Street art, body art, land art – to tylko niektóre dziedziny sztuki, o których dowiedzą się uczestnicy wakacyjnych zajęć artystycznych. Fundacja Art Transfer, wraz z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zapraszają rodziców z dziećmi od 5 do 10 lat na letnią przygodę ze sztuką.
– Gdzie można spotkać sztukę? – Katarzyna Witt, edukatorka z Muzeum Sztuki Nowoczesnej pyta dziewięcioosobową grupę dzieciaków. – W teatrze – odpowiada Julek. – Sztuką mogą być też budynki – dodaje Maja. – Gdzie jeszcze? – dopytuje edukatorka. Chwila ciszy. Julek: – Sztukę można spotkać w akwarium!
Po chwili wszystko staje się jasne – sztuka może być wszędzie. I w akwarium, i na ulicy, i na ścianach budynków. Edukatorka otwiera album ze zdjęciami i tłumaczy słuchaczom, czym jest street art.
Fundacja Art Transfer już od dwóch lat stara się edukować najmłodszych poprzez sztukę. – W ciągu roku szkolnego pracujemy z dziećmi w przedszkolach i szkołach. Teraz, razem z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, realizujemy wakacyjny program „Elementarz Sztuki Współczesnej” – mówi Magdalena Kąkolewska, prezeska Fundacji. Spotkania dla dzieciaków odbywają się co sobotę, każde ma inny temat. – W sztuce współczesnej obecnych jest mnóstwo zjawisk, nie sposób poznać wszystkie. Wybraliśmy te, które uważamy za szczególnie ważne: land art, body art, sound art, fotografia, sztuka wideo – wylicza prezeska Fundacji. – Nie uczymy dzieci terminologii – zastrzega. – Nie stawiamy sobie za cel, by dzieciaki wyszły z zajęć z wiedzą, czym jest asamblaż. Owszem, używamy tych pojęć, ale nikomu nie wbijamy ich za wszelką cenę do głowy.
Pod parasolem
Jak zawiązała się współpraca organizacji z instytucją? Pracownicy Fundacji Art Transfer sami zapukali do drzwi Muzeum. Zaproponowali wakacyjny program dla dzieciaków. Spodobało się. Placówka zaproponowała, by włączyć w to bieżącą wystawę i umożliwić tym samym dzieciakom obcowanie z dziełami sztuki.
Większość warsztatów prowadzi edukatorka Fundacji, ale część prowadzą pracownicy Muzeum. – Tak się umówiliśmy. To dobre rozwiązanie, możemy wzajemnie się sobie przyglądać, wymieniać doświadczenia – mówi Magdalena Kąkolewska. – Pracownicy Muzeum zapoznali naszą edukatorkę z bieżącą wystawą. Zależało im, aby osoba, która oprowadza po ich terenie, była świadoma tego, z czym ma do czynienia. To bardzo profesjonalne podejście.
– Dla naszej Fundacji współpraca z tak dużą i cenną marką, jaką jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej, jest bardzo ważna. Cieszymy się, że nasz program zyskał aprobatę takiej instytucji, że wydał się na tyle interesujący, że Muzeum rozłożyło nad nami swój parasol – mówi prezeska Fundacji. – Ze współpracy cieszymy się również dlatego, że nie mamy stałego miejsca, w którym moglibyśmy prowadzić zajęcia. Możliwość korzystania z przestrzeni Muzeum to dla nas fantastyczne rozwiązanie – przyznaje Magdalena Kąkolewska. – Muzeum weszło w nasz projekt, bo pracownicy takiej instytucji doskonale rozumieją, że warto przybliżać sztukę nowoczesną nawet najmłodszym odbiorcom. Może dzięki takim działaniom wyrośnie nam pokolenie, które nie będzie bało się sztuki nowoczesnej i przestanie uważać ją za niezrozumiałą i hermetyczną? – zastanawia się.
Świadomi rodzice
Pani Iza, mama Filipa, o artystycznych zajęciach dowiedziała się przeglądając internetową stronę Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Sobotnie spotkanie było drugim, na które przyszła. – Tydzień temu Filip cieszył się, że udało mu się zrobić „dzieło sztuki”. Chciał zrobić jeszcze jedno, więc jesteśmy i dziś – opowiada. Pani Joanna, mama Mai i Julka, w Warszawie spędza swoje wakacje. – Byliśmy tydzień w górach, tydzień nad morzem i teraz dwa tygodnie jesteśmy tutaj. Chcemy wypełnić ten czas jak najlepiej, dlatego jesteśmy w Muzeum – mówi. O zajęciach także dowiedziała się z internetu. Wchodziła na strony różnych muzeów i szukała czegoś interesującego. – Rodzice, którzy przysyłają dzieciaki na nasze zajęcia, to w większości ludzie, dla których sztuka jest bardzo ważna. To ludzie świadomi, których do niczego nie trzeba przekonywać. Doskonale wiedzą, jak duży wpływ na rozwój ich dzieci ma sztuka – mówi prezeska Fundacji.
Dwa na dwa
Warsztaty odbywają się w dwóch grupach: pierwsza to dzieciaki w wieku od 5 do 7 lat, druga – od 8 do 10. – Podział był niezbędny, bo inaczej rozmawia się o sztuce z pięciolatkiem, inaczej z dziesięcioletnim kawalerem – tłumaczy Magdalena Kąkolewska i przyznaje, że bywa to trochę uciążliwe. – Czasem przychodzą do nas rodzice z dwójką dzieci w różnym wieku. Nie mają czasu, by najpierw zostawić młodsze dziecko, a po kilku godzinach wrócić ze starszym. Chcą, by dzieci brały udział w zajęciach jednocześnie.
Warsztaty są podzielone na dwie części. Pierwsza to rozmowa o sztuce. Część druga to zajęcia plastyczne. – Rzecz w tym, żeby to, o czym rozmawiamy, przełożyć w ciekawy i zabawny sposób na własną twórczość. Dzieci uwielbiają tworzyć, uwielbiają uczestniczyć w czymś realnym – mówi Magdalena Kąkolewska. Tak właśnie było podczas ostatnich zajęć ze street artu. Uczestnicy warsztatów dostali różnorodne materiały (od czarnych rajstop po tekturowe tuby) i tworzyli autorskie instalacje. Później szukali dla nich odpowiednich lokalizacji i ustawiali je w okolicy Muzeum, by pobudzały wyobraźnię przechodniów.
Na odwrót
– Zajęcia dają dzieciakom to, co ludziom daje sztuka: umiejętność patrzenia, wyobraźnię, kreatywność, wrażliwość estetyczną… – wylicza Magdalena Kąkolewska. – Edukacja przez sztukę to edukacja o wielu zjawiskach: od historycznych, po geograficzne. Sztuka to medium, z którego korzystamy, by uczyć dzieci różnych rzeczy o świecie. Co więcej, nasze zajęcia niwelują poziom lęku przed odpowiedzią, bo w sztuce każda odpowiedź jest dobra. To bardzo istotne, bo w Polsce edukacja jest bardzo zero-jedynkowa. Albo coś jest ładne, albo jest brzydkie. Osoby pracujące w przedszkolach chcą, żeby dzieci malowały ładnie, a ładnie to znaczy poprawnie. Ma być tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni. My chcemy, by było zupełnie na odwrót.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)