Jest taka miejscowość w Polsce, w której na 3900 mieszkańców przypada dwadzieścia dziewięć organizacji pozarządowych, a frekwencja wyborcza regularnie jest najwyższa w kraju. Tutaj, jak przekonują pozarządowcy, mieszkańcy czują się obywatelami.
Wytłumaczeń tego fenomenu znaleźć można zapewne wiele. Prawdopodobnie większość z nich okaże się prawdziwa jednocześnie. Nie bez znaczenia jest przecież choćby to, że Podkowa Leśna jest małą miejscowością, której wielu mieszkańców jest z nią związana, by tak rzec kolokwialnie, z dziada pradziada. Swoje robi także zamożność gminy i poziom wykształcenia podkowian. Złośliwi mogliby rzec nawet, że działalność społeczna stanowi tutaj hobby dla bogatych. I nawet jeśli po części tak by było, to trudno to oceniać negatywnie. Byłaby to zresztą odpowiedź nie tylko złośliwa, ale i niewystarczająca – wszak Podkowa Leśna nie jest jedynym miejscem w Polsce grupującym ludzi zamożnych, nie stanowi też enklawy dostępnej jedynie dla najbogatszych.
Gdzie zatem szukać ostatniego składnika potrzebnego do zrozumienia jej fenomenu? Podkowianie zgodnie odpowiedzą, że jest nim tradycja. Działacze pozarządowi z Podkowy bardzo często odwołują się do historii. Snują opowieść, w której przeszłość miesza się z teraźniejszymi działaniami. Dzisiaj funkcjonujące organizacje z jednej bowiem strony garściami czerpią z tradycji, z drugiej zaś – za jeden z istotnych celów swojej działalności uznają jej ochronę i zachowanie.
Potrzeba codziennej troski
Kiedy dziś obserwuje się współpracę samorządu podkowiańskiego z miejscowymi organizacjami, gdy dostrzega się – podkreślaną przez wielu – otwartość władz miasta na podobne działania, kiedy widzi się wspólne projekty i szkolenia, w których przedstawiciele dwóch sektorów razem biorą udział, to trzeba mieć świadomość, że Podkowa Leśna ma i długą, i piękną tradycję aktywności społecznej. Oczywiście, to, że dziś tak wielu samorządowców wywodzi się z organizacji pozarządowych, także nie jest bez znaczenia.
Pierwszą podkowiańską organizacją obywatelską było założone w 1930 roku Stowarzyszenia Miłośników Miasta – Ogrodu Podkowy Leśnej, przemianowane później na Towarzystwo Przyjaciół Miasta – Ogrodu Podkowa Leśna, które działało aż do wybuchu II wojny światowej, by – po okresie PRL-u – odrodzić się w 1989 roku.
– Nie da się wszystkiego skodyfikować przepisami prawa czy regulacjami miejscowymi – mówi Jacek Wojnarowski, prezes Towarzystwa. Dlatego też Towarzystwo, w – a jakże – współpracy z innymi organizacjami oraz samorządem, wydało „Kartę Mieszkańca”, będącą, jak stwierdza Wojnarowski, „przywołaniem obowiązujących przepisów prawa, ale także cała masą próśb i zaleceń miękkich”, dotyczących czy to dobrego sąsiedztwa, czy ochrony środowiska.
We wstępie do „Karty” jej autorzy piszą: „Mieszkanie w Podkowie Leśnej to wielki przywilej i codzienna radość, ale przecież także dodatkowe obowiązki. Musimy więc tym bardziej dbać o to, co najcenniejsze. Musimy strzec przyrody i tradycji miasta, aby zachować je dla nas i dla naszych wnuków. Piękno Podkowy nie obroni się jednak samo – potrzebuje naszej codziennej troski”. I tę troskę mieszkańcy Podkowy konsekwentnie wykazują. W pierwszym rzędzie dbając o dziedzictwo kulturowe miasta.
Podkowa kulturą stoi
I choć opowiadając o nim, nie wystarczy wspomnieć o Annie i Jarosławie Iwaszkiewiczach, którzy mieszkali tu od lat 20. XX wieku aż do swojej śmierci, to nie sposób od nich nie zacząć. Zwłaszcza że Stawisko, posiadłość, którą Annie podarował jej ojciec – Stanisław Lilpop (a trzeba wiedzieć, że Lilpopowie nazywani są „ojcami Podkowy Leśnej”) – od samego początku było nie tylko domem dla pary literatów, ale także centrum życia kulturalnego. Regularnie bywali tu choćby Lechoń, Słonimski czy Szymanowski.
To o tyle istotne, że Podkowa Leśna – a także niemała część działalności pozarządowej w niej podejmowanej – do dziś kulturą stoi. Stawisko wciąż jest istotnym punktem na kulturalnej mapie miasta. Oprócz niego podkreślić warto także wagę – prowadzonego według znanego modelu – Festiwalu Otwarte Ogrody. W tym roku już po raz dziesiąty mieszkańcy Podkowy otworzą swoje bramy, organizując na swoich działkach spotkania, wystawy, koncerty. Podobnych wydarzeń na tegorocznym Festiwalu odbędzie się kilkadziesiąt.
Także podczas okupacji schronienie w Stawisku znalazło wielu wybitnych przedstawicieli kultury, by wspomnieć choćby Czesława Miłosza, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Leona Schillera, Witolda Lutosławskiego czy Stanisława Dygata. Ten ostatni zresztą umiejscowił w Podkowie akcję swojej słynnej książki „Pożegnania”. Po Powstaniu Warszawskim w mieście na dłużej zatrzymali się również choćby Jerzy Andrzejewski, Władysław Tatarkiewicz i Jerzy Waldorff.
Od okupacji do uchodźców
Ale nie tylko kulturą Podkowa stała. Także tutaj – obok Komorowa czy Milanówka – spotykali się przedstawiciele władz Polski podziemnej. Po upadku Powstania Warszawskiego tysiące wygnańców ze stolicy znajdują tu swoje schronienie. Bo w podkowiańskiej tradycji, jak podkreślają pozarządowcy, tkwi nie tylko przyjmowanie elity, ale także potrzebujących.
Dorota Obzejta-Żbikowska, prezeska Stowarzyszenia Dla Podkowy, wspomina, jak do miasta przybyli uchodźcy z Kazachstanu: – Ludzie, którzy przyjechali na zaproszenie Polski, którzy liczyli, że Polska będzie ich drugim domem, mieszkali w Podkowie w urągających warunkach. Po licznych interwencjach, rozmowach z władzami miasta, udało się je przekonać, że należy wybudować nowe domy komunalne.
Najpierw jest potrzeba
Po wojnie działalność społeczna w Podkowie Leśnej – z oczywistych przyczyn – osłabła, ale nie zaniknęła. Niemała w tym zasługa legendarnego księdza Leona Kantorskiego, postaci znanej daleko poza granicami podwarszawskiej miejscowości. Jego szczególne metody pracy z młodzieżą, „alternatywne” podejście do mszy świętej (warto wspomnieć choćby słynne msze big beatowe), były dobrze znane w wielu miejscach. Podobnie, jak jego zaangażowanie w „Solidarność”, po opiekę w maju 1980 roku nad prowadzącymi w jego kościele głodówkę opozycjonistami włącznie. Akcję poparcia dla głodujących prowadzili wtedy w Podkowie Zbigniew Bujak i Zbigniew Janas.
W stanie wojennym kościół podkowiański pozostał centrum wielu niezależnych – kulturalnych i społecznych – działań, prowadzonych przede wszystkim przez Parafialny Komitet Pomocy Bliźniemu. Jak wspominają ci, którzy pamiętają księdza Kantorskiego, był on zawsze gotów do pomocy tym, którzy tego potrzebowali. Nie czekał jednak jedynie, aż przyjdą do niego z prośbą, sam rozglądał się wokół siebie, by dostrzec, czego potrzeba otoczeniu.
Powiew tradycji
To postawa, którą także dziś praktykują podkowiańscy działacze społeczni. Gdy idzie o założenie żłobka, rozbudowę szkoły samorządowej, założenie szkoły społecznej, posprzątanie lasu, wytyczenie ścieżek edukacyjnych, zorganizowanie festiwalu, załatwienie domów komunalnych dla uchodźców, wsparcie osób starszych czy ubogich, ochronę pszczół – wymieniać można jeszcze długo – prawie zawsze mówią: „taka była potrzeba”.
– Tutaj ludzie czują się obywatelami, mieszkańcami Podkowy, Polski i Europy, osobami współodpowiedzialnymi za to, co się wokół nich dzieje – mówi Anna Łukasiewicz, prezeska Lokalnej Grupy Działania „Zielone Sąsiedztwo”. I potwierdza to rzeczywistość. Ale nie można zapominać, jak wiele dzisiejsza Podkowa i jej mieszkańcy zawdzięczają poprzednikom. Tutaj naprawdę czuje się powiew tradycji.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)