Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Należy w ramach swoich możliwości pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują – przekonuje Agnieszka Kowalska-Głowiak, Pełnomocniczka Wojewody Lubelskiego ds. Równego Traktowania, w rozmowie z Leną Bielską.
Lena Bielska: – Jak wyglądały pani początki pracy jako Pełnomocniczki Wojewody Lubelskiego ds. Równego Traktowania?
Agnieszka Kowalska-Głowiak: – Funkcję pełnomocniczki pełnię od 5 marca tego roku, czyli stosunkowo niedawno. Właściwie od razu, a nawet jeszcze chwilę przed powołaniem, rozpoczęłam działania związane z projektem, który jest realizowany w naszym urzędzie wspólnie z Polskim Towarzystwem Prawa Antydyskryminacyjnego i KARAT-em. Drugiego kwietnia mieliśmy pierwsze spotkanie w Urzędzie Wojewódzkim, w maju mamy zaplanowane następne spotkanie, które jest realizacją postulatu zgłoszonego w czasie spotkania kwietniowego, o potrzebie zorganizowania jakiegoś kontaktu cyklicznego dla osób, instytucji czy innych podmiotów, które działają w sferze równego traktowania.
A na co dzień pracuje pani w...
A.K-G.: – Na co dzień jestem Dyrektorem Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, w związku z tym mam dużo obowiązków w trudnym obszarze. Jestem też z zawodu radcą prawnym, ale ten zawód wykonuję już w niewielkim zakresie z uwagi na ograniczenia czasowo-organizacyjne.
Czy spodziewała się pani nominacji na tę funkcję?
A.K-G.: – Oczywiście nie, to było zaskoczenie. W pierwszej chwili funkcja pełnomocniczki nie bardzo przystawała do moich aktualnych obowiązków zawodowych. Ale z drugiej strony, jestem taką osobą, która lubi zmiany i wyzwania, w związku z tym potraktowałam to jako dowód zaufania, wyróżnienie ze strony pana wojewody. W końcu taka pełnomocniczka jest tylko jedna w urzędzie, więc pomyślałam: czemu nie, warto spróbować.
Jak pani myśli, co skłoniło pana wojewodę do mianowania właśnie pani? Jakie kompetencje czy cechy charakteru?
A.K-G.: – Mam już dość duże doświadczenie zawodowe. Pracuję ponad 19 lat w różnym charakterze. Właściwie każda z tych prac to była taka praca, gdzie spotykałam się z ludźmi w różnych środowiskach, na różnych stanowiskach, z różnego tytułu. Z osobami, które były moimi współpracownikami lub moimi podwładnymi czy przełożonymi. Dość łatwo przychodzi mi układanie sobie stosunków z innymi osobami, co ma istotne znaczenie w pełnieniu funkcji, gdzie siłą rzeczy zakłada się stały kontakt z osobami, które będą przychodziły z różnymi problemami, reprezentowały różne środowiska. Zawsze trzeba umieć po prostu nawiązać kontakt i występować w sposób komunikatywny dla drugiego człowieka. Ale uważam też, że ważne jest doświadczenie własne, nawet po to, aby wczuć się w czyjąś sytuację i aby umieć ocenić własne możliwości i sytuację tej drugiej osoby.
Jakimi obszarami działań zajmuje się pani jako pełnomocniczka?
A.K-G.: – Właściwie te obszary działania można podzielić na dwie grupy: jedna to jest to, co dzieje się wewnątrz Urzędu Wojewódzkiego jako instytucji i zadaniem pełnomocniczki jest propagowanie tutaj zasad równego traktowania, pomoc w realizacji i wdrażaniu tych zasad, bezpośrednia współpraca z panem wojewodą i Dyrektorem Generalnym LUW, przekazywanie im informacji dotyczącej kwestii związanych z równym traktowaniem. Drugi obszar wykracza poza sam Urząd, niemniej także związany jest z propagowaniem i realizowaniem tych zadań, które są przypisane dla pełnomocniczki w Krajowym Programie Działań na rzecz Równego Traktowania na lata 2013-2016. Konieczna jest również współpraca z Pełnomocnikiem Rządu ds. Równego Traktowania.
