Powszechnie przyjęło się uważać, że Warszawa jest odwrócona tyłem do rzeki. Dziś jednak należałoby powiedzieć, że nad Wisłę wraca życie. Wraca w sensie dosłownym – bo gdy spojrzeć na historię Warszawy, to niewątpliwie życie społeczne nad Wisłą się w przeszłości toczyło, i to bogate.
Można się o tym przekonać, oglądając znane płótna przypomnianego właśnie na obszernej wystawie w Muzeum Narodowym dziewiętnastowiecznego malarza Aleksandra Gierymskiego. Takie dzieła, jak „Święto trąbek”, pokazujące obchody żydowskiego święta Rosz-ha Szana nad brzegiem warszawskiej Wisły, czy „Piaskarze”, na których artysta uwiecznił jeden z typowych dla XIX wieku zawodów związanych z rzeką, uświadamiają, jak bardzo zmienił się charakter aktywności nad Wisłą w Warszawie. Nie jest ona już, jak dawniej bywało, żywicielką miasta ani arterią komunikacyjną, a wiele obyczajów z nią związanych przepadło bezpowrotnie. Jednak błędem byłoby uważać, że ciągłość z dawnymi czasami została dzisiaj zupełnie zerwana.
Dobrym przykładem może być Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie, organizacja działająca nieprzerwanie od końca XIX wieku do dziś. Zaczęła swoją działalność już w 1878 roku, od małej przystani u wylotu ul. Bednarskiej. Mała barka z domkiem zakotwiczona oraz łódź wiosłowa „Nimfa” zbudowana w warsztacie warszawskiego stolarza Mianowicza, szybko wzbudziły duże zainteresowanie wśród mieszkańców stolicy. Celem Towarzystwa było „zachęcanie ludności miejscowej do jazdy na łodziach wiosłowych i żaglowych jako też na statkach parowych”. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat cel osiągnięto z nawiązką – w latach 20. XX wieku liczba członków Towarzystwa sięgnęła dwóch tysięcy, a widok wioślarzy trenujących na stołecznej rzece stawał się powoli codziennością. Niewątpliwą atrakcją nadwiślańskich brzegów były także nowoczesne przystanie Towarzystwa.
Z historią WTW wiąże się jedna z najpopularniejszych niegdyś nadwiślańskich imprez – organizowane w Noc Świętojańską święto wianków. Mało kto wie, że ta popularna masowa impreza została oficjalnie zapoczątkowana w Warszawie właśnie przez wioślarzy – pierwsza jej edycja odbyła się już w 1882 roku! Już w XIX wieku gromadziły one tłumy, odbywała się parada łodzi po Wiśle, a w niebo leciały fajerwerki. Co ciekawe, wkrótce potem organizowania wianków zakazały carskie władze – z obawy przed zbyt „polskim” charakterem wydarzenia.
Jak dobrze, że mamy Wisłę!
Mieszkańcy Warszawy tłumnie podzielali jego optymizm. Na zdjęciach z tamtego okresu widać szereg aktywności nad rzeką: oprócz plażowania i kąpieli, organizowano potańcówki (np. na plaży Kozłowskich po stronie Saskiej Kępy), organizowano zawody sportowe (np. zapasy na plaży), a po rzece pływały barki, żaglówki i łodzie wiosłowe. Nie brakowało także miejsc, gdzie można było coś zjeść czy napić się chłodzących napoi.
Wsparcie ze strony władz Warszawy dla życia społecznego nad rzeką przyszło jednak nie od razu po odzyskaniu wolności, ale dopiero za prezydentury Stefana Starzyńskiego. To on jako pierwszy prezydent stolicy podjął się zadania budowy nadwiślańskich bulwarów, starając się miejskimi inwestycjami wyjść naprzeciw potrzebom mieszkańców. Niestety budowę przerwała wojna. Dziś trwają prace na pierwszym odcinku nowych nadwiślańskich bulwarów, które można traktować jako kontynuację dzieła Starzyńskiego. Od serca miasta rzekę nadal oddzielają jednak ruchliwe arterie komunikacyjne, a zagospodarowanie wielu nadwiślańskich terenów ciągle pozostawia wiele do życzenia. Pomimo tej i innych przeszkód, autentyczna społeczna energia coraz częściej gromadzi się w Warszawie wokół Wisły i jest szansa, że niedługo doczekamy momentu, w którym idąc nad Wisłę będzie można powiedzieć: „znowu jest jak przed wojną”.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl