpływ na bieg
wydarzeń, w słowach doceniając „niezwykłe zasługi” Rozbratu,
jednocześnie wbijają nam nóż w plecy. Dają zielone światło dla
inwestorom i deweloperom na budowę zamkniętych osiedli z domkami
jednorodzinnymi.
Niemal w tym samym czasie, 30 marca 2009, w sądzie odbyło się
spotkanie kuratora z rzeczoznawcą, mające m in. na celu ostateczne
określenie podmiotów roszczących sobie prawo do terenów, na których
znajduje się skłot. Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych „Ulica”,
będące prawnym reprezentatem Rozbratu, złożyło wówczas w siedzibie
komornika sądowego wniosek o uznanie jako strony w postępowaniu
egzekucyjnym. Aktywiści, nauczeni doświadczeniem, nie spodziewają
się jednak jakiejkolwiek reakcji na pismo.
Przeciwko czemu demonstracja
Anarchiści z poznańskiego skłotu od dawna już zapowiadają
walkę o swoje tereny. Na pytanie, skąd decyzja, by demonstracja
odbyła się właśnie na początku mają, odpowiadają: – Wydaje się nam,
że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe w ramach procedur
„demokratycznego państwa”. Ani sąd, ani administracja, ani politycy
nie podejmują tego tematu na poważnie. Czas zatem wyjść na ulice.
Wybraliśmy początek maja, gdyż od naszych adwokatów wiemy, że jest
to czas tuż przed licytacją terenu. Wiemy, że odbędzie się ona w
przeciągu najbliższych dwóch – trzech miesięcy.
Na plakacie, reklamującym majowy manifest, żelazna kula
„uderza” w Rozbrat, napędzana przez takie hasła jak: „urzędnicza
inercja, deweloperzy, spekulacje rynkowe, prywatyzacja przestrzeni
publicznej, prestiż i układy biznesowe”.
Przeciwko czemu więc tak naprawdę skierowana jest
demonstracja? – pytam.
– Demonstracje generalnie są przeciwko czemuś i za czymś –
tłumaczy Marek Piekarski. – Tak samo z tą manifestacją, która jest
m.in. przeciwko inercji władzy, deweloperom, którzy bez pardonu
wprowadzają swoją neoliberalną politykę. W Poznaniu inwestorzy są
bardzo silnym lobby, przed którym ugina się lokalna władza. Poznań
zamienił się w miasto-firmę, z czego zadowolenie wyraził publicznie
prezydent na naszym spotkaniu. My uważamy, że miasto jest wspólnotą
mieszkańców. Dlatego demonstracja nie jest tylko pokazaniem
solidarności z Rozbratem, to wyrażenie sprzeciwu wobec
neoliberalnej polityki miasta, w którym wszystko musi się
opłacać.
Poznańscy aktywiści mogą liczyć na szerokie poparcie ze strony
wielkopolskich mediów, ogólnopolskich i ogólnoświatowych środowisk
pozarządowych, ruchów społecznych i związków zawodowych, a także
setek osób prywatnych, które dzwonią, piszą i deklarują pomoc. 9
mają spodziewają się demonstrantów, liczonych w
tysiącach.
Manifestacja wyruszy o godz. 15 spod poznańskiej Opery (ul.
Fredry). Po południu i wieczorem zaplanowano piknik i imprezę
taneczną na skłocie Rozbrat. Organizatorzy oferują miejsce na
nocleg i na namioty na terenie skłotu.
Źródło: inf. własna