Każdy bez wyjątku ustrój polityczny jest niedoskonały z punktu widzenia żyjących w nim obywateli. Demokracja, chociaż zaopatrzona w bogaty pakiet wolności i swobód obywatelskich, także posiada niejeden defekt. Wprawdzie stoi na straży prawa, dba o przestrzeganie procedur ustawodawczych, ale częstokroć ignoruje vox populi, który nie może na bieżąco monitorować poczynań instytucji państwowych.
Niezadowolonym pozostaje więc albo zaakceptować status quo, albo
przeciwstawić się mu na drodze prawa. Jednakże dostępne formy
protestu są zazwyczaj niewystarczającym mechanizmem obronnym.
Obowiązująca konstytucja RP stanowi dość skromny oręż do walki z
organami władzy, łamiącymi zasadę sprawiedliwości społecznej.
Reakcja obywatela ogranicza się praktycznie do składania petycji,
wniosków i skarg w interesie publicznym (rozdz. 2 art. 63) oraz
powszechnego demonstrowania swojego sprzeciwu. Prawo do strajków i
manifestacji koncesjonowane na mocy art. 59 oraz ustawy o
rozwiązywaniu sporów zbiorowych z dn. 23 maja 1991 roku pozwala
wprawdzie skutecznie „wymuszać” zmiany decyzji politycznych, ale to
prerogatywa związków zawodowych. Pozostałe grupy społeczne nie mają
takiej siły przebicia.
Gdy wszelkie formalne środki zawiodą, pozostaje już tylko
metoda nieposłuszeństwa obywatelskiego definiowana jako działanie
publiczne zmierzające do zmiany niesprawiedliwych przepisów prawa
oraz czynności instytucji władzy. Droga ta może być obierana przez
obywateli wyłącznie w skrajnych sytuacjach, to znaczy wtedy, gdy
postanowienia państwa i jego organów godzą w interes danej
zbiorowości, podważając „wspólną koncepcję sprawiedliwości leżącą u
podstaw ładu politycznego”. Nieposłuszeństwo obywatelskie nie jest
jednak dopuszczane przez konstytucję RP, toteż każdy, kto zdecyduje
się na ten krok, rozmyślnie narusza prawo, chociaż występuje w
obronie dobra wspólnego. Teoretycy aprobujący ów sposób
przeciwstawiania się władzy, apelują o zachowanie jak największych
środków ostrożności.
Podstawowym warunkiem jest zaniechanie przemocy. Protest
powinien odbywać się z poszanowaniem zasad demokracji, postulować
zmiany prawne, ale nie systemowe. Wartością nadrzędną musi być
także ochrona konstytucji, a więc wykazanie, że to przepisy niższej
rangi są z nią sprzeczne. Ponadto należy działać w interesie
publicznym, a nie własnym, wykorzystywać środki i formy protestu
proporcjonalne do założonego celu oraz wyrazić gotowość poniesienia
konsekwencji za załamanie prawa, czyli niesubordynację wobec
władzy. Nieposłuszeństwo obywatelskie powinno być ostatecznością,
użyte tylko wtedy, gdy wszystkie inne zgodne z prawem procedury
sprzeciwu zostaną wyczerpane.
W Polsce tak radykalne podejście do poprawy porządku prawnego
jest rzadziej praktykowane, z uwagi na jego niezgodność z
konstytucją. Nie powstrzymuje to jednak organizacji ekologicznych,
które w walce o ochronę przyrody wykorzystują wszystkie dostępne
środki. Protesty przeciwko budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu
czy też poprowadzeniu obwodnicy augustowskiej przez dolinę Rospudy
dobitnie świadczą o łamaniu prawa w celu zniesienia społecznie
niepożądanych przepisów. Innym przykładem nieposłuszeństwa
obywatelskiego może być organizacja Parady Równości w Warszawie w
2005 roku, która odbyła się mimo zakazu ze strony władz miasta.
Masowy zryw miał spontaniczny charakter. Zresztą już Hannah Arendt
w książce „O przemocy” określiła nieposłuszeństwo obywatelskie nową
formą dobrowolnego stowarzyszania się i nie jest to porównanie na
wyrost.
Zupełnie innym sposobem wyrażania społecznego niezadowolenia
jest weto ludowe, metoda zachęcająca obywateli do brania czynnego
udziału w procesie legislacyjnym. Umożliwia ona określonej liczbie
osób wystąpienie z wnioskiem o poddanie obowiązującej ustawy (z
wyjątkiem budżetowej oraz konstytucji) pod głosowanie w referendum
ludowym. Jego wynik ma charakter wiążący dla organów państwa, a
odrzucona ustawa traci moc prawną. Ten obywatelski wariant
współrządzenia znajduje zastosowanie w Szwajcarii oraz we Włoszech,
ale Polski nie obejmuje. Tutaj konieczność debaty nad przyjęciem
danej ustawy można zgłosić jedynie na wysłuchaniu publicznym, które
dopuszcza do głosu osoby dotknięte proponowanym prawem oraz
przekonane, że ich wystąpienie podniesie poziom dyskusji.
To jednak wciąż mało jak na demokratyczne standardy. Sprzeciw,
opór, niezadowolenie również należą do praw obywatelskich. Powinna
więc istnieć sposobność wyrażania ich częściej niż raz na 4
lata.
Konrad Wojciechowski – absolwent UW (Wydział Stosowanych Nauk
Społecznych i Resocjalizacji), z dyplomem magistra socjologii
oraz animatora działań lokalnych (antropologia kulturowa). Na
co dzień realizuje się w zawodzie dziennikarza. Pisuje głównie o
sporcie, jego teksty ukazywały się w m.in. w "Polityce" i "Tylko
Piłka". Obecnie działa oddolnie, współpracując z lokalną gazetą
"Południe". Pracuje też nad biografią zespołu Perfect.
Źródło: inf. własna