W jaki sposób stworzyć prawdziwą wspólnotę mieszkaniową i organizować wspólne zakupy? Czy kooperatyzm może sprzyjać aktywności obywatelskiej? Czy spółdzielczość to tylko przebrzmiała idea, czy wciąż ma siłę napędzać lokalne działania? – to pytania, na jakie próbowali odpowiedzieć uczestniczki i uczestnicy spotkania „Kooperatyzm – jak w Polsce odradza się chęć do współdziałania” w Barze Prasowym w Warszawie.
Co nam dzisiaj daje tradycja spółdzielcza?
Inspiracją do warsztatów i debaty była książka Kooperatyzm, spółdzielczość, demokracja pod redakcją Bartłomieja Błesznowskiego, na którą składa się wybór około dwudziestu tekstów pionierów i pionierek polskiej myśli spółdzielczej z przełomu XIX i XX stulecia.
Zamiarem książki jest zapoznanie współczesnego czytelnika z ideami polskiego kooperatyzmu i ukazanie wpływu, jaki ta ideologia wywarła nie tylko na kształtowanie się ruchu spółdzielczego, ale przede wszystkim etosu aktywnej społecznie inteligencji i demokracji partycypacyjnej w naszym kraju.
Jednak warsztaty i debata nie były poświęcone historii a teraźniejszości a nawet przyszłości – temu, jak kooperatyzm obecny jest współcześnie.
Spotkanie zaczęło się od krótkiego wprowadzenia Bartłomieja Błesznowskiego, który zwrócił uwagę, że aktualność tradycyjnych tekstów o spółdzielczości została ujawniona przez kryzys gospodarczy, który wiele osób postawił w sytuacji ograniczonego dostępu do dóbr. Jednak tradycyjny kooperatyzm spożywców (konsumentów) to nie tylko tańsze (bo grupowe i z wyeliminowaniem pośrednika) zakupy. – Kooperatyzm towarzyszył rozwojowi inteligencji rozumianej jako grupa ludzi, która swoimi ideami chciała zmienić świat – powiedział Błesznowski.
Zmiana ta to również zmiana patrzenia na to, co jest podstawą funkcjonowania w sytuacji społeczno-gospodarczej. Pomoc wzajemna zamiast wolnorynkowej gry zysku kosztem innych – to zdaniem Błesznowskiego jest najważniejsze przesłanie tradycyjnej spółdzielczości, które możemy wykorzystać również dzisiaj.
Motywacja nie jest ważna
Po krótkim wprowadzeniu nastąpiła część warsztatowa. Joanna Erbel, socjolożka z Uniwersytetu Warszawskiego i aktywistka miejska, poprowadziła warsztat o tym, w jaki sposób współdziałanie w ramach kooperatyw i grup nieformalnych może stać się podstawą aktywności politycznej. Aleksandra Bilewicz, członkini Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej i badaczka kooperatyw chciała zastanowić się, czy są one drogą do przywrócenia władzy konsumentom.
Konrad Malec z „Nowego Obywatela” tematem swojego warsztatu uczynił namysł nad klasycznymi zasadami spółdzielczości i nad tym, czy są one aktualne w tradycyjnych spółdzielniach. Z kolei architekt Maciej Czeredys chciał rozmawiać o praktyce wspólnego mieszkania w ramach różnego rodzaju spółdzielni mieszkaniowych. Ad hoc uformowała się jeszcze piąta grupa warsztatowa, prowadzona przez jedną z uczestniczek spotkania, której celem była dyskusja o korzyściach i wyzwaniach związanych z działaniem w kooperatywie spożywców.
W części ostatniej przedstawiciele grup podsumowali wyniki dyskusji. Joanna Erbel zwróciła uwagę, że dużym problemem w tworzeniu kooperatyw (zarówno konsumentów, posiadaczy jak i wytwórców) jest niski poziom zaufania. A zaufanie jest niezbędne do wspólnego działania. Pewnym utrudnieniem jest też prawo, które nie rozpoznaje wielu rodzajów wspólnotowego działania, grupy funkcjonują więc często bez podmiotowości prawnej. Nie zmienia to jednak faktu, że władze coraz częściej wchodzą w dialog z grupami nieformalnymi (czego przykładem są na przykład skłotersi).
Erbel zaznaczyła też, że nie ma znaczenia motywacja, która stoi za przystąpieniem do kooperatywy. Może to być działanie ideowe, może wynikać z chęci minimalizacji wydatków a może opierać się na innych osobistych przesłankach. Nie zmienia to jednak faktu, że wrzuceni w działanie kooperatystyczne członkowie i członkinie mają szansę rozpoznać sens (również polityczny) działania wspólnotowego oraz czerpać z niego radość.
Tę wypowiedź poparł Filip Leszczyński, uczestnik spotkania z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, który powiedział, że spółdzielnia nie musi być wspólnotą interesu, może być tylko wspólnotą zainteresowań, jednak wspólne działanie ma szanse przekształcić ją w społecznie, politycznie i gospodarczo istotny byt.
Należy rozbudzać spółdzielczą świadomość
Konrad Malec podkreślił znaczenie edukacji na temat współdziałania i spółdzielczości. – Dwie godziny o spółdzielniach w szkolnym programie przedmiotu „przedsiębiorczość” to stanowczo za mało – powiedział Malec. Dodał, że wiele istniejących spółdzielni wymaga odbudowania kultury współdziałania, która została często zapomniana.
