Ludzie są zmęczeni popkulturą internetową, a nigdy nie będą zmęczeni spotkaniami z drugim człowiekiem i dobrą rozmową – uważa Artur Wolski z Kina Atlantic. W organizowanych przez niego wydarzeniach chcą brać udział najzdolniejsi polscy twórcy. Osobiście prowadzi te spotkania, ale pozostaje na drugim planie. Przyjmuje perspektywę widza.
W 2018 roku Artur Wolski został uhonorowany Nagrodą Miasta Stołecznego Warszawy, przyznawaną osobom, które współcześnie poświęcają swój czas mieszkańcom stolicy. Rada Warszawy przyznaje te wyróżnienia wybitnym warszawiakom działającym na rzecz rozwoju miasta – społecznikom, ludziom kultury, nauki i sztuki.
Kiedy Wolski pracował w kawiarni literackiej Czuły Barbarzyńca, jego projekty dotyczyły głównie filmów, a teraz, gdy jest związany z Kinem Atlantic, organizuje na ogół spotkania literackie.
– To chyba dla równowagi – śmieje się. Czuły Barbarzyńca to było ulubione miejsce filmowców. Przychodziła tam cała śmietanka twórców.
Odwiecznie konfliktogenny i twórczy związek w kosmosie
Osiem lat temu założył stowarzyszenie Entropia Słowa. Jak wyjaśnia, chodzi o to, aby inspirować do wspólnego tworzenia mapy kulturalnej, nie tylko Warszawy, ale także wielu miast w Polsce czy wybranych miejsc w Europie.
– Entropia Słowa pragnie dać okazję do twórczej wymiany dobrej energii między ludźmi, dialogu dzieci z rodzicami, uczniów z nauczycielami, studentów z wykładowcami. Projekt powstał z inicjatywy ludzi, którzy kochają nade wszystko s ł o w o i mają w sobie tyle siły i energii, by bezinteresownie dzielić się nim. Przykładem jednego z projektów Entropii Słowa było zorganizowanie wycieczki po miejscach bliskich sercu Czesława Miłosza. Dzieci i młodzież oprowadzali mieszkańców stolicy po ulicach, związanych z warszawskim etapem biografii Noblisty.
W czerwcu 2019 roku odbędzie się kolejne wydarzenie, organizowane przez Entropię Słowa. Tego dnia uczniowie wielu szkół przypomną i zaznaczą miejsca, w których powstawały niezapomniane dzieła wspaniałych pisarzy i poetów, m.in. Marka Hłaski, Wandy Chotomskiej, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, czy Pawła Jasienicy. Kilkuset uczniów z kilkudziesięciu szkół, domów kultury oraz internatów wyjdzie na ulice Warszawy, by zaprezentować swoje spektakle, happeningi, wystawy w wybranych przez siebie miejscach.
– Ich sposób prezentacji jest dowolny i powinien być efektem wolnej aktywności twórczej dzieci i młodzieży – podkreśla Artur Wolski.
Skąd się wzięła nazwa Stowarzyszenia?
– Entropia to chaos, pozorny bałagan… A "słowo" wiąże się z harmonią, równowagą, sensem, logiką. Jednak te dwa byty żyć bez siebie nie mogą . Tak jak słowo przez entropię zostaje dotknięte, tajemniczo wprawione w ruch i wysłane w podróż ku niepoznawalnej czasoprzestrzeni – bez końca, tak entropię – właśnie słowo, beznadziejnie co prawda, ale próbuje uporządkować… Ten jedyny w swoim rodzaju, bo odwiecznie konfliktogenny, zarazem odwiecznie twórczy związek w kosmosie, nazwałem entropią słowa – wyjaśnia Artur Wolski.
Spłacam długi
Książki i filmy to jego pasja i praca. Artur Wolski mówi, że to wszystko przez nauczycieli w szkole, którzy rozbudzili w nim miłość do kultury.
