Lalki – niemowlaki pomogły odczuć dziewczynom z falenickiego poprawczaka, czym jest macierzyństwo. Wypożyczyła je Fundacja po DRUGIE, która otrzymała za to S3KTOR – nagrodę na najlepszą inicjatywę pozarządową w stolicy.
– Byłam okropna. Nie chodziłam do szkoły, wymykałam się nocami z domu. Z rodzicami w ogóle nie rozmawiałam, tylko się na nich darłam – wspomina 16-letnia Dominika. Ciężko jej o tym wszystkim mówić. W głosie wielki smutek. Najgorzej jest, gdy myśli o tym chłopaku, którego wtedy pobiła ze starszymi kolegami. Gdy miesiąc później dowiedziała się, że zmarł na skutek obrażeń, długo nie było z nią kontaktu. – Ciężko żyć z taką myślą – przyznaje. Dwa razy była na grobie. Napisała też list do jego matki. Po to, by wiedziała, że nie chciała, że żałuje i że przeprasza, choć wie, że niczego to nie zmieni. Odpowiedź nie przyszła.
W Schronisku dla Nieletnich i Zakładzie Poprawczym w warszawskiej Falenicy działają trzy szkoły: podstawowa, gimnazjum i zawodowa. Dominika chciałaby skończyć gimnazjum i wrócić z powrotem do rodziny. Z drugiej strony, boi się, że znowu wpadnie w złe towarzystwo. Marzy o rodzinie, ale takiej bez dzieci. Nigdy nie chciała być matką, a projekt, który Fundacja po DRUGIE, przeprowadziła w falenickim zakładzie, tylko ją w tym utwierdził.
Fundacja wypożyczyła dziewczynom fantomy, przypominające niemowlaki. – Te lalki działają 24 godziny na dobę i wymagają tego, czego wymaga prawdziwe dziecko. Trzeba je odpowiednio chwycić, aby główka była prawidłowo podtrzymana, nakarmić, przewinąć, wreszcie przytulić i poświęcić trochę czasu – tłumaczy Agnieszka Sikora, szefowa Fundacji.
– Najtrudniejsze były noce – wspomina Dominika. – Gdy zaczynały płakać, musiałyśmy do nich wstawać. Trzeba było uważać, żeby główka się nie przechyliła, bo wtedy dziecko wydarłoby się na cały zakład i wszystkich pobudziło. Ja sobie poradziłam, ale nie wszystkie dziewczyny dały radę. Niektóre zostawiały to dziecko w łazience.
Do Falenicy przywieziono różne lalki. Na przykład taką, która demonstrowała, jak może wyglądać dziecko urodzone przez narkomankę. Inna udawała niemowlaka z alkoholowym zespołem płodowym (FAS). – Nie bez powodu dawaliśmy im te lalki. Chcieliśmy, żeby zobaczyły, jaką można wyrządzić dziecku krzywdę – wyjaśnia Agnieszka Sikora. Więcej na temat konsekwencji palenia papierosów, picia alkoholu i zażywania narkotyków w ciąży można było dowiedzieć się podczas edukacyjnych warsztatów. Mówiono o antykoncepcji, zwracano uwagę na prawną i finansową stronę, uświadamiając dziewczynom, ile kosztuje wychowanie dziecka.
– To jeden z czterech damskich poprawczaków w Polsce. Mamy tu 40 dziewczyn – mówi Romuald Sadowski, dyrektor, oprowadzając po falenickim zakładzie. – Pan popatrzy, tu jest pracownia fryzjerska, a tu uczą się haftu. Mamy też dwie pracownie krawieckie i kuchnię, w której uczą się gotować. Jest też salka terapeutyczna, a w kącie worek treningowy i rękawice, na wypadek gdyby któraś musiała rozładować emocje.
– Na tych dziewczynach ciąży wiele paskudnych przestępstw, ale zło nie bierze się znikąd – opowiada. – One mają poharatane życiorysy. Wiele z nich było bitych, molestowanych, gwałconych. Przez konkubentów, braci, ojca, a nawet dziadka. Do tego wysoka przestępczość, alkoholizm, stała agresja, rozwody w najgorszym wydaniu – wylicza. – W domu wszyscy rzucają przekleństwami na lewo i prawo. No i brak jakichkolwiek zasad moralnych. Gdy w takiej rodzinie dziecko ukradnie koledze zabawkę, rodzice będą mówili: „O, jakie sprytne”.
Dyrektor zaprasza do gabinetu. Na honorowym miejscu, na parapecie tuż obok biurka, stoi drewniany S3KTOR – nagroda za najlepszą pozarządową inicjatywę w mieście. Rozmowę przerywa Agata. Nieśmiało uchyla drzwi. – Papciu, ja tylko przytulić – zwraca się do dyrektora, podbiega i obejmuje wychowawcę. – Potwornie brakuje im ciepła i miłości – wyjaśnia Romuald Sadowski. – Papciem nazwały mnie już wiele lat temu. Z jednej strony to miłe. Z drugiej – smutne, bo przypomina mi, że w ich życiu brakowało osób, którym mogłyby się wygadać, wyżalić. Znalazły je dopiero w poprawczaku.
Lalki, które Fundacja przywiozła do poprawczaka, bardzo spodobały się 17-letniej Marcie. Opiekowała się „niemowlakiem” koleżanki, która nie radziła sobie z tym wszystkim. – Momentami było strasznie – przyznaje, ale do macierzyństwa jej to nie zniechęciło. Bardzo chciałaby zostać mamą, choćby dziś.
Marta do Falenicy trafiła trzy lata temu. Nauczyła się już kultury osobistej i gotowania, ale wciąż nie potrafi panować nas emocjami. Stara się, ale jakoś wyjątkowo ciężko jej to przychodzi. Trafiła tu za picie, ćpanie, włamania, kradzieże, no i pobicie wychowawcy. – Mocno nie oberwał. Kilka siniaków, to wszystko – wspomina. O kradzieżach woli nie rozmawiać. Wstyd jej dziś o tym mówić.
– Boję się wyjścia. Najbardziej tego, że znowu zacznę pić – zwierza się. Zaczęła, gdy miała 11 lat. Spróbowała, spodobało jej się. Piła dwa tygodnie bez przerwy, później chwila spokoju i znowu to samo. Teraz jest na terapii. W zakładzie nie pije, ale gdy wychodzi na przepustkę, znowu sięga po butelkę. Dlaczego? – Po prostu, chce mi się pić.
Fundacja po DRUGIE nie ogranicza swojej działalności do jednego ośrodka. Za pomocą lalek przeszkolili już około 300 osób w całej Polsce. Organizacja z falenickim poprawczakiem współpracuje jednak od początku swojego istnienia. Razem zrealizowali też inny głośny projekt „Co mnie czeka, gdy stąd wyjdę”. – Powstała taka książeczka, właśnie pod tym tytułem – opowiada Agnieszka Sikora. – Dziewczyny opisały swoje życie, a więc to, jak znalazły się w poprawczaku. Napisały także o tym, jak wyobrażają sobie swoją przyszłość.
Bohaterkami tekstu nie są dziewczyny ze zdjęcia. Ich imiona zostały zmienione.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)