Warsztat dodatkowy, omawiający zasady działania kooperatywy Dobrze, dostarczającej tanią ekologiczną żywność bezpośrednio od producentów, pełen był praktycznej wiedzy. Osoby, które w nim uczestniczyły podkreślały, że uzyskały informacje o podmiocie, którego nie znały, a w którego działania z chęcią się zaangażują.
Nina, koordynatorka kooperatywy, powiedziała, że istotnym wyzwaniem każdego działania tego typu jest znalezienie sposobu na to, by z poziomu zafascynowania działaniem wspólnotowym przejść na poziom konkretnych działań. – Zakładam, że po kilku miesiącach z każdych dziesięciu osób w kooperatywie zostaną cztery. Ale one będą zdeterminowane i dla nich warto to ciągnąć – powiedziała Nina.
Czy możemy coś mieć razem?
Warsztat o spółdzielczości mieszkaniowej zmierzył się przede wszystkim z problemem wspólnotowej własności. Rozmawiano o spółdzielniach mieszkaniowych, które oparte są na najmie (a nie posiadaniu), takich, w których członkostwo wymaga udziału finansowego (i które przez to są wyjątkowo kapitałochłonne – łatwiej bowiem uzyskać kredyt na mieszkanie deweloperskie niż rozporządzać gotówką umożliwiającą wybudowanie domu w mieści) oraz takich, które są pewną formą mieszkalnictwa społęcznego, opierają się na udziałach niegotówkowych i wymagają interwencji publicznej.
Maciej Czeredys podsumowując grupę powiedział, że choć odnowiona spółdzielczość mieszkaniowa wzbudza spore zainteresowanie, to nie wszyscy uczestnicy warsztatu chętni byli do wspólnego mieszkania, wymagającego często zaangażowania czasu i zmiany przyzwyczajeń.
Kooperatywy tylko dla klasy średniej?
Wreszcie grupa Aleksandry Bilewicz w oparciu o klasyczne cytaty na temat spółdzielni spożywców zastanawiała się, na ile tamte idee są do zastosowania dzisiaj. Uczestnicy i uczestniczki zwrócili uwagę, że zmieniły się sposób konsumpcji (globalizacja, intensyfikacja) oraz natura pracy, co utrudnia z jednej strony bezpośrednie docieranie do producentów, z drugiej – organizację obywateli i obywatelek wokół realizacji wspólnych potrzeb.
Dużym problemem zidentyfikowanym przez grupę był praktyczny brak współczesnych form kooperatyzmu konsumentów (ale nie tylko) wśród osób w trudnej sytuacji społeczno-gospodarczej. Osoby takie, zdaniem jednej z uczestniczek, często mają bardzo złe doświadczenia związane ze współpracą i nie ufają swoim współobywatelom, co wyklucza działania kooperatystyczne. Z drugiej uświadomieni przedstawiciele klasy średniej, których do kooperatyw pchnął nie przymus ekonomiczny a poczucie przesytu tradycyjną konsumpcją, nie mają sposobów na dotarcie do osób biedniejszych.
Grupa zastanawiała się również nad tym, czy aktualny jest postulat Edwarda Abramowskiego, który uważał, że aby zachować rzeczywiste demokratyczne zasady działania kooperatywy, grupa taka nie powinna być większa niż 50 osób. Zdaniem jednego z uczestników zmieniający się świat oraz nowe technologie sprawiają, że obecnie nawet kilkanaście tysięcy osób nie jest zbyt wielką liczbą. Nowe technologie ułatwiają również dotarcie do innych kooperatyw i wytwórców rozsianych po całym świecie.
Kooperatywy to działanie!
Po zakończeniu spotkania Bartłomiej Błesznowski powiedział: – Debata zaskoczyła mnie pozytywnie zarówno jeśli chodzi o frekwencję (większą niż się spodziewałem), jak i poziom zaangażowania uczestników. Zaowocowało to tym, że uczestnicy zmierzali raczej do wspólnego nakreślenia problemów i szans współczesnej miejskiej kooperacji, niż dyskutowali o zasadności lub bezzasadności takich działań. To ważne, bo zaświadcza o potrzebie aktywności wspólnotowej wśród młodych mieszkańców Warszawy, która być może znalazła podatny grunt do rozwoju. Kwestią, która połączyła wszystkie stoliki był problem włączenia kooperatyw w szerszy kontekst społeczny, obejścia barier instytucjonalno-prawnych, ale i tych związanych z atomizacją społeczną, dominującym modelem konsumenta-indywidualisty oraz wolnego rynku.
Na stronie wydarzenia jeszcze tego samego wieczoru pojawił się głos Tomasza Sikory, członka Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej: „Dzięki za dziś, tego typu spotkania są ważne dla promocji idei, ale będą jedynie gadaniem po próżnicy jeżeli jutro nie zapiszecie się do jakiejś spółdzielni. Kooperacja to działanie!”. Skoro tak, to może czas zacząć działać wspólnie.
Publikacja książki Kooperatyzm, spółdzielczość, demokracja przygotowywana jest przez Wydział Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego i ukaże się na początku 2014 roku.
Współorganizatorami spotkania były Instytut Spraw Publicznych, Wydział Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji UW, portal ekonomiaspoleczna.pl oraz Bar Prasowy. Debatę poprowadziła Justyna Dżbik, dziennikarka TVP Info oraz radiowej Czwórki. Partnerami spotkania były Kwartalnik „Trzeci sektor”, „Nowy Obywatel”, „Res Publica Nowa” oraz Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Pobierz
-
201403101938300087
967173_201403101938300087 ・38.72 kB
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl