Ich odrębność jest dla nich zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem – mówi Dorota Głowacka-Prus, animatorka lokalna z Krakowa. – Z jednej strony mniejsze i jasno wyodrębnione społeczności łatwiej zintegrować i zaktywizować, z drugiej zaś strony wszystko tu jest bardziej wyraziste niż gdzie indziej: problemy, podziały, konflikty i emocje.
Ich odrębność jest dla nich zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem – mówi Dorota Głowacka-Prus, animatorka lokalna z Krakowa. – Z jednej strony mniejsze i jasno wyodrębnione społeczności łatwiej zintegrować i zaktywizować, z drugiej zaś strony wszystko tu jest bardziej wyraziste niż gdzie indziej: problemy, podziały, konflikty i emocje.
Mieszkańcy „Bloku Sikorki” to odizolowana społeczność, w dosłownym i metaforycznym tego słowa znaczeniu. Dosłownym, bo co prawda do centrum Krakowa mają blisko, lecz w praktyce – rzadko tam bywają z powodu braku połączeń komunikacji miejskiej. W sąsiedztwie znajdują się głównie tereny przemysłowe albo szczelnie odgrodzone enklawy tzw. nowych bloków. Metaforycznie izolacja mieszkańców „Bloku Sikorki” wiąże się z ich trudną sytuacją materialną, społeczną i zawodową. Trudniejszą niż u większości ich sąsiadów.
Rokowali nadzieję
Na szczęście jednak mieszkańcy bloku socjalnego zlokalizowanego w XIV Dzielnicy Krakowa nie żyją w całkowitym odosobnieniu. Ktoś się nimi w końcu zainteresował. A konkretnie Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej (MOPS), który od 2010 roku zajmuję się tą społecznością w ramach Programu Aktywności Lokalnej (PAL) „Sikorki”, realizowanego w projekcie systemowym „Pora na aktywność”, współfinansowanym przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Mieszkańców bloku przy ul. Sikorki 15 wybrano nieprzypadkowo. Wskazań było wiele, a jednym z nich – wyniki badań zleconych przez krakowski Magistrat. Wykazały one, że to środowisko, mimo kumulacji problemów, rokuje nadzieję. Zanim zapadła ostateczna decyzja o objęciu tej społeczności działaniami aktywizującymi, pracownicy MOPS-u przeprowadzili przy ul. Sikorki kilka spotkań. Mieszkańcy – jakby w odpowiedzi na okazane im zainteresowanie – między jedną a drugą wizytą pracowników MOPS-u zorganizowali w jednym z blokowych pomieszczeń miejsce spotkań, klub młodzieżowy. Nie była to co prawda inicjatywa legalna, ale jakże odpowiadająca na zgłaszane przez nich potrzeby.
Bo my jesteśmy z Sikorek!
Mieszkańcy „Bloku Sikorki” to, wbrew pierwszemu wrażeniu, społeczność mocno zróżnicowana. Niektórzy zostali tu przesiedleni z powodu utraty wcześniejszego lokum i nie stać ich na inne miejsce zamieszkania. Inni są w gorszej sytuacji – mają problemy z prawem, uzależnieniami, trudności w wychowywaniu dzieci. Znaczna część tych osób jest bez pracy, korzysta z pomocy społecznej. Model życia na bezrobociu jest tu już mocno zakorzeniony i przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Pracownicy MOPS zaczęli swe działania klasycznie: od diagnozy problemów i potrzeb. Na pierwsze spotkania przychodziła grupka ok. 20 mieszkańców. Mówili przede wszystkim o złych warunkach życia: wysokich czynszach, zaniedbanym otoczeniu, zdewastowanych klatkach, głośnych i niebezpiecznych sąsiadach. Wśród zgłaszanych problemów pojawiły się również takie jak brak miejsca zabaw dla dzieci i młodzieży oraz doskwierająca izolacja od otoczenia. Pytania o oczekiwania często kończyły się „koncertem życzeń” uczestników spotkań. Dla animatora był to sygnał, że nie mają oni poczucia wpływu na swoje życie i otoczenie. Co charakterystyczne, mieszkańcy często powtarzali: „bo my jesteśmy z Sikorek”. Mówili to, wstydząc się swego miejsca zamieszkania, jak również usprawiedliwiając swoje złe zachowania. „Bo tu tak jest, tak tu żyjemy” – w ten sposób przerzucali osobistą odpowiedzialność za swoje czyny na środowisko. Był to wyraz ich bezsilności i kapitulacji wobec samych siebie. Również wśród sąsiadów, służb miejskich, a nawet taksówkarzy miejsce to cieszyło się złą sławą.
