Nie każdy może być beneficjentem nowego świata - o społecznych aspektach globalizacji
6 lutego 2003 miała miejsce niezwykle interesująca konferencja 'Społeczny wymiar globalizacji - szanse, wyzwania i zagrożenia dla Polski'. Wypowiadali się nie tylko entuzjaści, ale i ci, którzy pogodzili się z myślą, że tego procesu zatrzymać się nie da i że od postawy Polski zależy, czy znajdziemy się po stronie sytej mniejszości czy wśród głodujących wykluczonych.
Z globalizacją trzeba nauczyć się żyć - słów kilka od Prezydenta
Barbara Labuda przedstawiła przesłanie od prezydenta Kwaśniewskiego, patrona konferencji. Prezydent zgrabnie połączył wątki dominującej liberalnej doktryny z bardziej socjaldemokratyczną obawą przed negatywnymi skutkami globalizacji. Uznał, że jest ona szansą rozwoju, ale i zagrożeniem, wyzwaniem dla państw spoza światowej czołówki i pytaniem o możliwość sprostania przez nie konkurencji mocarstw. Polska energicznie odrabia zaległości, jej atutem jest relatywnie młode, wykształcone społeczeństwo, które szok transformacji przygotował na niepewność życia w zglobalizowanym świecie. Gospodarka przyszłości powinna być oparta na wiedzy, ale edukację należy uzupełnić "globalizacją społecznej wrażliwości". Na obywatelach globalnej wioski ciąży obowiązek budowania świata bez podziałów na oazy bogactwa i pustynie biedy. Krokiem we właściwym kierunku są takie inicjatywy, jak idea zrównoważonego rozwoju, szczyt w Davos czy Światowa Komisja do Spraw Społecznego Wymiaru Globalizacji.
W zakończeniu prezydent życzył uczestnikom konferencji wypracowania owocnych sugestii, by "nasz wiek nie okazał się stuleciem bezczynnych gapiów". Przesłanie głowy państwa spełniało wszelkie standardy wystąpienia poważnego męża stanu: było wyważone, obiektywne, niepopierające haseł antyglobalistów ani niegloryfikujące globalizacji jako nieuchronnego końca historii; ponadto krótkie i niewiele wnoszące do tematu konferencji.
Peany na cześć nowego wspaniałego świata ministra Kołodki
Nie można tego powiedzieć o przemówieniu następnego gościa, znanego ze swady, charyzmy i samouwielbienia, wicepremiera i ministra finansów, Grzegorza Kołodko. Zanim wicepremier zdążył nawet wejść na salę, uczestnicy konferencji zostali przygotowani na obecność znakomitego gościa. Przy drzwiach, na dyskretnie wyeksponowanym stanowisku z książkami wzrok przykuwało 5 pozycji autorstwa wicepremiera, a jedną z nich chętni zgłębić publicystykę ministra mogli poczytać w domowym zaciszu.
Wystąpienie wicepremiera było zdecydowanie barwniejsze. Prezydent uznał globalizację za coś, z czym współczesny człowiek musi nauczyć się żyć, dostrzegając jednak jej ciemniejsze strony; minister Kołodko przedstawił bardzo, jak na członka socjaldemokratycznego rządu, liberalne peany na cześć nowego wspaniałego świata, który ma co prawda małe wady, takie jak bieda i bezrobocie, ale i tak jest światem najlepszym z możliwych.
Wicepremier przedstawił krótko historię globalizacji (stopniowej liberalizacji i integracji rynku towarów i usług oraz siły roboczej w jeden światowy rynek), która zaczęła się już w okresie Wielkich Odkryć Geograficznych w XV wieku, osiągnęła kolejne fazy kulminacyjne w okresie rewolucji przemysłowej, przed I wojną światową i w latach 90. ubiegłego wieku. Obecną, trzecią fazę globalizacji odróżnia rewolucja naukowo-techniczna - błyskawiczny transfer danych i kapitału, niesłychanie przyspieszona komunikacja, internacjonalizacja gospodarki na niespotykaną wcześniej skalę.
Czy globalizacja jest nieodwracalna?
Tak. Taka jest logika tego procesu. Nie znaczy to, że nie może się cofać - w 2001 roku poziom liberalizacji handlu był wyższy niż obecnie. Przyczyną tego są wydarzenia 11 września, globalna psychoza bezpieczeństwa i ksenofobiczne praktyki protekcjonistyczne (które to praktyki, zdaniem wicepremiera, pozbawiają pracy 200 tysięcy ludzi. Gdzie, w jakim czasie, jakiej pracy -wicepremier nie uściślił). Ponadto negatywne zjawiska, takie jak terroryzm, również się globalizują.
