Jak budować państwo, w którym przestrzeń publiczna jest na tyle otwarta, żeby nie trzeba było za każdym razem pytać o to, kto i do czego ma prawo? Takie pytanie zadawali sobie przedstawiciele rządu i organizacji pozarządowych na spotkaniu zatytułowanym „Polska Otwarta”. Rozmawiali o tak zwanej domenie publicznej, czyli zasobach, z których każdy poruszający się w internecie mógłby korzystać bez ograniczeń i za darmo.
– Domena publiczna to te wszystkie treści, które udostępniane są bez dalszych restrykcji, są to utwory, które nie podlegają pod prawo autorskie, które nie podlegają innym restrykcjom – mówi Jarosław Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska i od razu dodaje: – Rolą państwa jest ochrona, promocja oraz poszerzanie zasobów w domenie publicznej.
U progu społeczeństwa informacyjnego
Rozmówcy, którzy spotkali się na konferencji zorganizowanej przez Platformę Obywatelską i Collegium Civitas, postawili sobie za cel odpowiedzieć na pytanie: jak sprawić, żeby prawo w Polsce nadążyło za technologiczną zmianą, która z dnia na dzień następuje we większości polskich domów.
Statystyki mówią jasno: do internetu w Polsce podłączonych jest prawie 60 procent gospodarstw domowych. Zdaniem Jarosława Lipszyca jesteśmy już u progu społeczeństwa informacyjnego. Do przekroczenia tego progu potrzebne jest jeszcze przełamanie pewnych barier.
– W tym momencie, jeżeli chodzi o rozwój społeczeństwa informacyjnego takie bariery są trzy: po pierwsze – kompetencje, z tym – jak wiadomo – jest problem; po drugie – zasoby; po trzecie – infrastruktura – mówi J. Lipszyc. – Problemu infrastruktury już właściwie nie ma. Internet jest już w zasadzie wszędzie, gdzie się dało go dociągnąć, 95% gospodarstw domowych z uczącymi się dziećmi ma komputer i internet w domu. Problemem w dalszym ciągu pozostają kompetencje i zasoby.
Polski internet już od długiego czasu boryka się z permanentnym zaśmiecaniem. Chociaż możemy powiedzieć, że dostęp do wiedzy czy informacji jest w Polsce otwarty, niestety – zdaniem wielu przedstawicieli organizacji pozarządowych – te informacje są wątpliwej jakości.
– W internecie brakuje zasobów wysokiej klasy, brakuje zasobów przygotowywanych do dalszego wykorzystania, tak żeby każdy obywatel mógł z nich skorzystać bez obawy, że to będzie nielegalne, czy bezprawne – mówi J. Lipszyc. – Tutaj jest ogromna rola dla państwa. Na tej konferencji rozmawiamy o tym, w jaki sposób państwo może w sferze edukacji, w sferze kultury, w sferze administracji publicznej wspierać otwarte udostępnianie informacji.
Strona rządowa postępuje jednak dość zachowawczo. Zaprosiła NGO-sy do rozmowy i na razie deklaruje jedynie uważne wsłuchiwanie się w głosy ich przedstawicieli.
– To spotkanie chyba pokazuje, że jesteśmy bardzo otwarci – mówi minister Michał Boni, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów. – Jesteśmy na progu bardzo ciekawego zjawiska. Wcześniej była mowa o budowaniu społeczeństwa informacyjnego, projektach czy programach, a tak naprawdę ta debata, głosy środowiska pokazują, że już jesteśmy w społeczeństwie informacyjnym, które upomina się o pewne racje, a my ze swobodą i otwarciem bierzemy udział w tej dyskusji. Uważam, że to, iż mamy taką otwartość i takie skumulowanie możliwości komunikacyjnych społeczeństwa dzięki internetowi, jest wartością i korzyścią, którą należałoby wzmacniać i rozwijać.
Postawić na wiedzę
Sferą, w której funkcjonowanie domeny publicznej widać najdokładniej, jest szeroko pojęta edukacja. Wykorzystanie internetu jako kanału dystrybucji czy to prac naukowych czy innych przydatnych aplikacji, mogłoby zdaniem przedstawicieli środowisk związanych z internetem nie tylko urozmaicić źródła wiedzy, ale także obniżyć koszty dostępu do nich.
– Gdybyśmy chociażby zastanowili się, jak udostępniać dane publiczne, takie jak mapy, czy dane meteorologiczne, które teraz nie są udostępniane, wtedy mogłyby one być bardzo cennym zasobem dla instytucji edukacyjnych, dla organizacji pozarządowych, dla obywateli, którzy prowadzą działalność w swojej gminie czy okolicy. To wszystko może być dostępne, tylko potrzeba decyzji i woli politycznej – stwierdza Jarosław Lipszyc.
Wola polityczna już jest – odpowiada Barbara Kudrycka, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
– Jestem przekonana, że potrzebne jest to, aby organy państwa czuwały nad publikacjami, które mają znajdować się w internecie po to, aby nadawać im pewną legitymację jakości – stwierdza minister Kudrycka. – Wiemy, że obecnie w dobie cyfryzacji jest wiele publikacji nie tylko tych najlepszych, niestety także tych bardzo słabych. Dobrze, że taka konferencja się odbywa, bo może ona zapoczątkuje wypracowanie nowych zasad praw autorskich i innych praw podmiotowych jednostek i dzielenia się z wydawcami właśnie przy publikacjach w internecie.
Najtrudniejsze zostało jednak jeszcze do wypracowania. Teraz politycy zastanawiają się bowiem, w jaki rzeczywisty sposób to prawo zmienić i jak taka domena publiczna mogłaby funkcjonować.
– Nie możemy mówić o jednej domenie, tylko musimy pamiętać o tym, że takich domen może działać wiele – mówi minister Kudrycka. – Domeny z legitymacją, że mają wartościowe dzieła i publikacje na swoich stronach, mogą być również wykorzystywane przez nauczycieli czy naukowców.
Owa legitymacja, o której mówi minister nauki rodzi jednak pewne obawy środowiska pozarządowego. Dla przedstawicieli NGO-sów podobną legitymacją, tylko w innym znaczeniu, był pomysł utworzenia rejestru stron zakazanych.
– Państwo raczej powinno skupić się na promowaniu otwartego udostępniania na przykład przy wydatkowaniu funduszy publicznych w rozmaitych programach także w programach europejskich – tłumaczy Jarosław Lipszyc. – Gdybyśmy przeznaczyli tylko niewielki procent funduszy europejskich na produkcję treści edukacyjnych, nasz internet byłby po prostu miejscem wymarzonym do nauki; gdybyśmy niewielki procent przeznaczyli chociażby na publikację prac naukowych w internecie nagle okazałoby się, że nasze repozytoria są pełne wartościowych treści – mówi.
Tak dzieje się już od dłuższego czasu za granicą. Władze Kalifornii na przykład udostępniły zestaw podręczników szkolnych, którego nie trzeba kupować, bo znajduje się za darmo w sieci. Jakością i poziomem te podręczniki nie różnią się od tych, które można kupić w księgarni. Zanim jednak takie rozwiązania uda się zaimplementować w Polsce, trzeba się zmierzyć z kilkoma problemami.
– W dzisiejszych czasach to nie tylko problem digitalizacji i cyfryzacji niektórych zbiorów, ale także konwergencji różnych zcyfrowanych systemów i bibliotek, tak aby można było znaleźć za jednym kliknięciem dzieło opublikowane w innej części Polski czy świata. W ministerstwie nauki głównie koncentrujemy się na działaniach związanych z konwergencją tych wszystkich systemów i bibliotek – mówi Kudrycka.
Proces, o którym mówi minister nauki, już się w Polsce rozpoczął. Jest jednak bardzo czasochłonny i kosztowny, dlatego nie postępuje w zbyt szybkim tempie.
– Ważne jest, aby na razie przynajmniej sprawozdania z badań były publikowane, bowiem to także udowadnia rzetelność i jakość tych badań – tłumaczy minister Kudrycka. – Otworzyliśmy już wirtualną bibliotekę nauki. Dzięki temu naukowcy z całej Polski mają równy dostęp do zbiorów literatury światowej na temat ostatnich osiągnięć. Dając im takie narzędzie, mamy teraz wobec nich wyższe wymagania, oczekujemy wyższej jakości prac naukowych.
Domena publiczna to warunek rozwoju
Teza przedstawicieli organizacji pozarządowych jest jedna: polskie społeczeństwo nie może się rozwijać bez udostępnienia pewnych treści i uwolnienia ich spod jurysdykcji zbyt rygorystycznego prawa.
– Internet w Polsce jest uwolniony – przekonuje Michał Boni. – Nie możemy budować tezy, że nie jest. Pewne rygory muszą być zachowane, bo trzeba pamiętać, że właściciela jakiegoś dzieła czy dokumentu nie można bezwzględnie pozbawić do niego prawa.
Dodaje jednak, że rząd pracuje między innymi nad zmianą prawa autorskiego, żeby dostosować je do warunków, jakie wyznacza internet. – Te zmiany polegają m.in. na tym, że nie każdy, kto w swobodny sposób funkcjonuje w internecie będzie podlegał regułom prawa autorskiego.
Takie częściowe oswobodzenie treści publikowanych w internecie zdaniem Jarosława Lipszyca poprawi sytuację milionów mimowolnych autorów, którzy publikują chociażby codziennie zamieszczając setki tysięcy zdjęć na portalach społecznościowych. Zmiana przepisów dotyczących prawa autorskiego pozwoli także na lepsze funkcjonowanie samego sektora pozarządowego.
– Dla organizacji pozarządowych to jest absolutnie kluczowe, NGO-sy przecież żywią się informacjami, niezależnie od tego, w jakiej sferze działają – tłumaczy Lipszyc. – Jeżeli prowadzą szkolenia i podnoszą kompetencje osób, czy walczą z różnymi ważnymi problemami społecznymi, dostęp do informacji, do statystyk, do materiałów szkoleniowych, taka domena publiczna jest podstawową sprawą. Obniżenie bariery dostępu, udostępnienie różnego typu materiałów, które pomogą prowadzić działalność organizacjom znacznie poprawi ich sytuację i skuteczność.
Ze strony rządu na razie nie padają żadne konkretne deklaracje dotyczące kształtu zmian i tego, kiedy mogłyby one rzeczywiście zostać wprowadzone.
– Musimy uruchomić na ten temat otwartą dyskusję, przekonując się nawzajem różnymi argumentami – mówi Michał Boni.
Źródło: inf. własna ngo.pl