Powiedziała pani o komunikacji, a jakie jeszcze cechy i kompetencje uważa pani za istotne w pełnieniu tej funkcji?
A.K-G.: – Wydaje mi się, że asertywność, która polega przede wszystkim na umiejętności komunikacji z drugą osobą oraz na otwartości i szacunku dla rozmówcy. Bardzo istotna jest też ogólna otwartość na drugiego człowieka. Nie można pomagać, jeśli człowiek nie zechce uprzednio pochylić się nad problemem wymagającym rozwiązania.
Ma pani bardzo duże doświadczenie, też na stanowisku kierowniczym, dyrektorskim...
A.K-G.: – Na dyrektorskich stanowiskach nie mam aż tak dużego doświadczenia, bo właściwie jest to niewiele ponad trzy i pół roku, ale generalnie na stanowiskach kierowniczych to już znacznie większe.
A czy według pani obecne stanowisko dyrektora Wydziału Zdrowia koresponduje czy wspiera w jakiś sposób kompetencyjnie pani funkcję Pełnomocniczki ds. Równego Tratowania?
A.K-G.: – Oczywiście, że tak. W każdej dziedzinie jakieś podobieństwa występują. Ja osobiście mam to szczęście, że nie zetknęłam się z przejawami nierównego traktowania, dyskryminacją. Jak widać zajmuję wyższe stanowisko w służbie cywilnej, czyli nie jest to w naszym urzędzie materia zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to ogromne pole do działania, że jest tutaj dużo do zrobienia. Aktualne stanowisko to są dodatkowe doświadczenia i to jest dodatkowy obszar, w którym również występują naruszenia zasady równego traktowania. Mamy tu do czynienia głównie z naruszeniem zasady równego traktowania w dostępie do świadczeń zdrowotnych, w traktowaniu pacjentów, a przecież każdy z nas w jakimś momencie swojego życia może stać się pacjentem. Jako dyrektor Wydziału Zdrowia mam możliwość instytucjonalnego spojrzenia na sprawę. Właśnie wiedza i doświadczenie w kontaktach z innymi osobami, z różnej perspektywy, to jest bezcenny kapitał, który zawsze można dobrze wykorzystać.
Wspomniała pani, że nie doświadczyła bezpośrednio aktów dyskryminacji ze względu na płeć. Jak Pani myśli, czy takie doświadczanie różnego rodzaju nierówności w dostępie do wszelakich dóbr, ale też w należnych prawach obywatelskich może przyczyniać się do większego uwrażliwienia na nierówne traktowanie? Czy osoby obu płci, które nigdy nie doświadczyły aktów nierówności, są na tym samym poziomie świadomości mechanizmów dyskryminacji?
A.K-G.: – Wydaje mi się, że trudno jest tutaj generalizować. Zależy to od konkretnych osób, od tego, w jakim środowisku wyrosły. Nie muszą mieć własnych doświadczeń, mogą mieć doświadczenia, które wynikają z kontaktów z innymi osobami. Poza tym intuicja i posiadany zasób wiedzy mogą podpowiadać, że gdzieś występują obszary, w których zasady równego traktowania nie są przestrzegane, bądź nawet są stale łamane. Uważam, że należy unikać generalizacji. Może się zdarzyć tak, że osoba, która wielokrotnie doświadczyła negatywnych skutków naruszenia zasady równego traktowania może nie być specjalnie na to uwrażliwiona z uwagi na fakt, iż wyrosła w takim środowisku, gdzie pewne zachowania obiektywnie nieakceptowalne stanowią normę. Natomiast, może być osoba, która osobiście nie ma takich doświadczeń, ale z uwagi na kapitał, który został wyniesiony ze środowiska, w którym na co dzień się obraca, będzie miała wyższą świadomość tego, że jakieś zachowanie, nawet pozornie neutralne, w istocie może być krzywdzące dla kogoś innego.
