Umowa ACTA nadal rozgrzewa opinię publiczną. Zwolennicy zorganizowania referendum w sprawie ratyfikacji tej umowy zebrali już ponad 250 tys. podpisów pod swoim wnioskiem. O ACTA rozmawia Prezydent z najważniejszymi urzędnikami państwowymi, a rząd – przyznając, żebrak szerokich konsultacji społecznych był „wielką wpadką” w najbliższym czasie zapowiada przegląd prawa pod kątem poczucia wolności i bezpieczeństwa w internecie.
Ruch na rzecz zorganizowania referendum w sprawie ratyfikacji umowy ACTA zapoczątkowało dwóch wrocławian - Marek Kinstler i Jakub Bartusiak. Podpisy pomagają im zbierać wolontariusz w ponad 80 miastach w Polsce.
– Nie opowiadamy się po stronie żadnej partii. Nie jesteśmy też opozycją dla rządu. Jesteśmy ruchem obywatelskim. Działamy, bo nie zgadzamy się z tą konkretna sprawą – podpisaniem ACTA, Odmawiamy wszystkim politykom, którzy oferują nam pomoc. Oczekujemy tylko ich zaangażowania, gdy dojdzie do głosowania nad decyzją o organizacji referendum – mówią w rozmowie z Gazetą Wyborczą. I dodają: – Jesteśmy przeciwni hakerstwu, łamaniu prawa autorskiego, nielegalnemu ściąganiu plików czy ich publikowaniu. Uważamy, że prace nad regulacjami prawa własności są konieczne, bo potrzebujemy dobrych, elastycznych przepisów. Jednak rząd ma obowiązek prowadzenia prawdziwych, a nie pseudokonsultacji społecznych.
Prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego uważa, że ACTA nie jest zagrożeniem dla praw konstytucyjnych: "Ta umowa nie stwarza zagrożenia dla praw i wolności, tam dwukrotnie pojawia się klauzula generalna, która będzie w istotny sposób definiowała w praktyce treść tej umowy, a stanowi że ACTA nie może naruszać wolności słowa i prywatności. To są dwie zasady fundamentalne, które są tam zawarte” – mówił w rozmowie z Moniką Olejnik w Radio Zet. Uważa także, że nie powinno być referendum w sprawie ACTA. – Nie każda tego typu inicjatywa powinna się kończyć sukcesem, bo zebranie nawet 500 tys. podpisów nie jest problemem. Zaraz będziemy mieli referendum w sprawie wystąpienia z Unii Europejskiej, a jak już wystąpimy, to za rok później w sprawie przystąpienia. Tak się nie da uprawiać polityki! Politycy muszą brać odpowiedzialność za to, co się dzieje w Polsce – powiedział, przyznając jednocześnie, że sympatyzuje z demonstrantami i wodzi w nich "podręcznikowy przykład korzystania z praw obywatelskich"
Tymczasem na stronach gospodarczych Gazety Wyborczej reżyser Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, tłumaczy, dlaczego SFP zdecydowało się poprzeć umowę ACTA: "- Internet ma zasięg globalny. Dla ograniczenia piractwa i kradzieży własności intelektualnej potrzebne są rozwiązania międzynarodowe. Porozumienie ACTA daje szansę na globalne ściganie piratów. Dziś polskie serwery pirackie są np. na Cyprze, niedostępne dla polskiego systemu prawnego. We Francji i Niemczech ściga się internautów, karząc ich wysoką grzywną lub odłączeniem od internetu. ACTA takich środków nie przewiduje, pozwoli to nawiązać międzynarodową współpracę i umożliwi dosięgnięcie piratów operujących na skalę komercyjną za granicą.
Zaznaczam: twórcy filmów czy muzyki, uprawnieni z tytułu majątkowych praw autorskich, nie chcą ścigać internautów korzystających dla swojego użytku prywatnego z nielegalnie udostępnionych plików w internecie. Chcą ścigać tych, którzy pod płaszczykiem wolności internetu zarabiają miliony na kradzieży cudzych utworów. Tak więc, wbrew powszechnej opinii, to ACTA pozwoli na pozostawienie internautów w spokoju i ściganie dostarczycieli pirackiego kontentu.
Należy zaznaczyć, że ACTA, nawet po ratyfikacji, nie spowoduje jeszcze możliwości stosowania bezpośrednio jej przepisów przez prokuraturę i sądy w Polsce. Postanowienia ACTA skierowane są do państw, które zobowiązują się do wprowadzenia odpowiednich regulacji do prawa wewnętrznego. To porozumienie wymaga implementacji do prawa polskiego, a więc odpowiedniej nowelizacji tego prawa, tam gdzie nie byłoby odpowiednich rozwiązań w dotychczasowych regulacjach. Trzeba wiedzieć, że ponad 90 proc. tych rozwiązań, które przewiduje ACTA, w prawie polskim już istnieje, w wyniku m.in. wprowadzenia dyrektywy o egzekwowaniu praw własności intelektualnej. Jedyny punkt mogący dziś budzić ewentualną wątpliwość dotyczy udostępniania danych osobowych. (…)".
