Pani Agnieszka: to ona walczy o najbardziej potrzebujących
Całym sercem jest po stronie potrzebujących, a całą głową kombinuje, jak im najlepiej pomóc! - napisał o Agnieszce Dudzińskiej jeden z naszych czytelników
Z listów:
"Jeszcze nigdy nie spotkałam osoby tak życzliwej i pomocnej. Pozwoliła mi uwierzyć, że nie jestem sama w walce o lepsze jutro dla mojego synka".
"Nie poddała się, pomimo setek upokorzeń, jakie spotkały ją i jej dziecko. Pomimo gehenny w systemie edukacji nie zakopała się w pretensjach, tylko wyszła do ludzi i zrobiła wiele dobrego dla rodzin dzieci niepełnosprawnych. Dzięki projektowi Wszystkojasne.waw.pl rodzice wiedzą, jakie mają prawa, i mogą uniknąć tego, co spotkało jej rodzinę".
"Całym sercem jest po stronie potrzebujących, a całą głową kombinuje, jak im najlepiej pomóc!".
"Dzięki niej Warszawa jest lepsza".
Tak pisali do redakcji ludzie, którzy w plebiscycie "Gazety Stołecznej" - od pięciu lat przyznajemy nagrodę "Stołek" dla kogoś, kto robi coś niezwykłego, godnego podziwu - głosowali na Agnieszkę Dudzińską. Prócz niej nominowaliśmy: Ewę Brykowską-Liniecką - za zorganizowanie społecznego ruchu mieszkańców i uratowanie płaskorzeźby "Plon", Pawła Średzińskiego i Mamadou Dioufa z fundacji Afryka Inaczej - za akcje proafrykańskie, które przybliżają warszawiakom inną kulturę, Wojciecha Szota - za akcję "Miłość nie wyklucza" i przewodnik "HomoWarszawa", Marka Piwowarskiego z ratusza - za wytyczenie kilkukilometrowej ścieżki pieszo-rowerowej wzdłuż Wisły.
Agnieszkę Dudzińską, mamę niepełnosprawnego dziecka, doceniliśmy za to, że walczyła w ratuszu o mieszkania chronione (osoby niepełnosprawne uczą się w nich samodzielności) i dopięła swego. Spośród piątki nominowanych do "Stołka" najwięcej czytelników zagłosowało właśnie na nią. I przypomnieli o jeszcze innej walce Agnieszki Dudzińskiej - o równą edukację.
"W Afryce jest jak w Polsce, czyli normalnie"
17 podstawówek. Jak na castingu
Ma troje dzieci. Kilka lat temu, kiedy po wielu perypetiach jedno z nich trafiło do rejonowej podstawówki, opowiadała "Gazecie": - Sterroryzowano mnie tam. Rodzice innych dzieci pisali listy do dyrekcji, w których żądali usunięcia mojego dziecka. Wypychano je na nauczanie indywidualne. Byłam przytłoczona niepełnosprawnością swojego dziecka, na wszystko się godziłam.
Doświadczenia wielu rodziców niepełnosprawnych dzieci są podobne. Kiedy przychodzi czas na przedszkole lub szkołę, jeżdżą od jednej placówki do drugiej i pytają, czy przyjmą im tam dziecko z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego. Jedna z matek, Ilona Rzemieniuk, odwiedziła aż 17 integracyjnych podstawówek. Odpowiedziała jedna - na drugim końcu Warszawy. Czuła się jak na castingach.
Przy odpowiednim wsparciu takie dzieci mogą się uczyć w masowych szkołach. Wiele z nich jest wybitnie zdolnych. Zdaniem rodziców w zwykłej szkole szybciej się przystosują do samodzielności, znajdą kolegów. Do szkół specjalnych powinny trafiać w szczególnych przypadkach, zwłaszcza gdy są niepełnosprawne intelektualnie.
Za dzieckiem niepełnosprawnym do każdej masowej szkoły powinny iść też większe pieniądze z MEN - w zależności od rodzaju niepełnosprawności od kilkunastu do 50 tys. zł. Szkoła może za to choćby zatrudnić asystenta do pomocy w klasie, kupić odpowiedni sprzęt, zapewnić dodatkowe zajęcia z logopedą czy psychologiem. Tak powinno być. Ale rzeczywistość jest inna. Agnieszka postanowiła ją zmienić.
Nie-Grzeczne Dzieci wśród radnych
Ilona Rzemieniuk, prezeska stowarzyszenia Nie-Grzeczne Dzieci, które wspiera dzieci z zespołem Aspergera i ich rodziców: - Agnieszkę poznałam kilka lat temu. Znalazłam ogłoszenie, która porozklejała na całym Ursynowie, że chce założyć organizację pomagającą niepełnosprawnym. Poszłam na pierwsze spotkanie.
