Polacy nie wierzą, że mogliby nakłonić lokalne władze do rozwiązania jakiegoś problemu.
W Polsce niewielki odsetek obywateli angażuje się w demonstracje,
kontaktuje się z politykami różnych szczebli – pod tym względem
znacznie odbiegamy od średniej europejskiej – wynika z
międzynarodowego sondażu European Social Survey 2006.
Badanie ESS przeprowadzone jest cyklicznie w wybranych krajach
europejskich. W Polsce zostało przeprowadzone pod koniec 2006 roku
na około 2000-osobowej próbie.
Kontakt z politykiem, urzędnikiem na szczeblu rządowym lub
samorządowym deklarowało tylko 6 proc. badanych. Tymczasem średnia
europejska to ponad 13 proc. Tylko 5 proc. z nas zademonstrowało
publicznie swoje poglądy podpisując się pod jakimś apelem czy
petycją, podczas gdy w Szwecji i Wielkiej Brytanii zrobił to niemal
co drugi obywatel.
Jeszcze większą niechęć Polacy czują do legalnych manifestacji – w
2006 roku wzięło w nich udział zaledwie 1,4 proc. badanych, co daje
najniższy wynik w całej Europie.
Dlaczego tak mało się angażujemy? Zdaniem Marty Gumkowskiej ze
Stowarzyszenia Klon/Jawor, jedną z przyczyn może być niskie
poczucie sprawczości Polaków – po co się angażować, jeśli to i tak
nic nie zmieni?
Potwierdzają to wyniki badań przygotowanych przez Stowarzyszenie
Klon/Jawor i Stowarzyszenie Centrum Wolontariatu. W 2006 roku
jedynie co piąty Polak był zdania, że prawdopodobnie udałoby mu się
nakłonić lokalne władze do rozwiązania jakiegoś problemu w okolicy,
natomiast prawie 60 proc. że próby wywołania pozytywnej reakcji ze
strony tych władz spaliłyby na panewce.
Badanie z 2007 roku pokazuje niewielką poprawę: 27 proc. badanych
widziałoby szanse powodzenia swojej inicjatywy u lokalnych władz, a
50 proc. nie widzi takiej możliwości.
/amk/