Co ma z tym wspólnego Polska?
Globalizacja, jak sama nazwa wskazuje, obejmuje cały świat, zatem również kraje postkomunistyczne, dotychczas z niej wyłączone, muszą się zintegrować w jeden wspólny rynek, gdyż inaczej staną się peryferiami. Ponadto globalizacja to katalizator transformacji. Gdy pojawiają się nadwyżki kapitału w krajach rozwiniętych, odpowiedzią na nie jest głód kapitału w krajach rozwijających. Pojawia się ciśnienie podaży kapitału, które musi się gdzieś wyładować. Gdzie - otóż oczywiste jest, że najlepiej w Polsce, która w obecnym momencie historii ma najkorzystniejsze na świecie położenie geopolityczne. Nic, tylko inwestować, pod warunkiem, że będziemy mieli sensowną politykę ekonomiczną, wymienialny pieniądz, zliberalizowaną gospodarkę i mniejszą biurokrację.
Zatem pytanie: czy być za globalizacją, czy przeciw niej, czy jeżdzić do Davos, czy Porto Alegre - jest pytaniem retorycznym. Być przeciw globalizacji równa się być przeciw kapitalizmowi. Ma on co prawda minusy, takie jak bezrobocie, kreowanie obszarów nędzy, dysproporcja między bogatymi a biednymi - ale czy globalizacja sprawi, że będzie tego mniej? Wicepremier jest, jak sam stwierdził, "realistycznym optymistą". Globalizacja to szansa dla Polski. Musimy tylko potrafić wykorzystać nasze położenie geopolityczne między UE i WNP, starać się powtórzyć okres prosperity lat 1994-97 (są, w domyśle, duże szanse, ponieważ Grzegorz Kołodko jest znów ministrem finansów) i utemperować niekorzystne dla gospodarki, wręcz głupie decyzje Banku Centralnego, a znajdziemy swoje miejsce w zglobalizowanym świecie.
Potrzebny jest lepszy model globalizacji
Kolejny mówca, Dyrektor Biura Regionalnego ds. Europy i Azji Środkowej Międzynarodowej Organizacji Pracy, Friedrich Buttler, przedstawił nie tak już hurraoptymistyczny obraz efektów globalizacji. Glonbalizacja to nie tylko fantastyczny skok technologiczny, ale i nieuchronna przepaść dzieląca tych, którzy z owego skoku korzystają oraz wykluczonych, których dotykają negatywne skutki globalizacji.
Raport Międzynarodowej Organizacji Pracy kreśli niepokojący obraz tej przepaści. Jeszcze 40 lat temu różnica między wielkość PKB na mieszkańca w krajach rozwiniętych była 18 razy większa niż w rozwijających się, dziś przewyższa ją 37 razy. Trzy miliardy ludzi żyje za mniej niż 2 dolary dziennie, pół miliarda pracowników zarabia mniej niż jednego dolara - zatem połowa ludności świata żyje w nędzy. Ponadto z pół miliarda pracowników, którzy wejdą w najbliższym czasie na rynek pracy, 97% będzie pochodziło z krajów rozwijających się. Inwestycje kierowane do tych krajów w latach 90. zmalały do 24% wszystkich inwestycji, zatem niewielka jest szansa na powstanie wystarczającej liczby miejsc pracy.
Jakość zatrudnienia powinna być w centrum polityki gospodarczej na świecie. Poczucie niesprawiedliwości rodzi frustrację i prowadzi do masowych protestów. Potrzebny jest lepszy model globalizacji - obecny charakteryzuje się deficytem zarówno jakości, jak i ilości szans, która bynajmniej nie jest globalna. Trzeba zatem stworzyć lepszy model - tym zajmuje się Światowa Organizacja Pracy - a konferencje takie jak ta mają pomóc w wypracowaniu takiego modelu.
