Z Wioletą Tazbir - wolontariuszką z Niemiec rozmawia Ryszard Waldun.
Wojna na Ukrainie zaniepokoiła wielu Europejczyków, dobrze, że są ludzie, którzy nie są obojętni i pomagają matkom z dziećmi. Obserwuję pomoc na terenie miasta i powiatu.
Ryszard Waldun: – Jak doszło do pomocy z pani miejscowości dla potrzebujących po tej stronie Odry?
Wioleta Tazbir: – Kiedy dowiedziałam się z mediów o działaniach wojennych, powiedziałam mężowi Waldkowi, że muszę coś zrobić dla potrzebujących matek z dziećmi, które uciekają ze swej ojczyzny, aby ochronić siebie i dzieci. I zaczęło się od napisania posta o moim pomyśle na Facebooku.
I po tym poście, ruszyła machina pomocy, jak to się odbywało?
– Tutaj muszę wspomnieć o nieodzownej pomocy dziennikarzy z lokalnej gazety i stacji radiowej, a głównie parterów akcji, którym było miejscowe Koło Łowieckie. Myśliwi, chcieli pokazać, że nie tylko uczestniczą w polowaniach, ale mają wielkie serca, którymi dzielą się z innymi pomagając.
Komu i gdzie w powiecie gorzowskim udało się pomóc?
– Pierwszy raz przyjechaliśmy do Wawrowa, gdzie proboszczem jest ks. Andrzej Kołodziejczyk, tam poznaliśmy prezesa Fundacji Inicjatyw Społecznych Sławomira Giżyckiego, który zabrał nas do Bogdańca, gdzie wspólnie z żoną przygotowali miejsca noclegowe dla ponad 30 matek z dziećmi. Drugi raz odwiedziliśmy także mieszkanki z Ukrainy w Bogdańcu, a nasi przyjaciele wolontariusze pojechali do jednego z Domów Dziecka na terenie powiatu gorzowskiego.
Pomagamy głównie matkom z dziećmi z Ukrainy, ale jak widać nie tylko.
Na zakończenie dodam, że udało się zebrać i obdarować: chemią osobistą, żywnością o długim terminie przydatności, słodyczami, zabawkami, odzieżą i nie tylko.
Dziękuję za rozmowę i pomoc, którą niesiecie.