Od debaty do działania
Gdy problemy i potrzeby zostały już rozpoznane i określone, rozpoczęła się praca z mieszkańcami. Jednym z celów, który sobie postawili pracownicy MOPS-u zaangażowani w PAL, było pokazanie mieszkańcom „Bloku Sikorki”, że mogą mieć wpływ na to, jak żyją, i zmniejszyć wszechogarniające poczucie bezsilności. W tym duchu zaproszono ich do udziału w debatach społecznych – plenarnych spotkaniach, podczas których dyskutowali o ważnych dla nich sprawach. Początki nie były łatwe, w komunikacji dominowały pretensje i oskarżenia, a w takiej atmosferze trudno było rozmawiać.
Dzięki pracy animatorów udało się zmienić charakter debat. Wypracowano zasady komunikacji. Na początku ich przestrzegania pilnowali animatorzy, teraz mieszkańcy robią to sami. Obowiązuje np. zakaz udziału w spotkaniu osób będących pod wpływem alkoholu, zwraca się też uwagę na czas i formę wypowiedzi. Spotkania mają teraz charakter bardziej konstruktywny, bywają zalążkiem wspólnego działania. Grupa mieszkańców „Bloku Sikorki” podejmuje bowiem wspólne inicjatywy. Część z nich to wcześniej zaplanowane akcje, jak na przykład zbiórka podpisów pod petycją do Rady Dzielnicy o wybudowanie boiska, wspólne uporządkowanie zieleńca, opieka nad powstałym ogródkiem jordanowskim. Coraz częściej mieszkańcy reagują też spontanicznie na pojawiające się problemy. Na przykład, gdy była awaria wodociągów, grupa młodzieży z bloku zorganizowała akcję dostarczania wody do wszystkich sąsiadów.
Dogadać się z urzędnikiem
Teraz coraz częściej mieszkańcy sami zgłaszają animatorowi PAL konieczność organizacji spotkania i proponują temat rozmowy. Część z nich poświęcona jest na przykład kontaktom z lokalnymi instytucjami. Zmiana stosunku mieszkańców do przedstawicieli instytucji publicznych to kolejne wyzwanie. Niechęć, totalny brak zaufania, a w konsekwencji unikanie kontaktów i wszelkiej współpracy – tak to wyglądało na początku. Ta, nierzadko skłócona, społeczność w kontaktach z urzędnikami wykazywała nadzwyczajną solidarność. Czuła się zaniedbana, zapomniana, dyskryminowana. Obu stronom trudno było siąść do wspólnego stołu, odłożyć na bok uprzedzenia i wzajemne pretensje. Wydaje się jednak, że impas został już przełamany.
Najpierw sami pracownicy PAL musieli zdobyć zaufanie swych podopiecznych, co też nie było łatwe, reprezentują przecież instytucję. Później działali jak bufor – pośredniczyli w kontaktach, stali się rzecznikami mieszkańców. Jednak nie wyręczali ich w załatwianiu spraw, ale wspomagali w kontaktach, w poszukiwaniu rozwiązań i w pisaniu pism. Teraz obie strony są bardziej otwarte na kontakty. Ostatnio we współpracy z krakowską Fundacją BIS animatorzy PAL zorganizowali forum, podczas którego mieszkańcy „Sikorek” wspólnie z radnymi dzielnicowymi szukali rozwiązań ważnych dla ich środowiska problemów. Coraz częściej zdarzają się też kontakty bezpośrednie, w których udział pośrednika nie jest już potrzebny.
Praca z młodymi nie jest łatwa
Zmieniło się otoczenie bloku – dzięki wsparciu finansowemu z Rady Dzielnicy powstało boisko sportowe, ogródek jordanowski, na pobliskim zieleńcu mieszkańcy zasadzili rośliny podczas warsztatów ogrodniczych PAL. Działa Punkt Porad Obywatelskich, w którym mieszkańcy mogą uzyskać pomoc w rozwiązaniu swoich osobistych problemów, oraz „pogotowie lekcyjne”, w ramach którego wolontariusze pomagają w nauce najmłodszym lokatorom bloku przy ulicy Sikorki 15. Natomiast dla młodzieży powstała siłownia. Opiekę nad nią powierzono jednemu z młodych liderów tego środowiska, który już od siedmiu miesięcy dba o bezpieczeństwo i należyte wykorzystanie sprzętów do ćwiczeń.
Praca z młodymi mieszkańcami „Bloku Sikorki” jest jednym z kluczowych elementów programu aktywizującego. To do nich w dużej mierze adresowane były treningi i wyjazdy służące wzmocnieniu ich kompetencji osobistych, społecznych i zawodowych. W czasie pracy wyłonili się młodzi liderzy – Michał i Sebastian. Pierwszy z nich stara się zagospodarować młodym czas – organizuje rozgrywki sportowe, prowadził zajęcia z breakdance.
