Chwalą sobie swobodę i indywidualizm, bo ważniejsze są dla nich partnerstwo i dialog niż wyścig. Garsonki i garnitury trzymają jednak w szafie, bo wiedzą, że jako reprezentanci organizacji nie unikną kontaktu ze światem białych kołnierzyków.
Jedną z głównych cech sektora pozarządowego jest jego różnorodność. Organizacje traktują ją zwykle jako wartość sprzyjającą budowaniu demokracji w organizacjach. Przejawia się też w szacunku dla odrębności działających w organizacjach ludzi i ich potrzeby wyrażania siebie, także poprzez ubiór.
– Niektórzy pewnie programowo się nie przejmują, bo ubiór nie jest dla nich ważny, ale każdy ma prawo wyrazić w ten sposób swoją osobowość. Inni może nawet w ten sposób się buntują, zwłaszcza ci, którzy pracowali w korporacji albo ich nie lubią. – zauważa Przemek Kalinka z organizacji CEE Bankwatch Network. – Każdy powinien ubierać się tak, jak uważa albo jak się dobrze czuje – zastrzega.
Programowość ubiorowej swobody podkreśla Mirella Panek-Owsiańska, szefowa Forum Odpowiedzialnego Biznesu – To, że nie trzeba się ubierać w mundurek czy oficjalne ciuchy, to część składowa etosu trzeciego sektora – stwierdza.
Czy różnice w podejściu do ubioru zależą od płci? Co na to mężczyźni? – Ubiór jest dla mnie wyrazem dostosowania się do kontaktów ze światem zewnętrznym, a nie manifestacją poglądów czy podkreśleniem jakichś reguł – zaznacza Adam Bodnar, Wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Kiedy nieoficjalnie, a kiedy oficjalnie
Jeśli swoboda ubioru jest częścią etosu, czy organizacje dyskutują o tym, gdzie są jej granice? – Mamy to omówione, chociaż nigdzie nie zapisane – przyznaje Mirella Panek-Owsiańska. – U nas w organizacji, która współpracuje z biznesem, jeśli nie masz w danym dniu spotkań i jesteś w biurze, ubierasz się, jak chcesz. Jeśli mamy konferencję, wtedy obowiązuje bluzka, koszula, krawat – tłumaczy.
Istotne jest zatem to, z kim przedstawiciele organizacji na co dzień wchodzą w interakcje. Strój może ułatwiać komunikację, ale i zaznaczać różnice tam, gdzie staramy się okazywać równość podejścia. – Gdy zacząłem pracować w trzecim sektorze, to myślałem, że będę mógł ubierać się na luzie – wspomina Adam Bodnar. – Szybko się okazało, że ciągle spotykam się z prawnikami, urzędnikami, sędziami, a w stosunkach z nimi jednak spodziewany jest strój formalny – dodaje.
Nie tylko Adam Bodnar preferowałby swobodniejszy ubiór. – Bardzo sobie chwalę to, że mogę przyjść do pracy w dżinsach. Gdybym miała codziennie chodzić w garsonce i rajstopach to chyba zmieniłabym pracę – zapewnia Mirella Panek-Owsiańska.
„Na poważnie” w kontaktach ze światem
Indywidualność indywidualnością, ale jej granice są tam, gdzie aktywista reprezentuje nie siebie, ale organizację. Urzędy, firmy i instytucje to świat, w którym uniformizacja jest nie tylko wyrazem szacunku dla norm. Może stanowić też oznakę powagi i dopasowania, co może brzmieć obco uszom aktywistów, jednak nie jest zupełnie bez znaczenia.
– W kontakcie z zewnętrznym światem ważne jest jakieś dopasowanie, żeby mieć wspólny język, np. z urzędnikami. Czasem wystarczy koszula zamiast polaru – przyznaje Przemek Kalinka. Potwierdza to Adam Bodnar. – Jestem przekonany, że w poważnych kancelariach jednak by przeszkadzało, gdybym przychodził prosić o pomoc prawną pro bono i nie był ubrany w garnitur – zaznacza.
