Ponad 500 wakatów dla mieszkańców i przesiedleńców w 11 ukraińskich gminach. To nowy program interwencyjnego zatrudniania, jaki wprowadza Fundacja PCPM.
„Poprzez pracę gospodarze mogą lepiej poznać swoich gości. Ci pierwsi widzą, że ludność napływowa robi coś dla lokalnej społeczności. A to zapobiega powstawaniu napięć” – mówi Michał Kulpiński z PCPM, który właśnie wrócił z Ukrainy. Fundacja wspiera tam zatrudnienie 500 przesiedlonych i bezrobotnych osób.
Anton zamiata zasypane liśćmi parkowe alejki, Olga wałkiem nakłada świeżą farbę na ściany gminnego ośrodka dla uchodźców, a Wiktoria wielką chochlą miesza w garze pełnym gulaszu pieczarkowego. Wszystkich łączy to, że znaleźli pracę dzięki Polskiemu Centrum Pomocy Międzynarodowej, które w 11 samorządach w Ukrainie zatrudniło pół tysiąca osób. To zarówno przesiedleńcy ze wschodu Ukrainy, jak i bezrobotni z miast i gmin, które przyjęły swoich rodaków ze wschodu kraju.
W bezpieczniejszych regionach Ukrainy, gdzie goszczą ludzie zmuszeni uciekać z powodu wojny, z pracą jest nieraz bardzo trudno. Ciężko jest zarówno ludności napływowej, jak i lokalnej. Zdarzają się sytuacje, że w niektórych malutkich samorządach liczba ludności zwiększyła się nawet o 90 proc.” – opowiadał zajmujący się programem PCPM w Ukrainie Michał Kulpiński. „Co istotne – dodaje – program Fundacji daje zatrudnienie nie tylko przesiedleńcom, ale też lokalnym mieszkańcom. Dzięki temu nie ma konfliktów, na tle tego, że praca jest jedynie dla jednych, a dla drugich już nie”. Jak zauważa, jest wręcz przeciwnie, program łączy społeczność napływową z lokalną. „Mieszkańcy widzą, że przyjezdni pracują dla miasta, które ich przyjęło. Dbają o chodniki, parki, czy instytucje publiczne” – wskazywał.
Zatrudnieni swoją pracą dbają nie tylko o goszczące ich miasteczka, lecz także o siebie nawzajem. Dla wielu uchodźców tymczasowym domem są gminne budynki, niekiedy nieużywane od lat. Nowi goście w ramach prac zleconych przez ratusz samemu przystosowują budynek do zamieszkania. Wymiana i uszczelnianie okien lub drzwi, naprawy hydrauliczne w toaletach, przy kaloryferach, małe remonty – to tylko niektóre z zadań do wykonania.
Miastem, które zatrudnia największą liczbę uchodźców w programie, jest Połtawa. Nowi pracownicy rozpoczynają dzień w ogrodzie botanicznym uniwersytetu połtawskiego, gdzie miejski koordynator przydziela zadania. „Stworzyliśmy w tym mieście 120 miejsc pracy. Zatrudnia między innymi tamtejszy uniwersytet, ale również komenda policji” – mówił Kulpiński. „Zatrudnieni wykonują proste, niemniej bardzo potrzebne prace” – dodaje. Drobne naprawy, renowacje, malowanie – włodarze ukraińskich miast i gmin chętnie podejmą pomocną dłoń. „Mamy świetny odbiór z ich strony. Często odbieramy od nich telefony z zapytaniami, czy moglibyśmy zatrudnić w gminie więcej osób, bo chętnych nie brakuje. Samorządy są bardzo wdzięczne i gotowe do działań na innych polach. Wiem, że chciałyby ten program rozwijać” – stwierdza rozmówca.
Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej ma doświadczenie z podobnymi projektami w Polsce. Fundacja zatrudniła około 1200 ukraińskich uchodźców, z czego 850 osób to asystentki i asystenci nauczycieli w polskich szkołach. Z efektów programu zadowoleni są zarówno sami zatrudnieni, jak i zatrudniający. Zaczęto go wdrażać już w marcu. „Pod koniec poprzedniego roku szkolnego, w czerwcu, niektórzy dyrektorzy szkół wychodzili z propozycjami, by zatrudnić asystentki z Ukrainy w pełnym wymiarze od września” – zwróciła uwagę Aleksandra Wojtaszek, koordynatorka projektu PCPM „Cash for Work” w Polsce. W jego ramach wiele uchodźczyń i uchodźców znalazło też pracę w warszawskich instytucjach kultury. Zatrudnieni byli w teatrach, świetlicach dzielnicowych, miejscach aktywności lokalnych. „Feedback instytucjonalny jest bardzo dobry. Niemal wszyscy są w stu procentach zadowoleni, ponieważ te osoby z Ukrainy po pierwsze dostały pracę, mogą zarabiać pieniądze, mieć z czego żyć, ale mają też bardzo twórczy wkład w funkcjonowanie naszych warszawskich instytucji” – oceniał dyrektor Staromiejskiego Domu Kultury (SDK) w Warszawie.
Nad programem „Cash for Work” w Ukrainie czuwa z kolei Anna Radecka. „Można przekazywać pomoc żywnościową, rzeczową, ludzie na to czekają, są wdzięczni, ale można też wspierać bardziej aktywne postawy – zatrudniać ludzi na miejscu. Dzięki tej pracy wspierają oni lokalne społeczności” – stwierdza. „Podstawą tego programu PCPM jest współpraca z samorządami. Bezpośrednio z nimi rozmawiamy, pytamy jacy pracownicy by im się przydali i podpisujemy stosowne porozumienia, by wszystko było jasne. To są często proste prace, niewymagające wysokich kwalifikacji, niemniej, na które samorząd środków własnych nie ma.. Co ważne, przekazywane wynagrodzenie jest analogiczne do tego, które otrzymuje się za taką pracę na normalnych warunkach” – dodaje. Wynagrodzenie to ok. 200 dolarów miesięcznie – nieco więcej niż ukraińska płaca minimalna. „Program daje tym ludziom motywację, by nie osiąść na laurach i zacząć budować swoje zasoby na nowo” – komentował Kulpiński. Jak podkreśla, program jest często wsparciem, a nie głównym źródłem utrzymania. „Nie zawsze są to pełnowymiarowe etaty. Zatrudnieni mają tryb zadaniowy. Teraz gdy jest tak zimno, pracują po 3-4 godziny dziennie” – tłumaczył. „Każdy znajdzie poza tym jeszcze miejsce na dalszy rozwój, czy drugą pracę, jeżeli się znajdzie” – dodał.
Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej prowadzi program „Cash for Work” w Ukrainie we współpracy z Open Society oraz partnerem lokalnym Ukraińskie Rubieże. Poza Połtawą, z organizacjami współpracują samorządy m.in.: Caryczanki, Switłowodska, Krzemieńczuka, Nowi Sanżary, Kobeliaki, Hradysk, czy Biliki w obwodach charkowskim, połtawskim, dnieprowskim i kirowogradzkim.
Źródło: Fundacja "Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej"