Jedną z poważniejszych barier rozwoju spółdzielczości w Polsce jest brak wiary w sensowność kooperatyzmu – uważa Piotr Frączak. A jeśli tak – może warto, jak na początku XX wieku, zawiązać zmowę, na rzecz promocji idei spółdzielczych i samoorganizacji społeczeństwa.
Dać świadectwo
Jesteśmy przesiąknięci przekonaniem, że ludzie są egoistyczni, że chcą tylko wykorzystać okazje, że ufać im to czysta głupota. To samosprawdzająca się przepowiednia. Trzeba temu się przeciwstawić! Ale jak? Najlepsze są dobre przykłady, ale i te nie przekonają niedowiarków, którzy zawsze twierdzą, że „oni muszą COŚ z tego mieć”.
Tradycja
Towarzystwo Kooperatystów powstało w 1905 roku. Nie każdy wie (w każdym razie ja do niedawna nie wiedziałem), że istniało także w czasie II Rzeczypospolitej. I właściwie po co? Ruch spółdzielczy kwitł w najlepsze. Działalność promocyjna i edukacyjna prowadzona była przez związki spółdzielcze, czyli zadanie dla którego kooperatyści organizowali się przed 1914 było już realizowane (np. wydawanie pisma „Społem” przejął związek spółdzielczy).
Jednak Towarzystwo próbowało inicjować dyskusję wewnątrzspółdzielczą – niezależnie od branż, interesów, form organizacyjnych. „Dla Towarzystwa – mówił tuż przed wyborem na Prezydenta RP w 1922 roku Stanisław Wojciechowski – może być obojętna cała technika zamierzeń praktycznych, którą będą prowadziły centrale i związki spółdzielcze, natomiast ważny będzie dla Towarzystwa ten czynnik budowniczy, rewolucjonizujący w teoretycznych dociekaniach dyskusyjnych myśl spółdzielczą wśród członków Towarzystwa”.
Zrobić pierwszy krok
Czy jest nas wystarczająco dużo? Nas, wierzących, że samoorganizacja jest lepsza od koszarowej dyscypliny, że jakości życia nie kupuje się wyłącznie za pieniądze? Bo jeśli tak, warto zrobić ten pierwszy krok i pokazać, że są tacy, którzy chcą spróbować czegoś naprawdę innego.
Nie wygłupiać się
Załucki – wybitny satyryk lat sześćdziesiątych – w jednej z fraszek obwieszczał: „Chcę zostać uczciwym człowiekiem. Poszukuję wspólnika. Sam się nie będę wygłupiał”. Jednak uczciwym można być w pojedynkę, spółdzielcą już nie. Dlatego warto byłoby poszukać takich chętnych, którzy zechcieliby swoim czasem, ale i pieniędzmi (niedużymi) zamanifestować swoją wiarę w kooperację.
Czy takie podejście jest uzasadnione? Może lepiej po prostu założyć w kilka osób kolejną organizację? Odpowiedź znalazłem w historii… Towarzystwa Kooperatystów. Oto ogłosili oni apel o wsparcie, proponując: „Po otrzymaniu dostatecznej liczby deklaracyj zaprosimy wszystkich, którzy deklaracje złożą, lub wskazane przez nich osoby, celem ostatecznego zakomunikowania im projektu organizacji, uchwalenia go i porozumienia się co do kontroli, jaką składający ofiary nad użyciem złożonego funduszu rozciągnąć zechcą”. Udało się kiedyś może uda się i dziś.
Piotr Frączak dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl