W tej Katarynce nie wystarczy kręcić korbką, bo nie chodzi o nadawanie prostej melodyjki, a o opowiadanie niewidomym, co dzieje się na sportowym stadionie, scenie koncertowej, wystawie, w kinie czy w teatrze. Chodzi o to, żeby człowiek, który stracił wzrok albo urodził się pozbawiony tego zmysłu, poczuł się prawie tak samo jak siedzący obok niego pełnosprawny widz. A to jest możliwe.
Fundacja Katarynka powstała w 2010 roku. Założyli ją dziennikarze radiowi, którzy, jak sami mówią, nasycili się już dziennikarską przygodą i zapragnęli robić w życiu coś innego. No właśnie – „coś”. Tylko co? – padło pytanie i jakiś czas szukali odpowiedzi. Znaleźli ją w trakcie nagrywania materiału o niewidomych. Pierwszy raz usłyszeli wtedy hasło audiodeskrypcja.
– To było coś zupełnie nowego – opowiada prezes Fundacji, Mariusz Trzeciakiewicz. – Tą techniką zajmowała się tylko jedna fundacja w Białymstoku. Pierwsze próby z audiodeskrypcją podejmowała też Telewizja Polska. To wszystko.
U Czechów owszem, u nas na razie nie bardzo
Dlatego cała sprawa do przodu toczyła się powolutku. Ludzie z Fundacji powoli nabierali doświadczeń i szukali partnerów. A o to też nie było łatwo, bo pomimo zapotrzebowania, wielu zleceniodawców – zwłaszcza urzędnicy – patrzyło na ofertę bardzo podejrzliwie. Trzeba było im długo tłumaczyć, co to jest audiodeskrypcja. Na początku nie chcieli wierzyć, że coś takiego może zadziałać i się przydać.
A co to jest audiodeskrypcja? Na stronie Katarynki można wyczytać, że jest to technika, która dzięki dodaniu słownego opisu umożliwia osobom niewidomym przeżywanie wszelkiego rodzaju sztuki i rozrywki. „Daje im możliwość odbioru twórczości filmowej i teatralnej, uczestniczenia w wystawach malarstwa, fotografii czy wydarzeniach sportowych. Za pomocą audiodeskrypcji opisywane są wszystkie elementy obrazu istotne dla jego zrozumienia i właściwej percepcji. Język ciała, przebieg akcji, scenografia”. Dzięki audiodeskrypcji niewidomi mogą też poruszać się bez niczyjej pomocy na przykład po urzędach.
Takie rozwiązania od lat stosowane są w USA, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Belgii czy Francji. Bardzo popularna audiodeskrypcja jest także w Czechach. Na tle tych państw Polska wypada blado i dopiero zaczyna swój rozwój, choć Katarynka zdobyła już wiele doświadczeń. W ścieżkę audiodeskrypcyjną wyposażone zostały już nie tylko koncerty, filmy, ale i wrocławskie zoo można zwiedzać, słuchając opisów zwierząt. Niewidome dzieci – bo one przeważnie cieszą się tą możliwością – spacerują po ogrodzie pogrążone w świecie wyobraźni. Na koncie Katarynki są też wystawy sztuki. Czy to wszystko ma sens, pytają czasem ci, którym wydaje się, że jeśli ktoś nie widzi, to już nic nie zobaczy.
– Oczywiście, że ma sens. Zdarza się, że po projekcji filmowej przychodzą do nas niewidomi powiedzieć, jak bardzo audiodeskrypcja ułatwia im życie. Chcą z nami porozmawiać, podzielić się wrażeniami – opowiada Trzeciakiewicz. – Szczególnie ujęło mnie wyznanie jednej z pań po wystawie w wałbrzyskiej galerii. Powiedziała, że dzięki naszym opisom obrazów pierwszy raz od lat miała kolorowe sny.
Ale dolnośląska audiodeskrypcja to też sport. Wrocławianie zajęli się komentowaniem dla niewidomych meczów. Dziś niepełnosprawni kibice Śląska Wrocław co spotkanie mogą wsłuchiwać się w specjalny komentarz. Jedną z osób, która to robi, jest Michał Waszkiewicz, dziennikarz radiowy. Czy trudno było przesiąść się z relacji radiowej na audiodeskrypcję? Czy towarzyszyły temu nerwy?