– Zawsze mówię, że wszystko zawdzięczam nauczycielom, więc teraz spłacam długi. A oni na to: „Jeszcze nie spłaciłeś” – opowiada mój rozmówca. – To oni pokazali mi najpiękniejsze rzeczy z literatury, malarstwa i teatru. Robiło to na mnie ogromne wrażenie. Pochodzę z robotniczej rodziny, w której nie było wielu książek, ale potem miałem szczęście poznać wspaniałych polonistów, bibliotekarzy. To zadecydowało o mojej przyszłości.
Uważa, że aby młody człowiek w ogóle chciał się otworzyć na więcej, powinien choć trochę czytać.
– Tylko trochę. Czasem pójść do galerii, czasem obejrzeć jakiś film, żeby trochę wiedzieć. Wydaje mi się, że współcześnie młodzi ludzie nie koncentrują się na prawdziwym poznaniu samych siebie i mają nieco roszczeniowy stosunek do rzeczywistości. Oni by się chętnie nawet z kimś ciekawym spotkali, ale czekają, aż to się samo wydarzy. A tu trzeba włożyć wiele pracy, żeby zorganizować coś fajnego – przekonuje Artur Wolski.
Lament nieprzeczytanej książki
Jest molem książkowym. Czy znajduje czas na czytanie książek niezwiązanych ze swoimi projektami?
– Już dawno nie przeczytałem żadnej książki tylko dla siebie. To książki same mnie wybierają. Moja praca w dziewięćdziesięciu ośmiu procentach wiąże się z takimi książkami, które i tak bym przeczytał. Oczywiście mam w domu dziesiątki pozycji, które czekają na przeczytanie, ale one jeszcze w odpowiednim momencie upomną się o siebie. Roman Brandstaetter pisał o „lamencie nieprzeczytanej Biblii”. Bardzo lubię tę metaforę. Jest też „lament nieprzeczytanej książki”, która dopomina się o sięgnięcie po nią. Zresztą, zawsze jest za dużo nieprzeczytanych książek i nieobejrzanych filmów. Już się z tym pogodziłem – mówi Wolski.
Wiele osób podrzuca mu pomysły na zajęcie się daną książką.
– To dla mnie prawdziwy zaszczyt, kiedy na przykład wychodzą „Dzienniki” Pilcha i dzwoni ktoś do mnie, żebym zrobił o nich spotkanie. Albo kiedy Hanna Krall mówi mi pół roku temu, że wydaje nową rzecz i pyta, czy bym nie chciał rzucić na to okiem. To bardzo miłe i w ten sposób się kręci. Jak się robi dużo rzeczy starannie, to potem dobre rzeczy wracają – uważa mój rozmówca.
O swojej współpracy z władzami Warszawy wypowiada się entuzjastycznie.
– Ilekroć idę do Miasta z jakimś pomysłem, to zawsze mogę liczyć na wsparcie. Dzięki temu nie trzeba płacić za wstęp na spotkanie, na które zapraszamy do Kina Atlantic. Bardzo tego pilnuję, nie pamiętam już, żeby kiedykolwiek te nasze wydarzenia były odpłatne. Ludzie z Ratusza wiedzą, że jeśli chcę zorganizować wieczór poświęcony Herlingowi-Grudzińskiemu, to nie będzie polegało na przeczytaniu fragmentu „Innego Świata”, ale zostanie zorganizowane przy współpracy z rzeszą ludzi, którzy rzeczywiście mają coś do powiedzenia. Miasto jest ważną cząstką tych wydarzeń. Niezwykle też ważny, ba! Najistotniejszy jest udział artystów: muzycy, aktorzy, pisarze, malarze, dokumentaliści, nagłośnieniowcy, którzy ze mną współpracują, nie biorą za te projekty grosza – podkreśla Artur Wolski.
Stoję po stronie widza
Nie lubi projektów, których nie czuje i te na ogół odrzuca. Nie lubi też działać na zamówienie.
– Na rok, pół roku do przodu próbuję zaplanować, czym chciałbym się zająć, żeby projekty odbywały się na moich warunkach. Duże znaczenie ma również to, żeby wszystko, co robię, nie było "piarowe": gdy rozmawiam z Miastem czy innymi partnerami, to ustalamy, że nie będziemy promować żadnych marek, czy firm.
Nie jest dziennikarzem, ani konferansjerem.