Nie ma globalizacji z ludzką twarzą – Tajlandia się o tym przekonała
Ostatni z mówców sesji inauguracyjnej, członek Światowej Komisji ds. Społecznego Wymiaru Globalizacji, Surin Pitsuwan, obywatel Tajlandii, mówił z perspektywy kraju, który na własnej skórze odczuł zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki globalizacji. Czy można kontrolować ten równie iluzoryczny, co potężny proces? Wcześniej postrzegano globalizację jako przypływ, który poniesie wszystkie statki, duże i małe - teraz raczej jako tsunami, które zniszczy na swojej drodze wszystkich nieprzygotowanych. Mniejszość przyjmuje ją z otwartymi ramionami, duża część z ambiwalencją - nie wiedzą, jak sobie z nią poradzić, więc wycofują się w tradycję, w lokalność i dają fali przepływać, wreszcie są tacy, którzy reagują wrogością i destrukcją. Nie ma globalizacji z ludzką twarzą - Tajlandia się o tym bardzo dobrze przekonała, i Polska powinna korzystać z jej doświadczeń, by nie powtórzyć tych samych błędów. My wszyscy, jako członkowie globalnej społeczności, powinniśmy otworzyć się na innych i uznać, że ich cierpienie również i nas dotyka.
Gospodarcze aspekty globalizacji
Kolejna sesja poświęcona była gospodarczemu aspektowi globalizacji. Przewodniczył jej prof. Jerzy Kleer. Jego zdaniem globalizacja nie tyle uruchomiła wiele negatywnych zjawisk, co rozwój technologii pozwolił na masową wiedzę o nich. Świat nie jest jednorodny i naturalne jest, że w różnych krajach globalizacja ma różne skutki - w jednych przeważają pozytywne, w innych negatywne.
Jakie warunki musi spełnić Polska, by globalizacja przyniosła nam pozytywne skutki
1. Społeczeństwo w fazie cywilizacji przemysłowej z elementami postindustrialnej
2. PKB/głowa ok.10 000 dolarów
3. Dobrze rozwinięty sektor edukacji oraz badań i rozwoju
4. Gospodarka o charakterze otwartym - wysoki udział eksportu w PKB
5. Nowoczesna infrastruktura technologiczna i informatyczna
6. Nasycenie nowoczesną kadrą menadżerską
7. Gospodarka poddana siłom rynkowym o zminimalizowanej funkcji państwa
Jak jest teraz? Dominuje u nas cywilizacja agrarno-przemysłowa, mamy za niskie PKB, przeznaczamy śmiesznie małe sumy (0,7% PKB) na badania naukowe, społeczeństwo jest niewykształcone, za duża liczba pracowników -35-40% jest zatrudniona w stagnacyjnych gałęziach przemysłu - takich jak górnictwo czy hutnictwo. Jedynym ratunkiem są inwestycje zagraniczne, ale aby przyciągnąć inwestorów, trzeba im zaproponować konkurencyjne warunki, a z tym mamy problemy. Tym niemniej w zagranicznym kapitale widzi profesor szansę dla Polski.
Nie każdy może być beneficjentem nowego świata
Prof. Barbara Liberska, kolejny mówca, skrytykowała uproszczenie dyskursu o globalizacji, jego nasycenie ideologią i polaryzację stanowisk do za i przeciw. Globalizacja to obiektywna zmiana, niepotrzebnie wywołujące tyle emocji, to zwycięstwo globalnego kapitalizmu w usprawnieniu międzynarodowych przepływów. Pytanie brzmi nie: czy, ale: jak Polska ma się włączyć się w ten dominujący nurt, by zmaksymalizować zyski i uniknąć ryzyka?
Po pierwsze, należy przyciągnąć obcy kapitał, pamiętając o tym, że nie zainwestuje on w nas raz i na zawsze. Należy liczyć się z tym, że miejsca pracy i kapitał przemieszczają się szybciej niż pracownicy, a zostawionymi bez pracy ludźmi ma się zająć państwo, bo korporacje nie mają żadnych obowiązków wobec pracowników. Globalizacja polaryzuje ludzkość na zwycięzców i przegranych. Co pierwsi potrafią dostosować się do braku pewności pracy, są mobilni, łatwo zmieniają kwalifikacje. Przegrani - cóż, nie każdy może być beneficjentem nowego, wspaniałego świata. Globalizacja to wyzwanie, pod warunkiem że się spełnia określone standardy.
Po drugie, polskie firmy powinny sprzedawać swoje towary i usługi na rynku światowym - co oczywiście wymusza konkurencyjność.
Po trzecie, należy uczynić prawo, infrastrukturę, bankowość bardziej przyjazną inwestorom.
