Na niemieckich wodach terytorialnych Morza Bałtyckiego trwa już od ponad miesiąca budowa Gazociągu Północnego. Potencjalna szkodliwość tej inwestycji dla ekosystemu Morza Bałtyckiego oceniania jest bardzo wysoko przez wielu europejskich naukowców i ekologów. Co mogą zrobić w związku z tym i co robią polskie organizacje ekologiczne?
Specjaliści od ochrony środowiska są raczej zgodni, co do faktu, że gazociąg sam w sobie nie jest wielkim zagrożeniem dla środowiska. Jednak budowa gazociągu to przedsięwzięcie, którego ostateczne konsekwencje dla morskiego ekosystemu trudno przewidzieć. Mimo, że główny inwestor, spółka Nord Stream, zainwestowała w bezpieczeństwo ekologiczne inwestycji około 100 milionów euro, nikt nie może wykluczyć niespodzianek.
Aby rurociąg wsunąć w dno morskie trzeba zrobić wykop szerokości około 15 metrów. W niektórych miejscach konieczne są podwodne eksplozje. Istnieje m.in. ryzyko wzburzenia toksycznych odpadów zalegających na dnie morskim lub detonacji broni chemicznej zatopionej w morzu po zakończeniu wojny.
– Nie ma dokładnych map ilustrujących położenie broni chemicznej – mówi Leszek Czerwiński z Urzędu Morskiego w Gdyni. – Wiadomo tylko, że problem dotyczy głębi bornholmskiej i gotlandzkiej. Aby uniknąć przypadkowych detonacji, Nord Stream powinien prowadzić sondaż dna, szkodliwe odpady usuwać i utylizować. Czy to zrobi, nie wiadomo…
Ufamy sąsiadom
Gazociąg Północny przetnie wody terytorialne Rosji i Niemiec, strefy ekonomiczne Finlandii, Szwecji, Danii oraz obszar transgraniczny. Rury ominą natomiast wody terytorialne Polski, Litwy, Łotwy i Estonii.
Raporty o potencjalnych zagrożeniach dla środowiska wynikających z budowy gazociągu przygotowały rządy wszystkich państw nadbałtyckich, w tym Polska. Swoje uwagi dołączają również organizacje ekologiczne działające w obrębie Bałtyku oraz specjaliści Unii Europejskiej. Choć zastrzeżeń są setki, nie wszystkie są dla Nord Streamu wiążące. Ponieważ kraje zaangażowane w budowę wydały już zezwolenia na przeprowadzenie rurociągu, składanie ewentualnych protestów pozostaje organizacjom pozarządowym.
– Polski Klub Ekologiczny nie zajmuje się kwestią rurociągu, nie mamy żadnych informacji na ten temat. To jest sprawa, którą bardzo trudno ugryźć, ponieważ wszelkie decyzje zapadają poza granicami kraj. – mówi tymczasem Ewa Podlesińska z PKL. – Nasza organizacja należy jednak do Coalition Clean Baltic, której siedziba jest w Szwecji. Ufamy Szwedom, którzy są zresztą pozytywnie nastawieni do tej inwestycji.
Podobne jest stanowisko Ligii Ochrony Przyrody.
– Nie mamy możliwości zajmowania się tym tematem, nie prowadzimy żadnych własnych projektów czy planów związanych z tą inwestycją – mówi Kamila Musiatowicz z ZG LOP. – Wody Bałtyku objęte są jednak Europejską Siecią Ekologiczną Natura 2000, poczynania Nord Streamu są prawdopodobnie ściśle monitorowane pod względem oddziaływania na środowisko przez organizacje ekologiczne z Danii, Szwecji, Niemiec – wiadomo, że tam świadomość ekologiczna jest bardzo wysoka. Musimy zdać się na ekologów z tych krajów.
Oficjalne stanowisko Ligii Ochrony Przyrody w sprawie gazociągu brzmi tak: „Liga Ochrony Przyrody z uwagą obserwuje działania związane z realizacją inwestycji, która, choć nie będzie przebiegać przez polskie wody terytorialne, to jednak może wpłynąć na stan całego Bałtyku. Jesteśmy zdania, że państwa, które wydały zgodę na budowę rurociągu powinny dołożyć wszelkich starań, aby realizowana inwestycja przyniosła jak najmniejsze straty w środowisku Bałtyku. Konieczny jest przede wszystkim stały monitoring prac przy układaniu gazociągu, aby zapobiec potencjalnym zagrożeniom. Budowie towarzyszy szereg skomplikowanych prac na morskim dnie (łącznie z podwodnymi eksplozjami), które mogą doprowadzić do zaburzeń biologii morza i zmian w jego ekosystemie.
W obliczu klęski ekologicznej w Zatoce Meksykańskiej musimy być świadomi potencjalnej możliwości uwolnieniu do Bałtyku tysięcy ton fosforanów i azotanów, które są odpowiedzialne za eutrofizację wód, a także skażenia wód kadmem i ołowiem. Należy zwrócić jednocześnie uwagę na małą zdolność samooczyszczania Bałtyku ze względu na słabą wymianę jego wód z wodami oceanicznymi oraz braku zorganizowanych polskich służb, które umiałyby reagować w przypadku zagrożenia ekologicznego w wodach Bałtyku”.