– Stoję po stronie widza, który bardzo lubi bohatera książki lub filmu. Wydaje mi się, że właśnie to sprawia, że nie wychodzę przed szereg. Nie przyjmuję postawy: przeczytałem książkę, przemyślałem ją i wiem więcej, ale jestem wciąż jej ciekaw. W przypadku filmów jest nieco inaczej, bo po projekcji, w której wszyscy uczestniczyliśmy, w dyskusji startujemy z tego samego miejsca. Chociaż osobiście uważam, że najlepsza rozmowa jest po tygodniu od zobaczenia filmu, odwrotnie niż w wypadku książki – tu najfajniej się nią zająć na świeżo, no i dobrze, żeby każdy ją przeczytał.
Lubi, kiedy jego spotkania są „gęste” i nie boi się tematów trudnych. Tak było na przykład, gdy postanowił zająć się „Listami na pożegnanie”, o niemieckiej rodzinie von Moltke, wokół której skupiła się grupa antyhitlerowskiego ruchu oporu.
– Jakoś nikt nie miał ochoty zajrzeć do tej książki, namawiałem: „Przeczytajcie choć kilka listów, to ważne”.
To nie są rutynowe spotkania promocyjne
Jest uparty i przyznaje, że może bywać w tym uporze nieznośny. W chwilach wyczerpania ratuje się poczuciem humoru. Dyskusje w Kinie Atlantic są długie, trwają po trzy godziny, bo – jak podkreśla Artur Wolski – nie chodzi tu o rutynowe spotkanie promocyjne.
– Kompletnie mnie to nie interesuje. Tym zajmują się inne instytucje. Mnie zajmuje problem: spróbujmy go poruszyć, nie rozwiązać, ale właśnie poruszyć, a tym samym poruszyć siebie nawzajem. Przez prawie dziesięć lat zawsze starałem się tłumaczyć swoim pryncypałom, że nie możemy tego robić koniunkturalnie, ale mądrze i z mądrymi ludźmi. Nie dla kina, nie dla promocji i nie dla gwiazdorstwa i zdjęć na ściance. Wtedy ludzie będą chcieli na to przychodzić i do nas wracać.
I chcą, bo chętnych na spotkania są setki.
– Za każdym razem są to inni ludzie. Mamy sto sześćdziesiąt miejsc, a na przykład na spotkanie z Jerzym Stuhrem przyszło sześćset zgłoszeń.
Choć stara się utrzymać w kontrze wobec kultury masowej, to jej nie krytykuje, tylko robi swoje. I – jak mówi – nigdy nie miał wątpliwości, co do zapotrzebowania na to, czym się zajmuje.
– Myślę, że ludzie mogą już być zmęczeni pop-kulturą internetową, a nigdy nie będą zmęczeni spotkaniami z drugim człowiekiem, dobrą rozmową. Stworzenie takiej enklawy, gdzie mogą się spotkać i doświadczyć czegoś wartościowego, sprawia, że zaczynają się do tego miejsca garnąć.
Pracowity, wrażliwy, przyzwoity
Była koordynatorka marketingu w Kinie Atlantic Nina Skorupka przypomina, że oprócz pokazów przedpremierowych z udziałem twórców, Artur organizuje w kinie także spotkania z filmem czy literaturą o charakterze edukacyjnym, na które zapraszani są nauczyciele, dyrektorzy placówek edukacyjnych i animatorzy kultury.
– Zna swoją wartość i jest przekonany, że to, co mówi, ma sens. Umie to uargumentować, ale jak nie ma argumentów, to w ogóle nie podejmuje tematu. Uważam, że to duży plus. Jest bardzo pracowity. Tak naprawdę powinnam właśnie od tego zacząć – mówi Nina Skorupka.
O pracowitości Artura opowiada też Filip Boruta, który pracuje z Arturem Wolskim biurko w biurko.
