Rozmawiamy z Anną Jędryczka-Hamera – psychologiem klinicznym i kierownikiem Środowiskowego Domu Samopomocy DolSAR „ART” we Wrocławiu, przy okazji otwarcia nowej, wyremontowanej placówki.
13 września 2013 roku we Wrocławiu, przy ulicy Nowowiejskiej 20F, miało miejsce otwarcie nowego, wyremontowanego już Środowiskowego Domu Samopomocy. Impreza zaczęła się o godzinie 12:00. Wystąpił zespół muzyczny oraz Teatr Integracyjny „Euforion”. Będąc z wizytą na tym uroczystym wydarzeniu, udało się porozmawiać z Panią Anną Jędryczka-Hamera, która jest kierownikiem tej placówki. Nie obyło się bez zdjęć, do których obejrzenia zespół RCWIP serdecznie zaprasza. Najpierw jednak warto zapoznać się z ciekawymi faktami o tej nowo otwartej placówce, które zostały zdradzone w wywiadzie poniżej…
Środowiskowy Dom Samopomocy jest jednostką organizacyjną resortu pomocy społecznej, działającą na zasadach zadania zleconego samorządom, fundacjom, stowarzyszeniom. Stanowią one niezmiernie ważny element w tworzeniu ogólnodostępnego wsparcia w gminie lub powiecie. Są to placówki przeznaczone dla osób chorych psychicznie, czyli takich, które funkcjonują w normie intelektualnej, natomiast na skutek chorowania na taką chorobę jak schizofrenia, psychoza afektywna dwubiegunowa czy zespół schizofrenopodobny, wypadły z życia zawodowego i wymagają stałej rehabilitacji. Choroby, które wymieniłam, są chorobami przewlekłymi i w związku z tym osoba cierpiąca na taką dolegliwość najprawdopodobniej do końca życia będzie musiała pozostawać pod stałą kontrolą psychoterapeutyczną i lekarską oraz brać leki. Wiadomo również, że odpowiedni tryb życia i pozostawanie w stałej współpracy z psychoterapeutą powoduje, że tych leków trzeba coraz mniej i choroba stopniowo się wycofuje. Wymaga to jednak stałej współpracy. Środowiskowe Domy Samopomocy umożliwiają więc korzystanie z zajęć psychoterapeutycznych. Każdy z naszych podopiecznych ma swojego lekarza w państwowych poradniach albo w prywatnej klinice, jednak kontaktuje się z nim mniej więcej raz na sześć czy osiem tygodni. Z nami natomiast może spotykać się codziennie.
Z osobami chorymi psychicznie jest tak, że ich zachowanie może być bardzo różne. Wchodząc na oddział psychiatryczny widzimy jedną, czy dwie osoby, które krzyczą, bo akurat są w takiej fazie. Reszta jest spokojna, wyciszona. Bywa ciężko. Nie podlega wątpliwości to, że do takiej pracy trzeba mieć predyspozycje. Jeżeli ktoś się tego nie boi, to poznawanie świata osób chorych psychicznie, jest po prostu fascynujące i fantastyczne. Natomiast trzeba mieć w sobie coś takiego, jak tolerancja na odmienność. Jeżeli ktoś boi się odmienności, to w takim miejscu będzie się męczył. Podobnie będzie, jeżeli ktoś oczekuje szybkiej poprawy, gdyż tutaj na poprawę czeka się niekiedy 7 lat. Najpierw trzeba bardzo dużo dać z siebie po to, żeby coś korygować. To jest długoterminowa walka, ale efekty są fantastyczne.
Na chwilę obecną jest to 20 osób. Ta ilość jest zależna po prostu od metrażu. Dlatego lokale są tutaj bardzo istotnym elementem. Są wymagania unijne, których musimy się trzymać, a jednocześnie nie ma finansowania na budowę nowego domu dla większej ilości osób. Dlatego tak bardzo cenne jest to, że w styczniu udało nam się przejąć to pomieszczenie już po remoncie i właśnie powoli się urządzamy.
O 9:00 zaczynamy zebranie społeczności. Można oczywiście przyjść wcześniej, zrobić herbatę, coś porysować. Zawsze można też porozmawiać z terapeutą. Później mają miejsce moduły treningowe. W planie jak Pani widzi jest również kulinaroterapia, muzykoterapia, raz w tygodniu wychodzimy również na teren miasta. Staramy się wychodzić na wszystkie możliwe wystawy, spektakle teatralne czy też urządzamy sobie turniej badmintona, np. przy pergoli. Są również zajęcia z języka angielskiego. Metodyka nauczania jest specjalnie dostosowana do osób psychicznie chorych, które mają problemy z pamięcią. W ten sposób pobudzamy im tą pamięć, natomiast staramy się nie postępować w sposób, który dałby uczestnikom zajęć poczucie niekompetencji, bo nie o to chodzi. Dlatego sposób nauczania jest specjalnie opracowany. Bardzo często wielu z naszych podopiecznych ma lęki społeczne i w związku z tym to my z nimi wychodzimy, towarzyszymy im. Mamy też teatr, który jeździ po Polsce, a nawet do Kijowa, do Brześcia. Staramy się jak najbardziej otwierać na świat. Dzień w naszej placówce kończy się o godzinie 15:00.
Oczywiście! Obchodzimy na przykład rocznicę, która przypada w grudniu, bo właśnie w grudniu 2008 roku udało nam się uruchomić Środowiskowy Dom Samopomocy. Mamy też spotkania z rodzinami, zapraszamy też osoby z oddziałów dziennych. Urządzamy również wyjazdy, na przykład już niedługo, bo w dniach 25 – 27 września odbędzie się „Szalony marsz”. Myślimy też o tym, aby uruchomić coś dla osób starszych, chociażby z tej dzielnicy, ale sami musimy się najpierw zadomowić w tym nowym, świeżym lokalu.
Wspominała Pani, że podczas kilkuletniego funkcjonowania Środowiskowego Domu Samopomocy, napotkała Pani na swojej drodze wiele przeszkód, m.in. związanych z lokalem i z różnymi ograniczeniami finansowymi. Czy są może jeszcze jakieś inne elementy stanowiące problem?
Tak, jest bardzo wiele problemów mentalnych. Po pierwsze nadal ludzie wstydzą się choroby psychicznej, więc często trzymają w domu kogoś chorego psychicznie, nie starając się nawet dowiedzieć o przysługujące mu uprawnienia, takie jak zasiłek, czy renta. Jest bardzo niska świadomość tego jak takiej osobie można pomóc. Kolejna kwestia to finansowanie, które niestety jest coraz mniejsze. Wiele przeszkód tworzy też samo ustawodawstwo.
Chcielibyśmy działać również popołudniami, może w soboty i w niedziele. Wszystkie plany uzależnione są od finansowania, także jeszcze zobaczymy. Mam nadzieję, że pomimo trudności, takich placówek będzie więcej.
Bardzo dziękuję za rozmowę oraz za zaproszenie na dzisiejszą uroczystość!
Źródło: Informacja nadesłana