Nierozliczone nadgodziny, brak urlopu i niepewność jutra – tak pracuje się w pozarządówce
– Była zima, a w biurze organizacji było zaledwie kilkanaście stopni. Kiedy jedna z osób powołała się na przepisy BHP, usłyszała, że jej nie obejmują, bo nie ma umowy o pracę – opowiada Agnieszka Kaim, współautorka raportu na temat sytuacji osób pracujących w NGO.
Rafał Gębura: – Jest źle?
Problemem są śmieciówki?
Ludzie pracujący w sektorze mają świadomość, że o etat nie jest łatwo i w pewnym sensie są z tym pogodzeni. Ale z drugiej strony, są rozgoryczeni, że nie przysługuje im płatny urlop, prawo do zwolnienia albo że mają problem, by wziąć kredyt na mieszkanie.
Kiedy pytaliśmy osoby na umowach cywilno-prawnych, czy organizacja rozlicza nadgodziny, często reagowali śmiechem. Odpowiadali, że to dobry kawał. Jedna z osób opowiedziała o sytuacji, w której poskarżyła się szefowi na warunki pracy: była zima, a w biurze organizacji było zaledwie kilkanaście stopni. Kiedy powołała się na przepisy BHP, usłyszała, że jej nie obejmują, bo nie ma umowy o pracę.
Czy poziom wynagrodzeń w sektorze jest satysfakcjonujący?
Jest wiele niepokojących zjawisk, na przykład notoryczne obcinanie wynagrodzeń przez grantodawców. Nasi respondenci wskazywali, że przoduje w tym Fundusz Inicjatyw Obywatelskich, który obcina wynagrodzenia do poziomu uniemożliwiającego podpisanie umowy o pracę na pełen etat, ponieważ przewidziane wynagrodzenie po opłaceniu składek jest niższe niż płaca minimalna.
Z drugiej strony, zdarza się, że organizacje, chcąc zwiększyć konkurencyjność projektu, celowo zaniżają wynagrodzenia pracowników we wniosku konkursowym. Wychodzą z założenia, że jakoś to będzie. No i zaczyna się montaż wynagrodzeń.
Co to takiego?
Czasem jest tak, że na jakieś stanowisko zaplanowane jest wysokie wynagrodzenie, a osoba, które je otrzymuje, zwraca organizacji część pensji w formie darowizny, z czego opłaca się wynagrodzenie kogoś innego.
Organizacje kombinują jak mogą, ale ani nie jest to uczciwe w stosunku do grantodawców, ani dobre dla pracowników. Bo trudno w takiej sytuacji powiedzieć szefowi, że wymaga od nas zbyt wiele. Nie można odwołać się do obowiązków, które wynikają z umowy, bo tam wypisane są zupełnie inne rzeczy. Umowa sobie, rzeczywistość sobie. Trudno też później udokumentować doświadczenie zawodowe.
Na ile to wina organizacji, a na ile systemu, który zmusza do kombinowania?
Czym to skutkuje?
Osoby o niewystarczających kompetencjach popełniają wiele błędów. Wielu nie dba na przykład o zabezpieczenie pieniędzy na wynagrodzenia dla zespołu pomiędzy jednym a drugim projektem. Pieniądze nagle się kończą, a pracodawca oczekuje, że pracownicy jakoś przeczekają do następnego projektu, bo przecież „tutaj chodzi o misję”. To nie w porządku.
Jakie zachowania pracodawców zaniepokoiły panią najbardziej?
Pamiętam też historię innego pracownika, który był na umowie zlecenie i poskarżył się, że pracuje za dużo. W odpowiedzi usłyszał, że w organizacji pozarządowej działa się dla idei, w związku z czym powinien zdobyć się na poświęcenie. Sytuacja dotyczyła dużej, znanej organizacji. Przykre jest to, że jej zarząd konsekwentnie realizuje tę samą strategię: wycisnąć pracownika jak cytrynę, a następnie przyjąć nową osobę na jego miejsce.
Jednak najbardziej niepokojące są sytuacje, w których na przykład organizacja zajmująca się prawami kobiet, łamie prawa pracowniczek. Takie sytuacje też mają miejsce i niestety nie są to pojedyncze przypadki.