Jakie postrzega pani potrzeby działań w zakresie równego traktowania w Lublinie i województwie?
A.K-G.: – Ja osobiście niedługo działam w tym obszarze, cały czas zapoznaję się z zagadnieniem, ale staram się uważnie obserwować i wyciągać wnioski. I właśnie sporo takich wniosków wyciągnęłam po naszym spotkaniu kwietniowym. Stwierdziłam wtedy, że najpilniejszą potrzebą jest zorganizowanie platformy wymiany informacji i możliwości współdziałania pomiędzy osobami, które już działają w ramach innych podmiotów, instytucji. Brakuje takiego miejsca, gdzie można byłoby się spotkać, porozmawiać, wymienić informacje, nawet po to, żebyśmy wiedzieli o sobie nawzajem, że jeżeli będzie jakiś problem, to żeby można było zastanowić się i wykorzystać potencjał ludzki i poprzednie doświadczenia dla jego rozwiązania. Postawiłam sobie za cel doprowadzenie do tego, żebyśmy się spotykali i żeby wszystkie osoby, które zechcą się tu pojawić i zechcą się ze sobą kontaktować, wiedziały o miejscu i harmonogramie spotkań.
A nawiązując do tego obszaru, to jakie ma pani plany współpracy z organizacjami pozarządowymi oprócz spotykania się i tworzenia tej platformy?
A.K-G.: – Chciałabym przyjąć na siebie funkcję gospodyni w organizacji tej współpracy z uwagi na to, że jestem pełnomocniczką wojewody, a więc osoby, która z ramienia rządu odpowiada za to, co dzieje się na terenie województwa. Chciałabym też, żeby pełnomocniczka wojewody stała się rodzajem skrzynki kontaktowej, żeby wszyscy wiedzieli, że jeżeli jest jakiś problem, to zamiast szukać gdzieś pośród kilkunastu różnych podmiotów czasem wystarczy jeden mail i ktoś spróbuje pomóc w załatwieniu sprawy. Swoją rolę widzę właśnie w taki sposób, bo prawda jest taka, że organizacje pozarządowe, mające osoby, które na co dzień się tym zajmują i wolontariuszy, i już wypracowane ścieżki działania, posiadają wbrew pozorom większe możliwości bezpośredniego niesienia pomocy niż jedna pełnomocniczka, która ma inne jeszcze obowiązki i ograniczone kompetencje.
A jakie dostrzega pani korzyści i wyzwania w pracy z organizacjami pozarządowymi?
A.K-G.: – Przede wszystkim korzyścią jest to, że takie organizacje w ogóle są. I zwykle działają w nich ludzie, którzy chcą działać. To są takie osoby, które mają zapał, chęci do tego, żeby pracować i pomagać. Uważam, że to jest świetne i należy to wykorzystać. Poza tym mają też doświadczenie, zwłaszcza te organizacje, które działają od dłuższego czasu. Dodatkowo posiadają sieć kontaktów, która sama w sobie jest bardzo istotna. A jakie są wyzwania? Przede wszystkim organizacje nie zawsze się między sobą kontaktują i współpracują. Dlatego ważne będzie zorganizowanie takiego pola wspólnego działania i kontaktu, żeby praca była jak najbardziej efektywna.
A jakie jeszcze widzi Pani dla siebie wyzwania w trakcie pełnienia tej funkcji?
