"Chciałam wypowiedzieć się na temat pewnego niepokojącego zjawiska, które ostatnio obserwuję wśród organizacji społecznych. Jest to kwestia coraz większego upolitycznienia działań, włączania się w bieżące spory partyjne, zabierania głosu w sprawach, które są zastrzeżone dla konstytucyjnych organów państwa" – pisze czytelniczka portalu.
Tak jak zrozumiałe jest zajmowanie się kwestią
podatków, czy ustawy o fundacjach (choć wydaje się, że sposób
wypowiadania się w tych kwestiach odbiega od podstawowych zasad
myślenia w kategoriach odpowiedzialności obywatelskiej za państwo,
a nie tylko w interesie poszczególnych organizacji), to tematy
dotyczące przebiegu autostrady, zmiany ordynacji wyborczej,
propagowania feminizmu odbiegają zasadniczo od istoty działalności
społecznej.
Jednak dopiero artykuł Piotra Frączaka z 6
numeru “Trzeciego Sektora” pozwolił mi zrozumieć, że nie chodzi tu
o jakieś przypadkowe zboczenie z kursu, ale o świadomą działalność,
której celem jest atak na demokrację przedstawicielską. Artykuł, o
którym mowa nosi mylący tytuł “Budowanie reprezentacji trzeciego
sektora, czyli o strukturze ruchu pozarządowego”, choć w istocie
jest próbą określenia nowej, politycznej roli organizacji
pozarządowych w Państwie Polskim. Bowiem dla autora - w
przeciwieństwie do pozostałych koncepcji zawartych w tekstach
numeru - “dialog obywatelski” to nie system rzecznictwa czy
lobbingu (czyli konsultacji i wpływania na władzę), ale wprost
uczestniczenia we władzy. Bo czymże jest ta wychwalana “demokracja
uzgodnieniowa”, gdzie “wspólnie uzgodnione rządy zastępują rządy
większości”, jak nie próbą odebrania władzy demokratycznie wybranym
przedstawicielom na rzecz zorganizowanych grup interesu.
Daleka byłabym od insynuowania autorowi złych
intencji. Ale chyba dał się ponieść koncepcji myślenia o
społeczeństwie obywatelskim jako panaceum na problemy współczesnego
świata, koncepcji – jak jest to wprost napisane w tekście –
eurokratów, którzy w ten sposób chcą ograniczyć niezależność państw
członkowskich. Nikt nie ma wątpliwości, że idea społeczeństwa
obywatelskiego, choć rzeczywiście użyteczna dla obalenia komunizmu
w Polsce, w wolnym świecie jest próbą ratowania się moralnie
skompromitowanej światowej lewicy. W końcu w Polsce to był przecież
koncept “lewicy laickiej”, a autor nie przypadkiem powołuje się na
Jacka Kuronia i Jerzego Hausnera.