– Raczej ekscytacja. Pamiętam, że pierwszy mecz, który obsługiwałem, był spotkaniem w ramach Euro 2012. Nie dość, że cieszyłem się, że go zobaczę, to jeszcze czekało mnie wyzwanie opowiadania o nim niewidomym. Byłem cały zmotywowany, choć nie obeszło się bez wpadek. W ciągu kilku pierwszych zdań zdążyłem kichnąć i kaszlnąć. No, a potem popłakaliśmy się z kolegą ze śmiechu – wspomina Waszkiewicz.
Liczy się refleks i skromność
Jeśli zapytać go o to, czy audiodeskrypcja jest trudna, to będzie opowiadał, że owszem, że człowiek dość długo uczy się niuansów, których nie sposób sobie uświadomić bez spróbowania. Na przykład teraz już wie, jak ważna jest szybkość relacji. W radiu można sobie pozwolić na kilkusekundowe opóźnienie, bo widz nie słyszy, co dzieje się na stadionie. A niewidomy, który najpierw usłyszy dziki ryk kibiców, a dopiero potem głos w słuchawce opowie mu, że skrzydłowy dośrodkował, a napastnik strzelił gola głową, będzie rozczarowany. Dlatego od idealnej dykcji ważniejszy jest refleks. Z właściwym więc audiodeskryptorowi sportowemu refleksem odpowiada, gdy i jego sprowokować pytaniem o sens.
– Pytanie o sens jest pytaniem o wykluczenie. Dlaczego niewidomi mają nie uczestniczyć w ważnych wydarzeniach? Jeśli uznamy, że nie ma sensu opowiadać im o tym, co widać, to równie dobrze możemy zapytać, po co mają chodzić na spacer, skoro nie widzą drzew i ścieżki pod stopami. Niech kupią sobie po bieżni i maszerują w domu przed białą ścianą – dodaje.
Wszystkich wątpiących zaprasza na mecz, by zobaczyli, jak niewidomi przeżywają spotkanie. Jak chłoną stadionowe emocje, a audiodeskrypcja pomaga im się znaleźć wśród wydarzeń, którymi emocjonują się razem z resztą kibiców.
Trzeciakiewicz zawsze przestrzega jednak młodych adeptów sztuki audiodeskrypcji przed tym, by nie wysuwali się na pierwszy plan. Audiodeskrypcja ma być zawsze tłem, nie może przysłaniać widowiska. Innym problemem ludzi zajmujących się tą techniką – chyba największym dylematem, przed którym stają – jest konieczność zdefiniowania odbiorcy. Zawsze stosuje się jakąś średnią. W idealnej sytuacji powinno się zaś tworzyć audiodeskrypcję dla konkretnej osoby.
– To oczywiste, że ludzie się między sobą różnią. Przykładem, który to uzmysławia najlepiej, są kobiety i mężczyźni. Dla tych pierwszych bardziej istotne od tego, co robi bohater, jest to jak wygląda, jaki jest – opowiada Trzeciakiewicz. – Przekaz powinien też być zróżnicowany dla tych, którzy wzrok utracili i pamiętają jeszcze kolory, oraz dla tych, którzy nie widzą od urodzenia i pojęcie koloru jest dla nich abstrakcyjne.
Mimo wszystkich obaw i pułapek audiodeskrypcji, Katarynka radzi sobie bardzo dobrze. Potwierdza to Paweł Parus, szef Stowarzyszenia Klub Kibica Niepełnosprawnego. Według niego, audiodeskrypcja pomaga nie tylko niedowidzącym, ale i niepełnosprawnym intelektualnie.
– Głos w słuchawkach pomaga im odnaleźć się w tym, co akurat dzieje się na boisku. Lepiej rozumieją te wydarzenia – mówi Parus. – Nasz klub jest więc z działalności Katarynki bardzo zadowolony.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)