Oczami absolwenta: Przeżyłem Szkołę Liderów
Na pytanie, czy warto najlepiej odpowiedział jeden z absolwentów, który stwierdził wprost, że kilkunastodniowy kurs dał mu więcej wiedzy niż czteroletnie studia na kierunku marketing polityczny. Reklamacji na działalność Szkoły jak do tej pory nie było.
Początek zajęć o 7.45, dopiero pół godziny później śniadanie, przedpołudniowe zajęcia, obiad z krótką przerwą często zamienioną na spotkania z zaproszonymi gośćmi, kolejny blok zajęć od 15.00, kolacja o 19.00 jako przerywnik, bo o 20.00 zaczyna się wykład lub dyskusja i trwa do 22.00 albo i dłużej. I tak przez 12 dni bez różnic dla soboty czy niedzieli. Punktualność bezwzględnie obowiązująca. Uchybienie regulaminowi równoznaczne z relegowaniem i koniecznością zapłaty za cały kurs (prawie 7 tysięcy złotych, choć uczestnicy płacą tylko 400 złotych). 50 młodych ludzi z całej Polski, reprezentantów różnych organizacji społecznych, akademickich i politycznych, którzy nie tylko nie narzekają na warunki, a żałują, że całość jest tak krótka.
Takie są tempo i wymagania Szkoła Liderów Społeczeństwa
Obywatelskiego, która działa już od 10 lat. Pomaga w rozwijania swoich zdolności, uczy rzeczy
przydatnych osobom zdecydowanym na działalność publiczną, sprzyja nawiązywaniu kontaktów. Do tej
pory ukończyło ją ponad kilkaset młodych osób reprezentujące różne środowiska polityczne i
społeczne. Prawie wszyscy kontynuują swoją działalność, część w macierzystych organizacjach, część
potem w biznesie. Są wśród nich radni, politycy, działacze partyjni, asystenci posłów, członkowie
organizacji charytatywnych, akademickich, harcerskich i wielu innych. Doświadczenia wyniesione z
kursu przydają się w pracy zawodowej i w życiu codziennym. Reklamacji na działalność Szkoły jak do
tej pory nie było.
Lider to ktoś, kto nie tylko potrafi przewodzić i działać aktywnie
na rzecz kogoś lub czegoś. Potrafi także udzielić wywiadu w studiu telewizyjnym, zorganizować
kampanię wyborczą lub społeczną, przeprowadzić negocjacje i uzyskać w nich satysfakcjonujący wynik,
zrealizować przyjęty plan. Może w tym celu wykorzystać własny potencjał i swoich przedstawicieli w
samorządach czy w parlamencie. W wersji surowej liderzy dzielą się na: praktycznych organizatorów,
naturalnych liderów, ludzi akcji, ludzi idei, ludzi kontaktów, sędziów, ludzi grupy i
perfekcjonistów. Każda z tych odmian ma zalety i wady, ale wszystkie stanowią wystarczającą
podstawę do dalszego rozwoju. Naprawdę dobry lider umie wykorzystać w pełni potencjał swojej grupy,
dbając o każdego członka i pomagając tym, którzy przeżywają chwilowy kryzys. Jest zdolny do
podzielenia się władzą i odpowiedzialnością, aby podołać wszystkiemu i zwiększyć efektywność grupy.
Czasy amatorów w organizacjach dobiegają końca, a zapotrzebowanie na liderów rośnie. Społeczeństwo
prawdziwie obywatelskie, które w naszym kraju tworzy się od kilkunastu lat bardzo potrzebuje ludzi,
mających nie tylko ochotę, ale i umiejętności realizacji celów swoich społeczności.
W Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych kształcenie przyszłych kadr menedżerskich, politycznych, czy społecznych następuje w szkołach średnich i na uczelniach wyższych. Przekonał się o tym profesor Zbigniew Pełczyński, który był przez 40 lat wykładowcą Uniwersytetu w Oksfordzie. Jego studentami byli między innymi były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton, były premier Węgier Viktor Orban, a także kilkunastu brytyjskich i amerykańskich parlamentarzystów. Amerykański prezydent przez pewien czas znajdował się pod opieką naukową profesora Pełczyńskiego pisząc esej dotyczący problemów Związku Radzieckiego. Na początku lat dziewięćdziesiątych profesor powrócił do swojego kraju ojczystego i jako wykładowca filozofii politycznej oraz historii myśli politycznej na jednej z najlepszych uczelni świata zainteresował się procesem kształcenia młodych Polaków. Nie negując poziomu kształcenia polskich uczelni wyższych, profesor Pełczyński wskazuje na znikomą wartość społeczną polskich studiów wyższych. Chodzi o umiejętności przydatne w relacjach międzyludzkich, gdy zachodzi potrzeba realizacji obowiązków służbowych, inicjowanie przedsięwzięć, współpracę w zespołach zadaniowych, czy wreszcie praktyczne przygotowanie się do sprawowania władzy i podejmowania decyzji. W Oksfordzie, podaje profesor Pełczyński, każde z 30 college'ów posiada przeciętnie 10 kółek naukowych, do tego drugie tyle klubów sportowych, zespołów muzycznych, kółko teatralne dające dwa przedstawienia do roku oraz kilkuosobowy samorząd studencki. Dodatkowo na szczeblu ogólnouniwersyteckim jest ponad 200 stowarzyszeń, klubów i grup zainteresowań. W każdej z tych jednostek społecznych działają osoby pełniące rolę przewodniczących, kapitanów, menedżerów czy dyrektorów. Działając na rzecz organizacji sprawdzają swoje umiejętności menedżerskie i przywódcze. Aby przygotować tylko jeden pomysł do realizacji niezbędne jest przecież opracowanie planu, podział zadań, harmonogramu wykonania różnych prac, odbycia niezbędnych spotkań, ustalenia biznes planu, zarządzania budżetem, zorganizowania pomocy sponsorów. Nie mniej ważna jest odpowiednia promocja i prezentacja efektów. Młodzi ludzie będąc studentami Oksfordu, Cambridge i innych uczelni brytyjskich uczą się oczywiście przedmiotów, uzyskują zaliczenia i zdają egzaminy, ale przede wszystkim wyrabiają się jako decydenci i zdobywają praktyczne umiejętności potrzebne po studiach. W Polsce zajęcia poza programem studiów też występują, ale jest ich niewspółmiernie mniej w porównaniu do Wielkiej Brytanii. Po skończeniu studiów okazuje się, że wykłady i ćwiczenia często nie przygotowały absolwentów do funkcjonowania w rzeczywistości pozauczelnianej. Mają oni często poważne problemy nie tylko z podjęciem decyzji, przedstawienia własnej racji, przygotowaniem projektu, wypełnienia wniosku, a także czasami - z poprawnym napisaniem pisma.
Zderzenie kształcenia brytyjskiego i polskiego była dla profesora
Pełczyńskiego głównym impulsem do stworzenia w 1994 roku kursów liderskich pod nazwą Szkoła dla
Młodych Liderów Społecznych i Politycznych. Szkoła działała najpierw przy Fundacji im. Stefana
Batorego, potem Polskiej Fundacji Roberta Schumana, a obecnie jako samodzielne Stowarzyszenie
Szkoła Liderów. W czasie 10 lat działalności przygotowała do dalszej działalności trzy tysiące
młodych ludzi w różnych szkoleniach, w tym sześciuset młodych liderów - w jedenastu dotychczasowych
edycjach Szkoły. Aplikacji zawsze jest kilka razy więcej niż miejsc, więc organizatorzy mogą wybrać
głównie osoby o dużym potencjale przywódczym, które nie tylko mają ciekawe dokonania, ale też mają
wizję dalszego wspierania rozwoju swojego regionu i Polski. Mimo, że większość uczestników Szkoły
to działacze organizacji niepolitycznych, to jej kolejne edycje chętnie odwiedzają działacze
polityczni oraz sponsorzy. Wizyty w Szkole nie odmówiło dwóch premierów, pięciu marszałków sejmu i
senatu, 15 przewodniczących partii politycznych i liczni posłowie.