Z kolei prof. Wojciech Cellary z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu upatruje źródeł buntu młodych związanego z umową ACTA w tym, że budujemy w Polsce społeczeństwo oparte na wiedzy, ale bez gospodarki opartej na wiedzy: „Jesteśmy na dobrej drodze do zbudowania w Polsce społeczeństwa wiedzy, przynajmniej nominalnie. Studiuje ponad połowa młodego pokolenia, mamy dwa miliony studentów, więc za chwilę będziemy mieć miliony absolwentów. To bardzo pozytywne zjawisko, jest tylko jedno "ale" - nie zbudowaliśmy w Polsce gospodarki opartej na wiedzy, która wykształconym ludziom dałaby pracę opartą na wiedzy zgodną z ich aspiracjami.
Gospodarka oparta na wiedzy polega na sprzedaży wiedzy i twórczości za pieniądze, z których to pieniędzy biorą się pensje pracowników i twórców. (…) W gospodarce nic nie ma za darmo, bo wytworzenie czegokolwiek wymaga poniesienia kosztów, w tym osobowych, i wygenerowania zysku, z którego jest finansowany rozwój. (…) totalną mrzonką jest oczekiwanie, że reklamodawcy zapłacą tyle za treści w internecie, że utrzymają się z tych pieniędzy miliony absolwentów wyższych uczelni. Podobną mrzonką jest oczekiwanie, że za tyle treści w internecie zapłacą podatnicy. Takie pieniądze mogą pochodzić tylko i wyłącznie od konsumentów wiedzy i twórczości.(…)
Zdaniem prof. Cellarego w buncie w Polsce nie chodzi „o wolność, której nikt nie chce ograniczać, tylko o darmowość treści w internecie. Ta darmowość jest, niestety, rozumiana jako prawo do bezkarnej kradzieży (…). Dla właściciela piosenki wartej na rynku 100 tys. zł nie ma znaczenia, czy ktoś ukradnie mu ją w jednym kawałku, czy 100 tys. razy po złotówce. Młody człowiek w kradzieży złotówki nie widzi problemu, a sędzia orzeknie "niską szkodliwość czynu". A problem jest, bo właśnie takie podejście na skalę masową do własności w internecie pociąga za sobą w konsekwencji bezrobocie dużej części młodzieży po studiach.
Bez ochrony własności intelektualnej w internecie nie powstanie gospodarka oparta na wiedzy, a bez niej nie ma po co studiować, bo po studiach nie będzie pracy (…)".
W czwartek, 1 lutego 2012 r., o ACTA rozmawiano także w Kancelarii Prezydenta. Na spotkaniu stawili się ministrowie: sprawiedliwości, administracji i cyfryzacji, kultury oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. Prezydent stwierdził, że oczekuje jasnych odpowiedzi na list, który wystosował do prof. Lipowicz, a także na pytania, które pojawiły w trakcie rozmowy. Bronisław Komorowski był zainteresowany szczególnie tym, na ile regulacje zawarte w umowie ACTA będą miały wpływ na stan prawny obowiązujący w Polsce w tym zakresie. Podczas spotkania padła także deklaracja, że proces ratyfikacji nie będzie uruchomiony zanim nie zostaną rozwiane wszystkie wątpliwości.
- Prezydent stoi także na stanowisku, że należy z całą stanowczością i w jasny sposób oddzielić odpowiedzialność internautów, odpowiedzialność użytkowników internetu od odpowiedzialności firm, podmiotów, które zajmują się udostępnianiem w sieci poszczególnych materiałów - powiedziała po spotkaniu Joanna Trzaska-Wieczorek, dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta.
Sam prezydent w wieczornej rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” powiedział m.in.: - Dziś nie jestem w stanie ocenić, czy to rozwiązanie jest korzystne i dopuszczalne. Posiłkuję się opinią Rzecznika Praw Obywatelskich, ministrów i dzisiaj stwierdzam: widzę parę problemów, które wymagają wyjaśnienia, a jeśli wyjaśnią się pozytywnie, to na pewno potrzeba dialogu społecznego.
Natomiast minister cyfryzacji i administracji Michał Boni w porannej rozmowie w Radiu Tok FM przyznał, że brak szerokich konsultacji w sprawie podpisania umowy ACTA było wielką wpadką rządu i dużą lekcja pokory.
Aby naprawić te błędy Minister administracji i cyfryzacji chce skorzystać z doświadczeń organizacji pozarządowych i poprzez stronę internetową resortu dać wszystkim możliwość wypowiedzi.
Ponadto poinformował, że premier zlecił przegląd prawa pod kątem poczucia wolności i bezpieczeństwa w internecie. W przyszłym tygodniu będą się toczyły na ten temat rozmowy podczas spotkania Komitetu ds. Cyfryzacji.
- Mamy pierwszych 10 ustaw, na które chcielibyśmy zwrócić szczególną uwagę. Dotyczą one m.in. prawa telekomunikacyjnego i ustawy o otwartych zasobach - zapowiedział minister Michał Boni.
Rząd chce, aby w pracach nad wszystkimi przepisami dotyczącymi internetu uczestniczyli internauci, o ile – jak się wyraził minister Boni - „będą chcieli z nami rozmawiać”.
Według Michała Boniewo premier chce, żebyśmy byli "najbardziej liberalnym państwem w Europie", pod względem przepisów dotyczących internetu. Rząd chce osiągnąć ten cel nie tylko dlatego, że to polecenie premiera. Ale żeby służyć ludziom.
Źródło: Gazeta Wyborcza, Kancelaria Prezydenta