Zmiana stylu ze względu na okazję dyktowana jest przez wygodę kontaktów, ale i przez naturalną chęć dopasowania się. Zdaniem Przemka Kalinki, w środowiskach biznesowych i w administracji nieporządny wygląd oznacza, że coś jest z człowiekiem nie w porządku. – Nikt nie chce być zaszufladkowany jako ktoś mało poważny – stwierdza Przemek. Jego zdaniem, dopasowując się pod względem ubioru, pokazujemy, że jesteśmy bardzo podobni, chociaż realizujemy inną agendę. Podobne zdanie ma Adam Bodnar. – Być może to z mojej strony przesada, ale wolę, aby strój nie był czynnikiem, który obniżałby postrzeganie mojej osoby przez innych prawników.
Garnitur i garsonka buduje stereotyp?
Dopasowanie, jako gest w kierunku innych, może się po prostu opłacać. Zdaniem Przemka Kalinki ubiór, tak jak i sposób wyrażania się, mogą pomóc albo zaszkodzić sprawie, którą się reprezentuje. Adam Bodnar często wypowiada się do mediów i uważa, że znaczenie przekazu może zyskiwać, jeśli występuje w garniturze i krawacie lub przynajmniej w marynarce. Czy w ten sposób przyczyniamy się do umacniania stereotypu, że poważny i kompetentny człowiek to ten w garniturze lub w garsonce? – Być może, dopasowując się, utrwalam tę sytuację? – zastanawia się Przemek Kalinka.
Jeśli jednak poprawia to pozycję organizacji w debacie, raczej nie ma się nad czym zastanawiać. – To ważne w przypadku organizacji ekologicznych, które nie chcą być postrzegane stereotypowo, na przykład jako wyłącznie grupy działaczy przykuwających się do drzew w proteście przeciw ich wycięciu – stwierdza reprezentant CEE Bankwatch Network.
Power dressing vs. indywidualizm
Być może fakt, że we własnym gronie aktywistów wyrażamy swoją swobodę strojem, a w kontaktach zewnętrznych dopasowujemy się reguł ustalonych w innych środowiskach o niczym nie świadczy i jest tylko wyrazem pragmatyzmu i poszanowania reguł życia społecznego? Warto jednak zastanowić się, jak ustalane są normy w obszarze tak mało wpływającym na stosunki między dorosłymi ludźmi, jakim jest ubiór i wygląd zewnętrzny. A może powierzchowność, rozumiana jako strój, ale i jako sposób postrzegania rzeczywistości, jest w nas głębiej zakorzeniona niż skłonni bylibyśmy przyznać?
Uniform – mundur, ale i garnitur i krawat czy garsonka i szpilki – może służyć ukryciu indywidualności i demonstrować podporządkowanie regułom, chociaż z tą tezą mogą dyskutować zarówno zwolennicy ekstrawaganckich krawatów, jak i miłośniczki markowych szpilek. Jednak zwykle demonstrują coś jeszcze: autorytet, władzę, przygotowanie, kompetencje.
Nie na darmo używa się pojęcia power dressing (ubiór demonstrujący władzę) w odniesieniu do tak zuniformizowanego stylu. Organizacje, przynajmniej w warstwie etosu i deklaracji, stawiają raczej na partnerstwo niż na wyścig i na dialog niż na polemikę. Być może dlatego w swoim gronie nie promujemy potrzeby demonstrowania władzy i kompetencji poprzez wygląd zewnętrzny?
Podejście do swobodnego wyglądu upodabnia nas trochę do środowiska artystycznego, w którym wyrażanie siebie jest elementem bycia artystą i jest społecznie akceptowane przez inne grupy społeczne. O takie uznanie swej odrębności artyści walczyli niemal cały wiek dwudziesty, począwszy od stroju kąpielowego Coco Chanel, przez długie włosy Beatlesów, do występującej w ekstrawaganckiej bieliźnie Madonny. Działający w organizacjach indywidualiści czują póki co, że korzystniej jest się dopasować, niż ubiorem demonstrować własne podejście do zwyczajów. Czy poczucie, że lepiej stosować cudze zasady, świadczy jakoś o pozycji sektora pozarządowego i działalności społecznej wśród innych środowisk?
Źródło: inf. własna ngo.pl