Natomiast Sebastianowi bliższe są sprawy zmiany otoczenia. Nie chce, aby mieszkańcy wstydzili się za swoje miejsce zamieszkania. Myśli o pozyskaniu sponsorów na farby – chce wspólnie z innymi odmalować klatki schodowe w bloku.
Pracownicy PAL często dostrzegają zaangażowanie i współpracę młodych mieszkańców „Bloku Sikorki”. Cenią sobie wyrazy ich sympatii. Nierzadko są z nich dumni. Tym bardziej że aktywność młodych popycha do działania również starszych. Jednak, jak się przekonali, praca z młodymi – choć wdzięczna – nie jest łatwa.
– Wiele wysiłku włożyliśmy w pokazanie im alternatywnych sposobów spędzania czasu wolnego. I wciąż stanowi to trudność – mówi Dorota Głowacka-Prus zapytana o wyzwania. – Młodzi, jak to młodzi, mówią jedno, a w chwili słabości robią drugie. W dalszym ciągu zdarzają się przypadki zakłócania ciszy nocnej przez imprezujących na klatkach schodowych młodych uczestników PAL czy niszczenia zieleni przez nich samych nasadzonej. Młodzi wymagają w dalszym ciągu uwagi i wsparcia.
Co dalej, „Sikorki”?
Wyzwaniem jest też otwarcie się tej społeczności na innych, na otoczenie, zmiana wizerunku „Bloku Sikorki” w oczach samych mieszkańców, jak i ich sąsiadów. Temu służą różne zabiegi. Ostatnio animatorzy PAL, współpracując z młodymi, zorganizowali grę miejską. Był to ich wkład w Święto Czyżyn – „imienin” dzielnicy. Integrować miały też pikniki rodzinne oraz wyjazdy integracyjne corocznie organizowane dla mieszkańców bloku.
– Dwie pierwsze imprezy zrobiliśmy dla nich sami – wspomina Dorota Głowacka–Prus. – W organizację kolejnej włączyli się już mieszkańcy bloku. Poddawali pomysły, a część z nich zrealizowali: było karaoke, gry i zabawy, konkursy. Pikniki integracyjne były ważnym elementem budowania nowego wizerunku tego miejsca, mieszkańcy cieszą się, że coś ciekawego się u nich na podwórku dzieje, że mogą się czymś pochwalić przed sąsiadami, że nie są gorsi.
Zacieśnienie relacji z sąsiadami to kolejny krok w planie działań PAL. Zadanie nie jest łatwe, bo do tej pory „Sikorki” cieszyły się tutaj raczej złą sławą. W najbliższym sąsiedztwie bloku znajduje się Fajny Dom. Nazwa tego szczelnie otoczonego ogrodzeniem, nowoczesnego bloku nie pozostaje bez znaczenia. Od samego początku Fajny Dom był solą w oku mieszkańców „Sikorek”. Na jego tle ich blok prezentował się mało urodziwie, a oni sami odstawali od swoich sąsiadów. Jakby tego było mało, ogrodzenie bloku spowodowało naruszenie przestrzeni życiowej mieszkańców Sikorek. Teraz do przystanku tramwajowego muszą chodzić naokoło. Jednak sąsiedzi z Fajnego Domu wydają się dla mieszkańców „Bloku Sikorki” bardzo ważni.
Animatorzy PAL chcą więc ocieplić wzajemne stosunki i spróbować zaprosić sąsiadów do współpracy. Widzą w nich ważnych sojuszników, potencjalnych wolontariuszy pokazujących mieszkańcom „Bloku Sikorki” inne wzorce życiowe: pracy zawodowej, sposobów spędzania czasu wolnego. Animatorzy PAL planują wkrótce zorganizować pierwsze spotkanie z mieszkańcami Fajnego Domu. Mają już punkt zaczepienia – wspólny dla obu społeczności „interes”, czyli brak chodnika. Jaka będzie reakcja mieszkańców Fajnego Domu? Czy tym z ul. Sikorki 15 uda się zmienić niekorzystny wizerunek?
Wzmacnianie pozytywnych relacji z otoczeniem jest jednym z elementów budowania partnerstwa lokalnego na rzecz rozwoju mieszkańców w tej okolicy. Systematyczna współpraca działających na tym terenie organizacji i instytucji oraz okolicznych przedsiębiorstw ma służyć nie tylko wspieraniu społeczności będącej w gorszym położeniu, ale również podniesieniu komfortu życia i bezpieczeństwa wszystkich mieszkańców. Dla pracowników PAL to ważne i perspektywiczne zadanie, tym bardziej że od stycznia 2013 roku PAL „Sikorki” objął w tej okolicy swym wsparciem już drugie środowisko.