– Pracowity, wrażliwy i przyzwoity – podsumowuje bohatera tekstu. – Myślę, że to są te trzy cechy, które określają jego relacje z ludźmi. Takimi też się otacza: wrażliwymi i przyzwoitymi. To również zasady, którymi kieruje się w swojej pracy. Jeśli ktoś chce coś robić nie dla pieniędzy, sławy, czy poklasku, ale z potrzeby serca, to ludzie za tym idą – ocenia mój rozmówca, który współorganizuje z Arturem wydarzenia kulturalne. – Powstaje wtedy łańcuszek osób, które chcą uczestniczyć w tych projektach.
Nina Skorupka również przyznaje, że nie zna drugiego człowieka, który ma tak rozgałęzioną sieć znajomych.
– Bardzo łatwo nawiązuje serdeczne kontakty z ludźmi, dzięki czemu chcą oni uczestniczyć w organizowanych przez niego wydarzeniach.
Zdaniem Niny, Kino Atlantic to dla Artura Wolskiego jego miejsce na Ziemi, w którym może robić to, co umie i lubi najbardziej.
– Wszystko zaczyna się od pomysłu. A potem tym pomysłem próbujemy zainteresować jak największą liczbę osób. I potem już wszystko się kręci: Pan Artur wykonuje setki telefonów, wysyła maile i spotyka się z ludźmi, żeby wszystko zorganizować. Ta jego chęć działania i dobra energia zarażają, dlatego wiele znakomitych postaci z literatury i filmu chce w tym brać udział – Filip Boruta wspomina szczególnie ciepłą atmosferę, która towarzyszyła na przykład wieczorom wspomnień o Andrzeju Wajdzie, Tadeuszu Konwickim, Władysławie Bartoszewskim, czy Tadeuszu Mazowieckim. – To były bardzo poruszające wydarzenia. W ogóle kino jest fajnym miejscem, w którym można zrealizować te nasze pomysły. Ma duże sale, ma duży ekran, a na dużym ekranie wszystko wygląda ładnie i wyjątkowo.
ARTUR WOLSKI – pomysłodawca i organizator około stu wydarzeń kulturalnych rocznie. Od ponad dwudziestu pięciu lat prowadzi konferencje prasowe, debaty oraz spotkania autorskie. Przeprowadził ponad trzysta rozmów, wywiadów, spotkań i konferencji z wybitnymi twórcami, naukowcami, działaczami społecznymi.
W 2009 roku powołany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego do scenariuszowej grupy ekspertów w Państwowym Instytucie Sztuki Filmowej. Laureat nagród i wyróżnień Prezydenta m.st. Warszawy – Sapere Auso, Nagrody Miasta Stołecznego Warszawy. Organizator urodzin i jubileuszy m.in.: R. Kapuścińskiego, W. Bartoszewskiego, R. Wilhelmiego, J. Kofty, T. Mazowieckiego, T. Konwickiego, J. Kaczmarskiego. Pomysłodawca i organizator akcji promujących czytelnictwo m. in.: „Czytam, daję słowo” i „Książka na podryw”.
Niektóre z jego projektów to: „Spotkania Bardzo Cool(turalne)”, „Uczniowska Rzeczpospolita Obywateli”, „Literacka Mapa Warszawy”, przegląd filmowy „Fala”, czy organizowane z Caritasem: „Śniadania u Kardynała”. Przy współpracy z ponad stu wybitnymi aktorami zorganizował „50/50 czyli tekstem na Opole”, z Fundacją Okularnicy: „77xOsiecka”, a potem „Lekcje o Wolności”, „Wszyscy jesteśmy z Kieślowskiego”, „1981-2016 Stan Wojenny – Stan pokoju”, „Wielkie czytanie Hanny Krall”. Współorganizator czterdziestolecia Maanamu ze specjalnym udziałem członków zespołu m.in. Kory i J. Portera. Współautor „Rozmów o Miłoszu” wyd. Znak.
Przez sześć lat współtworzył klub i księgarnię Czuły Barbarzyńca.
Od dwudziestu lat uczy w warszawskich szkołach, obecnie: w Zespole Szkól Technicznych i Licealnych nr 1 oraz w Monnet International School. Od 2010 roku pracuje w Kinie Atlantic.
Pomysłodawca i założyciel stowarzyszenia Entropia Słowa. Od ponad piętnastu lat zbiera rękopisy najważniejszych tekstów polskiej piosenki.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.