W Warszawie z inicjatywy dyrektora Biura Kultury rozpoczęto w ubiegłym roku żmudny i skomplikowany proces przekazania stołecznej instytucji kultury – Teatru Ochoty – w zarządzanie organizacji pozarządowej. Taka nowoczesna i rewolucyjna forma zarządzania zasobami publicznymi z udziałem organizacji pozarządowych była od wielu lat postulowana i oczekiwana przez pozarządowe środowisko.
Podstawą prawną umożliwiającą taką konstrukcję zarządzania jest zapis w ustawie o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, Art. 15 ust. 4a: „Organizator może powierzyć zarządzanie instytucją kultury osobie fizycznej lub prawnej. Powierzenie zarządzania następuje na podstawie umowy o zarządzaniu instytucja kultury zawartej między organizatorem a zarządcą na czas oznaczony, nie krótszy niż trzy lata (kontrakt menadżerski). Jeśli zarządcą jest osoba prawna, umowa powinna przewidywać, kto w jej imieniu będzie dokonywał czynności zarządczych. Do umów stosuje się odpowiednio przepisy ustawy z dnia 25 września o przedsiębiorstwach państwowych”. Przygotowania do rozpoczęcia całej akcji trwały niemal rok – gdyż lakoniczny zapis w ustawie nie rozwiązuje wielu wątpliwości prawnych.
Przypomnę, że umowa z poprzednim dyrektorem Teatru Ochoty, Tomaszem Mędrzakiem, skończyła się w 2008 r. Zatem Teatrowi Ochoty miasto powinno było określić zasady dalszego funkcjonowania. Wydaje się, że największym problemem było znalezienie „furtki” prawnej, czyli rozwiązania, które z jednej strony zabezpieczy interesy miasta, zmniejszy ryzyko niepowodzenia takiej nowej formy zrządzania bądź co bądź niemałymi publicznymi środkami, spełni oczekiwania środowisk lokalnych i dotychczasowych odbiorców propozycji Teatru Ochoty (głównie chodzi i kontynuowanie prowadzenia ogniska teatralnego), a drugiej uwzględni fakt, że zmiana sposobu zarządzania miała przynieść zmianę w działaniach artystycznych.
Na jesieni ubiegłego roku rozpoczęto „postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego prowadzonego w trybie dialogu konkurencyjnego pn: „Zarządzanie samorządową instytucją kultury Teatrem Ochoty – Ośrodkiem Kultury Teatralnej”. W ogłoszeniu określono, że konkurs będzie przebiegał dwuetapowo: pierwszy etap to dopuszczenie formalne, spełnienie wymagań zamawiającego. Drugi etap to właściwy „dialog konkurencyjny”.
W pierwszym etapie wnioskodawcy musieli wykazać, że „w okresie ostatnich 3 lat przed dniem wszczęcia postępowania o udzielenie zamówienia, a jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy to w tym okresie, prowadzili działalność o charakterze teatralnym i kulturalnym, w tym zrealizowali z należytą starannością na obszarze miast o liczbie ludności ponad 500 tys.:
a) co najmniej 6 premier spektakli teatralnych;
b) co najmniej 6 działań edukacyjnych (np. warsztaty, wykłady, dyskusje)
c) co najmniej 90 pokazów spektakli teatralnych.
Do przetargu stanęło 10 organizacji, zakwalifikowanych do dalszej części postępowania, a więc właściwego dialogu, zostało pięciu wnioskujących (4 pojedyncze organizacje i 1 konsorcjum).
Drugi etap to tajemniczy „dialog konkurencyjny”, czyli forma zamówienia publicznego stosowana w sytuacjach, kiedy nie można precyzyjnie określić przedmiotu zamówienia ze względu na szczególnie złożony charakter zamówienia, nie można opisać przedmiotu zamówienia zgodnie z wymogami ustawowymi lub obiektywnie określić uwarunkowań prawnych lub finansowych wykonania zamówienia oraz cena nie jest jedynym kryterium wyboru najkorzystniejszej oferty.
Tak jak w działalności artystycznej. Proces decyzyjny dotyczący Teatru Ochoty ma więc polegać na przepytywaniu oferentów z ich wizji organizacyjnej, sposobu zarządzania, finansowania itd., ale także, co w tej sytuacji być może najważniejsze, z ich wizji artystycznej i możliwości jej wdrożenia. Dopiero po ukończeniu dialogu z wykonawcami nastąpi dokładne opisanie przedmiotu zamówienia.
Jak w większości postępowań stosowanych przy wydatkowaniu publicznych pieniędzy (a tu mamy niebagatelną kwotę 1200 tys. na prowadzenie działań teatru oraz wynagrodzenie dla zarządzającego) cała procedura może wydawać się niepotrzebna, czasochłonna, a nawet absurdalna. Jak jednak w inny sposób, zgodnie zobowiązującym prawem, nie narażając się na zarzuty szafowania publicznym majątkiem przeprowadzić tak karkołomne przedsięwzięcie?
Zastanawiam się jednak, czy chociaż część warunków, jakie stawia się przed organizacjami pozarządowymi chcącymi zarządzać instytucją kultury dotyczy także dyrektorów startujących w konkursach lub wskazywanych przez samorząd. Czy muszą przedstawić wizję zarządzania zasobami ludzkimi, polityki promocyjnej, analizę efektywności ekonomicznej, itd.?
Jestem absolutną zwolenniczką ułatwiania dostępu do przywilejów i środków przeznaczanych na kulturę w instytucjach, także dla organizacji pozarządowych. Czasami jest to droga przez mękę i wcale się nie dziwię urzędnikom, że wolą zostawić status quo, niż zabierać się za tak kontrowersyjne i „niebezpieczne” dla ich wizerunku działania. Jedyna nadzieja, że w obiecywanej przez min. Zdrojewskiego deregulacji, ten problem zostanie rozwiązany i proces przekazania instytucji w zarządzanie organizacji pozarządowej zostanie określony i ucywilizowany.
Kibicuję Ochocie i mam nadzieję, że od września zatętni życiem i zaskakującymi wydarzeniami artystycznymi organizowanymi przez któryś z bezdomnych warszawskich teatrów.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)