Wreszcie należy zreformować politykę socjalne, tak aby grupy odrzuconych nie stanowiły zagrożenia dla porządku społecznego. Lekarstwem na niezborność dzisiejszej pomocy socjalnej jest, zdaniem pani profesor, obniżenie podatków i zmniejszenie nakładów budżetowych na politykę socjalną. Ożywienie gospodarki automatycznie przełoży się na lepszy standard życia wszystkich.
Zanikające państwa narodowe nie rozwiążą globalnych problemów
Następna sesja poświęcona była aspektowi społecznemu globalizacji. Pierwszy mówca, prof. Jerzy Menkes, skupił się na zanikaniu roli państwa pod wpływem globalizacji. Nie jest to bynajmniej negatywny jej skutek - trawestując Fukuyamę, nastąpił koniec geografii, a mapa polityczna jest jedyną nierzeczywistą mapą. W przeszłości państwo było jedynym podmiotem, który decydował o polityce społecznej. Teraz brakuje takiego dominującego podmiotu, gdyż kurczy się siła państwa narodowego. Jest ono tylko jednym z partnerów na scenie polityczno-gospodarczej. I błędem jest szukanie antidotum na bolączki ponowoczesności w państwie. Globalne problemy - ubóstwa, głodu, zanieczyszczenia środowiska - wymagają globalnych rozwiązań.
A jednak jest antidotum - glokalizacja
Prof. Stanisława Golinowska, dla kontrastu, przedstawiła negatywne aspekty globalizacji w sferze społecznej. Rodzi ona obawy o kryzys demokracji i efektywnego rządzenia, zmusza do życia bez stabilności, tworzy niespotykane wcześniej rozwarstwienie na dwa całkowicie odrębne światy, które spotykają się już tylko przypadkiem. Dzieli świat na bogatą północ i biedne południe. Lekceważy ryzyko ekologiczne. Prowadzi do migracji, jest źródłem nieuchronnych problemów z polityką imigracyjną i ksenofobią wobec imigrantów. Osłabia państwa narodowe z ich atrybutem - polityką socjalną. Jakie mogą być odpowiedzi na te problemy?
1. powrót do rozwiązań lokalnych - glokalizacja
2. reforma państwa opiekuńczego - państwo ma dawać nie rybę, lecz wędkę
3. budowa globalnego społeczeństwa dobrobytu - z pomocą takich organizacji jak UNDP, ILO, Bank Światowy.
Wiedza będzie towarem - trzeba ją tylko zdobyć i umieć sprzedać
Wreszcie prof. Elżbieta Kryńska przedstawiła korzyści, jakie Polska i jej obywatele mogą odnieść z, i tak nieuchronnych, reform rynku pracy. Globalizacja zwykle kojarzy się raczej z utratą ("restrukturyzacją") miejsc pracy, ale, zdaniem pani profesor, pogląd to przesadzony i demonizujący. Praca jest: da ją kapitał zagranicznych inwestorów i fundusze strukturalne UE - trzeba je tylko umieć wykorzystać. Ponadto, choć rzeczywiście zmieni się struktura pracy - koniec z pracą standardową, w określonych godzinach, pewną i stabilną - ludzie mobilni i kreatywni mogą sami siebie zatrudniać. Wreszcie wzrośnie zapotrzebowanie na wiedzą i kwalifikacje. Wiedza będzie towarem - trzeba ją tylko zdobyć i umieć sprzedać.
Patronem raczej von Hayek niż Kaynes
Konferencja była bardzo ciekawa dzięki kontrastowi, jaki organizatorzy - nie wiadomo, czy celowo - stworzyli poprzez temat i ludzi go referujących. Po tytule "Społeczny wymiar globalizacji" uczestnik konferencji ma prawo spodziewać się naświetlenia problemu ze strony, która ze społecznym wymiarem jest bardziej kojarzona - czyli z lewicą (lewicą w znaczeniu teorii tej formacji, nie jej polskiej, dalekiej od pierwowzoru, mutacji). Natomiast przemawiali jeśli nie entuzjaści tego procesu, to ludzie, którzy beznamiętnie mówili o nieuchronnej rzeszy wykluczonych jako o nieodłącznym aspekcie globalizacji. Niewypowiedzianym patronem konferencji był raczej von Hayek niż Kaynes - mimo że tego ostatniego przywołał wicepremier Kołodko jako najwybitniejszego ekonomistę XX wieku.
Źródło: inf. własna