Tysiące unikatowych fotografii, nagrania świadków, kilometry dokumentów z najnowszej historii Polski. Ośrodek Karta jest jak brama do pełnej tragicznych zdarzeń historii wieku XX. Dziś obchodzi 30. rocznicę powstania. I po raz kolejny tej nieocenionej instytucji grozi bankructwo i likwidacja.
Zdjęcia z najnowszych dziejów zgromadzone przez Kartę można oglądać w nieskończoność - 160 tys. ujęć! Każde z nich to niejako przepustka w przeszłość. Obejrzenie wszystkich przerasta chyba możliwości jednego człowieka. Są tu zarówno fotografie z Polski, jak i innych krajów Europy Środowo-Wschodniej. Z czasów, gdy w centrum Europy istniały granice trzech Imperiów, z lat rewolucji i wojen, fotografie zarówno z Polski międzywojennej, jak i z epoki stanu wojennego.
W zbiorach Karty jest dużo fotografii o prywatnym charakterze. Obejrzymy na nich sceny z rozbijania demonstracji w latach 80. wieku, małe zakłady rzemieślnicze i sklepiki prywaciarzy tępionych przez władze w czasach PRL-u, portrety zwykłych ludzi. Czasem niezwykle wzruszające, bo dokumentują nieistniejące już światy: ziemian z Kresów czy żydowskich współmieszkańców Kozienic. Ale "Karta" to też nieprzebrane zasoby dokumentów, tysiące spisanych relacji archiwum mówionego.
- Wszystko zaczęło się zimą 1982 r. W mieszkaniu Zbyszka Gluzy, w bloku przy Komarowa (dziś Wołoska) wraz z Katarzyną Madoń i prof. socjologii Aldoną Jawłowską założyliśmy podziemną gazetkę. Miała jedną kartkę zapisaną dwustronnie na maszynie i początkowo reagowała na represje stanu wojennego - opowiada Alicja Wancerz-Gluza.
Z czasem "Karta" zmieniła się. Z jednej kartki zamieniła się w gruby, podziemny żurnal.
- Przestaliśmy się skupiać "na tu i teraz". Pokazywaliśmy postawy ludzi w różnych sytuacjach, którzy potrafili walczyć o wolność w różnych dyktaturach - od Kuby po Hiszpanię - wspomina Alicja Wancerz-Gluza.
Jednak moment przełomowy nastąpił nieco później, gdy redakcja "Karty" natknęła się na grupę sybiraków spotykających się w tajemnicy i wspominających represje w sowieckich łagrach.
- Wtedy uświadomiliśmy sobie, że to biała karta w naszych dziejach. Wątek wymazany z naszej zbiorowej pamięci i że konieczne są pilne rozmowy z tymi ludźmi, zapisywanie ich wspomnień dopóki żyją - mówi.
Gdyby nie mrówcza praca, nasza wiedza o dwudziestowiecznej historii Polski byłaby uboższa. Do 1989 r. Karta odkrywała zapomniane historie na Wschodzie. Od 20 lat odsłania skomplikowane dzieje naszego kraju - i to zarówno w wymiarze losów pojedynczych ludzi, jak i całych zbiorowości. Dorobek dokumentacyjny nie do przecenienia.
Karta prowadzi badania systematyczne, korzystając z pracy specjalistów. Zdaniem Alicji Wancerz-Gluzy to właśnie z tego powodu co roku znajduje się na skraju bankructwa i co roku ponawiane są dramatyczne apele o ratowanie tej instytucji. - Nasze kłopoty wynikają z charakteru naszych działań. Prowadzimy wieloletnie badania. Nie możemy pozwolić na ich przerwanie. Tymczasem w Polsce pozarządowe instytucje otrzymują pieniądze na konkretne projekty, to dla nas zabójcze - słyszymy w Karcie.
I tu dochodzimy do trudnej do rozwiązania sprzeczności. Z jednej strony Karta chce być niezależną organizacją pozarządową, nieulegającą naciskom polityków, jak ma to miejsce w przypadku kompromitująco upolitycznionego IPN-u. Z drugiej - zapewnienie działalności wymaga dopływu stałych pieniędzy. Rzecz może do rozwiązania w starych demokracjach, gdzie politycy nie mieszają się do działalności instytucji finansowanych z budżetu. Ale nie w Polsce, gdzie na każda instytucję publiczną politycy mają chrapkę.
Unikatowa i ważna instytucja dla zachowania naszej zbiorowej pamięci powinna zostać otoczona specjalną ochroną i potraktowana jak wyjątkowe dobro. Musi być niezależna i stale finansowana ze środków publicznych. Jeżeli tak się nie stanie, to albo w końcu dojdzie do jej bankructwa, albo Karta zostanie "znacjonalizowana" i zamieni się w drugi IPN.
- Przestaliśmy się skupiać "na tu i teraz". Pokazywaliśmy postawy ludzi w różnych sytuacjach, którzy potrafili walczyć o wolność w różnych dyktaturach - od Kuby po Hiszpanię - wspomina Alicja Wancerz-Gluza.
Źródło: http://warszawa.gazeta.pl