Okiem animatorki regionalnej CAL
Program Aktywności Lokalnej realizowany w społeczności mieszkańców ul. Sikorki 15 w Krakowie ma charakter planowy. Animatorzy lokalni starają się wcielić w życie Model Aktywnych Społeczności, wykorzystując profesjonalne przygotowanie do organizowania społeczności lokalnej. Podejmują działania w oparciu o znajomość prawidłowości, metod i narzędzi, ale mają też świadomość, że praca ze społecznością rzadko ma charakter modelowy. Pracując w wieloproblemowej społeczności, trzeba być gotowym na uczenie się pracy z ludźmi od nowa, w praktyce.
Zaczęli podręcznikowo – punktem wyjścia ich działań była solidna diagnoza. Podstawowym założeniem przyświecającym od samego początku ich działaniom w społeczności, było przekonanie, że trzeba dać ludziom poczucie wpływu. Pokazać, że to wszystko, co nie działa u nich na podwórku, w bloku, wśród sąsiadów to nie tylko wina innych, ale oni też mają realny wpływ na swoje życie, otoczenie, relacje. Na początek animatorzy oddali głos mieszkańcom, pomogli im w zdefiniowaniu potrzeb i bolączek ważnych dla tej społeczności. Następnie rozpoczęli systematyczne wsparcie w podejmowaniu środków zaradczych.
Animatorzy od samego początku starają się pokazać mieszkańcom, że oni nie tylko mogą te problemy zgłosić, ale również mogą sami sobie pomóc. Oczywiście na początku to animatorzy byli odpowiedzialni za podejmowane w społeczności działania, członkowie społeczności nie byli jeszcze do tego ani chętni, ani gotowi. Wymiar anegdotyczny ma już opowieść, która mówi o tym, jak animatorzy samodzielnie rozpoczęli porządkowanie podwórka i okolicznego zieleńca, bo na zbiórkę do pracy nikt z mieszkańców się nie zgłosił. Jednak dawanie przykładu, modelowanie zachowań, podpowiadanie i inspirowanie do działania z czasem przyniosło pożądane efekty. Teraz coraz częściej mieszkańcy samodzielnie podejmują inicjatywy, przejmują odpowiedzialność, a animator jedynie wspiera, podpowiada bądź inspiruje. Warto również zaznaczyć, że nie byłoby tego efektu bez działań edukacyjnych adresowanych do tej społeczności. Aby skutecznie oddać głos mieszkańcom, umożliwić im dialog w ich środowisku, ale też z osobami i instytucjami z zewnątrz, animatorzy równolegle wzmacniali ich kompetencje społeczne – uczyli rozmowy i współpracy. Te umiejętności były im potrzebne, aby działać razem jako grupa.
Rozwój społeczności lokalnych jest skomplikowanym, wielowymiarowym procesem. Dodatkowo specyfika pracy ze społecznościami ze środowisk trudnych, wieloproblemowych narzuca animatorom konieczność działania na dwóch płaszczyznach: indywidualnej i grupowej. Wiadomo, że te dwie perspektywy mocno na siebie oddziałują. Nie da się pracować z grupą, nie reagując na indywidualne problemy jej członków, i odwrotnie – trudno jest zablokować zarówno pozytywne, jak i negatywne oddziaływanie grupy na jednostki.
– Na początku w społeczności były osoby gotowe działać na rzecz uzyskania pozytywnej zmiany – mówi Dorota Głowacka-Prus. – Dzięki nim i przy ich wsparciu odbywały się spotkania, na których podejmowano trudne tematy, poszukiwano pozytywnych rozwiązań danej sytuacji.
Te osoby zostały ambasadorami naszych działań wśród najbliższych i sąsiadów. Stanowiły rodzaj kontroli społecznej, uwiarygodniającej naszą działalność wśród członków społeczności lokalnej.
Podsumowanie kilku lat interwencji w środowisku „Bloku Sikorki” umacnia wiarę w sens pracy animacyjnej, daje nadzieję, że trudne problemy społeczne można skutecznie rozwiązywać. Nie poprzez odgórne urzędnicze interwencje, lecz poprzez pracę oddolną, cierpliwy rozwój ludzi i środowisk. Wymaga to sporego zapasu kompetencji i czasu, ale daje wymierne efekty!
Opisana historia jest częścią publikacji „Aktywne Społeczności. Zmiana Społeczna. Katalog Praktyk, tom IV” wydanej przez Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL. To zestaw ponad 30 mini-reportaży o tym jak lokalne społeczności potrafią brać sprawy w swoje ręce.
Książka jest wynikiem pracy kilkunastu animatorów społecznych CAL z całej Polski. Co roku przyglądają się oni wybranym społecznościom lokalnym i inicjatywom przez nie podejmowanym. Starają się je poznać, zrozumieć i opisać.
Publikacja została wydana w ramach projektu “Tworzenie i Rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej”. Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.