Kwestia priorytetów
Temat rosyjsko-niemieckiej inwestycji i jej bezpieczeństwa dla Morza Bałtyckiego zainteresował, przynajmniej na jakiś czas, kilka polskich organizacji ekologicznych.
– Zgłosiliśmy swoje postulaty i zastrzeżenia na etapie powstawania projektu rurociągu. W planach Nordstreamu nie znaleźliśmy jednak niczego, co mogłoby nas zaniepokoić – mówi Katarzyna Guzek, rzeczniczka kampanii Klimat i Energia, Greenpeace Polska. – Nie śledzimy dalej losów tej inwestycji, nie zajmujemy się tym tematem.
Stowarzyszenie Eko-Unia interesowało się gazociągiem w trakcie przygotowań do projektu „Bałtyk jest w Polsce”.
– Nie mamy jednak w planach żadnych działań dotyczących rurociągu – mówi Ewa Lech, wiceprzewodnicząca Eko-Unii.
Związek Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć również nie wypowiada się w sprawie gazociągu.
– W organizacjach ekologicznych poszczególne osoby delegowane są do konkretnych projektów, każda z organizacji ma swoje priorytety. W naszym wypadku rurociąg do nich nie należy. Wydaje mi się, że ten temat został bardzo szybko upolityczniony i zanim jeszcze przeprowadzono jakiekolwiek analizy dotyczące potencjalnej szkodliwości dla środowiska, politycy i tak grali kartą ekologiczną. Być może organizacje ekologiczne z dystansem potraktowały ten temat ponieważ chciały uniknąć udziału w politycznych rozgrywkach – mówi Maja Wiśniewska z ZSPZS.
Wsparcie merytoryczne wszystkim, którzy chcieliby bliżej przyjrzeć się poczynaniom Nord Streamu oferuje Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych.
– W tej chwili zaczęliśmy dwa duże projekty związane z ochroną zwierząt. Jesteśmy w nie zaangażowani w 100% i nie mamy mocy przerobowych, aby angażować się w inne akcje. Każdy, kto miałby jakiś pomysł związany z ekologicznym bezpieczeństwem Morza Bałtyckiego może zgłosić się do nas i ewentualnie otrzymać wsparcie merytoryczne – mówi Patrycja Rek z FWIE.
Cisza na morzu
Według prof. Jana Marcina Węsławskiego z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie nie ma powodów do paniki. Przynajmniej, jeśli chodzi o polski kawałek morza. Podwodne rurociągi gazowe są dużo bezpieczniejsze dla środowiska naturalnego niż gazociągi lądowe, a dbałość Nord Streamu o kwestie ochrony środowiska jest wzorowa. Podwodne rurociągi przecinają już Morze Północne oraz Morze Norweskie, nie wpływając w żadnym stopniu na ekosystem.
Na łamach magazynu „Dzikie życie”, którego wydawcą jest organizacja ekologiczna Stowarzyszenie Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, profesor uspokaja polskich ekologów: „Problemy wiążą się z samą budową rurociągu – w czasie konstrukcji wykopu mogą podnosić się z dna zalegające tam toksyczne osady, budowa może trafić na zatopioną amunicję chemiczną. Te zagrożenia są prawdziwe – ale na ile poważne dla przyrody Polski i ekosystemu Bałtyku? Chmura osadów w zależności od tego, gdzie zostanie podniesiona, może unosić się na odległość nawet dziesiątek kilometrów (inwestorzy za pomocą modelu wyliczyli optymistycznie, że nie więcej niż 1 km), ale odległość miejsc, gdzie rura przebiega przez obszary lotnych osadów do naszych cennych przyrodniczo miejsc, wynosi setki kilometrów”.
Wygląda zatem, że bezpieczeństwo środowiska naturalnego Morza Bałtyckiego jako całości, leży przede wszystkim w rękach organizacji międzynarodowych. W oficjalnym raporcie WWF, opublikowanym na stronach WWF Polska czytamy kolejne alarmujące słowa: „Raport oddziaływania na środowisko planowanego gazociągu, przedstawiony przez Nord Stream, jest w opinii WWF niepełny. Wiele zagrożeń jest bagatelizowanych. Tymczasem negatywny wpływ inwestycji na środowisko będzie miał znacznie poważniejsze konsekwencje niż piszą o tym autorzy tego raportu”.
Budowę niemieckiego odcinka gazociągu wstrzymano w kwietniu 2010 r. na skutek protestów niemieckich ekologów. Pozew przeciw decyzji zezwalającej na budowę gazociągu złożyły w lutym Niemiecki Związek na rzecz Środowiska i Ochrony Przyrody (BUND) oraz niemiecka filia organizacji ekologicznej WWF. Ekologowie zawarli jednak ugodę z inwestorem i pozew wycofano. 15 maja budowa ruszyła na nowo. Na początku czerwca 2010 r. rozpoczęła się budowa szwedzkiego odcinka rurociągu.
Budowa gazociągu oficjalnie rozpoczęła się 9 kwietnia 2010 r. 51 % udziałów w spółce Nord Stream ma rosyjski Gazprom, po 20 % należy do niemieckich E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall, a 9 % kontroluje holenderski Gasunie. Całość ma kosztować 7,5 miliarda euro, a pierwsza dostawa gazu planowana jest na jesień 2011 roku.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)