„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do rozmowy i przebijania baniek społecznościowych. Klub Jagielloński, Kontakt, Krytyka Polityczna, Kultura Liberalna i Nowa Konfederacja kilka razy w roku wybierają temat do dyskusji, a potem pięć powstałych w jej ramach tekstów publikują naraz na wszystkich pięciu portalach.
Autorzy nie mogą pisać wyłącznie dla swoich stałych, dawno już przekonanych, czytelniczek. Czytelnicy po raz kolejny odwiedzając ten sam portal konfrontują się z nowymi autorkami, nowymi punktami widzenia.
Zapraszamy do lektury najnowszej odsłony projektu Spięcie – tym razem dyskutowaliśmy na temat kryzysu na granicy polsko-białoruskiej.
Tekst otwarcia: Kryzys na granicy nie nauczył nas niczego napisali Jakub Bodziony i Filip Rudnik (Kultura Liberalna):
Sytuacja na granicy powinna uświadomić politykom każdej strony, a także społeczeństwu, nieuchronność procesów migracyjnych. Widać to zresztą gołym okiem – w przeciągu ostatnich lat Polska stała się krajem migrantów, plasując się na czele wydawanych zezwoleń na pracę w skali świata. Co więcej, Rzeczpospolita musi pozostać takim państwem dla zabezpieczenia dalszego rozwoju. Rządzący to wiedzą, choć starają się to ukryć – czego dowodem była sprawa Pawła Chorążego, wiceministra inwestycji i rozwoju, zdymisjonowanego przez premiera Morawieckiego w 2018 roku za wypowiedzi (między innymi w „Kulturze Liberalnej”) podkreślające istotność imigracji dla dalszego rozwoju Polski. Chorąży, według premiera, „zagalopował się” w swoich słowach.
Tymczasem mobilność cudzoziemców rośnie. Ludzie z krajów globalnego południa będą uciekać przed katastrofą klimatyczną, biedą i wojną. Nie trzeba szukać daleko – widmo jeszcze głębszej agresji rosyjskiej na wschodzie może przyczynić się do masowych ucieczek Ukraińców do naszego kraju. Jak wysokiego muru byśmy nie postawili, Polska nie będzie od tych wyzwań wolna.
W odpowiedzi powstały cztery teksty polemiczne:
Mur dla nielegalnych imigrantów, szeroko otwarte drzwi dla zagranicznych pracowników Jacka Płazy (Klub Jagielloński)
Kryzys na granicy z Białorusią był poważnym sprawdzianem możliwości operacyjnych polskich służb granicznych. Państwo nie wywiązało się z tego zadania wzorcowo, ale przyjęta polityka była spójna i konsekwentna. Dzięki niej udało się zdobyć nie tylko poparcie instytucji unijnych, ale też zadbać o bezpieczeństwo kraju. W kontekście polityki imigracyjnej polski rząd podjął zaś działania legislacyjne wychodzące naprzeciw oczekiwaniom pracodawców, urzędów i pracowników z zagranicy.
Autorzy „Kultury Liberalnej” ostro skrytykowali działania państwa w zakresie radzenia sobie z kryzysem na granicy z Białorusią oraz kreowania polityki imigracyjnej. Obie kwestie zupełnie różnią się charakterem, a ich wspólnym mianownikiem jest zaledwie szeroki problem migracji. Atak hybrydowy białoruskiego reżimu był kryzysem doraźnym, na który trzeba było zareagować i osiągnąć skutki w krótkim czasie. Tymczasem inicjatywa legislacyjna jest skierowana do regularnych imigrantów zarobkowych i ma przynieść owoce dla polskiej gospodarki w średnim okresie. Z tego powodu należy je analizować osobno.
Czy pan/pani zgadza się, żeby ludzie umierali z zimna i głodu w lesie? Katarzyny Przyborskiej (Krytyka Polityczna)
Jesienią panowało przekonanie, że kryzys skończy się, kiedy nastaną mrozy. Wydawało się też, że gdzieś jest granica okrucieństwa. Okazało się, że mimo deszczu, śniegu, malejących szans na przeżycie można przepychać ludzi w tę i z powrotem. Rządowi nie zależało na zakończeniu kryzysu. Wręcz przeciwnie, podsycał go, grzał temat i wokół niego organizował społeczne emocje, ratując sondaże. W ramach obrony ojczyzny wprowadzono stan wyjątkowy, propaganda trąbiła o „wojnie hybrydowej”, ataku − opis coraz bardziej odrywał się od rzeczywistości.
