Czy znajdujemy się u progu następnej rewolucji przemysłowej? To odważna teza, którą sam niedawno uznałbym za bardzo ryzykowną. Robert Wciseł z Lubelskiego Makerspace twierdzi, że XXI wiek będzie należał do hakerów i makerów. Kim są więc współcześni majsterkowicze?
Marcel Wandas: Hakerzy i makerzy – czym właściwie się zajmujecie? Bo jasnej i sztywnej definicji chyba nie ma? Pierwsze pojęcie kojarzy się głównie z cybernetycznymi kryminalistami, drugie dla większości jest pewnie nieznane.
Prawdziwa ekspansja zaczęła się wraz z rokiem 1969 i początkami Arpanet – sieci, która później przerodziła się w globalny Internet. Hakerzy to byli specjaliści w różnych dziedzinach związanych z matematyką, elektroniką, programowaniem, którzy czerpali przyjemność z wymyślania i pisania programów, uwzględniając ich piękno i funkcjonalność i robiąc to z dużym poczuciem humoru i ponad przeciętną pomysłowością.
Internet i idąca za nim globalna wymiana wiedzy, sieci społecznościowe i sami ludzie doprowadzili do tego, że powstała społeczność hakerów, która z czasem przerodziła się w szerszy ruch makerów (wytwórców). W tym kontekście „haker” to ktoś, kto modyfikuje oprogramowanie albo sprzęt w swoim osobistym komputerze. Czyli buduje, przebudowuje, modyfikuje jego części i tworzy oprogramowanie. Działa również w obszarze elektroniki, podkręcając podzespoły, modując je. Po co? Aby zrobić coś lepiej, przyspieszyć, dodać nowe funkcje, zrobić coś, co oryginalnie nie było planowane. Ten typ hackingu powstał w ramach hobbystycznych kółek komputerowych w USA. Ale chyba w każdym z nas jest żyłka hakera. Takimi hakerami byli między innymi Steve Jobs i Steve Wozniak, którzy pierwszy komputer osobisty złożyli w garażu.
A skąd wzięły się pomysły na miejsca typu makerspace, hackerspace, fablab – w Polsce i w Lublinie?
W tym sam momencie inna grupa osób, w tym przypadku zainteresowana bardziej technologiami komputerowymi, postanowiła założyć w Lublinie hackerspace. Stwierdziliśmy, że warto połączyć siły. Warto było zrobić coś razem dlatego, że Lublin nie jest wielki, a w ten sposób łatwiej przebić się do większej grupy odbiorców. Problemem jest to, że społeczeństwo często nie widzi wokół siebie nowoczesnych technologii, bo wiele osób kreuje je gdzieś w podziemiu. Często robią to same dla siebie, w bardzo małych grupkach, albo czysto komercyjnie, nie mając w zamiarze podzielenia się tym.
No i tutaj przechodzimy do wątku związanego z pojęciem „open source”. W tego typu miejscach chodzi o to, żeby się technologią dzielić, by była dostępna dla wszystkich. Chyba warto podkreślać, że technologia nie gryzie, że można ją robić nie posiadając ogromnych środków i tajemnej wiedzy.
Przejdźmy do jednej z ważnych działek, którymi się zajmujecie – mianowicie do druku 3D. Według ciebie ma to być kolejna rewolucja przemysłowa. Czy wyobrażasz sobie, że za kilka, kilkanaście lat wszystkie rzeczy codziennego użytku będziemy wytwarzać właśnie za pomocą takich urządzeń?
Jeśli tak formułujesz to pytanie, to przypuszczam, że więcej, niż mogłoby mi się wydawać.
Powiedzmy, że piętnaście.
To sporo przestrzeliłem.
Cały projekt „rep-rap” od razu trafił do internetu, już w fazie projektowania jego twórcy chwalili się tam wynikami, więc wszystko powstawało w domenie publicznej. Na stronie RepRap.org opublikowano wyniki eksploracji jednej z technologii druku 3D, której patent akurat wygasł. Był to więc hacking technologii druku 3D, do którego przyłączyli się internauci, współtworzący nowe rozwiązania. A więc w 2009 roku mieliśmy już na rynku drukarki, które, co ciekawe, same powstały w technologii druku 3D.
My w Makerspace Lublin również mamy taką drukarkę. Pokazujemy więc, co można zrobić z takim urządzeniem. Oprócz tworzenia całych przedmiotów, można użyć go też do naprawy różnych urządzeń. Ostatnio na międzynarodową stację kosmiczną wysłano projekt druku klucza nasadowego, a panowie na stacji ten klucz sobie wydrukowali, dzięki czemu naprawa niektórych urządzeń jest o wiele łatwiejsza.
Ja przedstawiam druk 3D jako kolejną rewolucję przemysłową, bo widzę jej rozwój. Po dziesięciu latach obecności tej technologii na rynku można mieć ją w domu za dwa tysiące złotych – lub nawet mniej, składając urządzenie samemu. Można sobie więc wyobrazić, że dobra zaczynamy dystrybuować tylko cyfrowo. Jeśli na przykład potrzebujesz pokrowca na telefon komórkowy, to wystarczy, że odpalisz komputer, w sieci kupisz projekt takiego pokrowca, i wydrukujesz sobie go w domu lub miejscu, gdzie ktoś zrobi to dla ciebie. Zamiast więc czekać, aż ktoś to zaprojektuje, zamówi milion sztuk w Chinach i odbierze dostawę, która po miesiącu będzie w Polsce, będzie można produkować rzeczy, które są naprawdę potrzebne, zgodnie z naszymi oczekiwaniami, i robić to natychmiastowo.
Produkty druku 3D można też idealnie dopasować do naszych potrzeb. Załóżmy, że uprawiamy nordic walking i kijki, których używamy mają niepasujące do naszych dłoni końcówki. W takiej sytuacji drukujemy nowe, idealnie dopasowane. Dzięki drukowi 3D wiele osób produkuje dla siebie protezy kończyn. To naprawdę jest kolejna rewolucja przemysłowa, może na razie nie aż tak funkcjonalna, ale trzeba pamiętać, że na tym etapie potrafimy już wyprodukować w ten sposób silniki rakietowe do sond kosmicznych. To napawa optymizmem.
To więc wizja przyszłości świata. A jaka jest teraźniejszość na skalę lokalną? Co robi Makerspace?
Źródło: lublin.ngo.pl