Zza bram warszawskiej Królikarni świeci neon „Warszawa”. Można go zobaczyć z ulicy Puławskiej. Najjaśniej świecą trzy pierwsze litery – WAR, czyli z angielskiego „wojna”. Neon to element wystawy „Zapal się!”, która nawiązuje do trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Królikarnia.
Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni ma poważny kłopot. Do sądu trafił wniosek o eksmisję instytucji. Domaga się jej rodzina Krasińskich, która tuż po wojnie straciła posiadłość na mocy Dekretu Bieruta. Krasińscy byli właścicielami rezydencji od 1889 roku. Próbowali odzyskać ją tuż po upaństwowieniu, ale nieskutecznie. Sprawa odżyła w 2008 roku, kiedy rodzina rozpoczęła starania o unieważnienie decyzji sprzed kilkudziesięciu lat. Udało im się uzyskać potwierdzenie w Ministerstwie Infrastruktury, że odebranie majątku nastąpiło bezprawnie. A skoro tak, chcą eksmitować Muzeum.
– Istnieje realna obawa, że miejsce, które od tylu lat służyło mieszkańcom, zostanie przerobione na prywatną rezydencję albo ekskluzywny hotel dla bogaczy – denerwuje się Maciej Łapski, prezes Stowarzyszenia Warszawa Społeczna, które zbiera podpisy pod petycją „Uratujmy Królikarnię”. Zdaniem Łapskiego, oddanie Królikarni w ręce prywatnych właścicieli byłoby społecznie niesprawiedliwe. Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze, Królikarnia to od kilkudziesięciu lat miejsce publiczne: ośrodek kultury, park, miejsce spacerów i wspólnych spotkań. Po drugie, budynki Królikarni zostały zniszczone w czasie drugiej wojny światowej: najpierw w 1939 roku, później raz jeszcze w 1944 podczas Powstania Warszawskiego. Królikarnię odbudowano ze środków Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy, a więc z publicznych pieniędzy. Fakt ten upamiętnia jedna z tablic, które znajdują się na terenie parku.
„PAŁAC KRÓLIKARNIA ZNISZCZONY BARBARZYŃSKO PRZEZ HITLEROWCÓW W R. 1939
ODBUDOWANY ZE SKŁADEK NA SPOŁECZNY FUNDUSZ ODBUDOWY KRAJU I STOLICY W LATACH 1963 – 1965.”
W połowie lat 60. do Królikarni wprowadziło się Muzeum Narodowe, które utworzyło tam swoją filię: Muzeum Rzeźby z kolekcją dzieł Xawerego Dunikowskiego. Muzeum funkcjonuje tam już od prawie połowy wieku. Dziś jego przyszłość jest zagrożona.
Cztery neony
Natalia Romik, która razem z Sebastianem Kucharukiem (kolektyw Senna) wykonała instalację „Warszawa”, urodziła się na Mokotowie, więc sprawa Królikarni jest jej szczególnie bliska. – Latami obserwowałam, jak to miejsce spełniało funkcje przestrzeni publicznej – mówi. To dlatego zależało jej, by praca, którą stworzy, była poniekąd w obronie Królikarni. – Do instalacji wykorzystaliśmy dawny neon, który świecił kiedyś na dworcu kolejowym Warszawa Gdańska – opowiada Natalia Romik. – Celowo wyeksponowaliśmy trzy pierwsze litery – „War”, czyli wojna. Pozostałe są zdekonstruowane, nie wszystkie świecą. To metafora tego, że Królikarnia nie znajduje się w najlepszej sytuacji prawnej – wyjaśnia.
Neon „Warszawa” to jedna z czterech instalacji, które składają się na wystawę „Zapal się!”*. W innej części parku znajduje się pochodzący z lat 70. neon „Nowe Życie”. Artystka Elżbieta Jabłońska odnalazła go na terenie spółdzielni rolniczej w jednej z podbydgoskich wsi. – W kontekście Królikarni ten neon jest zapowiedzią nieznanej przyszłości parku – wyjaśnia Piotr Drewko z Fundacji Bęc Zmiana, jeden z organizatorów wystawy.
Uwagę spacerujących przyciąga również instalacja Szymona Kobylarza pod tytułem „Lenistwo”. Praca składa się z ośmiu obiektów świetlnych, które są resztkami starych szyldów i napisów neonowych. – Ta instalacja ma przypominać, że Królikarnia to miejsce, w którym warszawiacy od lat spędzają swój wolny czas. To również apel o to, by wciąż tak pozostało – mówi Piotr Drewko.
„Inherentne światło” to ostatnia rzeźba. Jej autorem jest Hubert Czerepok. Instalacja znajduje się w ciemnej grocie pod pałacem. – Abstrakcyjna forma neonowych rurek jest metaforą niewidocznego, choć nieustannie ścierającego się układu miejskich sił, które uaktywniają się w chwili, gdy rodzi się konflikt. Na przykład o to, czy dana przestrzeń powinna być prywatna czy publiczna – wyjaśnia Drewko.
W obronie Królikarni
Mieszkańcy w obawie, że stracą dostęp do Muzeum i ośmiohektarowego parku, zbierają podpisy pod petycją o ocalenie tego miejsca. – Gdy informujemy ludzi o sytuacji, w jakiej znalazł się ich ulubiony park, niedowierzają, przecierają oczy, są zgodni, że to jakiś absurd – mówi Maciej Łapski. Jego zdaniem miasto powinno obejmować tereny, takie jak Królikarnia, mikroplanami zagospodarowania przestrzennego oraz negocjować z właścicielami zamianę działki na inną. – W sprawę Królikarni powinno włączyć się też Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, bo zagrożony jest jeden z oddziałów Muzeum Narodowego – przekonuje Łapski.
Prezes Stowarzyszenia Warszawa Społeczna zwraca również uwagę, że reprywatyzacją zagrożona jest nie tylko Królikarnia, ale też pobliskie liceum ogólnokształcące, przedszkole i wiele innych nieruchomości. – Reprywatyzacja to poważny problem Warszawy, który należy rozwiązać w pierwszej kolejności. To problem, który niszczy nasze miasto, hamuje remonty i procesy inwestycyjne – miasto nie robi nic z terenami, do których są roszczenia, bo wychodzi z założenia, że i tak nie warto.
Członkowie Stowarzyszenie chcą zaprotestować podczas wrześniowej sesji Rady Miasta. – Będziemy protestowali przeciwko nieludzkiej prywatyzacji, która dotyka Królikarnię, ale też: szkoły, przedszkola, właścicieli mieszkań i tysiące lokatorów. Przyjdziemy liczną grupą – zapowiada Maciej Łapski. – Mamy nadzieję, że okres przedwyborczy pomoże nam załatwić tę sprawę. W końcu, jak wiadomo, to czas, w którym dzieją się cuda – dodaje.
- Wystawa „Zapal się!” jest częścią tegorocznego projektu Synchronizacja, realizowanego przez Fundację Bęc Zmiana. Tematem przewodnim tej edycji festiwalu są przestrzenie wspólne. Wystawę można oglądać do 5 października.