Podczas kilkunastodniowego kursu liderzy zdobywają umiejętności i wiedzę potrzebną w działaniu praktycznym. Szukają odpowiedzi na pytania: co to jest przywództwo, jak angażować własny zespół do pracy i jak się komunikować w grupie. Służą temu nie tylko zajęcia z budowania zespołu, zarządzanie projektami, zasady promocji i komunikacji społecznej, zarządzanie zmianą, nauka prowadzenia kampanii społecznych, ale także konwersatoria i debaty w stylu oksfordzkim o sprawach publicznych i etyce. Uczestnicy uczą się także diagnozowania potrzeb i problemów środowiska lokalnego, radzenia sobie z sytuacjami konfliktowymi w organizacji oraz efektywnego artykułowania lokalnych potrzeb, by znaleźć poparcie otoczenia i sponsorów. Zajęcia prowadzone są w małych grupach (10-15 osób), dużą wagę poświęca się praktycznemu przećwiczeniu wykładanych przedmiotów w formie gier i zadań studyjnych.
Można zabawić się w negocjatorów pomiędzy przedstawicielami załogi
restrukturyzowanego przedsiębiorstwa i biznesmenami. Role wyznacza losowanie, więc zdarzało się, że
w roli żarłocznych kapitalistów występowali sympatycy lewicy, zaś rzecznikami spraw socjalnych -
zaprzysięgli liberałowie. Wyniki były różne - od zerwania negocjacji, wykluczenia paru osób z
własnego zespołu, przez uzyskanie wyniku skrajnie niesprawiedliwego dla jednej ze stron po
zakończenie negocjacji w taki sposób, by obie strony były zadowolone. I to ostatnie rozwiązanie
było najwyżej ocenianie.
Zabawy nie zawsze są wyjęte z życia społecznego czy politycznego.
Kulminacją VII szkoły w listopadzie 1999 było opracowanie kampanii na użytek referendum unijnego.
Uczestników podzielono losowaniem na dwie równe grupy - zwolenników i przeciwników naszej akcesji,
i przekazano pewne uwarunkowania - hipotetyczny budżet, sondaże wyborcze, nastroje społeczeństwa.
Przez dwa dni z krótkimi przerwami na sen trwały prace, aby jak najlepiej przygotować się do trzech
odsłon kampanii przed oczami komisji, w której zasiedli organizatorzy oraz zaproszeni socjologowie
z profesor Leną Kolarską-Bobińską. Uczestnicy przygotowali bardzo profesjonalne kampanie wyborcze z
jasno wytyczonym planem kilkumiesięcznej kampanii, odpowiednim podziałem budżetu, a także licznymi
sloganami, ulotkami, gazetkami i filmami reklamowymi. Komisja, biorąc pod uwagę możliwe reakcje
społeczeństwa na propozycje grup, po każdej odsłonie wydawała opinię i publikowała aktualne
sondaże. Obie strony nie żałowały pomysłów i wysiłku. Ścierały się ze sobą pro- i antyeuropejskie
wywiady z okoliczną ludnością, nieśmiertelna Rota i proeuropejskie disco polo, barwy narodowe i
unijne, a nawet spot reklamowy z wykorzystaniem obrazka Ojca Świętego i śledztwo dziennikarskie
dotyczące wpływów mafii rosyjskiej w obozie polskich przeciwników Unii. W ostatnim etapie grupa
antyunijna zastosowała kampanię promującą hasło "Nie idź do Unii, zostań w domu", co
spowodowało w oczach komisji klęskę obozu prounijnego. Przy zastosowaniu takiej kampanii zdaniem
komisji ponad połowa Polaków zostałaby w domu. Gdyby siły antyeuropejskie zastosowały właśnie taką
strategię, referendum w czerwcu 2003 zakończyłoby się porażką, bo frekwencja nie przekroczyłaby
wymaganych Konstytucją 50 procent.
Młodzi liderzy społeczni i polityczni w wieku 20-35 lat, którzy chcieliby skorzystać z propozycji Szkoły, mogą do 21 maja zgłosić się i wziąć udział w rekrutacji. Niezbędne jest wypełnienie formularza dostępnego na stronach internetowych Szkoły: www.szkola-liderow.pl oraz dołączenie potrzebnych załączników m.in. listów polecających i materiałów poświadczających działalność. Na pytanie, czy warto najlepiej odpowiedział jeden z absolwentów, który stwierdził wprost, że kilkunastodniowy kurs dał mu więcej wiedzy niż czteroletnie studia na kierunku marketing polityczny.
Źródło: Stowarzyszenie Szkoła Liderów