Trójpodział władzy, zaproponowany kilka wieków temu przez Monteskiusza, miał dać odpowiedź na pytanie, w jaki sposób zorganizować sprawiedliwe rządy prawa. Francuski myśliciel, przedstawiając własny model demokratycznych rządów, zaproponował wydzielenie władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. Taki system miał być sprawiedliwy, ale nie idealny.
Już w czasach starożytnych debatowano nad wadliwością
demokracji, próbując ją udoskonalić. Jedną z prób podjął sam
Arystoteles, przedstawiając własny projekt teoretyczny. Wymyślił
politeję, która miała przyrównywać władzę możliwie największej
liczby obywateli do mądrości podejmowanych przez nich decyzji.
Odpowiedzialność za rządzenie powinna spoczywać na osobach
średniozamożnych. Bogaci spowodowaliby degenerację systemu poprzez
stworzenie kierującej się egoizmem elitarnej grupy interesu.
Ubogich nie byłoby stać na rozsądek ani umiarkowanie
polityczne.
Politeja to inaczej rządy ludu sprawowane ku ogólnemu
pożytkowi wszystkich obywateli. Idea szczytna. Tylko mało realna,
zwłaszcza współcześnie. Nie brakuje jednak innych koncepcji
ulepszenia demokracji, które wyrosły na kanwie twierdzeń
klasycznych myślicieli.
Jedną z nich jest poliarchia autorstwa Roberta Dahla. Termin
ten został ukuty w 1953 roku, kiedy głównym tematem politycznych
dyskusji było opanowanie Europy Środkowo-Wschodniej przez reżimy
totalitarne. Twórca poliarchii był zwolennikiem demokracji, procesu
cyklicznej wymiany ekipy rządzącej, ale nigdy na drodze przemocy.
Zmiany systemowe miały wedle jego założeń zachodzić bez rozlewu
krwi, tylko na drodze wolnych wyborów. Dahl zarzekał się, że jego
koncepcja stoi w opozycji do „rządów ludu”, które uznawał za
nierealne – dezawuował pojęcie „woli powszechnej” Rousseau –
ponieważ współczesne społeczeństwo nie stanowi homogenicznej
całości, ale niejednolitą i zróżnicowaną strukturę. Sprzeciwiał się
także rządom elit, bo jak twierdził, w demokracji opartej o
procedury wyłaniania wybrańców narodu, nie może dochodzić do
monopolizowania władzy. Taka teoria jest więc nieprawdziwa.
Poliarchia nie ma jednak na celu zagwarantowania realizacji
woli większości – nie sposób zaspokoić wszystkich interesów każdej
jednostki. Zamierza natomiast zapobiegać przejmowaniu władzy przez
wąskie grupy. Optuje za stworzeniem inkluzyjnego społeczeństwa
obywatelskiego, które ma być ufundowane w oparciu o istnienie i
przestrzeganie demokratycznych zasad, tj.: wolne wybory, wolność
stowarzyszania się, swoboda w wyrażaniu własnych poglądów
politycznych. Poliarchia stwarza przede wszystkim poczucie
dostępności. Obywatele nie są wyalienowani z przestrzeni
publicznej. Mogą zakładać partie polityczne, ubiegać się o
zajmowanie urzędów oraz korzystać z dobrodziejstw wiedzy i nauki,
zwolnionych od propagandowego balastu totalitarnej nowomowy. Równy
dostęp do alternatywnych źródeł informacji daje obywatelom szansę
partycypacji w życiu społeczno-politycznym.
Dahl wsławił się dość idealistyczną wizją demokracji, życząc
sobie, aby działalność reżimu politycznego pokrywała się z
życzeniami dużej części obywateli, ale w utopijnych rozważaniach
nie był odosobniony. Pomysł na udoskonalenie demokracji miał także
Friedrich von Hayek, który wprowadził do politycznego obiegu
pojęcie demarchii.
Autor tego pojęcia domagał się konsekwentnego oddzielenia
władzy ustawodawczej od wykonawczej, gdyż jak twierdził, klasyczna
zasada podziału nie spełnia swojej roli. Jego zdaniem współczesny
rząd wykracza poza swoje kompetencje, bo jest zarazem i
legislatywą, i egzekutywą, czyli stanowi prawo i kontroluje pracę
nad jego tworzeniem. Tym samym demokracja ulega degeneracji,
ponieważ władza rządzących staje się niemal niczym
nieograniczona.
Remedium na tę systemową dolegliwość miała być demarchia,
czyli władza ludu uznająca zasadę nadrzędności prawa oraz równości
wobec niego wszystkich obywateli. Von Hayek proponował podział
sceny politycznej na Zgromadzenie Prawodawcze (reprezentowanie
opinii ludu) i Zgromadzenie Rządowe (podejmowanie decyzji w oparciu
o wolę ludu). W egzekutywie mieliby zasiadać politycy wybierani
przez obywateli do reprezentowania ich interesów. Legislatywę zaś
tworzyliby stali członkowie, weryfikowani po upływie roku.
Ani poliarchia, ani demarchia nie odmieniły demokracji. Idee
przegrały z praktyką. Władza ludu ma już to do siebie, że sprzyja
powstawaniu plutokracji. Joseph Schumpeter twierdził, że demokracja
jest metodą umożliwiającą rekrutację elit politycznych. Miał
rację.
***
Konrad Wojciechowski – absolwent UW (Wydział Stosowanych Nauk
Społecznych i Resocjalizacji), z dyplomem magistra socjologii
oraz animatora działań lokalnych (antropologia kulturowa). Na
co dzień realizuje się w zawodzie dziennikarza. Pisuje głównie o
sporcie, jego teksty ukazywały się w m.in. w "Polityce" i "Tylko
Piłka". Obecnie działa oddolnie, współpracując z lokalną gazetą
"Południe". Pracuje też nad biografią zespołu Perfect.
Źródło: inf. własna