W międzyczasie przesuwały się granice tego, co jest i co nie jest do przyjęcia. Daliśmy się nabrać na patriotyzm, który wciąż kojarzy nam się tylko z mundurem, i klasycznie, w imię bezpieczeństwa, oddaliśmy część praw.
[…]
Dlaczego stanie po stronie prawa stało się nagle tak trudne? Nieoczywiste? Bo sondaż pokazał, że większość chce chronić granicę. Trudno się dziwić. Ale nie było tam pytania: „Czy pan/pani zgadza się, żeby ludzie umierali z zimna i głodu w lesie?”. Niedawne badania pokazały, że humanitarną pomoc popiera większość wyborców wszystkich partii.
Państwo a kryzys migracyjny. Dykta nam rozmokła Witolda Sokały (Nowa Konfederacja)
Nie łudźmy się – ten kryzys, zwany potocznie „granicznym” czy „migracyjnym”, unaocznił nam kryzys znacznie głębszy i groźniejszy. Państwo z dykty, mimo obietnic wzmocnienia, mamy nadal – a dykta po drodze rozmokła. Mamy też, jako zbiorowość, relatywnie niewielką chęć i zdolność, by wymuszać na politykach bardziej profesjonalne zachowania. Ci zaś – radośnie z naszego przyzwalającego zaniechania korzystają.
Tymczasem „pauza strategiczna”, podczas której można było w miarę bezkarnie kochać się, bawić, robić kasę lub ją trwonić i „nie interesować się polityką” – właśnie nam się kończy. O czym Bodziony i Rudnik wspominają tylko mimochodem lub między wierszami, a co jest problemem tysiąckroć poważniejszym, niż ewentualne odpowiedzialność karna szeregowych funkcjonariuszy za łamanie prawa podczas interwencji na granicy.
Nie symetryzujmy – opowieść o Dawidzie i Goliacie Hanny Frejlak (Magazyn Kontakt)
Zgadzam się z autorami „Kultury Liberalnej” w ich ocenie politycznej działań PiS-u na granicy. Zgadzam się również co do tego, że konieczna jest rzetelna debata społeczna dotycząca polskich polityk migracyjnych, zwłaszcza w obliczu nieuchronności procesów migracyjnych czy potencjalnej rosyjskiej agresji na Ukrainę. Za nie do końca słuszną uważam natomiast ich nieco symetrystyczną w wydźwięku krytykę sposobu kształtowania debaty na temat kryzysu na granicy przez stronę opozycyjną, a także słynnego biegu posła Franka Sterczewskiego.
Bodziony i Rudnik zarzucają, że działanie Sterczewskiego „trudno uznać za zmieniające cokolwiek”. Byłam tego dnia w Usnarzu i choć nie widziałam samego incydentu, wiem, jaki wywołał on efekt: tchnął w aktywistów i aktywistki nowy optymizm i radość. A zatem, choć z innego punktu widzenia – coś zmienił. I to dużo. Oczywiście nie przyniosło to efektu politycznego, bo sytuacja uchodźczyń i uchodźców w Usnarzu nie uległa strukturalnej poprawie. Natomiast poseł wykonujący bieg przez przeszkody był na tyle niecodziennym widokiem, że dodatkowo przyciągnął uwagę mediów, obnażając równocześnie absurd i surrealizm sytuacji, która miała miejsce w małej przygranicznej miejscowości. Nie wiem oczywiście, co działo się w głowie posła Sterczewskiego, kiedy podjął decyzję o ruszeniu z torbą Ikei na szwadron służb mundurowych. Jednak wnioskując z atmosfery na miejscu, obstawiam, że bieg był desperackim ruchem, podszytym nadzieją, że może się uda, a nawet jeśli nie – to przynajmniej będzie szum. I to się udało. I bardzo dobrze!
Inicjatywę wspiera Fundusz Obywatelski imienia Henryka Wujca.
Źródło: Projekt „Spięcie”