To anarchiści z żoliborskiego skłotu Elba i członkowie stowarzyszenia Wolność Równość Solidarność (dawniej Inicjatywa Uczniowska), którzy od lat maszerują w Manifach.
Zatrzymaliśmy ich za posiadanie niebezpiecznych narzędzi -
wyjaśnia Paweł Rzeźnicki z zespołu prasowego komendanta stołecznego
policji. - Trzy osoby nieletnie przekazaliśmy rodzicom. Dorosłych
przesłuchaliśmy. Skierujemy wnioski o ukaranie do sądu
grodzkiego.
Niebezpieczne narzędzia to m.in. metalowy łańcuch, na którym jeden
z manifestantów nosił portfel, a także trzy śruby. - Zwijaliśmy
transparent, kiedy nagle podbiegła do nas nerwowa policjantka.
Wylegitymowała nas i kazała wyjąć wszystkie niebezpieczne
przedmioty - relacjonuje Aleksander Pawłowski z WRS zatrzymany za
śruby (służyły do zmontowania transparentu). - Potem zawieźli nas
na komisariat. Czułem się jak w "Cyrku Monty Pythona".
- Anarchiści się po prostu specyficznie ubierają. Zostali
zatrzymani za wygląd. To dyskryminacja, nie prewencja - uważa
Katarzyna Bratkowska, współorganizatorka Manify 8 marca. - W mojej
torebce było znacznie więcej niebezpiecznych akcesoriów, np.
nożyczki. Przyznaję się do tego i składam wniosek o ukaranie
mnie.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Stołeczna)