Agnieszka Dudzińska w 2008 r. założyła Ursynowskie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych, ale szybko przystąpiła do Nie-Grzecznych Dzieci. - Żeby stworzyć coś od początku, potrzebny jest sztab ludzi. U nas była już organizacja. Agnieszka zajęła się sprawami oświatowymi, wyspecjalizowała się w tym. Tygodniami ślęczała w bibliotekach, śledziła tabele, dane, statystyki. Wyliczała - opowiada Ilona Rzemieniuk.
Pierwsza wspólna akcja była w maju 2009 r. Dudzińska, Rzemieniuk i dwie inne mamy poszły na sesję Rady Warszawy. Na szyjach zawiesiły kartki: "Wszystko jasne. Dostępność i jakość edukacji dla uczniów niepełnosprawnych w Warszawie". Agnieszka uzbroiła się też w tabele z danymi z ministerialnych przepisów: ile szkoła, do której chodzi dziecko z określoną niepełnosprawnością, powinna dostać rocznie dodatkowych pieniędzy. Mamy krążyły między radnymi i wręczały im te wyliczenia. Wcześniej obdzwoniły wszystkie warszawskie podstawówki. Wiedziały, że w większości z nich dyrektorzy z powodu braku środków nie mogą zapewnić dzieciom z orzeczeniem niczego więcej ponad spotkanie z pedagogiem czy logopedą przez dwie godziny w tygodniu. Czyli pieniądze gdzieś się rozpływały.
- To było mocne wejście - śmieje się Ilona Rzemieniuk. - Chodziło nam o nagłośnienie sprawy. Później przyszedł czas na pracę nad zmianą systemową.
Panie premierze, pani minister
Agnieszka Dudzińska jest doktorem socjologii. Na początku tego wieku zajęcia z metod badań społecznych w Instytucie Socjologii UW miał z nią Karol Mojkowski (dziś pracuje w Stowarzyszeniu Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich). - Uchodziła za bardzo wymagającą wykładowczynię, ale i tak wszyscy się zapisywali. Uczyła nas nie tylko technik, ale też rzetelności i odpowiedzialności za to, co się robi. Przejrzystości i jawności, etyki.
On też zagłosował w plebiscycie. Napisał: "Agnieszka Dudzińska jest osobą bezkompromisową, gdy przychodzi walczyć o przysługujące obywatelom prawa. Prawa, które powinny być, a nie są przez urzędników realizowane. Buduje kulturę uczestnictwa obywatelskiego przez motywowanie ludzi do działania - także tych, którzy już nie mają siły, jak rodzice dzieci niepełnosprawnych. Jest wspaniałą strażniczką naszych praw!".
Wcześniej stowarzyszenie Nie-Grzeczne Dzieci wystarało się z Programu Działań Strażniczych Fundacji Batorego o pieniądze na projekt "Wszystko jasne" poświęcony dostępności i jakości edukacji. Agnieszka Dudzińska na podstawie 400 wywiadów z dyrektorami warszawskich szkół i przedszkoli napisała stustronicowy raport w tej sprawie. W grudniu 2009 r. zwołała konferencję prasową i przedstawiła wyniki. Wyliczała główne grzechy: * miasto, prowadząc do umieszczenia niepełnosprawnych dzieci w placówkach specjalnych i integracyjnych, stygmatyzuje je, * szkoły integracyjne są przepełnione, bo te masowe boją się przyjmować uczniów z orzeczeniami, * dodatkowe pieniądze - niby zagwarantowane przez MEN - nie idą za niepełnosprawnym dzieckiem do szkoły. W konsternacji słuchali tego szefowie biura edukacji w warszawskim ratuszu.
W ramach projektu powstała też strona internetowa (www.wszystkojasne.waw.pl). Jest na niej sporo edukacyjnych porad dla rodziców niepełnosprawnych dzieci. W zakładce "Korespondencja z MEN" - kilkanaście listów, które dotyczą kształcenia. W jednym z nich Agnieszka Dudzińska prosi minister edukacji Katarzynę Hall o sprecyzowanie, czy samorząd może odmówić dyrektorowi masowej szkoły finansowania uczniowi zaleceń z orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego. Ponieważ resort zwlekał z odpowiedzią, wysłała kolejny list - tym razem do premiera. I przy okazji zaznaczyła, że brak odpowiedzi z ministerstwa to naruszenie kodeksu postępowania administracyjnego. Kilka dni później MEN przysłał list.