A.K-G.: – Wyzwaniem jest już sam fakt, że trzeba jakoś odnaleźć się z zadaniami pełnomocniczki wśród innych swoich zadań, jakoś ogarnąć organizacyjnie. Trzeba sobie też zdawać sprawę, że to nie jest tak, że pełnomocniczka wie i może wszystko. Są pewne kompetencje, które są przypisane do tej funkcji i są pewne możliwości organizacyjne, które pozwalają na ich realizację. Więc wyzwaniem na pewno jest to, aby jak najlepiej wykorzystać to wszystko czym się dysponuje i żeby jak najwięcej dało się przy pomocy tego zrobić. Pewnych ograniczeń nie da się przeskoczyć, ale też nigdy nie jest tak, że nie można zrobić niczego. Największym wyzwaniem jest zawsze znalezienie rozwiązania najbardziej optymalnego dla danej sytuacji.
Jakie korzyści odnajduje pani dla Lublina poprzez powołanie funkcji, którą pani pełni?
A.K-G.: – Sam fakt, że ta funkcja jest stanowi już korzyść samą w sobie. To jest sygnał, że jest to ważny obszar dla państwa i administracji rządowej. To jest taka wartość dodana, pomijając formalne struktury, że zaczynamy się między sobą organizować. Ważne, aby było wiadomo, że jest takie środowisko, które będzie się chciało zatroszczyć o to, żeby pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują. Skontaktowałam się z innymi pełnomocnikami i pełnomocniczkami różnych organów i instytucji na terenie województwa. Są również plany powołania kolejnej pełnomocniczki w Urzędzie Marszałkowskim.
A tak zmieniając troszeczkę kurs... Jak pani rozumie pojęcie równego traktowania?
A.K-G.: – Uważam, że równe traktowanie to jest stworzenie takich mechanizmów, żeby każdy – niezależnie od tego z jakiego środowiska pochodzi, jakie poglądy wyznaje, jakie ma inne cechy lub atrybuty – czuł się dobrze i był traktowany na jednakowych zasadach, jeżeli znajdzie się w podobnej sytuacji. Równe traktowanie nie oznacza, że wszyscy będą traktowani identycznie, z matematyczną dokładnością. Mają być traktowani równo, czyli adekwatnie do sytuacji, w jakiej się znajdują. Przede wszystkim równe traktowanie ma też jeszcze jeden aspekt, trzeba tak podchodzić do drugiego człowieka, żeby mu pomóc nie szkodząc, a to nie zawsze jest proste.
Jakie grupy społeczne w pani przekonaniu wymagają szczególnej uwagi i wsparcia w zakresie równego traktowania?
A.K-G.: – Oczywiście są te, które zostały zdiagnozowane w Krajowym Programie Działań na rzecz równego traktowania, czyli te, które doświadczają nierówności głównie z uwagi na płeć, z uwagi na pochodzenie etniczne, narodowość. To są te grupy, do których skierowane są działania instytucjonalne. Generalnie należy zachować zdrowy rozsądek wspierając takie grupy, które z uwagi na jakieś historyczne czy socjologiczne uwarunkowania na przestrzeni rozwoju społeczeństwa miały zaniżaną wartość. Należy działać w taki sposób, żeby żadna z grup społecznych nie była dyskryminowana. Udzielając wsparcia określonym osobom, określonej grupie można doprowadzić do tego, że gdzieś tam zaczniemy tworzyć nowe grupy, takie, które będą tak naprawdę traktowane w sposób inny niż traktowane być powinny. Należy pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Tym, którzy to sygnalizują, ale również uważnie przyglądać się, gdzie należałoby taką pomoc skierować. Są przecież takie osoby, które nie mają ani na tyle świadomości, żeby wiedzieć gdzie można pomocy poszukiwać, a czasami nie mają też śmiałości, żeby o nią wystąpić.
Jaka misja szczególnie przyświeca pani podczas pełnienia tej funkcji?
A.K-G.: – Wydaje mi się, że w ogóle w pełnieniu takich funkcji, gdzie występują kwestie związane z otwartością na innych ludzi, najważniejsza jest chęć niesienia pomocy. Należy w ramach swoich możliwości pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują.
Źródło: lublin.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.