Halo, tu dzwoni rzecznik
Dr Paweł Kubicki, adiunkt w Szkole Głównej Handlowej, ma dziecko z niepełnosprawnością, koordynuje projekt "Wszystko jasne": - Agnieszka miała dwa wyjścia: albo pogodzić się z tym, co ją spotyka, albo działać. Pierwsze to dość beznadziejna perspektywa, bo dziecko niepełnosprawne ma się na całe życie. Czyli zostaje działać. Agnieszka myślała, że jak w pierwszym raporcie z 2009 r. wytknie błędy, urzędnicy to naprawią. Taka naiwna wiara naukowca. Nie naprawili, więc wzięła na siebie zmianę rzeczywistości.
Stowarzyszenie Nie-Grzeczne Dzieci wystarało się o kolejne granty z Fundacji Batorego na kontynuację projektu "Wszystko jasne". W 2011 r. przy organizacji powołano rzecznika uczniów niepełnosprawnych. Została nim Dudzińska. Ilona Rzemieniuk: - W rozmowie z urzędnikami człowiek z taką funkcją jest bardziej skuteczny. Rzecznikowi trudniej odmówić niż mamie niepełnosprawnego dziecka.
Jedna z takich mam z podwarszawskiej miejscowości: - Chciałam wysłać dziecko na zieloną szkołę razem z cała klasą, ale dyrektor podstawówki powiedział mi, że nie ma pieniędzy na dodatkowego opiekuna. Odesłał do burmistrza. Burmistrz to samo: nie mam pieniędzy. Poprosiłam o pomoc Agnieszkę Dudzińską. Zadzwoniła do burmistrza, a kiedy to nic nie dało, stawiła się w urzędzie z pismem z paragrafami, że jest zobowiązany do zorganizowania mojemu dziecku dodatkowej opieki. Udało się. Syn pojechał na zieloną szkołę.
Wiara, że się uda
Dr Kubicki (w tym roku przejął też funkcję rzecznika): - Agnieszka jest dla wielu osób psychologiczną podporą, nie czują się same ze swoimi problemami. Ale to smutne, bo okazuje się, że aby system działał, potrzebne są takie Agnieszki. Ona musi trochę zwolnić, jej siły nie są nieskończone. Na szczęście udało jej się zaangażować w projekt innych rodziców, którzy teraz ją odciążają.
Ilona Rzemieniuk: - Są osoby, które w razie nieszczęścia już się nie podniosą, wpadną w depresję. A Agnieszka ma jakąś wewnętrzną siłę i przekonanie, że to, co robi, jest słuszne. Że się uda. Wiedziała po swoich ciężkich doświadczeniach, że jak nie zakasa rękawów, będzie ciężko. Wie, co trzeba zmienić, żeby osiągnąć cel. Pytanie, na ile polska rzeczywistość pozwoli nam na te zmiany.
Pod koniec poprzedniej kadencji parlamentu do Sejmu trafił projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty, która ma poprawić sytuację niepełnosprawnych uczniów w placówkach ogólnodostępnych i integracyjnych. Przygotowało ją stowarzyszenie Nie-Grzeczne Dzieci. Zakłada m.in. większą kontrolę nad środkami z subwencji oświatowej przekazywanej samorządom z budżetu państwa na kształcenie niepełnosprawnych dzieci. To Agnieszka Dudzińska odkryła, że teoretycznie niepełnosprawny uczeń ma zapewnione duże wsparcie, ale w praktyce zależy to od dobrej woli samorządu i determinacji rodziców.
Pod koniec kadencji odbyło się pierwsze czytanie. Rodzice z Nie-Grzecznych Dzieci nawiązali już kontakty z nowymi posłami, umawiają się na spotkania.
Z listu: "Agnieszkę docenić trzeba za wytrwałość i mocne nerwy, za znaczenie społeczne jej pracy (w znacznej mierze zmieniła edukację, teraz zmienia mieszkalnictwo dla osób niepełnosprawnych), za to, że używa metod strażniczych (doskonale rozumie, jakie są obowiązki władz wobec obywateli, i wymaga tego, co zgodnie z prawem winno być zapewnione). Nagroda dla Agnieszki Dudzińskiej wzmocni wiarę organizacji, obywateli i obywatelek, którzy też prowadzą kontrolę społeczną i wynikające z niej działania na rzecz zmiany, w to, że zmiany są możliwe".
Wielu się zastanawia, jak jej się to udaje. Dzieci, praca naukowa, działalność społeczna. Agnieszka Dudzińska mniej więcej w tym samym czasie, kiedy robiła edukacyjną rewolucję, zainteresowała też warszawskich urzędników mieszkaniami chronionymi dla osób niepełnosprawnych. Powstały już dwa - dla osób z chorobami psychicznymi i dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Podczas kilkumiesięcznych turnusów uczą się w nich samodzielności. Lada moment powstanie kolejne takie mieszkanie - tym razem dla niepełnosprawnych fizycznie.
"Stołek" wręczony: za Afrykę w Warszawie
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna